okładka książki

recenzje

Terra incognita słowem oswajana. Krzysztof Kwiatkowski, "Mistrz dźwięku i ciszy. Luigi Nono"

Podobno najbardziej lubimy muzykę, którą znamy. Czasami wydaje się nam, że ją znamy, a jeśli nie znamy jej nawet ze słyszenia”, to przecież wypada mieć o niej jakieś wyobrażenie. Tym bardziej lubimy czasami pójść drogą na skróty. Nie ma to jak stereotypy i etykietki – wszystko nagle staje się jasne, proste i oczywiste. W takim razie tego Luigiego Nono to my raczej nie lubimy i lubić nie chcemy, bo to przecież komunista, awangardzista – po prostu trudny przypadek. Grać i słuchać nam się go najzwyczajniej w świecie nie opłaca. A że problem z promocją muzyki współczesnej jest wszędzie, to tym bardziej w Polsce. My tu mamy i wolimy słuchać przecież swoich, nie obcych…

W dziedzinie twórczości współczesnej życie muzyczne w Polsce jest skupione zasadniczo na sprawach wewnętrznych i środowiskowych (z pewnymi wyjątkami) […]”[1] – konstatuje Krzysztof Kwiatkowski we wstępie do swojej książki Mistrz dźwięku i ciszy. Luigi Nono, niedawno opublikowanej nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej. O ironio, autor, niejako na przekór preferencjom rodzimej kultury muzycznej, w swej książce obiera perspektywę nie inną jak właśnie… polską! Związki Nona i Polski ujawniają się przy okazji współpracy z wykonawcami (np. Stefanią Woytowicz), powracają w listach i wspomnieniach z pobytu w Polsce (będących inspiracją dla powstania Composizione per orchestra n.2: Diario polacco ’58). Z kolei cenne świadectwo tego, jak postać i twórczość Nona odbierane są w Polsce stanowi recepcja jego twórczości prezentowana na łamach Ruchu Muzycznego”, jak również wypowiedzi polskich kompozytorów, mających okazję poznać Nona osobiście (np. Włodzimierza Kotońskiego, tudzież Koto” jak zwykł zwracać się do niego Nono). Związkom tym w szczególności poświęcony został ostatni rozdział książki.

Jednocześnie obrana przez Kwiatkowskiego perspektywa jest, co podkreśla autor, jego osobistym punktem widzenia, wyrazem własnej fascynacji dziełem i osobowością Nona, poznawaną m.in. w okolicznościach koncertowych czy poprzez słuchanie nagrań jego kompozycji. Kwiatkowski, co warto dodać, w bardzo przekonujący sposób wchodzi w rolę dociekliwego odbiorcy muzyki Nona, próbując odpowiedzieć sobie na nurtujące pytania, np. dotyczące możliwości percepcji wycyzelowanej struktury kompozycji będącej efektem zastosowania techniki serialnej, sensu wskazówek wykonawczych typu „crescendo ppp<f na jednej nucie o wartości szesnastki w kwintoli”[2], właściwie niemożliwych” do realizacji z obiektywnego punktu widzenia, czy możliwości uproszczenia skomplikowanych procedur rytmicznych w Il canto sospeso.

Refleksja nad życiem i twórczością Nona uporządkowana została w jedenastu rozdziałach, następujących w porządku chronologicznym, zgodnie z czasem powstawania kolejnych kompozycji Nona. W tytułach poszczególnych rozdziałów i podrozdziałów widnieją m.in. określenia dotyczące zakresu czasowego omawianych problemów, idiomu stylistycznego lub tytuł danej kompozycji, co odzwierciedla różnorodność ich treści (na którą składa się m.in. analiza wybranych kompozycji, aspektów stylu, techniki kompozytorskiej, refleksja nad danym problemem czy obszerne fragmenty wywiadów, recenzji, wspomnień). Uzupełnieniem treści publikacji jest spis skrótów, bibliografia, spis opublikowanych i ukończonych utworów Nona oraz indeks pojawiających się w publikacji nazwisk. Książkę uatrakcyjniają liczne fotografie przywoływanych miejsc, postaci i wydarzeń (notabene, w przypadku rozdziału poświęconego Prometeo, nie pojawia się żadne zdjęcie, co, chociaż może budzić protesty czytelnika, nie wynika z zaniechania autora. Wręcz przeciwnie  jest „chwytem” zgodnym z intencją twórcy dzieła, którego koncepcja przeciwstawia się prymatowi wzroku).

W książce płynnie przeplatają się rożne wątki refleksji. Wydaje się, że w prowadzeniu narracji Kwiatkowski doskonale opanował swoistą „strategię suspensu”. Otóż najpierw zarysowuje on pewien problem, nagle od niego odchodzi, wprowadzając dygresje i inne wątki (pozostawiając czytelnika z pewnym niedosytem), po czym niespodziewanie powraca do postawionego problemu, rozważanego już w oświetleniu nowych kontekstów, wyprowadzonych, zdawałoby się, z pozornie nieznaczących dla toku wywodu wątków i dygresji. Tym samym nadwątlone przez chwilę zaufanie czytelnika zostaje odzyskane, a jego ciekawość co do treści kolejnych rozdziałów – wzmożona. Narrację Kwiatkowskiego kontrapunktują głosy przyjaciół Nona i innych komentatorów jego twórczości. Ten wielowymiarowy obraz działań włoskiego twórcy nabiera szczególnie istotnego znaczenia w przypadku analiz poszczególnych utworów, stanowiących istotną część i w dużej mierze odpowiadających za wartościowość publikacji.

Zaprezentowane w książce analizy z założenia są wynikiem osobistych preferencji i doświadczeń autora. Ich adresatem jest czytelnik obeznany z terminologią muzyczna i specyfiką muzyki współczesnej. Kwiatkowski w syntetyczny sposób przedstawia najbardziej charakterystyczne właściwości szczególnych utworów, w kontekście np. relacji zapisu i wykonania, symboliki słowno‐muzycznej, ukrytej programowości, roli głosu, spacjalizacji, ilustrując wybrane problemy za pomocą licznych przykładów nutowych. Skrupulatnie i konsekwentnie odnotowuje okoliczności powstania danych utworów, ich obsadę wykonawczą, czas trwania, formę czy typ narracji muzycznej, odnosząc swe spostrzeżenia do szeroko pojętej tradycji artystycznej i refleksji innych autorów. W sposób komunikatywny dzieli się z czytelnikiem tajnikami stosowanej przez Nona techniki serialnej, stara się nie przytłaczać drobiazgowością opisów (czego w przypadku analizy właściwości serii jednak nie sposób uniknąć). Wielokrotnie przytacza również teksty słowne wykorzystane w danej kompozycji, interpretuje znaczenie tytułu i  co ważne – odnosi się do kwestii recepcji twórczości Nona, cytując obszerne fragmenty recenzji z koncertów i uwag z prac autorów obcojęzycznych (przy wielu przekładach na język polski brakuje jednak nazwiska tłumacza. Domyślać sie można, że ich autorem jest Kwiatkowski – tym większe dla niego uznanie, chociaż informacja ta mogłaby zostać podana np. we wstępie). Opis wielu utworów utrzymany jest w duchu dobrych notek programowych, ze względu na nieprzegadany” charakter, skupienie się na najbardziej charakterystycznych właściwościach i co najważniejsze – sugestywności opisu, zachęcającego do sięgnięcia po nagranie omawianych kompozycji czy (o co może trudniej) wysłuchania ich „na żywo”[3].

Postać Nona i jego utwory Kwiatkowski przedstawia na tle kontekstu społeczno‐politycznego, proponując przy okazji krótką lekcję historii. Autor komentuje charakter wydarzeń i odwołuje się do ich bohaterów, bez mitologizowania i popadania w dogmatyzm. Stara się, aby czytelnik, niezależnie od wieku, mógł poznać i wyobrazić sobie problematykę sytuacji, w której znalazł się Nono i której piętnem naznaczona jest jego twórczość. Kwiatkowski nie godzi się na uproszczenia. Unika łatwych osądów sytuacji i waloryzacji estetycznej bazującej na stereotypowej opinii. Walczy z rozpowszechnioną w piśmiennictwie polskojęzycznym opinią jakoby serializm został zarzucony, kiedy zauważono, że rezultaty złożonych procedur są nieodróżnialne od porządków dźwiękowych uzyskiwanych losowo”[4]. Próbuje przekroczyć horyzont polskiej perspektywy, żeby móc zrozumieć także sprzeczności ujawniające się w postawie politycznej Nona, będącej wypadkową komunizmu i poglądów skrajnie lewicowych. Wyłaniająca się z treści książki postać i osobowość twórcza Nona pełna jest i wielu innych paradoksów. Często bezkompromisowa (zerwanie przyjaźni ze swym uczniem Helmutem Lachenmannem, ze względu na różnice poglądów politycznych), zaskakująca (moment zmian w życiu osobistym, jakim był ślub z córką Arnolda Schönberga – Nurią, zbiegł się ze zwrotem ku technice serialnej i rygorystycznym procedurom kompozytorskim), nie poddaje się jednoznacznej ocenie. Równie wiele w życiorysie Nono pierwiastków utopijnych (Nono zafascynowany maoizmem), jak i realistycznie przyziemnych (Gigi” we wspomnieniach Nurii), fanatyzmu i sceptycyzmu zarazem. Notabene Nono, jak dowiadujemy się z książki, sam widziałby siebie jako Prometeusza i Wędrowca zarazem, choć także i pod tą dualistyczną etykietą, jak udowadnia Kwiatkowski, Nono skrywa jeszcze inne twarze.

Konsekwencja Nona w podążaniu obraną drogą twórczą (co Kwiatkowski wielokrotnie podkreśla, ukazując np. związki między utworami pochodzącymi z rożnych okresów twórczości), świadome dochodzenie do zmian i przewartościowań, sprawia, że dostrzegamy raczej płynny, by nie powiedzieć, wręcz ewolucyjny rozwój języka kompozytorskiego Nona, nie umniejszając przy tym rewolucyjnej roli, jaka przypadła w jego twórczości, jak i twórczości współczesnej w ogóle takim jego dziełom jak Prometeo czy Hay que caminar” sognando.            

Publikacja Mistrz dźwięku i ciszy. Luigi Nono stanowi pionierski krok ku oswajaniu polskiej publiczności z muzyczną terra incognita, jaką do tej pory pozostawała twórczość Nona na gruncie polskojęzycznego piśmiennictwa (nie licząc kilku publikacji wymienionych w bibliografii). Autor książki nie zamyka jednak drogi czytelnikowi szukającemu własnych odpowiedzi na nurtujące pytania, nie podsuwa gotowych rozwiązań. Wręcz przeciwnie – zachęca do własnej interpretacji życia i twórczości Nona oraz konfrontacji wizji autora z obrazem dźwiękowym kompozycji, wciąż otwartym na rozmaite punkty widzenia.

Do spotkania z Luigim Nono w książce Kwiatkowskiego zaprasza widniejący na zdjęciu okładki wenecki gondolier. Wytrwały pielgrzym, tajemniczy podróżnik, samotny wędrowiec. Oddala się we mgle. Zanurza w toni dźwięku i ciszy, w której być może rezonuje echo Bazyliki San Marco czy klasztoru z Toledo. W toni już oswojonej. Wędruje.

Czytelniku, nie ma dróg na skróty, trzeba przeczytać…

…i posłuchać.



[1] K. Kwiatkowski, Mistrz dźwięku i ciszy. Luigi Nono, Warszawa 2015, s. 10.

[2] Ibid., s. 65.

[3] Notabene nieco zmieniony i skondensowany opis kompozycji Hay que caminar” sognando pojawiający się w publikacji został wykorzystany jako notka programowa w tegorocznym programie „Warszawskiej Jesieni”.

[4] Ibid., s. 14.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć