pixabay.com/ SeppH

publikacje

Muzyczny protest w kolorze blue

Muzyka to często zapalnik, katalizator zmian, który popycha szerokie masy społeczne do protestu. Manifesty polityczne muzyków i ich kontrowersyjne poglądy stoją za niejedną obyczajową rewolucją, która potrafiła zmienić kształt niejednego kraju i niejednego systemu władzy.

Zauważa to szwedzki badacz wpływu muzyki na ruchy społeczne – Ron Eyerman. W swojej pracy Music and social movements. Mobilizing traditions In the twentieth century poświęca wiele uwagi temu, jak społeczeństwa wykorzystują muzykę do walki o swoje i jak muzyka im w tym pomaga.

Muzyka nie zaczęła oddziaływać jednak na społeczeństwa i ruchy społeczne dopiero w XX wieku, jak to się często może wydawać. Jej wpływ na budowanie świadomości społecznej i rodzenie się więzów międzyludzkich zauważano już znacznie wcześniej. Zwłaszcza tam, gdzie sytuacja ludności była wyjątkowo ciężka.

Weźmy na przykład historię powstania bluesa jako odrębnego gatunku muzycznego. Blues swoje prapoczątki ma w pieśniach śpiewanych przez czarnoskórych niewolników, którzy zmuszani do nieludzkiego wysiłku przy zbiorach bawełny, dodawali sobie w ten sposób otuchy i animuszu. Historie opowiadane za pośrednictwem bluesowych pieśni były bardzo często metaforyczne – pod przykrywką niezobowiązujących opowieści przemycały głębokie treści, zrozumiałe tylko dla wtajemniczonych. Eyerman zauważa wręcz, że niewolnicze pieśni to nawet nie tyle muzyka sensu stricte, ile manifest wieśniaków, których korzenie sięgają daleko poza Amerykę. Nasilenie buntów społecznych wśród czarnoskórych miało miejsce w drugiej połowie XIX wieku i wtedy też bluesowe pieśni niewolnicze zaczęły stawać się znane szerszej publiczności. Nieśmiało zaczął się rodzić rodzaj pieśni, znany dziś jako „protest songi”. Były to zarówno wspomniane pieśni bluesowe, jak i przedstawiciele zupełnie innych gatunków. Niemal każda epoka i każde niepokoje społeczno-polityczne doczekały się swoich protest songów, które porywały społeczeństwa do działania, do walki i próby zmiany zastanej rzeczywistości. Choć pewnie niewielu zdaje sobie z tego sprawę, to tak naprawdę pierwszym (albo jednym z pierwszych) polskim protest songiem była Rota Marii Konopnickiej. Możemy w niej przeczytać m.in.:

Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród.

Nie damy pogrześć mowy,

Polski my naród, polski lud,

Królewski szczep piastowy. 

[…] Nie damy, by nas gnębił wróg.

Tak nam dopomóż Bóg!

Tak nam dopomóż Bóg!

Do krwi ostatniej kropli z żył

Bronić będziemy ducha,

Aż się rozpadnie w proch i pył

Krzyżacka zawierucha.

Twierdzą nam będzie każdy próg.

Tak nam dopomóż Bóg!

Tak nam dopomóż Bóg! […]

Choć paradoksalnie Rota dziś bardziej dzieli niż łączy, to nie ulega wątpliwości, że na początku XX wieku silnie oddziaływała na polskie społeczeństwo. Przyczyniła się do budowy tożsamości i świadomości narodowej w sytuacji, gdy państwa polskiego nie było na światowych mapach od ponad 100 lat. 

Wysyp protest songów w polskich warunkach na dużą skalę nastapił jednak dopiero kilkadziesiąt lat później – po II wojnie światowej. Gdy Polska została „przydzielona” do radzieckiej strefy wpływów, szybko stało się jasne, że zakres swobód obywatelskich zostanie mocno ograniczony. Sytuacja niedoboru, kryzysu i wyzysku, to wręcz idealne warunki do rozwoju buntowniczego, niepokornego świata kultury. Muzyczny bunt stał się zauważalny w Polsce zwłaszcza w latach 80., gdy dramatyczna sytuacja gospodarcza wzmocniona została potężnym kryzysem politycznym, jakim niewątpliwie był stan wojenny wprowadzony w 1981 roku. To wtedy nastąpiła eksplozja muzyki rockowej, punkowej i nowofalowej, która przyniosła ze sobą to, co możemy nazwać „muzyką buntu”. Przynależność do subkultury stała się sposobem na wyrażenie siebie i na kontestowanie rzeczywistości. To też chyba najbardziej owocny okres, jeśli chodzi o „produkcję” polskich protest songów.

Jednym z najbardziej znanych przykładów będzie z pewnością utwór „Chcemy być sobą” grupy Perfect. Tekst, choć metaforyczny, dobrze oddaje ducha tamtych czasów i nastroje społeczne. To właśnie w refrenie tego utworu podczas koncertów publiczność zmieniała tekst na „Chcemy bić ZOMO”, co w tamtym czasie pozwalało poczuć „ducha wspólnoty”
i integrowało odbiorców występu. Znamienne i charakterystyczne było też zachowanie samego zespołu podczas wykonywania tego utworu. Emanowali energią, a wokalista, Grzegorz Markowski, z wściekłością chwytał mikrofon, jakby chciał wykrzyczeć zmieniony refren wraz z publicznością. Było to na tyle silne przeżycie, że uczestnicy tych wydarzeń wspominają je do dziś, podkreślając często, że czuli się wtedy częścią „czegoś większego”, mieli poczucie, że są świadkami jakiegoś niesamowitego przeżycia:

[…] Nikt mi nie powie, wiem co mam robić

Szklanką o ścianę rzucam, chcę wychodzić

Na klatce stoi cieć, co się boi

Nawet odkłonić, miotłę ściska w dłoni

Ortalion szary chwytam za bary

I przerażonej twarzy krzyczę prosto w nos!

Chciałbym być sobą

Chciałbym być sobą wreszcie

Chciałbym być sobą

Chciałbym być sobą jeszcze[…]

Warto też pamiętać, że kilka lat później, gdy na świecie zaczęła rozkwitać muzyka grunge, a w Polsce dokonywały się przełomowe zmiany polityczne, rock znów stał się modny, znów łączył ludzi i pozwalał im znaleźć swoją tożsamość. Wysyp nowych, młodych zespołów i wykonawców grających rocka zgrał się z bolesnym dla większości społeczeństwa przechodzeniem z jednego systemu politycznego do drugiego. Tacy wykonawcy jak Hey czy Wilki, przedstawiciele nowego pokolenia, „pociągnęli” za sobą wielu słuchaczy, zajmując ważne miejsce w ich życiu.

Joan Baez, Bob Dylan, fot. Rowland Scherman 

Nie trzeba jednak było ustroju totalitarnego, by powstawały protest songi i by obywatele jednoczyli się przy muzyce przeciw jakiejś sprawie. Doskonale wiedziano o tym chociażby
w USA. Pieśń protestu wyrosła tam, jak było to wspomniane wyżej, z sytuacji czarnoskórych niewolników i wyewoluowała w muzykę bluesową, jednak II połowa XX wieku obfitowała też w twórców niezwiązanych z tym nurtem, którzy za pomocą muzyki postanowili wyrazić np. sprzeciw pokolenia przeciwko polityce uprawianej przez swój kraj. Trendy wytyczał wśród nich w latach 60. chociażby Bob Dylan. Związany w tamtych czasach z piosenkarką i aktywistką Joan Baez, napisał w tej dekadzie przynajmniej kilka utworów, które można by uznać za swego rodzaju pokoleniowe hymny, które jednoczyły ludzi wokół jakiejś sprawy. Wymienić wystarczy choćby takie utwory jak „Blowin’ in the Wind” opowiadający o wojnie i wolności sumienia – wszystko to w kontekście amerykańskiej inwazji na Wietnam. Wtedy też napisał na poły proroczy tekst “The Times They Are a-Changin”,  w którym pokazywał jak zmienia się świat i czym dla amerykańskiego społeczeństwa było zabójstwo prezydenta Kennedy’ego.

Końcówka lat 60. to też okres wzmożonej działalności „protestacyjnej” innego wybitnego artysty, Johna Lennona. Wraz z żoną Yoko Ono otwarcie sprzeciwił się wtedy wojnie w Wietnamie, czemu dał wyraz w kilku utworach, chociażby w hymnicznym „Give Peace
A Chance”:

[…] Pozwól mi teraz powiedzieć, że

Wszyscy mówią o

Rewolucji, Ewolucji, Przeżuwaniu, Biczowaniu, Regulacjach,

Integracjach, Medytacjach, Zjednoczonych Nacjach, Gratulacjach

Wszystko, co my mówimy, to dajcie szansę pokojowi

Wszystko, co my mówimy, to dajcie szansę pokojowi […]

 

John Lennon, Yoko Ono, fot. Erich Koch

Do tematu wracał też w wydanej niedługo później piosence o mylącym tytule „Happy Xmas” z podtytułem („War is Over”). Wydana tuż przed świętami Bożego Narodzenia i zachowująca pozory „kanonicznej” piosenki świątecznej (dzwonki, chór…) była jednocześnie manifestem i przekazem dla świata: 

[…] Więc to są święta

I co zrobiłeś?

Kolejny rok się kończy

A nowy właśnie się zaczyna,

Więc to są święta.

Mam nadzieję, że dobrze się bawisz,

Bliscy i kochani,

Starzy i młodzi.

Wesołych świąt

i szczęśliwego nowego roku

Miejmy nadzieję, że będzie dobry

bez jakiegokolwiek strachu.

 

Więc to są święta

Dla słabych i silnych,

dla bogatych i biednych

Ta droga jest bardzo długa.

Więc szczęśliwych świąt

dla białych i czarnych,

dla żółtych i czerwonych.

Zatrzymajmy wszystkie walki.

Bardzo wesołych świąt

i szczęśliwego nowego roku.

Miejmy nadzieję, że będzie dobry

bez jakiegokolwiek strachu. […]

Wojna jest skończona jeśli tego chcesz.

Utwór ten na wiele lat stał się synonimem protest songu i symbolem tego, jak artyści mogą wpływać na społeczności, mobilizując je do działania swoimi postulatami wyrażanymi
w piosenkach.

Współcześnie trudno sobie wyobrazić zaangażowaną społecznie muzykę bez protest songów i bez artystów, którzy mają na tyle siły i odwagi, że próbują zmieniać świat. Dając nadzieję i siłę swoim odbiorcom, dają im też coś więcej – poczucie sprawczości i przynależności do wspólnoty, którą łączy coś więcej niż tylko muzyka.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć