recenzje

Must be the Music. Tylko muzyka (odcinek czwarty trzeciej edycji)

Powiew świeżego powietrza – w kilku przypadkach – nawiedził czwarty odcinek programu. I zaskoczenie, że przy emisji takiego show można się wzruszyć i słuchać przez dwie minuty nie mrugając, wpatrując się w telewizor.

Początkowo “szału” nie było. Rozpoczął zespół Whitestok, dając nam energiczny, żywiołowy rock&roll (Proud Mary Creedence Clearwater Revival). Wokale były dobre, granie też, ale całość mało oryginalna, niekiedy brzmiąca trochę weselnie. Jury jednak było zadowolone (4xTAK): Adam chwalił zgranie głosów, Ela główną wokalistkę (Ruda, ty masz diabła za skórą), zdaniem Kory było fantastycznie… Może przejdźmy dalej…

Czternastoletni Kuba Szyperski zaprezentował z kolei delikatny, niemal dziecięcy śpiew, powoli przekonując do siebie oceniających i publiczność. Pierwszy utwór, Halo Beyonce, nie był strzałem w dziesiątkę. Kuba, choć ma słuch i wrażliwość, gubił się intonacyjnie. Miało się wrażenie, że albo podkład jest zbyt głośno albo odsłuch nie taki, bo z czystego początku w głośniejszym refrenie zrobiła się walka o przetrwanie. Ale coś w Kubie spodobało się jury (może wibrato?) – dostał 2xTAK od Eli i Adama i mógł wykonać dodatkowy utwór (If You Don’t Know Me By Now Simply Red). To już poszło dużo lepiej: przede wszystkim było czysto, co dawało możliwość dostrzeżenia innych walorów wokalnych Kuby (zwłaszcza barwy i owego wibrata). Drugim występem przekonał Łoza, który koniec końców określił Kubę jako ogromnie utalentowanego. Zobaczymy czy 3xTAK wystarczy by pokazać się raz jeszcze.

Następnie pojawił się koszmarek z cyklu „przebieranki” – księgowy Krzysztof Rydzelewski w dziwacznym stroju i z kiepskim głosem. Jego Zegarmistrz Światła Tadeusza Woźniaka sprawiał, że albo chciało się ziewać, albo płakać. Dostało mu się od Kory, która jak z karabinu w ciągu dziesięciu sekund wyliczyła mu błędy (źle dobraną tonację, fałsze, brzydkie frazowanie i fatalną wymowę), choć Ela, z racji „zadziwienia” była na TAK…

Zespół Teddy Jr. wystąpił ze swoim utworem Tomorrow Knows. Holenderski wokalista spodobał się jurorom, choć nie wszystkim (zdaniem Adama Sztaby zabrakło świeżości). W zasadzie się z nim zgodzę – było ok, trochę krzyku, nieco klimatu ulicznego grania, ale w zasadzie nic zachwycającego. Kora była innego zdania (Czapki z głów), podobnie jak Łozo i Ela, która chwaliła nonszalancki sposób śpiewania lidera grupy. A więc 3xTAK.

Dalej sympatyczny przerywnik w postaci jedenastoletniego perkusisty. Jakub Kowaliszyn wraz ze starszym kolegą – gitarzysta – Mariuszem Misą, zaprezentował swój kawałek Walka z czasem. Cięższe granie, chłopaki zaangażowani, perkusista, jak na swój wiek, sprawny. A więc werdykt łatwy do przewidzenia – 4xTAK.

Okropna za to była grupa DC/AC – jak można się domyślić fani AC/DC. Zaproponowali na początek cover swoich idoloów pt.: Moneytalks. Była to istna parodia, „śmieszna” wersja hitu, która mnie nie rozbawiła. Instrumentalnie też było przeciętnie. No i… 2xTAK (od Eli i Adama). Wydawało się, że Kora zachowała zdrowy rozsądek (komentarze: żałosne, dziesiąta woda po kisielu). Ale po drugim utworze (I Got You (I Feel Good) J. Browna) niestety ten rozsądek straciła (razem z Łozem). Było to wykonane z taką samą przesadą i manierą, a jednak zdaniem jurorów tym razem był ogień… A więc na koniec 4xTAK.

Niestety nieco snem mnie zmorzył występ Aleksandry Pęczek. Jej wersja Your Song (oryginał Elton John, tu cover Ellie Goulding) była dość przeciętna. Ten cichutki, dziecinny głosik w ogóle mnie nie oczarował, czułam się jak na występie w przedszkolu. Ale jury było bardzo na TAK – Ela chwaliła lekkość śpiewu Oli, Adam cudną barwę i dozowanie (zwłaszcza stosowanie crescendo i decrescendo, czyli dynamiki głośniej/ciszej), a Łozo miał dreszcze. Dla porównania wykonanie uczestniczki brytyjskiego X Factor, Janet Devlin:

Pozytywnym akcentem programu (z hasłem cieszmy się, będzie dobrze) był występ Adriana Okrzeja (Adro). Jego podnoszące na duchu Złote Reggae było przyjemne ale w zasadzie poza uśmiechem nie wywoływało żadnych uczuć. Wokalnie – jak to w reggae – “mówienie” na dźwiękach a więc nie bardzo jest co oceniać. Rytmicznie ok. Podobało się naszym sędziom smaku (jedynie Ela była na nie). Kora określiła reggae jako najcudowniejszą muzykę świata, Adam docenił autorską twórczość Adro. Ogólnie nic szczególnego.

Następnie pełen energii i werwy, tak charakterystycznej dla muzyki klezmerskiej, zespół Klezmafour. Dobrzy muzycy, własny utwór (Giantnohobbies) i “nuta” szaleństwa dały ciekawą całość. Było czego posłuchać, co zauważyło też jury 4xTAK. Adam Sztaba chwalił w szczególności sekcję rytmiczną, stwierdzając: Jestem fanem waszego bębniarza. Ja też jestem fanem i czekam na kolejną odsłonę.

Z kolei smutkiem i szkolnym przedstawieniem powiało przy występie żeńskiej grupy wokalnej VIVO. Siedem głosów unisono w Parostatku Krzysztofa Krawczyka dało dość opłakany efekt. Mocno zniesmaczona była też nasza czwórka ekspertów, z których Ela poczuła się jak przeniesiona w czasie czterdzieści lat temu, a Korze zabrakło słów krytyki. I w zasadzie nic dodać nic ująć.

Pierwszy raz w historii tego programu mogę powiedzieć, że zakochałam się na zabój. Miłością najprawdziwszą, bo tą do sztuki, zapałałam do zespołu LEMON, a zwłaszcza do Igora Herbuta (wokalisty). Bo sztuka, jaką uprawiają, to czyste piękno. Litaj ptaszko, kompozycja autorska grupy, to przejmujący, pełen emocji utwór, który chciałabym mieć na płycie. Dramatyzm, charakterystyczny wokal, cudne przejścia melodyczne i to połącznie stylu folkowo-popowego dało absolutnie fantastyczny efekt. I cóż za wrażliwość, cóż za zaangażowanie lidera! Czystą przyjemnością było słuchać tego zespołu. Wróżę im duży sukces – nawet jeśli niekoniecznie będzie miał on miejsce w tym programie. Jurorzy podzielili mój zachwyt – Łozo chwalił piękną harmonię i to, że Igor przekazuje emocje; Kora uczuciowość i skrzypka; Ela wokal, który ją wzruszył; a Adam w szczególności kompozycję. Ja chwalę wszystko i czekam niecierpliwie na więcej.

November Project, to zespół dzielący się z innymi pozytywną energią. Członkowie to uczestnicy zajęć z muzykoterapii, którzy postanowili zrobić coś więcej – zafundowali nam „dziarskie reggae”, utwór pt. Sofandua. Było przyjemnie, choć trudno stwierdzić o czym była piosenka. Jurorzy byli na TAK: Ela chwaliła ideę, Kora uznała występ za polskie reggae z prawdziwego zdarzenia, a Adam stwierdził, iż Mozart został pobity (nawiązując do poglądu, jakoby to właśnie muzyka klasyczna była w muzykoterapii najlepsza). Ja też popieram ideę, mało się w Polsce mówi o tym, że muzyka rzeczywiście ma terapeutyczne właściwości. Zwłaszcza ta uprawiana samodzielnie.

Dominika Kurdziel, której twarz pewnie wielu z widzów wydała się znajoma, zdecydowała się na udział w programie na przekór niektórym osobom „z branży”. Wykonała Here Comes The Rain Again Eurythmics. Szczerze powiem, że mnie ten występ nie przekonał. Owszem, Dominika pokazała emocje, ale kuleje warsztatowo – śpiewa przez nos, w związku z czym barwa jest nieprzyjemna, a jej angielska wymowa pozostawia wiele do życzenia. Bywały też nieczyste momenty, ale plus za stworzenie klimatu. Jurorzy jednak zagłosowali 4xTAK. Zdaniem Łoza Dominika malowała emocje; Kora dostrzegła dramaturgię, a Adam cudowne pasmo wokalne. Być może Dominika zabłyśnie we własnym repertuarze?

Jak wiemy zmiany charakteru są tym co przyciąga widzów, więc z nostalgii wpadamy w bunt. Sebastian „Biały” Białek zaprezentował Walczę do końca – hip hopowy utwór dedykowany ojcom walczącym o prawa do swoich dzieci w sądach rodzinnych. W zasadzie idea słuszna i można zrozumieć rozżalenie Sebastiana, ale oczernianie matki sięgnęło tu zenitu. Nie wiedząc jak wygląda dokładnie sytuacja i biorąc pod uwagę niemożność wypowiedzenia się drugiej stronie, miałam trochę wrażenie nagonki. Ale na pewno był dramatyzm i były emocje. Sama kompozycja napisana została w miarę sprawnie, natomiast wykonanie było miejscami nierytmiczne. Jurorzy dali 4xTAK: Korze podobał się buntowniczy charakter występu, bo jak słusznie zauważyła, takie są korzenie rapu; Łozo chwalił prawdziwość. Ja zastanawiam się co dalej, kiedy już protest został wyrażony – co Sebastian może ponadto zaproponować?

Tym oto pełnym zaangażowania akcentem program się zakończył. A ja cieszę się, że pojawiają się perełki i czekam na kolejne.  

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć