Clock Machine w Kielcach, materiały prasowe, autorka zdjęcia: Martyna Galla

felietony

Clock Machine. Strefa Kibica

Chociaż członkowie zespołu Clock Machine to wciąż bardzo młodzi ludzie, prezentowana przez nich muzyka wcale tego nie zdradza. Może z wyjątkiem przejawiającej się w niej niesamowitej energii. Nie bez znaczenia dla tego faktu jest to, że wydana w tym roku pierwsza płyta zespołu zatytułowana Greatest Hits to owoc pięciu lat wspólnego grania i tworzenia.

To, co nam proponują chłopacy z Krakowa, jest ciekawą mieszanką wysokiej jakości rockowych i bluesowych dźwięków z odrobiną najnowszego spojrzenia na muzykę. W oparciu o klasyczny dla tego typu repertuaru skład (podstawę stanowią: gitara elektryczna i basowa, perkusja oraz wokal) powstają dźwięki przywodzące na myśl chociażby takich wykonawców jak Led Zeppelin, Soundgarden czy Red Hot Chili Peppers.

Mimo że każdy z czterech tworzących zespół panów jest bardzo dobrym muzykiem, (wystarczy zwrócić uwagę na to, jak fantastyczna sekcja rytmiczna utrzymuje tę młodzieńczą dzikość w ryzach), znakiem rozpoznawczym formacji stanie się raczej jej wokalista. Choć Igor Walaszek, bowiem tak się nazywa, nie tak dawno skończył 20 lat, dysponuje barwą przywodzącą na myśl raczej trzydziestoparoletniego bluesmana, co więcej prowadzi ten nieco zachrypnięty i mocny głos perfekcyjnie. Wbrew temu czego by się można spodziewać po bardzo ekspresyjnym wokaliście, w jego wykonaniach nie ma momentów przypadkowych. Jakby tego było mało, na scenie jest absolutnie w swoim żywiole – podczas koncertów zmienia się w wulkan energii, prowadząc jednocześnie swobodny flirt z publiką, a wszystko to odbywa się bez uszczerbku na poziomie wykonania. Tylko swoim imponującym kompetencjom pozostali członkowie Clock Machine mogą zawdzięczać to, że taka osobowość nie zdominowała ich całkowicie.

Laureaci konkursów młodych talentów (m.in. na Famie), mimo zagrania przeszło miesięcznej trasy koncertowej z okazji premiery płyty, wciąż startują w kolejnych konkursach, walcząc o możliwość występu na festiwalach i mniejszych imprezach. Z tym zapałem do koncertowania i talentem mają dużą szansę zbudowania sobie grona wiernych odbiorców.

Pierwsza płyta młodzieńców z Krakowa zawiera zaledwie dziesięć utworów, jej tytuł był w końcu jakimś zobowiązaniem, ale to nie cały repertuar zespołu, a słabe utwory im się nie zdarzają. Dlatego już nie mogę się doczekać, co panowie zaprezentują za rok, dwa, kiedy (miejmy nadzieję) wydawać będą drugi album.

Fanpage Clock Machine na Facebooku

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć