felietony

Czasy nowego słuchacza?

Karlheinz Stockhausen stwierdził kiedyś, że dla jego utworów potrzeba nowego słuchacza. Słuchacza, który jeszcze się nie narodził. O nowym słuchaczu pisał też Milton Babbit, twierdząc, że współczesna muzyka pisana jest głównie przez kompozytorów dla kompozytorów. I kiedy patrzę na sale podczas koncertów myślę, że doszliśmy do czasów nowego słuchacza – słuchacza multimedialnego.

 

Jakkolwiek nazwa ta może wydawać się paradoksalna, wydaje się być też bardzo adekwatna. Obecnie sama muzyka przestaje ludziom wystarczać. Słuchamy jej podczas zakupów, jazdy samochodem czy autobusem do pracy, w tramwaju na uczelnię, często też na samej uczelni, w wolnym czasie włączamy radio i przy wtórze muzyki gotujemy, czytamy.

 

Muzyka jest z nami wszędzie i przez to czasem nie skupiamy się jej na detalach, nie potrafimy dokładnie stwierdzić, co nam się w niej podoba. Czasem wręcz słuchamy czego popadnie, byle by tylko coś brzęczało, kiedy pracujemy. Może dlatego podczas słuchania muzyki na koncertach niektórzy słuchacze potrafią usnąć?

 

Lecz na scenę wkraczają multimedia. Teraz kompozytorzy nie tylko notują dokładnie w partyturach partie poszczególnych instrumentów, ale też programują sferę wizualną utworu. Już nie wystarczy gra świateł i kolorowe kostiumy. Teraz słuchacz wyjdzie z koncertu zadowolony, kiedy na ekranie za orkiestrą podczas koncertu prezentowany będzie film, kiedy dźwięki elektroniczne będą pojawiały się w rozmieszczonych w różnych punktach sali głośnikach tworząc dźwiękową choreografię. I nie jest to złe!

 

 

Mam wrażenie, że doszliśmy do czasów dość trudnych dla „niewspomaganej” niczym muzyki, do czasów, do których zresztą dążyliśmy, wprowadzając do użycia i udoskonalając przyrządy do jej rejestrowania i odtwarzania, do czasów nowego słuchacza, który potrzebuje większej ilości bodźców dla swoich zmysłów, by móc się skupić.

Tylko co dalej?

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć