freepik.com

felietony

Książka udźwiękowiona

Wśród miłośników dobrej lektury krąży przekonanie, że książkę należy czytać w skupieniu i ciszy – co wydaje się w pełni zrozumiałe. Jednakże mit ten może mieć swe korzenie w ciemnych, wilgotnych bibliotekach zakonnych. Czytając, słyszymy tylko wewnętrzne echo własnych niewypowiadanych słów. Jak pisze Edward Hall, wzrok u człowieka rozwinął się najpóźniej ze wszystkich dostępnych mu zmysłów i jest najbardziej skomplikowany. Przezeń napływa do układu nerwowego najwięcej danych w niebywale szybkim tempie[1]. Siadamy na wygodnym fotelu i eliminując wszelkie przeszkody, zagłębiamy się w lekturze. Wraz z nastaniem epoki konwergencji i remiksu książka jako jednowymiarowe medium przestała odgrywać wiodącą rolę. W połączeniu z dźwiękiem nabrała nowych jakości. Współcześnie jest to tym bardziej istotne, gdyż muzyka dzięki sieci uległa demokratyzacji. Istnieje pewna część tekstów kultury, które wymagają od czytelnika wyjątkowego poświęcenia uwagi i skupienia, np. artykuły naukowe bądź eseje filozoficzne. Wymagają one pewnej dedykacji oraz rygoru rozumowania. Jerome S. Bruner dokonuje podziału i wskazuje na istnienie dwóch typów myślenia: paradygmatycznego oraz narracyjnego. Pierwszy odpowiada za operacje logiczne, nie akceptuje braku precyzji i jest skierowany ku światu zewnętrznemu. Drugi typ funkcjonuje niczym gluon w świecie mechaniki kwantowej, mówiąc kolokwialnie – skleja różne warstwy i elementy historii, symboli, języka w jeden ciąg i stara się odnaleźć motywacje i sensy tychże. Obydwa łączą się w jedność i nigdy nie działają w oderwaniu[2]. Tak więc rygorystyczne materiały naukowe bądź filozoficzne będą intensywnie angażować myślenie paradygmatyczne, zaś zupełnie inaczej ma się sprawa z prozą fiction oraz non-fiction, której to aparat logiczny nie zawsze musi być klarowny, na co myślenie narracyjne nie jest uczulone.

Gdyby podsumować jednym słowem współczesność, to na pewno nie byłaby to „cisza”. Osobiście pokusiłbym się o użycie takich propozycji, jak: „łoskot”, „szum”, „pokrzykiwanie” czy „szept” (ale ten, którego tembr przypomina dynamikę rwącej rzeki). Czasy nowoczesne – tzw. dzisiaj – to okres w większości rozdający audiowizualne karty reklam, neonów czy bankowych naganiaczy w centrach handlowych. Pobyt w markecie to nie tylko wejście do miejsca, w którym dokonuje się obrotu produktami konsumpcyjnymi, ale to konkretna przestrzeń mająca na celu przenieść jej użytkownika do alternatywnego wymiaru szczęśliwego konsumenta. W tej konfiguracji hiperrzeczywistości – idąc tropem myśli Marca Augégo[3] – jednostka całkowicie zostaje pozbawiona tożsamości i zlewa się z masą konsumentów w monolityczną chmurę. Mnogość barw i zapachów wylewa się z półek, a z głośników leci przyjemna dla ucha muzyka bądź reklamy promujące najtańsze i „fenomenalne” (sic!) produkty.

Wśród czytelników literatury gatunkowej narodził się trend urozmaicania sobie lektury muzyką w tle, tym samym stwarzają sobie oni specyficzną przestrzeń czytelniczą.

Przestrzeń wielosensoryczną, której zarys działania względem wielkich marketów nakreśliłem wyżej. Książka w ten sposób staje się bliska kinematograficznym doznaniom audiowizualnym – nazwałbym to autosłuchowiskiem. Na różnych serwisach internetowych można odnaleźć playlisty dla pasjonatów konkretnych gatunków, np. science fiction, fantasy czy kryminałów. Wybór jest ogromny, co ukazuje skalę potrzeby stosowania tego typu praktyk.

Sam jako czytelnik bywam tego dobrym przykładem (chociaż wciąż zwykle spędzam czas na lekturze w ciszy). Kiedy biorę do ręki prozę Howarda P. Lovecrafta, zdarza mi się przysłuchiwać mrocznym dźwiękom ciemnych bibliotek przełamywanych klasykami okresu amerykańskiej prohibicji. Z innej strony, zasiadając do Hyperiona Dana Simmonsa[4] czy Diuny Franka Herberta[5], kosmos lub pustynne piaski zdominowane zostają przez gwiezdne, atmosferyczne dudnienie ambientowych barw czy postmodernistyczne, folklorystyczne wariacje tematyczne kojarzące mi się z surowością pustynnych piasków. Dodatkowo wyżej nadmieniona cisza nie jest negacją wszelkich otaczających człowieka dźwięków, lecz jest swego rodzaju zatopieniem się w książce tak bardzo, że świat poza czytelnikiem ulega stopniowej dekonstrukcji i zanikowi. Sama cisza często bywa odgłosami tła, które towarzyszy odbiorcy, kiedy zasiada do lektury.

Jednym z zasadniczych punktów centralnych tej kwestii jest refleksja nad samą potrzebą podobnych aktywności oraz pytanie, co sprawiło, że w ogóle zaistniała. W niniejszym tekście nie mam jednak zamiaru prowadzić dociekań stricte naukowych i podejmować próby odpowiedzi na postawione pytanie. Chciałbym zastanowić się, jak owa potrzeba, sukcesywnie zaspokajana, mogłaby wpłynąć na przyszłe losy cywilizacji. Jak wiadomo, technologia pędzi na złamanie karku, zaś sztuczna inteligencja gdzieś w podziemnych serwerowniach multimilionowej korporacji Google (Alphabet)[6] mozolnie zbiera dane z całego globu, aby w pewnym momencie eksplodować niczym Skynet w Terminatorze 2[7]… Mam nadzieję, że mimo to nie dojdzie do tak drastycznego scenariusza.

Wykorzystanie przez sztuczną inteligencję podług naszych codziennych przyzwyczajeń zdaje się być obiecujące, niemniej daleko mi do zajęcia stanowiska wesołego techno-optymisty. W tych kategoriach jestem raczej niezdecydowany i sceptyczny (z naciskiem na to drugie). Przyszłość maluje się w barwach pomocniczych robotów domowych, smart domów, wszechogarniających wszystko sieci czy wreszcie ucyfrowienia samego mózgu. Zdaje się, że solidnie działająca sztuczna inteligencja, wyrastająca z cyfrowych sieci neuronowych z dodatkiem szalonych pomysłów rodem z doliny krzemowej typu Neuralink[8], mogłaby w oparciu o nasze doświadczenie czytania (np. wszelkie wahania emocjonalne) dostosowywać środowisko elektroniczne do nastroju czytającego.

Do wyżej opisanego równania dodałbym element myślenia fizycznego, o którym również pisze Maria Molicka, a którego nie sposób pominąć, kiedy wspomina się o ludzkiej sferze sensorycznej. Według autorki ów typ myślenia – ukierunkowany zmysłowo – kształtował między innymi życie grupowe, naśladownictwo oraz adaptację do środowiska zewnętrznego[9]. Można więc stwierdzić, iż człowiek dostosowuje do siebie otoczenie i próbuje zawiązać z nim związek poprzez koegzystencję. Ta również tyczy się łączenia różnego rodzaju nośników medialnych w swego rodzaju ekosystem.

Neuralink jest nowoczesnym wynalazkiem naukowców pracujących dla kapitału słynnego z przedstawicielstwa firm, takich jak PayPal, Tesla czy Space X Elona Muska[10]. Jest to technologia opierająca się na odczytywaniu elektrycznej aktywności mózgu za pośrednictwem zewnętrznego implantu. Ta aktywność, na początku mapowana (kalibrowana), a później dekodowana przez implant, umożliwia użytkownikowi sterowanie urządzeniami elektrycznymi (komputery, telefony itp.)[11]. Dotychczas eksperymentowano na mózgu wyższych naczelnych z pozytywnym wynikiem. Na załączonym video można zauważyć, jak makak rozgrywa partię klasycznej gry Pong[12].

Technologia ta jest wciąż udoskonalana, nie jest jednak całkowitym novum. Już w roku 1969 amerykańscy naukowcy sfinalizowali badania również z małpką w roli głównej, która za pomocą aktywności mózgu sterowała mechanicznym ramieniem[13]. Dzisiaj wykonanie takiego zabiegu związane jest z większą precyzją oraz dużo poręczniejszą skalą urządzeń.

W momencie gdy Neuralink jako produkt zostałby udostępniony na szeroką skalę, zaś jego repozytorium software’u poszerzałoby się o nowe aplikacje, jedną z nich mógłby być program umożliwiający sterowanie (dostosowywanie) muzyką za pomocą reakcji mózgu podczas czytania tekstu.

Skoro niniejszy implant umożliwiałby komunikację z urządzeniem na poziomie mózg–urządzenie, to czytając i odczuwając np. smutek, tło dźwiękowe dopasowywałoby się do zaistniałego stanu mentalnego. Wyobrażam sobie możliwość całkowitego dostosowania tła na potrzeby czytelnicze, gdzie użytkownik miałby możliwość dołączania własnych list utworów i sparowania ich z konkretnymi reakcjami. Książka stałaby się ponownie odkrywanym lądem o niespotykanym dotąd wymiarze. Idąc dalej, można by wyobrazić sobie sytuację, gdy do nawigacji dźwiękiem dołączy się natężenie lub barwę oświetlenia. Przyszłość wydaje się być przed nami, a co ciekawe – pospolite, trywialne i dla niektórych wręcz niezauważalne elementy codzienności (jak choćby śpiew ptaków) mogłyby ponownie odżyć i w obliczu nowej technologii ukazać swój dotychczas niewidoczny wymiar.

W obliczu wszechogarniającej inwigilacji i opłacanej przez użytkowników sieci renty w postaci zagarnianych danych przez korporacje, takie jak Google czy Facebook[14], można dopowiedzieć sobie scenariusz jeszcze większego wkraczania przez władców cyfrowych włości w najgłębszą istotę człowieczeństwa – w jego myśli i uczucia. Względem pozytywów, które notabene popłyną strumieniem szczęśliwości z nowoczesnych gadżetów, oraz niewpychaniu się w łapska fałszywej logiki równi pochyłej, pozostańmy uważni, a co więcej sceptyczni.


[1] E. Hall, Ukryty wymiar, tłum. Teresa Hołówka, MUZA SA, Warszawa 2005, s. 87.
[2] J. S. Bruner, Actual Minds, Possible Worlds, USA: Harvard University Press, 1986.
[3] M. Augé, Non-Places. Introduction to an Anthropology of Supermodernity, tłum. John Howe, London: Verso, 1995. s. 80–101.
[4] D. Simmons, Hyperion, tłum. Wojciech Szypuła Warszawa: MAG, 2015.
[5] F. Herbert, Diuna, tłum. Marek Marszał, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2007.
[6] Alphabet, abc.xyz, (dostęp: 6.09.2021).
[7] Terminator 2: Dzień sądu (Terminator 2: Judgment Day), James Cameron, USA 1991.
[8] Neuralink, neuralink.com, (dostęp: 6.09.2021).
[9] M. Molicka, Biblioterapia i bajkoterapia. Rola literatury w procesie zmiany rozumienia świata społecznego i siebie, Media Rodzina, Poznań 2011, s. 36–37.
[10] E. Gregersen, hasło: Elon Musk, [w:] Britannica, (dostęp: 6.09.2021).
[11] DS, Neuralink, czyli połączenie mózgu z komputerem, Polskie Radio JEDYNKA, (dostęp: 6.09.2021).
[12] Hasło: Pong, [w:] Britannica, (dostęp: 6.09.2021).
[13] DS, op. cit., (dostęp: 6.09.2021).
[14] J. J. Zygmuntowski, Kapitalizm sieci, RozRuch, Warszawa 2020. 

Partnerem Meakultura.pl jest Fundusz Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć