Greg Przygocki, źródło: archiwum prywatne

wywiady

"Nie należy traktować popkultury jak wroga, ale jak dynamicznego przyjaciela". Wywiad z Gregiem Przygockim

Spostrzeżeniami na temat natury przemysłu muzycznego w wywiadzie z Aleksandrą Masłowską dzieli się Greg Przygocki – wieloletni dyrektor generalny wytwórni fonograficznej Naxos w Kanadzie i współpracownik niezależnej firmy płytowej Analekta.

Aleksandra Masłowska: Jakie cechy charakteru powinien posiadać dobry menadżer?

Greg Przygocki: Przede wszystkim uczciwość, profesjonalizm w każdej dziedzinie pełną wiarę w swojego klienta oraz wielką chęć zarobienia pieniędzy. To ostatnie jest najlepszym motywatorem!

AM: Czy uważa Pan, że warsztaty rodzaju Akademii Menadżerów Muzycznych są potrzebne? Czy nie jest trochę tak, że albo posiada się “to coś”, albo nie?

GP: Warsztaty rodzaju Akademii Menadżerów Muzycznych są konieczne i bardzo potrzebne. Przecież nie weźmiemy do naszego domu elektryka czy hydraulika, który jest tylko pasjonatem i nie ma wykształcenia w swojej dziedzinie! Zawód menadżera muzycznego to bardzo trudna profesja, wymagająca ogromu wiedzy z bardzo wielu obszarów. Oczywiście, “to coś” jest istotne, ale ono jest tylko wartością dodatkową.

AM: Czy uważa Pan, że można nauczyć się zarządzania od podstaw? Czego wymaga się od uczestników warsztatów?

GP: Oczywiście, że można nauczyć się zarządzania od podstaw. Wiele osób ma często znakomitą wiedzę lub doświadczenie, ale te rzeczy trzeba włożyć w pewne ramy, uporządkować je i wyjaśnić powiązania oraz zależności. Gdy zaś mówimy o wiedzy dotyczącej rynków zagranicznych to sprawa robi się jeszcze trudniejsza i nauka wymaga nie tylko poznania, ale również zrozumienia i zaakceptowania różnic.

A czego powinno się wymagać od uczestników warsztatów? Otwartości umysłu – to wszystko!

AM: Jakie wyzwania w dobie popkultury napotyka firma fonograficzna wydająca muzykę poważną?

GP: Popkultura istnieje już od dziesiątek lat, a może nawet setek – weźmy na przykład takich idoli jak Liszt albo Paderewski… Jest czymś, co w pewnym stopniu przyciągnęło masy do kultury w najszerszym tego słowa znaczeniu. Nie należy traktować popkultury jako wroga, ale jako dynamicznego przyjaciela. Czy wydarzenie popkulturalne, jakim był koncert Trzech Tenorów pokazało pewnej grupie ludzi piękno opery? Oczywiście! Czy trzecia symfonia Góreckiego to popkultura? Jeśli weźmiemy kryteria zasięgu – to tak.

W dzisiejszych czasach firmy fonograficzne wydające muzykę poważną powinny przede wszystkim dbać o jakość, a później próbować docierać do jak największej liczby słuchaczy. Ale to przecież nic nowego – tak jest (bądź powinno być) od wielu, wielu lat.

AM: W przeciągu kariery zajmował się Pan promocją zarówno artystów muzyki poważnej, jak i wielkich gwiazd muzyki pop takich jak np. Adele. Czy istnieją jakiekolwiek różnice w procesie promowania gwiazd z dwóch różnych obszarów przemysłu muzycznego?

GP: Można wskazać duże różnice, choć jest też wiele wspólnych mianowników. Dla przykładu, przy promocji Adele mówimy o wielkich liczbach i niesamowitej penetracji rynku. To powoduje różne trudności. Przykładowo, gdy się sprzedaje się do sieci typu Walmart, ma się do czynienia z olbrzymią machiną biurokratyczną. Trzeba ich kontrolować, sprawdzać, bez przerwy popychać. Natomiast przy promocji nagrań np. Rafała Blechacza nie mówimy o sieciach Walmart, ale o sklepach, gdzie sprzedaje się muzykę poważną. Ludzie prowadzący te sklepy wiedzą z reguły jak to sprzedawać. Ale w każdym przypadku ważne jest kilka kwestii: zapewnienie informacji, osobiste kontakty, prawidłowa reklama, współpraca z mediami.

AM: Jakie korzyści dla artystów oferuje kontrakt z niezależną wytwórnią (taką jak Analekta)? Która opcja – wytwórnia masowa czy niezależna – bardziej sprawdza się w przypadku muzycy klasycznej?

GP: Ciekawe pytanie.

Oczywiście artysta wydający na DGG czy Decca ma niejako zapewnioną solidną promocję dzięki rozległej sieci dystrybucyjnej tych firm. Ale… w dzisiejszych czasach można znaleźć kilku innych dystrybutorów, którzy są w stanie zrobić równie dobrą robotę. A nawet często lepszą…

Dla artysty zaś kontrakt z firmą niezależną oferuje większą wolność artystyczną. Gdybym miał sugerować artystom (czy ich menadżerom) wybór, to powiedziałbym: wydawajcie sami lub w ramach firmy niezależnej. Znajdźcie dobrych dystrybutorów. Pracujcie sami nad promocjami… a pewnego dnia duża firma (typu Universal) przyjdzie do was i wtedy podpiszecie kontrakt jaki będzie WAM odpowiadał. Albo nie dacie się uwieść dużej firmie wiedząc, że oni nie zrobią więcej, niż wy już zrobiliście.

I jeszcze jedna istotna sprawa: niech nie dają się zwieść artyści, czy ich menadżerowie, gdy podpisują kontrakt z wielkimi wytwórniami (majors) w Polsce. Często te kontrakty, nawet pod egidą wielkich firm, obowiązują tylko w Polsce i zamykają skutecznie wejścia na inne rynki! 

AM: W jaki sposób podchodzi Pan do obowiązków menadżera? Czy za każdym razem aplikuje Pan to samo podejście, czy może dostosowuje się Pan do konkretnego artysty?

GP: Każdy artysta jest inny, toteż trzeba pracować z każdym indywidualnie. Ale obowiązki podstawowe są zawsze takie same i to odnosi się do każdego rodzaju muzyki. Jako menadżer dbam o mego klienta i zapewniam mu najwyższy poziom profesjonalnej obsługi, dbając o jego artystyczne, osobiste i finansowe sprawy. Proste, prawda? 

AM: W muzyce poważnej ważną rolę pełni jakość wykonania – dla największych firm fonograficznych nagrywają z reguły najlepsi artyści. Na jakich zasadach odbywa się proces wyszukiwania i kontraktowania artystów w dużej wytwórni, np. w Naxos?

GP: Jakość jest głównym kryterium… jeśli mówimy o prawdziwej muzyce poważnej a nie o “cross-overs” typu Josh Groban, Andrea Bocelli czy Susan Boyle. Ale ocena jakości jest bardzo subiektywna. Mamy dziś artystów muzyki poważnej, którzy uznawani są za wspaniałych, a duże grono znawców tak nie uważa (często słusznie!).

Niestety, w dzisiejszych czasach jakość nie zawsze stoi na pierwszym miejscu. Dziś liczy się też wygląd, układy, znajomości. Zawsze to się w pewnym sensie liczyło, ale dziś to ma większy wymiar bo, po prostu, sprzedaże globalne – a więc i pieniądze – są większe.

AM: A jak ocenia Pan stan polskiego przemysłu muzycznego?

GP: Przyznam, że nie mogę tu ferować wyroków. Zbyt długo mieszkam za granicą i widzę rzeczy z bardzo dalekiej perspektywy. Ale… mam kilka własnych poglądów.

Jeśli chodzi o muzykę pop, to wydaje mi się, że jest w Polsce wielu utalentowanych muzyków. Natomiast machina przemysłu muzycznego nie nadąża za rozwojem talentów… Zarówno przepisy prawne oraz ich egzekucja, organizacje i ludzie w nich działających jak i samo podejście do spraw (podejrzliwość, koterie, próba zarobienia szybkich pieniędzy, zazdrość, buta i arogancja) powodują, że Polska jest cały czas prowincjonalna muzycznie. Oczywiście, jest też wielu naprawdę wspaniałych ludzi. Profesjonalistów – lotnych, mądrych i inteligentnych. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej i to oni zdominują ten rynek.

W muzyce poważnej zaś jesteśmy ważnym krajem. Mamy masę kompozytorów-geniuszy: Penderecki, Lutosławski, Górecki, Krauze, Kilar. Przepraszam, że nie wymienię wszystkich, ale lista byłaby długa! Do tego fenomenalni wykonawcy: Beczała, Kwiecień, Andreszewski, Blechacz, Zimerman. Znakomite festiwale. Super menadżerowie, m. in. Elżbieta Penderecka. Widzę tu wielką szansę otworzenia się na świat. I to chyba, choć powoli, właśnie się dzieje!

AM: Czy uważa Pan, że na polskich uczelniach (także muzycznych) powinny powstać kierunki, które przygotowywałyby pasjonatów zarządzania do pracy w przemyśle muzycznym?

GP: Oczywiście. No bo co różni pasjonata, który lubi budować wzmacniacze oraz kolumny głośnikowe i w związku z tym idzie na politechnikę od pasjonata, który chce działać w przemyśle muzycznym? I jeden, i drugi wymagają wiedzy!

AM: Czy potrafi Pan przypomnieć sobie album/artystę, którego promocja wymagała największego nakładu pracy? Dlaczego?

GP: Największy wkład pracy w promocję to był wtedy, kiedy wchodziliśmy mocno na rynek kanadyjski z nagraniami Naxos. Kiedy zaczynałem pracować w Naxos, firma ta była obecna na rynku zaledwie od kilku lat, w ograniczonym stopniu. No i… cały czas  spotykaliśmy się z pytaniami: Dlaczego to takie tanie? Czy to warte kupienia? To chyba fatalna jakość?

Spędziłem masę czasu opracowując strategię promocji Naxos. I to nie tylko planując, ale jeżdżąc też po całym kraju (a kraj to duży – jednego miesiąca potrafiłem latać dzisięć razy samolotem i jeździć samochodem po kilka tysięcy kilometrów!), odwiedzając sklepy, spotykając się z recenzentami, rozmawiając z kolekcjonerami płyt. Efekt był taki, że w ponad 150 sklepach w Kanadzie powstały sekcje wyłącznie dla nagrań Naxos. Od tego momentu rynek jest nasz, a mnie przybyło dużo siwych włosów, które noszę z dumą!

Najłatwiejsza promocja? Album pt. „The Polish Heart”, który opracowałem dla Naxos. Wszyscy moi przyjaciele ze sklepów muzycznych byli tak podekscytowani i osobiście związani z faktem, że to ja “zrobiłem” tę płytę, że poparli przedsięwzięcie niesamowicie. “The Polish Heart” przez kilka tygodni był najlepiej sprzedającym się nagraniem muzyki poważnej w Kanadzie!

No a promocja Adele? To temat na kilka wieczorów. Takie historie będzie się pamiętać przez całe życie.

AM: Kadrę warsztatów Akademii Menadżerów Muzycznych stanowią ludzie reprezentujący każdą sferę przemysłu muzycznego, od realizatorów nagrań i dziennikarzy muzycznych do dyrektorów firm fonograficznych. Jako dyrektor generalny wytwórni Naxos stykał się Pan z każdą z tych profesji. Czy potrafiłby Pan wskazać na jedną zaletę, którą powinien mieć każdy profesjonalista działający w przemyśle muzycznym?

GP: Może nie jedna ale kilka. Według ich ważności: pasja, wiedza, uczciwość, otwarty umysł… a może niekoniecznie według ich ważności. Prawdziwy profesjonalista musi mieć je wszystkie. 

AM: Bardzo dziękuję za ciekawą rozmowę.

 

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć