Sebastian Bernat – geograf, ur. w 1974 r. w Radomiu, pracownik badawczo-dydaktyczny w Instytucie Geografii Społeczno-Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej UMCS w Lublinie (dr hab., prof. uczelni), wieloletni członek zarządu Komisji Krajobrazu Kulturowego Polskiego Towarzystwa Geograficznego, organizator interdyscyplinarnych seminariów krajobrazowych, badacz krajobrazów dźwiękowych, pasjonat muzyki organowej i budownictwa organowego. W swoich poszukiwaniach badawczych podejmuje tematy z pogranicza nauk, często o wymiarze praktycznym (m.in. percepcja krajobrazu, ochrona krajobrazu, funkcjonowanie obszarów chronionych, rewitalizacja i partycypacja społeczna, ochrona przed hałasem, krajobrazy terapeutyczne, turystyka doświadczeń).
Joanna Kwapień: Co skłoniło Pana do rozpoczęcia badań nad dźwiękiem? Z wykształcenia jest Pan dr. hab. dyscypliny nauki o ziemi, a krajobrazy dźwiękowe to nietypowy temat badań.
Sebastian Bernat: Na początku sprecyzuję, że jako badacza interesuje mnie przede wszystkim dźwięk jako istotny element krajobrazu, wpływający na jego charakter, funkcjonujący w powiązaniu z jego pozostałymi komponentami, uzupełniający obraz, wnoszący specyficzną treść i wywołujący emocje, tworzący atmosferę miejsca. Zainteresowanie tą tematyką związane jest niewątpliwie z doświadczeniami, jakie stały się częścią mojego życia już od lat 90. XX w. Wówczas poprzez płyty gramofonowe i pierwsze koncerty, w których zdarzyło mi się uczestniczyć, zacząłem odkrywać wyjątkowość brzmienia organów jako instrumentu muzycznego związanego głównie z wnętrzami kościołów. Nawiązanie kontaktu z muzykiem – organistą Robertem Grudniem, a potem kilkuletnia współpraca z nim przy organizacji festiwali/koncertów muzyki organowej w kilku ośrodkach spowodowała, że świat dźwięku i muzyki stał mi się jeszcze bliższy. Muzyk zapraszał na koncerty artystów z różnych stron świata, grających na różnych instrumentach, nie tylko organach. Były to m.in. dudy szkockie, fletnia Pana, marimba, róg alpejski. Miałem dzięki temu możliwość poznawania różnorodności dźwięków, często związanych z konkretnym regionem, krajobrazem. Przydatna była geografia, którą wówczas studiowałem. Wtedy też zacząłem coraz bardziej „otwierać uszy” na dźwięki otoczenia oraz nagrywać je na taśmę magnetofonową. Przenośny rejestrator dźwięku towarzyszył mi często w czasie podróży. Nagrania dźwięków obecnych w krajobrazach stały się częścią moich praktyk kulturowych. Z czasem okazało się, że te istniejące w otoczeniu dźwięki można badać. Dźwięk jest przecież integralnie związany z przestrzenią geograficzną, dynamizuje i opisuje przestrzeń, a równocześnie przestrzeń umożliwia wydobycie pewnych jego cech jakościowych (m.in. barwy, dynamiki), nadaje dźwiękom głębię. W badaniach krajobrazów dźwiękowych konieczne jest podejście interdyscyplinarne, wiążące, kompleksowe. Zrozumiałem to już w pierwszych latach pracy na UMCS-ie u boku prof. Krzysztofa H. Wojciechowskiego – geografa, ówczesnego kierownika Zakładu Ochrony Środowiska UMCS, który przekonał mnie, że „(…) jeśli badania geograficzne mają rozwijać się tak, aby nie pozostawać w tyle za rozwojem cywilizacyjno-społecznym, to nie można rezygnować z prób działania na terenach pogranicza wielu dyscyplin badawczych”. Dzięki niemu odnalazłem własne pole badawcze, jakim jest krajobraz jako obiekt percepcji oraz wiążące się z nim badania dźwięku jako elementu krajobrazu. Pod kierunkiem prof. Wojciechowskiego napisałem w 2005 r. pracę doktorską na temat przemian krajobrazu przygranicznego odcinka doliny Bugu w ostatnim stuleciu. W ramach badań udało mi się dostrzec znaczące przemiany warstwy dźwiękowej krajobrazu tego regionu.
Rozmowy ze zwykłymi mieszkańcami wiosek i miasteczek nadbużańskich uświadomiły mi, że zanikły liczne dźwięki, które towarzyszyły przez lata ich życiu. Wówczas jeszcze bardziej przekonałem się, że trzeba nagrywać wyjątkowe dźwięki słyszalne w krajobrazie, aby uwrażliwiać na nie innych, a przez to chronić krajobrazy, w których występują.
Jednocześnie w trakcie poszukiwań badawczych odkryłem inicjatywę R. Murraya Schafera z lat 70. XX w., która zaowocowała badaniami krajobrazu dźwiękowego (soundscape studies), szczególnie prężnie rozwijającymi się od lat 90., oraz licznymi działaniami artystycznymi. W tym miejscu należy uczcić R. Murraya Schafera, zmarłego w sierpniu tego roku twórcę idei soundscape, z uwagi na jego wyjątkowe podejście: integrujące ludzi z różnych kontynentów – nie tylko przedstawicieli różnych dyscyplin naukowych, ale także artystycznych – oraz kierowane dobrem człowieka i całej ludzkości. Ukazał on, że krajobrazy dźwiękowe to nie tylko źródło inspiracji artystycznych, ale również przedmiot ochrony oraz projektowania przeciwstawiającego się inwazji hałasu. Nie miałem okazji poznać go osobiście, ale stał mi się bardzo bliski poprzez swoje publikacje i postawę życiową. Do jego działań i ruchu ekologii akustycznej odnosiłem się wielokrotnie w czasie swoich badań, których ważny etap został zakończony rozprawą habilitacyjną Dźwięk w krajobrazie. Podejście geograficzne wydaną w 2015 r. przez Wydawnictwo UMCS. Podsumowałem w niej dotychczasowe badania krajobrazów dźwiękowych i zarysowałem nowe perspektywy badawcze o wymiarze praktycznym. Dodatkowo do książki załączyłem płytę CD z własnymi nagraniami krajobrazów dźwiękowych charakterystycznych dla krajobrazów Lublina i Nadwieprzańskiego Parku Krajobrazowego. Wydanie rozprawy w kształcie zaproponowanym przeze mnie zawdzięczam wsparciu prof. Mariana Harasimiuka – geografa, byłego rektora UMCS-u, który dostrzegł wartość podejmowanej tematyki i potrzebę jej upowszechnienia. Aktualnie nadal prowadzę badania krajobrazów dźwiękowych, choć dostrzegam liczne trudności, związane m.in. z funkcjonującym w Polsce systemem oceny projektów naukowych. Niezależnie od aktywności badawczych staram się uwrażliwiać studentów na dźwięki krajobrazu w ramach prowadzonych zajęć na kierunkach: geografia, gospodarka przestrzenna oraz turystyka i rekreacja. Uważam bowiem, że niezależnie od tego, co będą robić po skończonych studiach, to wrażliwość na dźwięki zawsze przyda im się w życiu.
Poza tym nadal chętnie uczestniczę w koncertach i słucham muzyki, zwłaszcza organowej oraz etnicznej. Jestem również bardzo ciekaw coraz liczniejszych wydawnictw płytowych z zarejestrowanymi krajobrazami dźwiękowymi różnych miast i regionów. Nie zastąpią one jednak rzeczywistego, osobistego doświadczenia związanego z byciem w krajobrazie i jego słuchaniem.
J.K.: Jak w Polsce rozwijają się te badania w porównaniu z zagranicznymi ośrodkami?
S.B.: W wymienionej wcześniej rozprawie habilitacyjnej scharakteryzowałem rozwój badań krajobrazów dźwiękowych do 2015 r. zarówno na świecie, jak i w Polsce. Niestety porównanie już wówczas nie wypadło korzystnie dla Polski. Uważam, że sytuacja nadal przedstawia się podobnie. Choć jest wielu pojedynczych naukowców podejmujących takie badania (niektórzy tylko epizodycznie), to niestety nadal zauważalny jest deficyt interdyscyplinarnych projektów badawczych, które mogłyby wprowadzić ośrodki z naszego kraju do grona liczących się ośrodków badawczych w tematyce soundscape’u. Nie oznacza to, że nie mamy się czym pochwalić przed światem. Dla przykładu, we Wrocławiu działa Pracownia Audiosfery utworzona na Uniwersytecie Wrocławskim (Instytut Kulturoznawstwa). Również w grupie nauk ścisłych szczególnie aktywna jest grupa akustyków z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie pod kierunkiem prof. Jerzego Wiciaka. Są to jednak działania, choć zespołowe, to jednak skupione w obrębie jednej dziedziny/dyscypliny naukowej. Z perspektywy ponad 20 lat poszukiwań zauważam niewątpliwie rozwój badań krajobrazów dźwiękowych, ale cały czas brakuje projektów interdyscyplinarnych. Należy wspomnieć, że w 2008 r. zorganizowaliśmy w Lublinie (UMCS) pierwsze w Polsce interdyscyplinarne seminarium Dźwięk w krajobrazie. Stan i perspektywy badań, w którym uczestniczyło około 50 osób różnych specjalności z wielu krajowych ośrodków naukowych oraz reprezentanci Fińskiego Stowarzyszenia Ekologii Akustycznej. Wówczas zarysowana została propozycja badań interdyscyplinarnych. Niestety z różnych powodów nie zaowocowała ona rzeczywistymi działaniami. Nie znaczy to jednak, że zaniechano je na zawsze. Może uda się w przyszłości…?
J.K.: Istnieją dźwięki, których już nie usłyszymy, otaczający nas pejzaż dźwiękowy cały czas się zmienia. Czy powinniśmy je archiwizować? Czy podczas swoich badań trafił Pan na przykłady takich dźwięków?
S.B.: Dźwięki i krajobrazy dźwiękowe są częścią dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego. Towarzyszą ciągle naszemu życiu, ale niektóre z nich zanikają wraz z rozwojem cywilizacyjnym. Archiwizowanie istniejących krajobrazów dźwiękowych, zwłaszcza wartościowych, poprzedzone ich inwentaryzacją w terenie, powinno być zatem oczywistym działaniem. Dokumentując krajobrazy dźwiękowe, rejestrujemy stan na dzień dzisiejszy (teraz), który za sprawą czynników ludzkich i przyrodniczych będzie stanem niedostępnym jutro. Oczywiście pamiętamy, że archiwizacja nie odda w pełni wyjątkowości doświadczenia krajobrazu, jest tylko formą jego zapisu, przydatną choćby w przypadku próby rekonstrukcji krajobrazów, których już nie ma.
Krajobrazy dźwiękowe są niezwykle dynamiczne, zmieniają się nie tylko w przestrzeni, ale przede wszystkim w czasie. Dlatego warto je zapisywać zarówno dla nas samych, jak i dla przyszłych pokoleń.
Badania prowadzone w krajobrazach nadbużańskich wykazały, że mieszkańcy tęsknią m.in. za dźwiękami narzędzi rolniczych (kosa, cep) czy zawołaniami handlarzy (głównie pochodzenia żydowskiego). Dźwięki te stały się dla nich częścią doświadczenia czasów dzieciństwa i młodości. Pomimo upływu lat zachowały się w ich pamięci. Tylko czy takie archiwum wystarczy? Wraz z ich odejściem z tego świata może zostać bezpowrotnie utracone. Dlatego warto tworzyć archiwa dźwiękowe, które przetrwają pokolenia, udokumentują stan minionych czasów i będą mogły służyć jako baza dźwięków dla projektowania krajobrazów w przyszłości.
J.K.: Czy powinno się w jakiś sposób chronić krajobraz dźwiękowy? Czy krajobrazy dźwiękowe są już chronione? Jak należy przeprowadzać proces selekcji takiej ochrony?
S.B.: Krajobrazy dźwiękowe doczekały się definicji w formie normy ISO (2104). Są w niej traktowane jako konstrukcja percepcyjna związana ze środowiskiem fizycznym. Środowisko akustyczne jest postrzegane lub doświadczane i/lub rozumiane przez osobę lub ludzi w kontekście. Krajobrazy dźwiękowe to zatem sieć relacji z innymi elementami krajobrazu i podmiotem, który je słucha.
W niektórych krajach (m.in. Wielka Brytania), regionach (m.in. Flandria) i miastach (m.in. Londyn) podejmowane są działania na rzecz ochrony krajobrazów dźwiękowych. Związane są one zapewne ze wzrastającą świadomością zagrożenia hałasem, wynikającą m.in. z badań ekologii akustycznej. Tworzone są obszary ciche, rezerwaty ciszy i wskazywane są do ochrony planistycznej miejsca występowania dźwięków charakterystycznych dla miast czy regionów stanowiących element ich tożsamości.
Ochrona krajobrazów dźwiękowych staje się zatem działaniem coraz bardziej powszechnym. Jednak należy podkreślić, że tylko wyjątkowe krajobrazy dźwiękowe mogą być chronione. Ich wybór zależy od wielu kryteriów, m.in. lokalizacji, znaczenia, stanu zachowania, wyrazistości, harmonijności, unikalności, autentyczności. Nie ma jednak sformalizowanych wytycznych w tym względzie poza kryteriami wydzielania obszarów cichych. Podstawą ochrony w moim przekonaniu jest świadomość społeczna dotycząca wartości pewnych krajobrazów dźwiękowych. Instrumenty prawne, planistyczne i innego rodzaju są ważne, ale niewystarczające.
J.K.: Na liście niematerialnego dziedzictwa dźwiękowego UNESCO wyróżniono kilka krajobrazów dźwiękowych (np. Przestrzeń kulturowa Bractwa Ducha Świętego Cangos z Villa Mella, Karnawał w Bin-che w Hiszpanii), jednak nie zyskały one osobnej kategorii. Czy jest potrzeba ich wyodrębnienia?
S.B.: W swoich publikacjach wielokrotnie zwracałem uwagę na potrzebę wyodrębnienia kategorii „krajobrazy dźwiękowe” jako kategorii integrującej przestrzenie kulturowe i krajobrazy kulturowe wpisane na listy UNESCO. Pierwsza z wymienionych kategorii akcentuje multisensoryczny, w tym dźwiękowy, wymiar przestrzeni, kładzie nacisk na wagę bezpośredniego doświadczania (aspekt niematerialny). Wpisy przestrzeni kulturowych na listę UNESCO nie obejmują jednak różnorodności krajobrazów dźwiękowych. Na krajobraz dźwiękowy składają się bowiem nie tylko formy muzyczne, ale także rozmaite utylitarne, proste „formuły dźwiękowe” wynikające z cywilizacyjno-kulturowych, społecznych struktur komunikacyjnych, z których gęsto utkana jest nasza codzienność, na co zwracał uwagę m.in. muzykolog prof. Maciej Gołąb. Każdy krajobraz jest przedmiotem percepcji, która zwykle jest multisensoryczna, z przeważającym udziałem wzroku. Jednak na liście UNESCO w kategorii krajobrazów kulturowych nie zwraca się uwagi na obecność charakterystycznych dźwięków wpływających na jakość krajobrazu, pomija się występowanie dźwiękowej warstwy krajobrazu. Aktualnie na listach niematerialnego dziedzictwa kulturowego znajdują się nie tylko liczne przestrzenie kulturowe, ale także zjawiska religijne (rytuały, obrzędy), teatralne, językowe, taneczne, a także muzyka (śpiew, muzyka instrumentalna i ich wytwórstwo), rzemiosło tradycyjne, festiwale tradycyjne, karnawały, wiedza o wszechświecie i związane z nią praktyki. Dźwięk jest częścią niemal każdego z wymienionych elementów i zawsze związany jest z określoną przestrzenią (czasami z krajobrazem). Wśród wpisów jest m.in. rzemiosło i muzyka organowa w Niemczech. Choć wydaje się brak związku tego wpisu z krajobrazem dźwiękowym, to należy wiedzieć, że praktyka budowy organów wymaga m.in. umiejętności doboru materiałów pozyskiwanych z lokalnego krajobrazu i świadomości dopasowania brzmienia instrumentu do akustyki konkretnego obiektu, w którym ma się znajdować. Poza tym, jak zauważył muzykolog dr Robert Losiak, organy to trwały element lokalnego krajobrazu dźwiękowego, obecny w pamięci mieszkańców, kształtujący świadomość foniczną miejsca zamieszkania, poczucie tożsamości, lokalnej dumy i mający realny wpływ na przestrzeń dźwiękową otoczenia. Tematowi temu poświęciłem jedną ze swoich ostatnich publikacji. Oprócz światowych list UNESCO warto też zwrócić uwagę na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego, na której znajdują się liczne elementy (zjawiska), charakteryzujące się wyjątkowym krajobrazem dźwiękowym, m.in. pochód Lajkonika, procesja Bożego Ciała w Łowiczu, tradycje dudziarskie w Wielkopolsce, carillonowa muzyka w Gdańsku, przywołówki dyngusowe w Szymborzu.
Na koniec należy zauważyć, że wpis na listy UNESCO stał się czynnikiem kreującym wizerunek miejsc czy regionów jako niezwykle atrakcyjnych i godnych doświadczenia turystycznego. Jednocześnie w przypadku wzrastającego ruchu turystycznego narastają liczne zagrożenia dla krajobrazów wpisanych na listę UNESCO, które mogą stawać się towarem na sprzedaż, przez co zatracana jest ich autentyczność, a wartościowe krajobrazy dźwiękowe mogą tracić swoją wartość pod wpływem hałasu. Dlatego konieczne jest umiejętne zarządzanie takimi krajobrazami, wymagające sterowania ruchem turystycznym. Poza tym docenić należy wiążący się z wpisem na listę UNESCO czy Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego wzrost świadomości wartości związanych z tradycją krajobrazów dźwiękowych i stworzenie zachęty do zachowania innych wartościowych – czy to dla społeczności lokalnej, czy narodu, czy cywilizacji. Ochrona krajobrazów dźwiękowych to inwestycja dalekowzroczna, dyktowana dobrem człowieka i społeczeństwa obecnych czasów i tych, które przyjdą.
Zachęcam do słuchania krajobrazu…
Partnerem Meakultura.pl jest Fundusz Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS