okładka książki, materiały prasowe

recenzje

Analiza „małżeństwa z rozsądku”. Recenzja książki Grzegorza Manii „Muzyka w prawie autorskim”

Są takie książki, do których sięgam na co dzień jako adwokat, rozwiązując praktyczne problemy prawnoautorskie. Są takie książki, które chłonę jako naukowiec, tonąc w problemach, których przysparza ochrona własności intelektualnej w kontekście prawa cywilnego, europejskiego, konstytucyjnego czy praw człowieka. Są takie książki, które fascynują, bo pozwalają bawić się prawem i pokazują, jak fascynująca jest ta dziedzina. Książka Grzegorza Manii jest wyjątkowa, bo w jednej pozycji pożeniła wszystkie powyższe komponenty.

Nie bez przyczyny odwołuję się w tym miejscu do tematyki ślubnej – z niej korzysta również autor. W pierwszych zdaniach swej książki wskazuje słusznie, że muzyka w prawie autorskim to „małżeństwo z rozsądku”. I to na dodatek takie małżeństwo, które od lat się nie sprawdza i nieustannie przeskakuje ze skrajności w skrajność. Co więcej, wskazuje również, że: spory dotyczące współtwórczości muzycznej potrafią rozpalić zbiorową wyobraźnię prawie tak, jak spory o plagiat. Może nawet bardziej, bo często swą zaciętością przypominają sprawy rozwodowe. Dodam, że i tym razem porównanie stosowane przez autora jest bardzo celne.

Małżeństwo muzyki i prawa w praktyce jest tworem interdyscyplinarnym. Taka też jest ta książka, co stanowi ogromną jej wartość. Od wielu lat prowadząc zajęcia z prawa własności intelektualnej, zwracam uwagę na to, że zupełnie odmienne problemy ujawniają się w poszczególnych branżach. Przy prowadzeniu spraw z prawa autorskiego warto dogłębnie zrozumieć istotę problemów konkretnej dziedziny i danej branży. Z sal sądowych wiem, że prawo autorskie ma zupełnie inne oblicze, gdy pracujemy z muzykami, malarzami czy projektantami.

Autor jest pianistą i jednocześnie prawnikiem, ukształtowanym pod czujnym okiem najwybitniejszych przedstawicieli ludzi nauki, pasjonujących się prawem autorskim. W związku z powyższym doskonale selekcjonuje problemy branży, zapewniając ich pogłębioną analizę. Wywód prowadzi, uwzględniając prawo krajowe oraz międzynarodowe, biegle odwołuje się do istotnych dla prawa własności intelektualnej judykatów oraz wartościowych pozycji piśmienniczych. Niewątpliwą zaletą jest to, że Grzegorz Mania ujął poruszaną problematykę szeroko (jednym ze wskaźników może być liczba stron publikacji – tj. ponad 300), co zasługuje na szczególne uznanie.

Co ciekawe, nawet podstawowe pojęcia związane z funkcjonowaniem prawa autorskiego, Mania ujął w sposób świeży, niekonwencjonalny, uwzględniający nowatorską perspektywę.

Książka składa się z pięciu rozdziałów – „Paradygmat dzieła muzycznego w prawie autorskim – krytyka”, „Ochrona prawnoautorska dzieła muzycznego”, „Plagiat i podobieństwo w muzyce”, „Intertekstualność w muzyce a prawo autorskie”. Strukturę i układ należy ocenić pozytywnie – z perspektywy czytelnika jest przejrzysty i logiczny. Rozdział pierwszy zawiera wiele rozważań filozoficznych i pozostaje najbardziej interdyscyplinarny ze wszystkich powyżej wymienionych. Muzykom pozwoli z większą pewnością wkroczyć w rozważania prawne, dla prawników stanowić będzie ważne wprowadzenie do dalszych części książki. Kolejne rozdziały mają bardziej prawniczy charakter. Publikacja jest jednak napisana w taki sposób, że może ona stanowić realne wsparcie dla artystów. Język książki jest niezwykle przystępny, autor unika jak może prawniczego żargonu (ewentualnie z niego korzysta dopiero w przypisach). Bardzo wartościowym wsparciem dla nie-prawników pozostają „podsumowania praktyczne”, umieszczane po zakończeniu istotnych zagadnień. Podsumowania te, napisane lekkim, bardzo barwnym i dynamicznym językiem, mogą stanowić swoistą „ściągę” dla artystów. Dużym walorem są również konfrontacje z popularnymi mitami, które można usłyszeć w środowiskach muzycznych – część z nich nie była mi znana, więc jako dydaktyk z przyjemnością będę czerpać stąd inspirację do rozmów ze studentami.  

Książka porusza wiele ważnych zagadnień na styku prawa i muzyki. Czytelnicy będą mogli zapoznać się zarówno z rozważaniami dotyczącymi aluzji muzycznych, aranżacji, artykulacji, coverów, digitalizacji, dozwolonego użytku, ochrony fonogramu, hommage, instalacji dźwiękowej, kolażu, karaoke, loopingu, mash-upów, remiksów, reminiscencji, wariacji i wielu, wielu innych.

Warto zwrócić uwagę na podtytuły, które niezwykle przyciągają uwagę. Gdy po raz pierwszy sięgnęłam po książkę, niezwykle zaciekawiły mnie fragmenty „Ile trzeba nut, by powstał utwór?”, „Cyfrowy zakręt historii”, „Komu jest do śmiechu? O parodii i pastiszu” i mój faworyt (z oczywistych względów) – „Pograjmy razem, a resztę zostawmy prawnikom”.

Nie ukrywam, że dużym zaskoczeniem dla mnie były rozważania dotyczące twórczości paralelnej. W swojej praktyce niezwykle rzadko spotykałam się z praktycznymi wątpliwościami związanymi z występowaniem dwóch podobnych utworów, które powstały niezależnie. Jak wskazuje jednak Grzegorz Mania, jest to możliwe – wiele utworów utrzymanych jest w stosunkowo nieskomplikowanej harmonijce tonalnej, a nadto nie bez znaczenia pozostają reguły procesu twórczego i percepcyjnego, powstawanie w określonym stylu, narzucony czas trwania utworu czy podobne słowa. W tym zakresie Mania proponuje eksperyment polegający na poproszeniu kilku twórców o stworzenie utworu muzycznego z uwzględnieniem podanych im danych, co może ukazać, jak bardzo podobne będą utwory stworzone przez kilku muzyków, tworzących równolegle.

I tak jak co do zasady moje przewidywania co do efektów proponowanego eksperymentu są niezwykle zbieżne z wizją autora (eksperyment ten najpewniej osiągnąłby zresztą podobne rezultaty w przypadku malarzy, fotografów czy projektantów), tak trudno mi się zgodzić z tym, że problem ten pozostaje doniosły dla praktyki. Na szczęście chyba wciąż (a przynajmniej mam taką nadzieję) swoboda twórcza jest immanentną cechą działalności artystów. Ograniczenie twórców poprzez precyzyjne wskazanie czynników, które należy uwzględnić w swoim utworze, powoduje, że działalność twórcza staje się bardziej techniczna, wykonawcza, wręcz odtwórcza – a taka z założenia nie zasługuje na prawnoautorską ochronę. 

Jak wskazano we wstępie do książki, w dziedzinie muzyki nastąpił „przewrót iście kopernikański” z uwagi na dynamiczny rozwój technologii nagraniowej. Tym bardziej cieszy uwzględnienie perspektywy zmian technologicznych, w tym kwalifikacji prawnej praktyk w obszarze muzyki elektronicznej. We fragmentach jej dotyczących można dostrzec kunszt autora, który swobodnie odwołuje się do licznych dokumentów, orzeczeń i literatury.  

Dla mnie jako praktyka, szczególną wartość mają liczne spostrzeżenia autora, które czyni jako muzyk, znający prawne uwarunkowania. Z ogromnym zainteresowaniem wczytywałam się m.in. w postulaty dotyczące sposobu doboru biegłych.

Bez wątpienia publikacja zapełniła aktualny deficyt opracowań związanych z prawem autorskim w muzyce, wyraźnie wzbogacając polski dorobek piśmienniczy. Formułowane poglądy są analizowane, podzielane bądź odrzucane, jeśli nie wytrzymują krytyki. Podejmowana jest odważna polemika z dotychczas formułowanymi tezami, a także dochodzi do konfrontacji z praktyką. Wiele stwierdzeń pozostaje dyskusyjnych, nie do wszystkich jestem w pełni przekonana (np. w zakresie wspomnianej twórczości paralelnej, sugestii jakoby istnieje tendencja do obniżania poziomu ochrony prawnoautorskiej – twierdzę, że jest wręcz przeciwnie, czy konieczności wystąpienia przesłanki rozpoznawalności cudzych elementów oryginalnych w plagiatującym utworze). Ogromnie jednak doceniam rzeczową argumentację autora prezentowaną na łamach publikacji.

Na uwagę zasługuje również dobra jakość wydania, zapewniona przez Polskie Wydawnictwo Muzyczne. Książka jest przejrzysta, bardzo dobrze się ją czyta. Gratuluję Wydawnictwu świetnej pozycji, jak i całej kampanii o prawie autorskim „Jesteś twórcą – masz prawo”, stanowiącą bardzo ciekawą inicjatywę.

Mając na względzie niezwykłą kreatywność autora, bez wątpienia zachęcam do rozważenia możliwości wzbogacenia publikacji o nagrania, zapisy nutowe i inne elementy, które pomogłyby artystom, jeszcze lepiej zrozumieć meandry prawa autorskiego.

Podsumowując powyższe rozważania, pragnę podkreślić, że możliwość zapoznania się z książką była dla mnie czystą przyjemnością. „Muzyka w prawie autorskim” to niezwykle wartościowa pozycja na polskim rynku. Ośmielę się sformułować tezę, że jest to jedna z bardziej wartościowych pozycji ostatnich lat. Ufam, że będzie stanowić podstawową lekturę prawników, którzy pragną specjalizować się w prawie własności intelektualnej, w tym sędziów, którzy już niedługo będą orzekać w wyspecjalizowanych sądach do spraw prawa własności intelektualnej.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć