recenzje

Nox Nocą

Mikrokosmos Jakuba Noxa Ambroziaka to zarówno jego pierwszy longplay, jak i niezwykle specyficzna płyta spełniająca się we własnym tytule, tworząc unikalny  mikrokosmos nie tylko nietypowym podejściem do muzyki, ale także samą ilością utworów i klimatem.  

Mat. prasowe

 

Interesująca mieszanka gdzie momentami zdawałoby się proste, czasami wręcz surowe dźwięki wypełniają całą niezbędną przestrzeń, balansując na granicy niezbędnego minimum. Cały album faluje, ma swoje cykle, przechodzi od niepokojących, do spokojnych, gładkich beatów. Jest tu trochę transu, trochę minimalu, trochę nostalgicznej gitary przewijającej się przez część utworów, jest też  garść trip-hopu i muzyki etniczna, a wszystko bardzo płynnie przeplata się, pozszywane delikatnymi wokalami damskimi wokalami.

 

Dłuższym utworom brak odgórnie narzuconej struktury, co nie jest wadą, bo Nox zdaje się bawić nimi, (ale z gracją) pociągając za sznurek to tu, to tam. Krótsze utwory są pełniejsze, ale niektóre jak choćby genialne moim zdaniem DrugBirds  zdają się być opowieściami bez zakończenia. Urywają się, milkną, jakby Ambroziak stwierdził, że osiągnęły już swoje apogeum i jakiekolwiek przeciągania, czy dodatki mogłyby je tylko i włącznie zepsuć. 

 

Mat. prasowe

 

Zacne są pojawiające się motywy etniczne, zgrabnie wkomponowane w podkłady, które w innym wypadku powiedziałbym, nie pasowały by do nich. Tutaj jednak pojawia się magia Noxa i wszystko składa się i brzmi jak powinno, przez co wiele utworów nabiera ulotnego i tajemniczego charakteru, jak zasnute mgłą Japońskie doliny, z których wywodzą się inspiracje stanowiące część siły napędowej albumu. Słychać to między innymi w Pozaplanetarnie gdzie gitara igra z eterycznym wokalem i rozedrganymi, filigranowymi dźwiękami. Podoba mi się też to, że zarówno Ambroziak jak i jego goście nie boją się eksperymentować z melodiami i obrazem, co widać we wręcz organicznym klipie do utworu 1000 Suns

 

 

Każdy utwór wprowadza coś nowego, popycha w jedną, czy w drugą stronę. Czasami słuchając płyty czułem się jak turysta zwiedzający bardzo specyficzne, interesujące miejsce. Chciałoby się trochę dłużej przysłuchać czemuś, przypatrzeć, dokładniej zbadać, lecz nagle pojawia się coś równie intrygującego, następny obiekt i zauroczeni skaczemy za nim w pogoń. 

Pod koniec album zmienia ton, a to głównie za sprawą utworów Elephants i Cold Dale, które bardzo wyróżniają się na tle płyty. Moim zdaniem Elephants, zbyt chaotyczny nie pasuje do klimatu całego albumu, za to zupełnie inaczej sprawa ma się z Cold Dale, który z początku taki też się wydaje, ale okazuje się na tyle wyrazisty, że tworzy własną wyspę w tym archipelagu cudowności. 

 

 

Patrząc na ilość gości, w większości przypadków podejrzewałbym, że Ambroziak się w tym wszystkim pogubi, ale udało mu się nad tym zapanować, w większości przypadków biorąc co najlepsze, zachowując klimat. Nox lawiruje gdzieś pomiędzy tym, co wnoszą inni artyści i zachowuje odgórny zamysł. Bardzo dobrze się w tym odnajduje, ewoluuje, co słychać w porównaniu z jego wcześniejszym wydawnictwem Dark Side of The Sun i chyba dlatego jestem ciekawy jak by brzmiał samodzielnie, bez udziału tylu gości, którzy mieli wpływ na dużą część kompozycji. Niemniej jest to album, który warto przesłuchać jako całość, dać sobie przy nim odpłynąć.

 

Album możecie znaleźć i przesłuchać na 
https://play.google.com/store/music/album/Jakub_Nox_Ambroziak_Mikrokosmos?id=Bqvn5u7woxyxf2ncaqf462iz4zi

oraz

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć