Peter Eötvös, zdjęcie: Istvan Huszti

felietony

Urodziny Petera Eötvösa (prawie) na otwarcie nowej sali [Korespondenci]

14 listopada miało miejsce uroczyste otwarcie nowego audytorium w paryskim Maison de la Radio. Nowa sala, mogąca pomieścić 1461 słuchaczy, 120 muzyków i 120 chórzystów robi duże wrażenie: wyłożone panelami z jasnego drewna, z siedzeniami dla publiczności otaczającymi scenę na wzór berlińskiej Filharmonii czy sali Gewandhausu w Lipsku, audytorium stwarza wrażenie przyjemnego ciepła. Trwająca trzy dni inauguracja nowego Maison de la Radio przyciągnęła aż 25 tysięcy odwiedzających, co jest zdecydowanie dobrą wróżbą dla zarządu sali, spodziewającego się 300 tysięcy słuchaczy w skali sezonu.

Już tydzień po hucznym otwarciu, Maison de la Radio stał się teatrem kolejnych uroczystości – tym razem z okazji przypadających na ten rok 70. urodzin Petera Eötvösa. Z okazji okrągłych urodzin węgierski kompozytor i dyrygent otrzymał dwudniową carte blanche. 21 listopada, w Studio 104 („małej”, bo mieszczącej 852 osób sali) wystąpił Ensemble Intercontemporain, kolejnego zaś dnia – Orchestre Philharmonique de Radio France.

Koncert z udziałem orkiestry, poprowadzonej przez jubilata rozpoczęło wykonanie koncertu zatytułowanego Speaking Drums, z udziałem młodego perkusisty – Martina Grubingera. Ten wirtuozowski utwór daje soliście okazję nie tylko do pokazania swojego warsztatu na przebogatym zestawie instrumentów perkusyjnych, ale również pozwala jemu (oraz publiczności) naprawdę dobrze się zabawić. Koncert otwiera jakby igraszka solisty, który upuszcza pionowo na membranę werbla pałeczkę, pozwalając odbijać się aż do samoistnego wygaśnięcia ruchu. Wkrótce potem solista zaczyna interpretować powierzoną mu również partię wokalną; rozciągającą się od zrytmizowanej mowy po krzyk i przypominającą momentami kwestie samozwańczego samuraja Kikuchiyo z filmu Kurosawy. Utwór szybko nabiera charakteru teatralnego, kiedy solista wchodzi w pozamuzyczne interakcje z orkiestrą i samym dyrygentem. Koncert Eötvösa dał słuchaczom wiele przyjemności nie tylko ze względu na jego filuterny i nieortodoksyjny charakter. Jest on także wspaniale zorkiestrowany i przebogaty w ciekawe brzmienia, by wymienić choćby efekt flażoletów osiągnięty na orkiestrowych dzwonach! Ten dwudziestominutowy utwór wzbudził prawdziwy entuzjazm publiczności, która po jego zakończeniu nagrodziła wykonawców długimi owacjami.

Po dość długiej przerwie technicznej, w czasie której ze sceny zniknął perkusyjny arsenał Martina Grubingera, usłyszeliśmy ukończone w 2011 Concerto grosso na wiolonczelę i orkiestrę. Utwór, w którym partię solową wykonał Jean-Guihen Queyras, zgodnie ze swoją nazwą nawiązywał do tradycji muzyki dawnej. Poza zaplanowaniem dla niego trzyczęściowej struktury, Eötvös wyraźnie wydzielił z orkiestry (czy, aby zastosować nomenklaturę barokową: ripieno) zespół wiolonczel (konsekwentnie: concertino), które raz to dialogowały, innym zaś stanowiły jakby przedłużenie partii solisty – tutaj realizującego kolejny barokowy postulat primus inter pares.

Trzecim z zaprezentowanych tego wieczoru koncertów był Drugi Koncert skrzypcowy zatytułowany DoRéMi. Wykonała go Midori Goto, której utwór ten został dedykowany. Oparty na wywiedzionym z trzydźwiękowej komórki, zaprezentowanej przez solistkę na początku utworu, koncert ten cechuje się swojego rodzaju ascetycznym charakterem, przez co kompozycja wypadła nieco słabiej w stosunku do dwu ją poprzedzających. Wprawdzie w toku koncertu „wpadło mi w ucho” kilka ciekawych momentów, jak na przykład kadencja skrzypiec, której towarzyszyła partia altówki, ale niestety jak na niemal półgodzinny utwór to trochę za mało.

Program wieczoru uzupełniło pięć z dwunastu Notations Pierre’a Bouleza. Skomponowane pierwotnie na fortepian, w 1945 roku dwanaście utworów to swoiste work in progress kompozytora, który wielokrotnie powracał do poszczególnych ogniw cyklu, najpierw orkiestrując, później modyfikując je. Zaprezentowane Notations 1, 7, 4, 3 i 2 zabrzmiały pod batutą Eötvösa bardzo… bergowsko. Zwieńczone czerpiącym z motoryki rodem z „paryskiego” Strawińskiego numerem 2, wykonanie pięciu utworów było swoistym ukłonem Węgra w stosunku do Bouleza, który trzydzieści sześć lat temu zaprosił Eötvösa do Paryża by został dyrektorem muzycznym Ensemble Intercontemporain (funkcję tą Eötvös obejmował aż do 1991 roku).

Podsumowując, mój pierwszy koncert w nowej sali Maison de la Radio był jak najbardziej udany. W tym tak dobrze zainaugurowanym sezonie muzyki współczesnej w przyszłych miesiącach czekają nas kolejne bardzo ciekawe koncerty, między innymi z premierą nowego utworu Hugues’a Dufourta, a także kompozycjami Muraila, Adèsa i Mantovaniego, które z pewnością wzbogacą interesującą programację klasyczną w nader obiecujących wykonaniach.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć