Okładka książki

felietony

Nela Rubinstein, czyli jak być kulinarną Artystką

W Paryżu opowiedziałem najbliższym przyjaciołom, że zamierzam poślubić pewną młodą Polkę.

– Nie myśl o tym – powiedziała Denise Bourdet. – Co będziesz robił ty, stary paryżanin, z jakąś dziewczyną z dzikich stepów?

Próbowałem opisać Nelę.

– Wiecie, ona jest bardzo inteligentna.

Śmiali się.

– I uważam, że jest piękna – powiedziałem z wielkim naciskiem.

– Nie próbuj nas epatować urodą tej cudzoziemki.

– Jest poza tym bardzo naturalna – powiedziałem lekko zniecierpliwiony. – I jest utalentowaną tancerką.

Teraz już nie tylko śmiali się, ale kiwali głowami z najwyższą dezaprobatą.

Wtedy dodałem trochę niedbale:

– Nie jest tak zepsuta jak kobiety w Paryżu, a w dodatku wspaniale gotuje!

Usłyszawszy to, Bourdet i Marcel Achard zawołali entuzjastycznie:

– Ty szczęściarzu! Ty szczęściarzu!

Teraz już byli gotowi zaakceptować Nelę, mając nadzieję na dobre obiady.

—-

Tymi słowami Artur Rubinstein postanowił poinformować przyjaciół o swoich zamiarach poślubienia Neli. Jak widać, oprócz urody i inteligencji, istotną cechą przyszłej żony Rubinsteina była umiejętność bardzo dobrego gotowania. Było to tak ważne pewnie dlatego, że ten wybitny pianista uchodził za smakosza i bywalca wielu znanych restauracji.

Aniela Rubinstein, z domu Młynarska (1908-2011), nazywana Nelą, była najmłodszą córką Emila Młynarskiego (1870-1935), skrzypka, dyrygenta, kompozytora i założyciela Filharmonii Warszawskiej. Już od dzieciństwa w życiu Neli obecne były dwie rzeczy, które okazały się niezwykle istotne w jej dorosłym życiu – muzyka i sztuka kulinarna.

Niewątpliwie tym, co ukształtowało sposób bycia Neli była atmosfera jej rodzinnego domu. Wspólne posiłki służyły nie tylko zaspokajaniu głodu – były przede wszystkim rytuałem, czasem, który gromadził wszystkich bliskich przy stole, chwilami wytchnienia od zabieganego dnia. Pisała:

Dzięki temu, bez względu na to, gdzieśmy się akurat znajdowali, zasiadłszy do stołu czuliśmy się tak, jakbyśmy byli w domu[2].

Również muzyka, dzięki wpływom ojca, była dla niej niezwykle istotna. Kiedy I wojna światowa dobiegła końca, w 1918 roku rodzina Młynarskich wróciła z Moskwy do Polski. Mieszkanie rodziny znajdowało się w jednym ze skrzydeł budynku opery warszawskiej, której ojciec Neli był dyrektorem. Jak wspominała Aniela Rubinstein:

Jedną z jego [mieszkania] największych atrakcji było to, że nie wychodząc w ogóle z domu można się było w kilka minut znaleźć na scenie! Proszę sobie wyobrazić, cóż to była za pokusa dla dziesięcioletniej dziewczynki marzącej o karierze tancerki! Nic też dziwnego, że tak trudno było mi usiedzieć nad lekcjami. Zeszyty często szły w kąt, a ja zapuszczałam się w labirynt schodów i korytarzy. Mijałam niezliczone pokoje i garderoby wypełnione kostiumami, perukami i innymi najrozmaitszymi rekwizytami, a także baletowymi pantoflami – wszystkimi tymi elementami magicznego świata muzyki i ułudy. Wreszcie docierałam do dyrektorskiej loży i od tej chwili świat przestawał dla mnie istnieć, a ja chłonęłam każdą nutę i wszystko, co działo się na scenie aż do chwili, gdy rozległy się oklaski, a mój ojciec składał pożegnalny ukłon[3].

Na tym wieczór jednak się nie kończył. Po spektaklu, chociaż dzieci powinny dawno już spać, zasiadano do wspólnej kolacji, w czasie której pojawiało się mnóstwo anegdot i najnowszych plotek z teatralnego świata. Te doświadczenia, zarówno wspólnych posiłków, jak i przebywania w świecie artystów, zaprocentowały w dorosłym życiu Neli, już jako żony Artura Rubinsteina. Jak sama podkreślała, owe wieczory spędzone z ojcem i jego przyjaciółmi: artystami, śpiewakami i muzykami, okazały się później wprost nieocenione.[4]

Książka Kuchnia Neli, autorstwa samej bohaterki, nie jest właściwie książką kucharską w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie znajdziemy w niej porad dotyczących metod żywienia lub wartości kalorycznej posiłków. W istocie Kuchnia Neli jest książką wspomnień. Nela – w formie przepisów i anegdot związanych z konkretnymi potrawami – opisuje swoje życie: dzieciństwo, małżeństwo z Arturem, podróże, czas dorastania swoich dzieci, liczne przyjęcia i osoby, z którymi się wówczas spotykała. W książce znajdziemy przepisy samej Neli, a także przepisy z kajecika mamy autorki, w którym znalazły się „rodzinne sekrety” dotyczące przygotowywania tortów oraz przysmaków polsko-litewskich. Te ostanie, jak również przepisy babci oraz potrawy przygotowywane przez ukochaną kucharkę – Litwinkę, Barbarkę Zinkewiczus – Nela pamiętała z dzieciństwa. Czytelnik znajdzie również przepis na ciasto na kulebiak i pierożki, przekazane autorce przez żonę Sergiusza Rachmaninowa, której kucharz był wcześniej kucharzem cara. Nela przedstawia również przepisy na potrawy, które poznała w czasie licznych podróży i których nauczyła się od zagranicznych szefów kuchni.

Dla Neli gotowanie było przede wszystkim radością, nawet jeśli na przygotowanie posiłku było niewiele czasu i miejsca, co w trakcie licznych światowych podróży małżeństwa niewątpliwie stanowiło pewne ograniczenie. Pisała:

Jeśli chcemy, aby gotowanie było rzeczywiście źródłem radości, nie należy trzymać się sztywnych reguł. Aby się nim bawić, należy nabrać pewności i uruchomić wyobraźnię. Gdy nam coś nie wychodzi, nie traćmy głowy, lecz starajmy się temu zaradzić, zmieniając na przykład przepis. Najlepiej w ogóle nie dopuszczać do siebie myśli, że popełniliśmy błąd i być gotowym do improwizacji[5].

Gotowanie i wspólne przygotowywanie posiłków było dla Neli bardzo ważne, ponieważ stwarzało możliwość spędzania czasu w rodzinnym gronie, co było niezmiernie istotne przy okazji licznych światowych podróży i koncertów Artura. W niezwykle dowcipny sposób opisała, jak całą rodziną wybrali się na łapanie raków (podkreślając, że trudno było nazwać tę czynność łowieniem). Najwięcej raków łapał zawsze Artur Rubinstein, choć żona humorystycznie spuentowała ten fakt pisząc, że pianista sadowił się zawsze w najwygodniejszym i najbardziej zacienionym miejscu, a uzbrojony był w […] jedyną siatkę na ryby.[6]

Niewątpliwe tym, co przyniosło Neli Rubinstein szczególną sławę, były wydawane przez nią przyjęcia. W jej domu gościło wielu zacnych gości, zarówno ze świata sztuki, jak i polityki (np. książę Rainier ze swoją małżonką, Grace, która była przyjaciółką Neli). Czytelnik dowiaduje się jakie bylo menu serwowane przez Panią domu – np. bigos, który królował na niejednym przyjęciu. Pojawił się on podczas pierwszego przyjazdu członków zespołu Filharmonii Warszawskiej do Nowego Jorku. Nela przygotowała bigos również na kolację wydaną na cześć Igora Strawińskiego w Wenecji.

Przepisy przeplatane anegdotami i historyjkami biograficznymi powodują, że czytelnik w emocjonalny sposób zbliża się do autorki książki. Uśmiecha się, czytając o poszukiwaniu kapusty kiszonej w Wenecji, czuje uznanie dla bohaterki, która przyrządzała bigos również na charytatywne bale w Nowym Jorku, w czasie których zbierano pieniądze dla polskich uchodźców wojennych. Podziw i zdziwienie budzi też organizacja przyjęcia dla aktorów i całego zespołu technicznego sztuki Dzieci gorszego Boga w Nowym Jorku, gdzie cała część związana z przygotowaniem posiłków miała miejsce w hotelu, na maleńkiej, dwupalnikowej kuchence. Transport potrawy odbywał się zaś w dwóch plastikowych wiaderkach. To nie mogło się nie udać!

Dzięki książce, możemy dowiedzieć się, jakie potrawy najlepiej podać na kolację przed koncertem, bądź teatrem, a jakie będą najbardziej smakować muzykowi około północy (gorący, pożywny bulion, który świetnie działa na żołądek i mile pobudza apetyt [7]). Autorka zdradza:

Po powrocie z koncertu należy szybko podgrzać barszcz oraz włączyć piekarnik, w którym znajdują się kotlety z kurczaka i łazanki z grzybami. Gdy goście skończą barszcz, drugie danie będzie się nadawało do podania. Inną zaletą tego menu jest to, że można je przygotować dla bardzo wielu osób[8].

Już z samego tego cytatu widać, że Nela dbała o każdy szczegół, pilnowała także, aby w czasie jej przyjęć wszyscy czuli się dobrze, a przede wszystkim nie odczuwali głodu. Nela gotowała tak świetnie, że niejednokrotnie proszono ją o przepis. W swojej książce przytacza ciekawą anegdotę o rodzinie Rothschildów, z która często widywała się, kiedy zaraz po ślubie zamieszkała z Rubinsteinem w Paryżu. Baronowi Edwardowi de Rothschild tak bardzo zasmakował mazurek migdałowy Neli, że poprosił swoją żonę, Germaine, o wzięcie przepisu na to ciasto dla swojego kucharza. Umówionego dnia Nela pojawiła się w domu Rothschildów, jednak, aby trafić do miejsca przygotowywania posiłków, obie panie musiały zdać się na kamerdynera. Baronowa Germaine nigdy bowiem nie przekroczyła progu swojej kuchni, co więcej – nie znała nawet do niej drogi …

Bez wątpienia książce dodają uroku piękne ilustracje autorstwa Felicji Krance, przyjaciółki Neli jeszcze z czasów dzieciństwa. Przedstawiają one sposób przygotowania niektórych potraw, co w niektórych przypadkach jest wręcz niezbędne, zwłaszcza dla osób dopiero zaczynających swoją kulinarną przygodę. Są też urokliwym, “klimatycznym” ozdobnikiem wielu przepisów. Niektóre z nich przedstawiają także Nelę robiącą zakupy, bądź przyrządzającą potrawy.

Postać Neli Rubinstein pokazuje, że muzyka i kuchnia są ze sobą powiązane. Irena Lasota w artykule „Kaczka pani Neli” [11] wykorzystuje porównania muzyczne do opisania kuchni Neli: Jeśli porównywać jej sztukę z muzyką, to była ona jazzmanem, improwizującą, nieprzestrzegającą dotychczasowych reguł, niegrającą z nut. Jej talent kucharski był podobny do talentu dyrygenta, który słyszy każdy instrument z osobna[12].

We wstępie do swojej książki, Nela napisała: okazało się, że tak jak niektórzy ludzie mają absolutny słuch, ja mam coś w rodzaju absolutnego smaku [13]. Sama, oczywiście żartując, nazywała sytuacje, w których była poproszona o ugotowanie czegoś poza swoim domem „występami gościnnymi”. Warto jednak pamiętać, że dla Neli muzyka była czymś równie ważnym. W audycji „Opowieści po zmroku” (radiowa Dwójka [14]), jej córka, Alina Rubinstein mówiła o muzykalności matki, a także o tym, jak doradzała swojemu mężowi w sprawach artystycznych, co sam Artur bardzo sobie cenił. W młodości uczyła się gry na fortepianie. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że w życiu Neli kuchnia i muzyka stanowiły nierozerwalną całość.

_______________

[1] Artur Rubinstein, Moje długie życie, t.2, Kraków 1988, s. 340-341.

[2] Aniela Rubinstein, Kuchnia Neli, Warszawa 2002, s. 12-13.

[3], [4], [5] Ibidem, s. 13.

[6] Ibidem, s. 149.

[7] Ibidem, s. 19.

[8] Ibidem, s. 311.

[9], [10] Ibidem, s. 27.

[11] Irena Lasota, „Kaczka pani Neli”, „Plus Minus. Rzeczpospolita”, 24-26.12.2014, str. 28-30.

[12] Ibidem, s. 30.

[13] Aniela Rubinstein, Kuchnia Neli, s. 12.

[14] Audycja dostępna pod linkiem: https://www.polskieradio.pl/8/2384/Artykul/835879,Nela-Rubinstein-%E2%80%93-byc-zona-muzycznego-geniusza. Dostęp [1.02.2015].

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć