Nick Cave and The Bad Seeds – Ghosteen – okładka

recenzje

Ghosteen. Baśń o przemijaniu

„Pustka jest  żyznym gruntem, gdzie miłość i strata łączą się w pamięci i tworzą duchy, które żyją wśród nas”. Te słowa australijskiego piosenkarza Nicka Cave’a zostały wypowiedziane w kontekście jego relacji z członkami zespołu i ryzyka zatarcia tych relacji w związku ze zmianami osobowymi, które następowały na przestrzeni ponad trzydziestu lat w szeregach The Bad Seeds. Słowa te mają jednak pewien uniwersalny charakter, przez co nietrudno je skojarzyć również z żałobą po zmarłym, zwłaszcza jeżeli zna się kontekst powstania nowego albumu Nick Cave and The Bad Seeds Ghosteen. W 2015 roku w czasie, gdy zespół nagrywał płytę Skeleton Tree syn Nicka Cave’a Arthur spadł z klifu w Brighton. W związku z tą tragedią powstała płyta niezwykle przejmująca i trudna do słuchania. Trudna do słuchania nie ze względu na nieprzystępną muzykę, ale raczej ze względu na teksty przepełnione miłością, tęsknotą, bólem, której  cechą charakterystyczną był często łamiący się głos Cave’a. Płyta Ghosteen wydana czwartego października 2019 roku, podobnie jak poprzedni krążek, porusza tematykę śmierci, tylko tym razem w sposób bardziej baśniowy.

Po początkowym szoku i niedowierzaniu, związanym z czasem żałoby, człowiek próbuje znaleźć sens w tej nowej wersji rzeczywistości. Nieobecność próbuje zastąpić historiami. Pierwszą historią na „Ghosteen” jest historia Elvisa Presleya. Piosenka „Spining Song” jest zbudowana z tych samych akordów co przepiękne „Girl in Amber” z poprzedniej płyty. Na tle tych akordów Nick melorecytuje tekst, gdzie przywołuje słynny koncert Presleya z Vegas z 1969 roku, który wskrzesił karierę Króla. Wspomina jego śmierć i podkreśla nieśmiertelność jego muzyki, porównując ją do pióra, które unosi się na wietrze. Cave w wywiadzie przyznawał, że wiąże ze sztuką i performancem pewne metafizyczne znaczenie. Przytoczył Johnny’ego Casha, Ninę Simone i Shane MacGowana, którzy mimo stanu zdrowia, czy w przypadku Shane’a mimo stanu odurzenia LSD, byli w stanie dać z siebie wszystko podczas występu i  „przetransformować się”. „Dzięki nieskończonej mocy muzyki artysta wykracza poza swoją niedolę, przez akt publicznego egzorcyzmu i robiąc to przemienia się w bóstwo”. Sztuka ma więc siłę przemienienia, wyrwania z depresji i unieśmiertelnienia artysty. Jednak, żeby nastąpiła transformacja, potrzebna jest publiczność. Temat relacji między publicznością, a artystą został poruszony w piosence  „Ghosteen Speaks”. „Myślę, że moi przyjaciele zebrali się dla mnie”, „Śpiewają, żeby się uwolnić”, „Ja jestem z wami, wy jesteście ze mną”. Artysta potrzebuje publiczności, żeby dopełnić transformacji, publiczność potrzebuje artysty, „żeby się uwolnić”, żeby złe emocje, traumy znalazły ujście w muzyce. Innymi słowy artyści i publiczność w czasie performance’u tworzą emocjonalną symbiotyczną społeczność. 

Na albumie ważną rolę odgrywają również  wspomnienia, jak w utworze  „Leviathan” gdzie Nick wspomina, jak przesiadywał z synem w parku, czy w przytoczonym wcześniej  „Spining Song”, gdzie Arthur słuchał w radiu Elvisa Presleya. W piosence „Night Raid” Cave wspomina noc poczęcia swoich synów. Oprócz metaforycznego ujęcia aktu seksualnego i opisu deszczowej nocy w utworze również pojawia się zwiastowanie tragicznej przyszłości pod postacią obrazu wiszącego w pokoju hotelowym, który ukazuje Maryję trzymającą na kolanach martwego Jezusa.

Pieta pojawia się również w innym kontekście i, co ciekawe, w kontekście naukowym.  „Jezus w ramionach swej matki/ Jest protonem wypuszczonym z umierającej gwiazdy”. Jest to cytat z przedostatniej piosenki na albumie „Fireflies”, która porównuje ludzi do świetlików zamkniętych w słoiku. Nick afirmuje egzystencjalizm i współcześnie popularny pogląd o tym, jak nieznaczący i niezdolny do zrozumienia wszechświata jest człowiek.

Religia również się pojawia. Oprócz wspomnianej wcześniej piety, pojawiają się inne nawiązania do chrześcijaństwa:  „Wariat krzyczący, że Jezus powraca” w  „Waiting For You”, czy obietnica zbawienia i nawiązanie do ukrzyżowania („Mężczyzna oszalały z żałoby, a po obu stronach złodziej/ I wszyscy wiszą na drzewach’’) w „Sun Forest”. Autorowi jednak ciężko uwierzyć w zbawienie, a wieść o nadejściu Chrystusa zbywa słowami  „Czasami odrobina wiary może przejść długą, długą drogę”. Ostatni na płycie utwór „Hollywood” kończy się przytoczeniem buddyjskiej historii Kisy Gotami, która po śmierci swojego dziecka poszła o pomoc do Buddy. Budda kazał kobiecie zebrać nasiona od rodzin, które nikogo nie pochowały. Gdy jej się to nie udało, zrozumiała, że śmierć jest czymś uniwersalnym co dotyczy każdego, przez co pogodziła się ze stratą dziecka.

Na baśniowość na albumie składa się właśnie zestawienie tych elementów i sposobów na radzenie sobie z przemijaniem.  Połączenie wspomnień, sztuki i popkultury, religii i nauki tworzy abstrakcyjny kolaż. Dodać do tego trzeba oniryczne i fantastyczne teksty w „Bright Horses”, „Sun Flower” i „Galleon Ships”, które sprawiają wrażenie opisów marzeń sennych. Nawet niezwykle kiczowata okładka płyty wygląda na pejzaż wyciągnięty z jakiejś baśni.

Jednak z drugiej strony, ani mistycyzm związany ze sztuką, ani mity religijne, ani abstrakcyjność baśni, ani kosmiczny horror i kruchość egzystencji jaki odsłania przed nami współczesna nauka, nie uratuje Cave’a od teraźniejszego cierpienia i pustki. Nadal to co najprawdziwsze to miłość i tęsknota za synem. W piosence  „Waiting for You” wątpi w nadejście mesjasza, ale jednocześnie oczekuje powrotu syna. W najbardziej poruszającym momencie na „Ghosteen” Nick śpiewa „Gdybym mógł poruszyć noc, zrobiłbym to, gdybym mógł obrócić świat zrobiłbym to/ Nie ma nic złego w kochaniu czegoś/ czego nie można trzymać w ramionach”.

Pod względem muzycznym jest to kontynuacja estetyki z płyt „Skeleton Tree” i „Push the Sky Away”, gdzie zespół zaczął wykorzystywać elektronikę i oddalał się bardziej w kierunku muzyki ambient. Warstwa instrumentalna opiera się głównie na syntezatorach i fortepianie, miejscami pojawiają się wibrafon i smyczki. Wszystkie elementy dobrze się ze sobą zgrywają, tworząc przyjemną teksturę dźwiękową. Z drugiej jednak strony syntezatory brzmią przestarzale i myślę, że można by je było zaprogramować w ciekawszy sposób. Natomiast wokale wspierające i smyczki idealnie podkreślają ładunek emocjonalny utworów i dodają całości dramatyzmu. Część instrumentalna jest jednak tylko tłem dla głosu Cave’a, którego wokal na tym albumie brzmi lepiej niż na każdej innej jego płycie. Eksploruje rzadziej wykorzystywany przez siebie wysoki rejestr, co wychodzi znakomicie. Nick ma niezwykłą umiejętność grania głosem, co przejawia się w momentach melorecytacji, które pod względem emocjonalnym nie odbiegają swoim ciężarem od partii śpiewanych.

Niezwykły urok tego albumu wynika nie tylko z muzyki samej w sobie ale również ze świetnych tekstów, które są jednocześnie abstrakcyjne i wzruszające. Sposób w jaki Nick Cave przedstawił historię z jednej strony osobistą, a z drugiej strony jakże uniwersalną i czysto ludzką sprawia, że album ten zapada w pamięć. Może nie być to najłatwiejszy album do przesłuchania, ale na pewno warto.



Dofinansowano ze środków Funduszu Popierania Twórczości Stowarzyszenia Artystów ZAiKS

 

 Jedyne takie studia podyplomowe! Rekrutacja trwa: https://www.muzykawmediach.pl/


Wesprzyj nas
Warto zajrzeć