recenzje

The Voice of Poland, 03.12.2011

Półfinał był zaskakujący i pełen rozczarowań. Trudno wyobrazić sobie finał bez Moniki Urlik, wybrany męski skład mnie nie przekonuje. Jedyną pozytywną niespodzianką było skomponowanie dla wybranej czwórki singli, co rzeczywiście pozwala wierzyć, że, powtarzając za sloganem: ten program zaczyna się tam, gdzie kończą się inne. W tym odcinku o pozostaniu uczestników w programie decydowali trenerzy i widzowie jednocześnie – każdy z jurorów miał do rozdysponowanie pomiędzy dwoje podopiecznych 100 punktów, a do tego dodawano głosy widzów (1% jako 1 punkt). Przypomnijmy sobie wszystkie występy, po raz ostatni opisane pod nazwą „drużyna” danego trenera.

Team Kayah

Pierwszy z dwojga półfinalistów Kayah występował Filip Moniuszko w piosence Rock DJ Robbiego Williamsa. Niestety nie był to dobry wybór repertuaru – po pierwsze utwór jest mało wymagający, po drugie Filip marnie rapuje, a po trzecie nie próbował zróżnicować poziomu śpiewania, zaciekawić słuchacza. Jego rozciągnięty sweter też nie zachwycał. W którymś momencie miało się wrażenie, że słyszymy Piaska… a to nie do końca pozytywne skojarzenie. Nergal stwierdził, że jeżeli ta piosenka byłaby książką, to musiałby ją podrzeć na strzępy, Kayah zaś zarzuciła mu jedynie, że na próbach wychodziło to dużo lepiej. Cóż, my nie mieliśmy porównania i musimy pogodzić się z tym, że Filip zmniejszył swoje szanse względem faworyta Kayah, Mateusza. Tym razem jednak trenerka obdarzyła podopiecznych równą liczba punktów, dając siłę decyzyjną widzom. Filip odpadł.

Mateusz Krautwurst z kolei dokonał sprytnego wyboru – I Believe I Can Fly R. Kelly uderzało w nuty emocjonalne oglądających, co zresztą zauważyła także Ania Dąbrowska, przewidując skuteczność takiego zabiegu – jak się okazało miała rację. Jej zdaniem też wszystkie „dodatki” do występu w postaci chóru (który, jak się potem okazało, złożony był z wolontariuszy z całej Polski) i całej oprawy były kiczowate i niepotrzebne. Tu akurat bym się nie zgodziła – cały zabieg nie miałby takiego efektu bez owego chóru – dodawał on nutkę sentymentalna do całości. Zresztą to wszystko miało „ręce i nogi”, składało się na spójną, choć rzeczywiście mało wiarygodną całość. Wokal był dobry, chór zdał egzamin, całość robiła wrażenie. I to Mateusz przeszedł do finału. Mimo to daleko mu było do wspaniałego oryginału. Na koniec jako przyszyły finalista Mateusz mógł zaśpiewać singiel własnego autorstwa pt. Tego nam życzę.

Team Andrzeja Piasecznego

Rafał Brzozowski wybrał sobie na ten wieczór utwór Joe Cockera You Can Leave Your Hat On. To też było przemyślane posunięcie – Rafał wraz z trenerem postawili na żeńską część publiczności, Rafał starał się być seksowny, tajemniczy i zapadający paniom w pamięć. Nie do końca się to udało, a wokalnie z pewnością nie powalało na kolana. Bardziej uwagę przyciągała doskonała sekcja dęta orkiestry niż pseudo seksowne ruchy Rafała ręka po mikrofonie i uwodzicielski wzrok. Ania Dąbrowska stwierdziła jednak, że „Johnny Bravo” udźwignął ten numer i określiła występ jako najlepszy w dorobku Rafała, zdaniem Piaska zaś wyrobił on 200% normy. W takim razie nie chciałabym widzieć 100 procent… Rafał otrzymał od Piaska jedynie 35 punktów i z sumą 84 nie przeszedł dalej.

Antek Smykiewicz rzeczywiście wypadł lepiej w tym odcinku, śpiewając Can’t Get You Out Of My Head Kylie Minogue. Miało się wrażenie, że wrócił do formy, było mocno, z energią, nadał utworowi lekko rockowy charakter. Według Nergala Makowiecki powinien otrzymać telefon, że jest już niepotrzebny, bo Antek może go zastąpić, według Piaska – telefon taki powinien otrzymać zespół Coldplay. Tak daleko bym może nie szła ale było dobrze. Widzom też się podobało – mimo 65 punktów od Piaska, Antek otrzymał też wiele smsów od telewidzów i z sumą 116 znalazł się w finale. Zaśpiewany przez niego singiel nosił tytuł Jaki jestem. Autorem tekstu był Andrzej Piaseczny, muzyki – Michał Grymuza.

Team Nergala

Monika Urlik jak zawsze stanęła na wysokości zadania. Jej wykonanie Think Arethy Franklin było rewelacyjne. Jest to jeden z najtrudniejszych utworów. Tu Monika zaśpiewała go szybko, z mocą, zawsze trafiona górą, lekkością i absolutnym profesjonalizmem. Pokazała kim jest na scenie i jak potrafi nadać własny charakter każdemu numerowi, nawet „klasyce”. Kayah stwierdziła krótko, ale trafnie: „Ta kobieta stawia na nogi i zwala z nóg”. Trudno uwierzyć, że Monika odpadła z programu – od Nergala otrzymała 40 punktów, od widzów 45 a liczba 85 była niewystarczająca. Warto być może na pocieszenie posłuchać przepięknego oryginału Think

Damian Ukeje także dobrze się zaprezentował, wykonując kultowe Purple Rain Prince’a. Występ Damiana, może dlatego, że do porównania można mieć tak znakomite wykonania amerykańskich uczestników jak to autorstwa Stacey Francis, nie zachwycał. Trochę za dużo krzyku, trochę za mało emocji, choć widać było, że Damian rozumie o czym śpiewa i stara się to oddać. Zdaniem Kayah było fantastycznie, i „wyziewał seks”, czego ja zupełnie  nie zauważyłam. Nergal zaś „był zmiażdżony”. Zaoferował podopiecznemu 60 punktów, co dało wraz z głosami widzów 115. Damiana zobaczymy w finale. Singiel jego autorstwa nosił tytuł Nie mamy nic. Posłuchajmy oryginału Purple Rain:

Team Ani Dąbrowskiej

Wystąpienie Aleksandry Galewskiej było co najmniej zaskakujące. Jej wybór i wykonanie Nie ma, nie ma Ciebie Kayah & Gorana Bregovica przyprawiło mnie o mieszane uczucia i podniesione brwi na jakieś dziesięć minut. Docenić bowiem należy oryginalność i inność ale połączenie nietypowej, lekko ludowej piosenki ze specyficznym sposobem śpiewania Oli nie przekonało mnie. W zasadzie zastrzeżeń nie miałam tylko do cudnej sukienki, którą jednak Ola nerwowo, co pół minuty poprawiała. Kayah była zachwycona – ponownie zapewniła, że poznanie Oli było dla niej zaszczytem, a program bez niej straciłby sens. Nie omieszkała też zwrócić uwagi na ekscentryczność wokalistki, stwierdzając, że jest „wykręcona na maksa”. Ania również określiła interpretację jako „delikatnie mówiąc odważną” i, jak się okazało niesłusznie, przewidywała wzrost słupków smsowych dla Oli. Ostatecznie bowiem Ola dostała od Ani 40 punktów, a łącznie z głosami widzów było ich 92 – zbyt mało aby przejść dalej.

Piotr Niesłuchowski zaprezentował z kolei nietrafioną wersję Crazy in Love Beyonce. Rockowa wersja piosenki zupełnie nie pasowała do głosu Piotra – zwrotka ma niewiele dźwięków i zaśpiewana półkrzykiem nie brzmiała dobrze, poza tym na początku wydawało się, że Piotr czyta tekst, potem i tak się w nim mylił. Całość pozostawiała wrażenie chaosu i niedopracowania. Zdaniem Piaska wykonanie było fatalne, Ania jedynie się z Piaskiem nie zgodziła. Aż zaskakuje, że po takim występie to Piotr otrzymał więcej głosów zarówno od Ani (60), jak i widzów, i z sumą  108 punktów przeszedł do finału. Singiel Piotra jako jedyny był po angielsku i nosił tytuł There is Nothing Wrong – słowa Ani Dąbrowskiej i Piotra, muzyka Ani Dąbrowskiej.

W trakcie programu uczestnicy każdej z drużyn zaśpiewali po jednym utworze, tym razem bez trenerów i z różnym efektem – Filip Moniuszko i Mateusz Krautwurst – This Love Maroon 5, Rafał Brzozowski i Antek Smykiewicz – Dude (Looks Like a Lady) Aerosmith, Monika Urlik i Damian Ukeje – Light My Fire The Doors, Aleksandra Galewska i Piotr Niesłuchowski – I Got You Baby Sonny & Cher. Ponadto mieliśmy okazję wysłuchać zaproszonych gości – wspaniałej Eve Mendes w dwóch utworach: I Don’t Walk to Talk About It i If You Leave Me Now, zespołu Lipali w piosence Jeżozwierz z towarzyszeniem Damiana Ukeje oraz zespołu Neo Retros z utworem High Rise to Sunshine.

A więc w finale usłyszymy Mateusza Krautwursta, Antka Smykiewicza, Damiana Ukeje oraz Piotra Niesłuchowskiego. Już z nie taką jak wcześniej ciekawością ale wciążpewnym zainteresowaniem czekam na finał, który wyłoni najlepszy głos w Polsce, jeśli oczywiście nie zakładamy, że ten głos gdzieś przez pomyłkę wcześniej odpadł…

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć