Tradycyjny zespół ze Skraparu, źródło: Wikipedia

felietony

Połowy talentu – połowa talentu? [Hyde Park]

Może nie zdajesz sobie z tego jeszcze sprawy, ale trudno o moment w ciągu dnia, w którym nie słuchałbyś muzyki. Może do końca sam tego nie wiesz, ale ciągle jesteś zalewany natłokiem dźwięków, które przedostają się do twojej nieświadomości i powodują różne reakcje, budzą wielorakie emocje. Dźwięk jest nieustępliwym towarzyszem codziennego życia człowieka. Cisza staje się ekstrawaganckim luksusem. Pomińmy kwestię słuchania a słyszenia; pomińmy aspekty dźwiękowe niebędące intencjonalnie muzyką, pomińmy kwestię muzyki, stającej się często rozpraszaczem niezręcznego dla wielu ludzi milczenia; brudem w pejzażu akustycznym[1], czymś niechcianym i zbędnym. Odwiedzając galerie handlowe, pijąc kawę w kawiarni, wsiadając do taksówki – musisz słuchać muzyki, czy tego chcesz, czy nie. Zazwyczaj właściciele miejsc publicznych pragną zrobić przyjemność swoim klientom, przypodobać się aktualnym gustom. Myśląc o napisaniu tego tekstu, chciałam zuniwersalizować swoje słyszenie – wyciągnąć średnią z przeciętnej ulubionej muzyki Polaka. Wsłuchać się w to, co najbardziej dzisiaj „poczytne” dla ucha. Czego właściwie dzisiaj słuchamy w Polsce? Jak wygląda nasza dzisiejsza muzyka popularna?

Nie ma chyba łatwiejszego sposobu na przekonanie się o powszechnie panujących trendach niż sprawdzenie tego, co możemy usłyszeć w najpopularniejszych stacjach radiowych w Polsce: więcej niż połowa najczęściej prezentowanych (najbardziej lubianych?) utworów to piosenki wykonawców wyłowionych podczas telewizyjnych talent-shows. Taki stan rzeczy zdaje się odpowiadać na często zadawane zespołom czy wokalistom, biorącym udział w takich programach, pytanie: co właściwie daje taki występ w telewizji? Czy rzeczywiście jest to Wam/ Tobie potrzebne?

Obecnie rekordy popularności biją piosenki zespołu Enej („Must Be The Music”), zespołu LemON („Must Be The Music”), Michała Szyca („The Voice of Poland”), Kamila Bednarka („Mam talent!”) czy Eweliny Lisowskiej („X-Factor”, „Mam talent!”). Czy można więc powiedzieć, że słuchamy tego, czego chcemy – tego, co sami wybraliśmy? W przypadku zespołów Enej i LemON, którzy zajęli pierwsze miejsca w programie – jak najbardziej. Zespoły te – a to, jak okaże się za chwilę, ważna cecha – trzymają się mocno swojego profilu muzycznego, zaprezentowanego jeszcze w telewizyjnym show. Wypuszczając na rynek bliźniaczo podobne single, utrzymują swoją pozycję i spełniają oczekiwania fanów. Wszyscy wydają się być zadowoleni. Słuchacze cenią jednak najbardziej twórców charytatywnych – bowiem problem zaczyna się wtedy, kiedy wykonawca zaczyna być oskarżany o sprzedanie się. Wystarczy wspomnieć o niedawnej fali nienawiści, która przetoczyła się pod adresem Eweliny Lisowskiej w odpowiedzi na jej udział w reklamie. Ulubieniec do niedawna jeszcze prawie wszystkich – Kamil Bednarek – nieco „nagina” ostatnio swój image dziecka muzyki reggae. Jego piosenki stają się coraz szybsze, naszpikowane natarczywymi, jednostajnymi bitami. Prawie identyczne zjawisko występuje u wspomnianej Eweliny Lisowskiej – po pierwszych, melodyjnie zróżnicowanych utworach zdecydowała się nagrać singiel składający się niemalże wyłącznie z powtarzanego w kółko jednego motywu. Abstrahując od tego, czy jest to decyzja samych wykonawców, czy może wydawców, aby produkować muzykę coraz bardziej uproszczoną pod względem rytmicznym, melodycznym i harmonicznym – można zaryzykować stwierdzenie, że właśnie taka muzyka jest najbardziej pożądana. Moje miniobserwacje nie są niczym nowym: hiszpański badacz Joan Serrà udowodnił[2] w 2012 roku na podstawie analizy ponad 500 tysięcy (!) nagrań muzycznych z lat 1955-2012, że wraz z upływem czasu, w dobie przemian cywilizacyjnych najatrakcyjniejsza staje się dla ludzi muzyka najbardziej czytelna, najłatwiejsza w odbiorze; im głośniejsza, tym lepsza. Co za tym idzie – słuchacza najbardziej satysfakcjonuje pewna powtarzalność, odnajdywanie w muzyce elementów znanych. Wspomniałam wcześniej, że te najpopularniejsze zespoły lubią wydawać bardzo podobne do siebie single: powtarzalność jest gwarancją rozpoznania przez odbiorcę oraz sukcesu. Nie usłyszymy więc w radiu piosenki zespołu Enej bez zagęszczenia instrumentalnego i wybijającego się akordeonu w rytmie ska; trudno znaleźć utwór zespołu LemON bez charakterystycznych, melodycznych zakończeń fraz wokalnych (kombinacje interwałów: tercja mała/wielka + sekunda mała/wielka).

Nie twierdzę, że dotarcie do wysokich miejsc na listach przebojów oraz utrzymanie się w czołówce nie jest dużym osiągnięciem. Wydaje mi się jednak, że szczyty rankingów nie są zawsze największym marzeniem wykonawców. Można odnieść wrażenie, że zyskanie umiarkowanej popularności i kontaktów w branży po wizycie w telewizyjnym programie całkowicie zadowala niektórych muzyków. Każdy, kto śledził kiedykolwiek „Must Be The Music” na pewno pamięta Olivkę Livki czy Straight Jack Cat – nie wygrali programu, nie są grani w stacjach radiowych, ale działają, rozwijają się, często dzięki wkładom finansowym fanów. To pokazuje, że wśród polskich muzyków tkwi niewykorzystany wciąż potencjał.

Świadomie posłużyłam się zjawiskiem telewizyjnych talent shows jako soczewką przedstawiającą w pomniejszonej skali aktualne tendencje w polskiej muzyce pop. Programy telewizyjne stawiają w nowej roli słuchacza, który otrzymuje poniekąd prawo aktywnego wyboru, kształtuje obowiązujące trendy. Myślę, że duży wpływ na to, co słuchacz wybiera jako atrakcyjne muzycznie, ma współczesna kultura słuchania – żyjemy w ciągłym hałasie, a więc wybieramy to, co będzie wywierało jeszcze silniejsze bodźce, najlepiej jak najszybciej. Zanika „staromodny” sposób słuchania całych albumów, kiedy całą uwagę i skupienie poświęcamy przez dłuższy czas wyłącznie muzyce. Muzyka ma stanowić raczej tło dla codziennych czynności, ma charakter marginalny. Rzadko kiedy sięgamy po muzykę z własnej woli, raczej gest ten narzuca nam otoczenie. A jeśli już – wybieramy to, co najłatwiejsze: muzyczny fast-food. Uważam, że uszy polskich – ale nie tylko – słuchaczy są rozleniwione – wszystkie zauważone tutaj przeze mnie tendencje mają swoje odnośniki w mniejszym lub większym stopniu w muzyce innych krajów.



[1]    Wyrażenie Raymonda Murraya Schafera.

[2]    Źródło: www.nature.com/srep/2012/120726/srep00521/full/srep00521.html
[dostęp: 19.04.2015].

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć