fot. Katarzyna Pałetko

wywiady

Okiełznać zmarszczkę – rozmowa z Czesławem Mozilem

Adoptowany Duńczyk czy rozdwojony Polak? Bard czy showman? Dyplomowany artysta czy imprezowy muzykant niezobowiązujący? Podwójność jest w przypadku Czesława Mozila głównym kryterium  patrzenia na świat, na muzykę, edukację, rynek. Lider projektu Czesław Śpiewa, juror programu X Factor, akordeonista i wielbiciel śledzi w curry mówi o swojej metodzie na rozdwojenie.

Alicja Glapan:  Do szóstego roku życia mieszkałeś w Zabrzu, a potem wraz z rodzicami i siostrą w Danii. Za czym tęsknisz, będąc w Kopenhadze, a czego brakuje Ci w Polsce?

Czesław Mozil:  Dzielenie życia między dwa domy bardzo płynnie się we mnie zrodziło, do tego stopnia, że trudno mi powiedzieć, za czym tak bardzo tęsknię, jak bywam tu lub tam. Na pewno tęsknię w Polsce za dobrym kebabem, za dobrymi śledziami w curry i dobrymi, bezpiecznymi drogami. Jak bywam w Danii, tęsknię za polskim chaosem, za Polkami, za naszym talentem do imprezowania i znajdowania powodów do każdego balu. Do naszych gór i do polskiej kiełbasy [śmiech].

AG:  Jesteś absolwentem Duńskiej Królewskiej Akademii Muzycznej w Kopenhadze. Opowiedz o systemie edukacji muzycznej w tym kraju –  jak to wygląda? 

CzM:  Bardzo prosto! Możesz być analfabetą, a i tak dostaniesz się na Akademię Muzyczną. Najważniejszy jest egzamin i gra na twoim głównym instrumencie. Nauczyciele nie tworzą swoich kopii, tylko dbają o rozwój indywidualny każdego ucznia. Liczy się nie tylko technika gry lub spełnianie narzuconych wymagań, ale pomysł na siebie i muzykalność. A także to, z jakiego powodu grasz i co chcesz przekazać.

AG:  Nawiązujesz do polskiej tradycji piosenki literackiej i kabaretowej. Interesowałeś się poezją? Słuchałeś podobnej muzyki, że warstwa słowna piosenki ma dla Ciebie takie znaczenie?

CzM:  Słowa mają znaczenie. Niestety jest wiele pięknych tekstów zabitych przez słabe aranżacje lub przekreślone przez nudną melodię, która powoduje, że tekst nie wpada w ucho. Może dlatego nigdy nie stałem się fanem Kazika, chociaż bardzo go lubię i szanuję.

AG:  Akordeon kojarzony jest stereotypowo ze specyficznymi rejonami muzyki. Z jakich względów wybrałeś go na swój główny instrument? Tradycje rodzinne? Na Śląsku jest dość popularny…

CzM:  To był przypadek. Chodziłem na lekcje fortepianu i na jednym z koncertów, które odbywały się w szkole muzycznej, zobaczyłem ten „kaloryfer”, ten „wstyd”, tę „zmarszczkę”. I postanowiłem się zapisać na tę, wówczas mi nieznaną, bestię.

AG:  Swoją karierę zaczynałeś w duńskim zespole Tesco Value, z którym nagrałeś dwie płyty. Na przełomie 2004 i 2005 roku po wydaniu ostatniej z nich, Songs_for_the_Gatekeeper, zespół został rozwiązany. Dlaczego?

CzM:  Potrzebowałem stworzyć siebie, a także uwolnić się od konwencji kapeli, która zawsze występuje w tym samym składzie. Z muzykami z Tesco Value podążaliśmy w różnych kierunkach. Dziewczyny brnęły w stronę klasyki (Linda mieszka obecnie w Paryżu, Magdalena w Szwecji, gdzie gra na kontrabasie w orkiestrze symfonicznej w Malmó), Daniel jest pierwszym gitarzystą największej duńskiej gwiazdy hip-hopu, L.O.C, i gitarzystą najpopularniejszej gwiazdy muzyki pop, Rasmus Sebbach. Martin pozostał we współpracy ze mną i tworzy niezastąpioną część ekipy Czesław Śpiewa.

AG:  Wraz z Tesco Value śpiewaliście utwory anglojęzyczne, teraz twoje piosenki są napisane głównie po polsku. Wielu muzyków uważa, że lepiej i łatwiej tworzy się teksty w języku angielskim. Do tego też ładniej brzmią. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Co z tekstami w języku duńskim?

CzM:  Duński jakoś nigdy mnie nie pociągał, pomimo tego, że kocham duńskojęzyczny pop. W języku angielskim na pewno da się stworzyć łatwiejszą przestrzeń dla słów w piosence. Ale to głównie uzależnione jest od warsztatu i pomysłów kompozytora czy tekściarza. Mnie osobiście ostatnio trudno jest pisać. Jestem obserwatorem wrażliwym na rzeczywistość, w której żyję. Dzięki Bogu pracuję ze zdolnymi ludźmi, którzy pięknie rozwijają moje pomysły.

AG:  Płyty Czesław Śpiewa zostały wydane przez wytwórnię Mystic Production. To jedna z największych niezależnych polskich wytwórni. Jakbyś porównał rynek fonograficzny w Polsce i w Danii? Czy płyty Czesława zostaną też wydane w Skandynawii?

CzM:  Są dostępne na iTunes, ale nie dla duńskiej publiki. Nagrywając płyty, skoncentrowałem się na tym, aby trafić do szerszej publiczności w Polsce. Cieszę się, że te zamiary mogły zostać zrealizowane, jednak nie liczę na wysoką sprzedaż swoich płyt w przyszłości. Porównując rynek fonograficzny obu krajów, różnica na pewno widoczna jest w tym, że Dania ma 5.8 mln populacji, a złota płyta jest wydawana według takich samych kryteriów, jak w Polsce… (próg wynosi 15 tys. egzemplarzy – przyp. aut.)

AG:  Do współpracy przy tej płycie zaprosiłeś Gabę Kulkę, Katarzynę Nosowską i Nergala. Co zaważyło o obecności na niej akurat tych wykonawców?

CzM:  Całą trójkę miałem okazję poznać dużo wcześniej, nim jeszcze Czesław Śpiewa odniósł sukces. Cenię sobie ich zaufanie do mojej muzyki i to, że bardzo mnie wspierają.

AG:  Jako juror programy X Factor podczas eliminacji masowo wysłuchujesz występów osób, które mają minutę, dwie na zaprezentowanie swojego talentu. To nie są dogodne warunki do wyszukiwania brylantów. Często się wahasz? Zdarza się, że się mylisz?

CzM:  Bywa i tak, że czasami się waham. Ale nigdy przy perełkach. Natomiast zupełnie odrębną sprawą jest to, że jeżeli chcesz się wybić ze swoim materiałem, wcale nie musisz zaistnieć w takim programie. Ja sam nie przeszedłbym pierwszej rundy X Factora, co nie oznacza, że nie jestem muzykalny. Muzykalność naprawdę jest sprawą bardzo indywidualną.

AG:  Dlaczego media dążą do tego, by z młodych talentów stworzyć odpowiedniki amerykańskich wzorców? Nie promują tego, co dobre i polskie, bo się nie sprzeda. Czy to samo zauważalne jest w Danii?

CzM:  Nie wiem, czy tak naprawdę jest. Istnieją w Polsce media, które promują tylko disco polo lub słaby pop, ale to niekoniecznie jest inspirowane Ameryką. Natomiast inne media nie ufają widzom i są przekonane, że chcemy zobaczyć to, co jest dostępne za granicą. W Polsce mamy wielki kompleks wobec wszystkiego, co pochodzi ze Stanów Zjednoczonych albo Anglii. Jednak to się powoli zmienia. W końcu co najlepiej się sprzedaje w tym roku ? Polski rock, taki jak Lao Che, Maria Peszek, Hey i coś gatunkowo podobnego do twórczości Artura Andrusa. Czyli daleko od klimatów MTV i VIVY.

———————

Więcej informacji o Czesławie Mozilu można znaleźć na jego stronie internetowej: www.czeslawspiewa.com,  a o najbliżyszm koncercie, który odbędzie się 14 listopada w warszawskiej Stodole, tutaj: www.stodola.pl

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć