Ignacy Feliks Dobrzyński

edukatornia

Symfonia Charakterystyczna Dobrzyńskiego

Historia muzyki od wieków uczy nas, że tym, co decyduje o sukcesie dzieła, jest nie tylko wybitny talent kompozytora, ale również szczęśliwy splot przypadków, pozwalający na szerszą recepcję jego twórczości. Ignacemu Feliksowi Dobrzyńskiemu los nie poskąpił talentu, za to szczęście nie było jego stałym sprzymierzeńcem. Niesprzyjająca sytuacja polityczna w ówczesnej Warszawie, ale także znane każdej epoce wojny o dominacje w muzycznych instytucjach, nie pozwoliły mu w pełni zrealizować dyrygenckich i pedagogicznych ambicji. Na polu kompozytorskim, najlepszym jednak przykładem na to, jak niewiele zabrakło mu do europejskiej sławy, są dzieje II Symfonii c-moll op. 15.

Napisana w 1831 roku, po raz pierwszy wykonana została we fragmentach w Warszawie przez orkiestrę muzyków-amatorów, co nie pozwoliło na pełne ukazanie jej walorów. Sześć lat później, Dobrzyński zgłosił ją na konkurs na najlepszą symfonię organizowany przez Gesellschaft der Musikfreunde w Wiedniu. Nie wygrał, ale uzyskanie drugiego miejsca pomogło zdobyć mu rozgłos, który nie uszedł uwadze Felixa Mendelssohna. Ten niezrównany propagator muzyki zadyrygował Symfonią c-moll w 1839 r. w lipskim Gewandhausie i było to prawdopodobnie jedno z dwóch (wcześniejsze w Wiedniu, w 1836 r. po wygranym konkursie) naprawdę istotnych wykonań tego utworu w owym czasie. Trzeba bowiem dodać, że Symfonię (opatrzoną tytułem Symfonia charakterystyczna w duchu muzyki polskiej) wydano w Warszawie dopiero w 1862 jedynie w opracowaniu na cztery ręce.

Dzisiaj wiemy już, że Dobrzyński był jednym z najwybitniejszych symfoników polskich XIX wieku. Ale Symfonia c-moll, zwana Charakterystyczną, warta jest uwagi nie tylko ze względu na skromną liczbę utworów tego gatunku w twórczości rówieśników Chopina. Jest to kompozycja o ogromnych walorach artystycznych, pełna dramatyzmu, kunsztem kompozytorskim wcale nie ustępująca wielu ówczesnym symfoniom. Przede wszystkim jednak, II symfonia Dobrzyńskiego urzeka mistrzostwem przeniesienia tematów zaczerpniętych z polskiej muzyki ludowej na grunt „muzyki wysokiej”. Znać tu niewątpliwie szkołę Elsnera, ale także patriotyzm samego Dobrzyńskiego, który tytuły nawiązujące do tańców i melodii ludowych nadał nie tylko częściom omawianej symfonii, ale także wielu mniejszym utworom.

Symfonia zinstrumentowana jest jeszcze klasycznie, formą również nie odbiega od funkcjonującego schematu formy sonatowej, posiada jednak znamiona wczesnoromantycznej fascynacji folklorem. Jej wyraz, pogłębiony przez zastosowanie tonacji molowej, nazwać można nostalgicznym.

Utwór zaczyna się wolnym wstępem (Andante sostenuto) o dramatycznym wyrazie. Pierwsza część (Allegro vivace) jest przykładnie zrealizowanym allegrem sonatowym w stylu klasyków wiedeńskich. Widać w niej upodobanie kompozytora do powierzania tematów instrumentom dętym drewnianym (flet, obój), będące być może dalekim echem praktyki przedstawicieli szkoły mannheimskiej.

Druga część Symfonii istnieje w dwóch wersjach. Pierwotna, opatrzona określeniem tempa Andante grazioso rozpoczyna się przepięknym myśliwskim zawołaniem granym przez waltornie. Interwał kwarty, od którego rozpoczyna się ta melodia staje się w dalszym przebiegu podstawą kształtowania lirycznej frazy.

Zanim jednak Dobrzyński wydał swoją symfonię, zastąpił wspomnianą część Elegią (Andante doloroso) zaczerpniętą z własnego Sekstetu Es-dur op. 39. W ostatecznej wersji, druga część jest więc w swym charakterze dużo bardziej dojrzała i pełna dramatyzmu zobrazowanego wzruszającym tematem, początkowo podanym przez trąbkę, następnie przejmowanym przez kolejne instrumenty.

Określenie trzeciej części: Alla Masovienna wskazuje na Mazowsze jako region, którego folklor stał się inspiracją dla kompozytora. I rzeczywiście to właśnie rytm mazura wprowadzony dziarsko przez klarnet jest tu bohaterem. Cześć utrzymana jest w formie ABA, w środkowym fragmencie uwagę zwraca solo skrzypcowe, wprowadzające zdecydowanie pogodniejszy nastrój niż ten w początkowym Allegro i Elegii.

Finał symfonii – Alla Cracovienna – utrzymany w formie ronda, oparty jest na melodii popularnego krakowiaka Albośmy to jacy, tacy. Temat zostaje zaprezentowany przez instrumenty dęte (klarnet, obój) w tonacji molowej, szybko nabiera jednak tanecznej wesołości, stale towarzyszy mu charakterystyczny rytm krakowiaka z impetem akcentowany przez smyczki. Zręcznie zinstrumentowana skoczna melodia okazuje się świetnym wyborem na zakończenie symfonii, powtarzana w coraz szybszym tempie pozostawia słuchaczy w roztańczonym nastroju. Podobnie z resztą opisuje reakcję widowni Józef Sikorski w Ruchu Muzycznym (1857), wspominając pierwsze wykonanie Symfonii w Warszawie:

Żywa i skoczna [melodia – przyp. KK] nie zagrzeje miejsca, bo też jej pokoju nie dają – to ten, to ów instrument ją pieści, to skubnie, to łaje że mu się wydziera; każdy by ją rad zatrzymać, a ona się wydziera i skacze jak fryga. (…) Druga część tematu rozhulała się także, ale się jej nieosobliwie powodziło; mniej hyża od siostry, kręci się na miejscu. Dopadły ją też skrzypki i dalej ją po swojemu piłować! zrobił się krzyk, zamieszanie, aż tołumbas i kotły wdać się musiały. Na ich przeważną pogróżkę wszystko umilkło, choć niedługo — ale przebrzydłe zrzędy zaraz się wtrącały, psując im hulankę. To widząc, że nie ma co dłużej robić, cała drużyna wziąwszy nogi za pas, uciekła. Oklaski za nią w pogoń poszły.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć