Okładka płyty, materiały prasowe

recenzje

Wypatrując morza. Underfate – „Seven”

Nie gramy muzyki postrockowej i zupełnie nie rozumiemy tego terminu. Wykonujemy muzykę instrumentalną, z wykorzystaniem gitar i klawiszy. Te wyjaśnienia gitarzysty Mogwai mogą przypomnieć się słuchaczom formacji Uderfate z Kwidzyna, która, chwalona za swoje postrockowe granie, zaprzecza – to, co tworzymy, to już nie jest post-rock [1].

Wiemy, że zespół planował tworzyć progresywny rock z elementami ambientu i postrockowymi akcentami, ale, jak widać, siła drzemiąca w jego nazwie (którą sami członkowie objaśniają jako „podprzeznaczenie”[2], co ma oznaczać podświadomą siłę wszystkim zarządzającą) sprawiła, że na debiutanckim Seven znajdziemy siedem kompozycji, od „postrockowości” których  trudno recenzentom uciec. Basista Underfate, Sławomir Lewandowski, uchwycił oniryczną, a zarazem odbierającą sen atmosferę albumu Seven, pracując nad szatą graficzną płyty. Ciekawostką jest, że nastrojowe zdjęcia, na przykład przydymionego chmurami słońca, jakie zdobią dołączoną do Seven kilkustronicową książeczkę, wykonali sami członkowie zespołu w najbliższym otoczeniu miasta. Przypadkowo pojawiło się tam dziecko uwiecznione na okładce. Stało się głównym bohaterem[3] – wyjaśnia gitarzysta Underfate, Piotr Chomicz.

Underfate, źródło: Cantaramusic

Historię, jaką przekazują muzycy na tym albumie, poznamy także dzięki wspomnianej książeczce, w której znalazło się niedługie opowiadanie napisane w języku angielskim. Każdemu z siedmiu tytułów utworów towarzyszy opis przeżyć głównego bohatera (walka z grawitacją, szok, potrzeba ucieczki, kiedy zupełnie nie wiadomo, dokąd biec, ponieważ tak wiele czasu minęło i tak dużo się zmieniło) uchwycony w formie pamiętnika – chociaż, jeśli przyjmiemy, że jest to opowieść o przeplataniu się jawy i snu, być może pisze ją sam Sen, a nie chłopiec? Odradzałabym jednak słuchaczom, którzy zdecydują się sięgnąć po Seven, przywiązywanie się do równania: klimat tej płyty to obrazy plus słowa plus muzyka. Dlaczego? Poznajemy historię chłopca budzącego się po 14 latach śpiączki. Wyczerpany, otwiera powoli swoje oczy i nie może uwierzyć, kim jest. Czternaście lat – chciałem krzyczeć, ale zamiast tego beznadziejnie szepnąłem – czytamy w opowiadaniu. Fabuła historii miejscami przypomina więc wszystkie te powieści z wypisanym już na okładce: Kilkunastoletni chłopiec przebudzony ze śpiączki ponownie przeżywa w głowie wydarzenia, które doprowadziły do jego prawie śmiertelnego upadku albo przebudzony po kilkunastu latach próbuje nawiązać kontakt ze światem z otchłani śpiączki. Czy prawda, która się przed nim wyłoni, nie będzie zbyt przerażająca? Tych, którzy zbyt wielką wagę przywiązują do słów, dlatego na wszelki wypadek wybierają post-rocka wyłącznie w instrumentalnym wydaniu, mogą rozczarować widma zapełniające opowieść zawartą w książeczce dołączonej do płyty – tajemnicze, nieznacznie uszkodzone pudełko, powracające i materializujące się wspomnienia, dziewczyna trzymająca świecę, która ma na imię Judith (czytając o niej, myślałam o utworze Judith A Perfect Circle, gdzie narrator śpiewa: Zabrał wszystko, co miałaś i zostawił cię. (…) Nigdy nie pomyślałaś, by zapytać, dlaczego), w końcu Ona wypadająca przez okno, pogrzeb, który odbędzie się jutro… Tyle tylko, że gdzieś na ich tle dzieją się niezwykłe rzeczy ze słońcem i horyzontem, a nawet schodami. Światło gwiazd ledwie przebija się, horyzont powoli wybucha czerwienią, ostre promienie słońca dotkają oczu. Dla nich, barw i kształtów, w które uwikłana jest opowieść, zdecydowanie warto sięgnąć po książeczkę i przymknąć oko na fabułę – równocześnie bestsellerową i rodem z horroru. Pod każdą literę nazwy Underfate można by wsunąć szufladkę podpisaną inaczej – post rock, space rock, rock progresywny, muzyka elektroniczna, symfoniczna, filmowa…

Mercury niespiesznie wita słuchacza spokojną gitarą i instrumentami klawiszowymi, po czym nabiera tempa i wrzuca w swój szybki rytm; w Hand Print to gitara przejmuje pierwszą rolę po klawiszach; rytm w Entanglement nadaje bas, ale oplatają go i gitara, i klawisze, a w Memento Box królują te drugie. W One Step Over wyraźnie słyszymy przetworzone na muzykę słowa z opowiadania: Moje serce łomotało lekko, z trudem przebijając się przez ciszę, zaś w Oobe, gdzie pojawia się gitarowy motyw z początku płyty, dają się odczuć inne fragmenty przeżyć bohatera – obserwowanie rozświetlonego nieba czy bieg w nieznane. Płytę zamyka wspaniale sfinalizowany Way Out. Bohater wychodzi z domu, wypatrując morza. Ma wrażenie, jakby ktoś za nim podążał i czuje się tak, jak gdyby unosiła się pod nim ziemia…                                                                   

Żeby ostatecznie wniknąć w przestrzeń, jaką swoją muzyką zbudowało Underfate, wcale nie trzeba słuchać jej w samotności. Płyta doskonale nada atmosferę letnim wieczorom spędzanym wspólnie z innymi – jej patetyczność wcale nie męczy ani nie zwraca specjalnie uwagi. Nie ma w przestrzeni Seven momentów zaskakujących, takich, które wyrywają z jednego świata w drugi, za to podczas jej słuchania można w spokoju zająć się liczeniem gwiazd, bez obawy, że coś niespodziewanego wydarzy się w tej krótkiej chwili pomiędzy jednym a drugim utworem.

Zostawiam innym skanowanie Seven wykrywaczem post rocka (ograniczenie roli wokalu lub całkowite jego pominięcie – 100%, trans, powtarzalność – 60%, rytm oparty na akcentowaniu instrumentów prowadzących – 90%, zmienność dynamiki – 97%, emocje – 100% itp.). Nie pożałują ci, którzy postanowią zapoznać się z jej zawartością, niezależnie od tego, czy to pospolity progresywny rock czy niepospolity post rock. Recenzjom płyty towarzyszy już cała lista muzycznych odniesień i fragmentarycznych wniosków z przykładania Seven do dokonań Tides From Nebula czy Besides, a z wypowiedzi zespołu dowiadujemy się o takich inspiracjach jak Tangerine Dream, BassCommunion, Archive, Massive Attack, a nade wszystko Porcupine Tree. Czy kwartet rzeczywiście nie wyróżnia się niczym na tle innych postrockowych składów? Sądzę, że to, iż polecić go można zarówno fanom God Is an Astronaut, Mike’a Oldfielda, floydowskich solówek czy marillionowych klawiszy nie świadczy o usilnym powielaniu wzorców, ale o tym, że mamy do czynienia z muzyką ambitną i szeroko, ale nie bezmyślnie czerpiącą z tego, co w muzyce ambitnej najlepsze.

Okres letni Underfate postanowiło przeznaczyć na wspólne komponowanie. Zapowiadają jednak, że nie wydadzą nowego materiału, zanim ktoś o nich nie usłyszy. Wierzę, że to nie jest szantaż, ale swoista strategia. Że Underfate szykują coś, co przerośnie Seven i że tego przerastania koniecznie trzeba doświadczyć.

 

UNDERFATE – Seven

Premiera: 31 stycznia 2015

Lista utworów:
1. Mercury (7:15)
2. Hand Print (4:58)
3. Entanglement (6:07)
4. Memento Box (9:03)
5. One Step Over (6:08)
6. Oobe (10:21)
7. Way Out (6:59)



[1] To, co tworzymy, to już nie jest post-rock – wywiad z Piotrem Chomiczem z Underfate, 04.05.2015, [online:] https://www.gloskultury.pl/to-co-tworzymy-to-juz-nie-jest-post-rock-wywiad-z-piotrem-chomiczem-z-underfate/, [dostęp:] 17.05.2015.
[2]
Tamże.
[3]
Tamże.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć