pixabay.com/ StockSnap

publikacje

Mistycyzm we współczesnej zagranicznej muzyce rozrywkowej

W jednym ze swoich artykułów ksiądz profesor Marek Chmielewski definiuje doświadczenie mistyczne jako „bezpośrednie, pewne, bardzo intensywne, krótkotrwałe i niewyrażalne zjednoczenie z Bogiem”. Natomiast w tekście zatytułowanym „Muzyka i mistyka – o pewnych wtajemniczeniach” muzykolog Bohdan Pociej wyróżnia trzy stadia obecności mistyki w muzyce. 

Pierwszym z nich jest mistyka nastroju – to najbardziej subiektywne stadium, gdyż jedynym kryterium jest tutaj nasza własna, indywidualna wrażliwość na obecność pierwiastka mistycznego. To jednak tylko wstępne doznanie obecności mistyki. Drugim etapem jest poszukiwanie spójnej struktury, przez którą mistyka może się urzeczywistnić, w pewnym sensie – jej konkretyzacja. Autor pisze o tym stadium w następujący sposób: „Idąc wytyczonym tropem przez ów nastrój, zmierzamy teraz do formy, szukamy dźwiękowego spełniania aktów mistycznych w formie dźwiękowej, czyli wewnętrznie spójnej całości utworu, przez którą mistyka może się przejawić i w niej urzeczywistnić.” Zdaniem muzykologa ta skonkretyzowana forma w symboliczny sposób przedstawia proces jednoczenia się z Bogiem i dokonuje metamorfozy czasu: „czas muzyczny, w którym muzyka w swojej formie się rozpościera, w którym forma jej się wypełnia, przemienia się oto w naszych uszach w czas święty, w którym nic nie przemija, a wszystko się uobecnia i w swoim trwaniu intensywnieje”. Trzecim i zarazem ostatnim stadium mistyki jest przeniknięcie na wskroś substancji muzyki. To etap, w którym „każdy interwał melodii, każdy dźwięk muszą być pełne Boga. Sama więc substancjalna struktura muzyki musi być uświęcona.” Tę „mistyczną substancję muzyki” Pociej odnajduje w religijnej muzyce średniowiecza i renesansu, a w bardziej rozwiniętej formie w baroku i romantyzmie. W niniejszym tekście chciałbym przyjrzeć się kilku współczesnym artystom, w których twórczości, moim zdaniem, również jest ona słyszalna.

ANNA VON HAUSSWOLFF

Największe skupisko artystów tworzących muzykę mistyczną, mroczną, czy przynajmniej owianą aurą tajemnicy wydaje się być umiejscowione w regionie Skandynawii –może północny klimat i długie noce polarne wpływają w jakimś stopniu na nastrój muzyków i ich twórczość? Jednym ze współczesnych skandynawskich muzyków, na którego warto zwrócić uwagę, jest szwedzka wokalistka, organistka i kompozytorka Anna von Hausswolff.

Na swojej czwartej płycie, zatytułowanej Dead Magic, Anna von Hausswolff zabiera słuchacza w przesiąkniętą mrokiem i melancholią podróż. Jest to album bardzo eklektyczny – post-rock płynnie łączy się z rockiem gotyckim, a wszystko to okraszone jest eteryczną elektroniką. Artystka tworzy przestrzenne pejzaże dźwiękowe, które wprowadzają słuchacza w sentymentalny nastrój. Instrumentem dominującym w większości utworów są organy piszczałkowe artystki, lecz ważną rolę odgrywa również ujmujący wokal von Hausswolff, który z delikatnego śpiewu w przeciągu chwili potrafi przerodzić się w histeryczny wrzask. Ambientowe tło i oddalony głos artystki tworzą w połączeniu ze sobą apokaliptyczny pejzaż dystopijnego, rozpadającego się świata.

Kompozycja zatytułowana „The Marble Eye”, to przykład instrumentalnej muzyki organowej, która świetnie sprawdziłaby się w czasie mszy, ale takiej, na której nikt nie chciałby się chyba znaleźć. To moment, w którym artystka pokazuje pełnię możliwości swojej wirtuozerskiej gry na organach. Ostatni tytuł na płycie, „Källans återuppståndelse”, to bardzo spokojny, eteryczny i przejmująco smutny utwór, który sprawia wrażenie wprost wyjętego ze ścieżki dźwiękowej do filmu Davida Lyncha. Jest to idealne zwieńczenie całego albumu – Anna von Hausswolff odsłania swoją delikatniejszą stronę, a jej kojący głos miesza się z łagodną grą na organach, miejscami okraszoną instrumentami smyczkowymi.

Dźwięki, jakie artystka wydobywa z organów piszczałkowych sprawiają, iż w jej rękach instrument staje się wręcz narzędziem służącym do kontaktu ze światem pozaziemskim, bramą do innej rzeczywistości – przeraźliwie zimnej, ciemnej krypty, bądź zapomnianego, rozpadającego się kościoła. Poczucie to świetnie ilustruje mroczna okładka albumu oraz rysunek autorstwa samej artystki, znajdujący się na wewnętrznej kopercie winylowego wydania płyty. Album opatrzony jest również cytatem szwedzkiego poety Waltera Ljungquista: „Weź los człowieka, cienką, patetyczną linię, która zakreśla nieskończoną i nieznaną ciszę. Właśnie w tej ciszy, tylko w wyobraźni i nieznanym ośrodku, rodzą się legendy. Niestety! Dlatego w naszych czasach nie ma legend. Nasz czas to czas pozbawiony ciszy i tajemnic; pod ich nieobecność żadna legenda nie może wzrosnąć”. Ciężko byłoby znaleźć tekst lepiej ilustrujący tę mroczną legendę, jaką Anna von Hausswolff opowiada słuchaczom na Dead Magic.

JOZEF VAN WISSEM

Oddalając się nieco od Skandynawii, ale wciąż pozostając w Europie, warto wspomnieć o jeszcze jednej postaci – Jozef van Wissem, bo o nim mowa, to holenderski kompozytor minimalistyczny i lutnista, obecnie mieszkający w Nowym Jorku. Ma na swoim koncie kilkanaście solowych albumów, współpracę z wieloma wybitnymi muzykami oraz ścieżki dźwiękowe do, między innymi, filmu Tylko kochankowie przeżyją i… gry komputerowej The Sims: Średniowiecze. Swoją muzyką stara się tchnąć w lutnię nowe życie, poniekąd oscylując pomiędzy muzyką renesansową, barokową i czasami współczesnymi. Przyznaje, że korzysta z kompozycji starych mistrzów i nawiązuje do swoich korzeni, ale nie daje im się skrępować i dodaje do nich coś od siebie: „Próbuję więc asymilować przeszłość we współczesności i na tej bazie budować coś swojego”. Zamierzam jednak skupić się na dwóch ostatnich albumach artysty – solowym We Adore You, You Have No Name z 2018 roku, oraz nagranym we współpracy z reżyserem filmowym Jimem Jarmuschem, tegorocznym An Attempt To Draw Aside The Veil.

Ostatni solowy album Jozefa Van Wissema to nokturnowa, przepełniona mrokiem i chłodem wariacja na temat muzyki dawnej. Prym cały czas wiedzie lutnia, w tle jednak atmosferę budują pogłosy i inne eksperymenty dźwiękowe. Ponura muzyka Van Wissema jest jednak na swój sposób wysublimowana – emanuje elegancją i chrześcijańską mistyką. Chwilami obecny jest na niej również wokal, odbijający się po utworach echem, niczym po ścianach starego kościoła. W kompozycji zatytułowanej „Bow Down”, słyszymy na przykład powtarzane niczym mantra słowa: „Can’t drink the water, only alcohol” [Nie można pić wody, tylko alkohol] (tłum. autora pracy). Jest to nawiązanie do średniowiecznej praktyki picia przy stole alkoholu zamiast wody.

Na szczególną uwagę zasługuje trzeci utwór z płyty, ponieważ wiąże się z nim bardzo ciekawa historia. Gdy kilka lat temu obraz „Lutnista” autorstwa barokowego malarza Caravaggia (znajdujący się obecnie w Ermitażu w Sankt Petersburgu) został oddany do renowacji, Jozef van Wissem został poproszony, by – na uroczystości towarzyszącej temu wydarzeniu – zagrać tę samą kompozycję, którą wykonuje lutnista z obrazu. Utworem tym jest madrygał renesansowego kompozytora Jakoba Arcadelta, do którego partytura została uwieczniona na dziele Caravaggia.

Holenderski lutnista pokusił się jednak o modyfikację utworu, opierając się na klasycznym opracowaniu nut. Ostateczny efekt tego eksperymentu trafił na album We Adore You, You Have No Name pod nazwą „You Know That I Love You”.

 

Caravaggio, Lutnista, 1596

Albumom Jozefa Van Wissema nagranym we współpracy z Jimem Jarmuschem bliżej do minimalizmu i muzyki awangardowej, aniżeli tej dawnej. Ich ostatnie wspólne dzieło, Attempt To Draw Aside The Veil, to oniryczna, transowa podróż otoczona aurą mistycyzmu i tajemnicy. Obaj artyści doskonale się uzupełniają; hałaśliwe pejzaże dźwiękowe kreowane przez Jarmuscha tworzą ciekawy kontrast z łagodnymi, lirycznymi melodiami van Wissema, co daje w efekcie coś w rodzaju zaciekłej walki przeciwieństw.

Pomimo, iż album jest prawie w całości instrumentalny (wyjątkiem jest tutaj ostatni tytuł na liście utworów), muzykom udało się za pomocą nazw poszczególnych kompozycji uwzględnić wiele nawiązań do teologii czy okultyzmu. Poszukując źródeł inspiracji artystów, natrafić więc możemy na Williama Blake’a i Emanuela Swedenborga, czy prace rosyjskiej okultystki i filozofki Heleny Bławatskiej.

William Blake, kojarzony głównie z malarstwem i poezją, był również mistykiem. Interesował się alchemią, okultyzmem i spirytualizmem. Doświadczył także wielu mistycznych wizji, których jednak nikt w epoce Oświecenia nie brał na poważne. Stworzył nawet swoją własną genezę powstania świata i ludzi – czerpiąc z Biblii, mitologii greckiej i historii ukuł coś na kształt mitologii opartej na czterech głównych zasadach. Zdaniem Blake’a, człowiek składa się z czterech pierwiastków nazywanych Zoa. Pomimo ogromnego talentu, Blake do końca życia pozostał wyrzutkiem, często posądzanym o obłęd i nieakceptowanym przez społeczeństwo ze względu na swój trudny charakter i kontrowersyjne poglądy. Ostatni utwór na albumie To Draw Aside The Veil, zatytułowany „When the Sun Rises Do You Not See a Round Disc of Fire”, nawiązuje do fragmentu wiersza Williama Blake’a.

SWANS

Warto przenieść się na chwilę do Stanów Zjednoczonych, aby wspomnieć o legendarnej amerykańskiej grupie Swans. Zespół został założony w 1982 roku przez gitarzystę Michaela Girę i był częścią nowojorskiego ruchu no wave, będącego wyrazem buntu przeciwko popularnemu w tamtym czasie nurtowi new wave. Brzmienie formacji wielokrotnie zmieniało się na przestrzeni lat – wczesne albumy utrzymane były w klimacie rocka industrialnego i noise, a na drodze ewolucji Swans zahaczali między innymi o takie gatunki jak art rock i folk rock. W drugiej połowie lat 90. Michael Gira postanowił rozwiązać zespół, wydając wcześniej jeszcze jedną, ostatnią płytę. Tym sposobem, w 1996 roku powstał obszerny, dwupłytowy album Soundtracks for the Blind – mieszanka rocka industrialnego i awangardowego, podszyta dark-ambientowymi pejzażami dźwiękowymi i nagraniami terenowymi – do dzisiaj uznawana za jedną z najważniejszych pozycji w dyskografii zespołu.

Formacja została nieoczekiwanie reaktywowana na początku 2010 roku, a już kilka miesięcy później ukazał się album My Father Will Guide Me Up a Rope to the Sky. Brzmienie płyty znacznie różniło się od wcześniejszych dokonań Swans. Duży wpływ na Girę wywarła na pewno muzyka neofolkowej grupy Angels of Light – pobocznego projektu artysty, który działał podczas nieaktywności macierzystej formacji. Agresywne i głośne, industrialne brzmienie, które charakteryzowało zespół na początku jego działalności, ustąpiło miejsca łagodniejszym, długim, transowym kompozycjom. W tym składzie zespół wydał jeszcze trzy płyty, z czego ostatnia, The Glowing Man, ukazała się w 2016 roku i zebrała bardzo przychylne opinie, zarówno wśród fanów grupy jak i krytyków muzycznych. Jest to jednocześnie ostatni album formacji nagrany w stałym składzie, jednak sam Michael Gira zapowiedział, iż pracuje nad kolejnym wcieleniem Swans we współpracy z nowymi muzykami. To właśnie temu najświeższemu wcieleniu zespołu warto się przyjrzeć.

 „Trans” to sowo-klucz w przypadku omawiania występów grupy Swans. Słownik języka polskiego PWN definiuje ten stan jako „stan braku kontaktu z otoczeniem, połączony z zatraceniem się w jakiejś czynności”. Hipnotyzer Piotr Jaczewski opisuje go natomiast jako „stan w którym działania wolicjonalne i powtarzalne stają się działaniami obserwowanymi jako zewnętrzne”. Kilkunasto- albo nawet kilkudziesięciominutowe, repetytywne kompozycje grupy wykonywane na żywo wprowadzają zarówno muzyków jak i osoby na widowni w stan ekstazy, wywołując doświadczenie iście katartyczne. Teksty wypowiadane (lub wykrzykiwane) przez wokalistę zespołu też nie są bez znaczenia. Poruszane są w nich tematy takie jak miłość, śmierć czy religia. Ograniczają się często do niewielu maniakalnie powtarzanych przez Girę słów, brzmiących niczym ponura mantra.

Sam Michael Gira, choć nie utożsamia się jednoznacznie z żadną religią, przyznaje się do czerpania inspiracji z buddyzmu czy chrześcijańskiej mistyki. W wywiadzie dla serwisu louderthanwar.com, mówi: „Nie przynależę do żadnej konwencjonalnej religii, ale z pewnością pociąga mnie buddyjski sposób myślenia i chrześcijański mistycyzm” (tłum. autora pracy). Chrześcijański mistycyzm o którym mówi Michael Gira jest szczególnie dobrze widoczny w dwóch pierwszych utworach z ostatniej płyty Swans – The Glowing Man – a sam artysta określił je mianem modlitw. Druga z kompozycji, zatytułowana „Cloud of Unknowing” zaczyna się słowami:

 

Ah I

I am, I am, I am, I am

Ah I am

I am not

I am not

 

[Och, Ja

Jestem, jestem, jestem, jestem

Och, jestem

Nie ma mnie

Nie ma mnie] (tłum. autora pracy)

  

Być może jest to nawiązanie do sceny z Biblii, w której Mojżesz pyta Boga o imię, na co ten odpowiada: „Jestem, który jestem”. Sam Gira – we wspomnianym wywiadzie – opowiada o inspiracji średniowiecznym dziełem mistycznym o tytule Cloud of Unknowing (w dwóch polskich przekładach książki jej tytuły brzmią Obłok niewiedzy i Chmura niewiedzy). Ten średniowieczny tekst anonimowego autora to podręcznik życia kontemplacyjnego, a sam mistyk głosi w nim pogląd, iż życie wewnętrzne jest bardziej wartościowe od czynnego. Przesłanie tego traktatu sugeruje, iż sposobem na poznanie Boga jest porzucenie rozważań na temat jego poszczególnych działań i atrybutów, oraz bycie na tyle odważnym, by poddać swój umysł i ego sferze „niewiedzy”. Autor zachęca również do modlitwy opartej na niewielu słowach, a nawet do ograniczenia jej do jednego wyrazu – „Bóg” .

Niniejszy tekst miał na celu odnalezienie wspomnianej we wstępie „mistycznej substancji” w muzyce popularnej. Bazując na kilku przykładach chciałem zwrócić uwagę na przejawy inspiracji mistycyzmem we współczesnej muzyce rozrywkowej oraz zidentyfikować źródła tych inspiracji. Atmosfera tajemniczości otaczająca analizowaną przeze mnie muzykę może posłużyć nawet jako pewnego rodzaju katalizator przeżyć mistycznych lub zainspirować zainteresowane mistyką osoby do dalszych poszukiwań i pogłębiania swojej wiedzy w tym temacie.

BIBLIOGRAFIA

  1. „An Attempt to Draw Aside the Veil, by Jozef Van Wissem & Jim Jarmusch” Jozef Van Wissem & Jim Jarmusch, 8 lutego 2019, jozefandjim.bandcamp.com/
  2. „Biblia Tysiąclecia – Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu”, Stary Testament, Wj 3, 14, wyd. Pallottinum. Poznań, 2002
  3. „Chmura niewiedzy.” Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów, tyniec.com.pl/mistyka/97-chmura-niewiedzy-9788373543720.html.
  4. „Poznawać przez miłość. O ‘Chmurze niewiedzy’.” PSPO | Centrum Duchowości Benedyktyńskiej, www.ps-po.pl/2014/05/19/poznawac-przez-milosc-o-chmurze-niewiedzy/.
  5. „Trans.” Słownik Języka Polskiego PWN, sjp.pwn.pl/sjp/trans;2578477.html.
  6. areklerch. „ANNA VON HAUSSWOLFF – Dead Magic (City Slang/Sonic).” Violence Magazine, 18 lutego 2018, www.violence-online.pl/album-tygodnia/anna-von-hausswolff-dead-magic-city-slangsonic/.
  7. Chmielewski, Marek. „Chrześcijańskie doświadczenie mistyczne.” Miesięcznik Egzorcysta, 24 października 2017, www.miesiecznikegzorcysta.pl/wiara-i-rozum/item/1857-chrzescijanskie-doswiadczenie-mistyczne.
  8. De Selincourt, Basil. William Blake. Book Tree, 2000.
  9. Jaczewski, Piotr. „Trans Autohipnotyczny.” Taraka, 1 czerwca 2012, www.taraka.pl/trans_autohipnotyczny.
  10. johnrobb. „INTERVIEW: Swans Talk in Depth on Eve of UK Tour.” Louder Than War, 8 października 2016, louderthanwar.com/interview-swans-talk-depth-eve-uk-tour/.
  11. Kubicki, Marcin. „Michael Gira (Swans).” Magazyn Gitarzysta, www.magazyngitarzysta.pl/muzyka/wywiady/20591-michael-gira-swans.
  12. Nos-Cybelius, Karolina. „Artysta, Wizjoner i Mistyk. William Blake.” Niezła Sztuka, 21 maja 2016, niezlasztuka.net/o-sztuce/artysta-wizjoner-i-mistyk-william-blake/.
  13. Pociej, Bohdan. „Muzyka i mistyka – o pewnych wtajemniczeniach.” DEON.pl, www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,267,muzyka-i-mistyka-o-pewnych-wtajemniczeniach,strona,1.html.
  14. Sankowski, Robert, „Nowa płyta Swans: najgłośniejsza mantra świata.” Wyborcza.pl, www.wyborcza.pl/1,75410,15999720,Nowa_plyta_Swans__najglosniejsza_mantra_swiata.html.
  15. Szubrycht, Jarek. „Jim Jarmusch to także muzyk. Jozef Van Wissen, najsłynniejszy lutnista świata, o nowej płycie z wielkim reżyserem.” Wyborcza.pl, 28 lutego 2019, wyborcza.pl/7,113768,24490311,jim-jarmusch-to-takze-muzyk-najslynniejszy-lutnista-swiata.html.

 

 

Dofinansowano z środków Funduszu Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć