recenzje

The Voice of Poland, 26.11.2011

Dziś wieczorem mieliśmy okazję być świadkami rywalizacji wokalistów na wysokim poziomie. Zmierzyli się członkowie wszystkich drużyn, dodatkowo w dogrywce śpiewając nie jak dotąd te same utwory ale całkiem nowe. Decyzje publiczności i jurorów były dość przewidywalne, aczkolwiek kilka z nich mogło wzbudzić zdziwienie. Tym razem, w porównaniu z sytuacją w zeszłym tygodniu, trenerzy w zasadzie trzymali się w swoich wypowiedziach kwestii merytorycznych (choć nie zawsze). Prześledźmy każdy z występów osobno.

Drużyna Kayah

Jako pierwsza z drużyny prezentowała się Edyta Strzycka, śpiewając Forget you Cee-Lo Green. Udowodniła po raz kolejny, że ma świetny głos, i że potrafi nadać mu interesujące brzmienie. Była chrypa, energia i groove, a czyściutki falset dopełniał całości. Wokalistka bawiła się tym utworem, wykonała go żywiołowo, a towarzyszyli jej tancerze z grupy Fairplay. Ania doceniła głos i barwę ale zaniepokoiło ją upodabnianie się uczestniczki do własnej trenerki. Kayah z kolei zwróciła uwagę na inną zaletę swojej podopiecznej – jej timing, umiejętność wyczucia momentu, w którym należy wejść, talent do frazowania i zakończyła krótkim: Jesteś wielką artychą. Zgoda. Niestety w dogrywce z Mateuszem Krautwurstem (śpiewali odpowiednio: doskonała wersja Empire State of Mind Alicii Keys w wykonaniu Edyty i dość blade Prócz Ciebie nic Krzysztofa Kiliańskiego i Kayah w odsłonie Mateusza) odpadła z programu. Hm…, przypomina mi to sytuację z Karoliną Leszko. Znów rewelacyjna wokalistka musiała wrócić do domu.

Kolejny występował właśnie Mateusz Krautwurst z utworem It’s My life Jona Bon Jovi. Początek nie był dobry, tego typu mocny utwór zupełnie do ucznia Kayah nie pasował, a użycie megafonu zakrawało na absurd i pozostaje trudne do wytłumaczenia. Jednak pomysł na to wykonanie był inny – po chwili dynamiczna wersja przerodziła się w wersję jazzową, i, u Mateusza, w pewnym sensie pseudo musicalową, a więc w aranżację bliską oryginałowi utworu autorstwa Paula Anki. Ta druga odsłona wyszła dużo lepiej. Mimo to nie był to występ powalający. Zdaniem Nergala wyszło świetnie, a według Kayah Mateusz to gotowy artysta. Skoro gotowy to dlaczego zabiera miejsce w programie innym?

Ostatni z drużyny prezentował się Filip Moniuszko. Jego sposób na Nie proszę o więcej Edyty Bartosiewicz nie zachwycił. Wszystko wyszło odrobinę zbyt ckliwie, miejscami było nieczysto, a przyklęknięcie na koniec przy jednej z tancerek miało najwidoczniej bardzo ukryty przekaz bo ja go nie odczytałam… Nergal był w swoim komentarzu bezlitosny, stwierdził bowiem, iż Filip zaśpiewał gorzej niż Edyta Górniak hymn polski na stadionie, Kayah z kolei, na wyznanie której, iż to ona wybrała piosenkę Nergal rzucił cicho shame on you, uważała, że podopieczny poradził sobie doskonale. To zdanie podzielali najwyraźniej widzowie, którzy oddali na niego tak wiele głosów, że nie musiał brać udziału w dogrywce.

Drużyna Ani Dąbrowskiej

Pierwsza śpiewała Karolina Charko, doprawdy pięknie wykonując Hallelujah Leonarda Cohena. Był to idealny wybór dla niej, wszyscy bowiem wiedzą, że w balladach wypada najlepiej. W momentach cichych było naprawdę magicznie, choć mocna końcówka była lekko rozdygotana. Adam Darski był zaskoczony i stwierdził, że było wspaniale, to nie odpowiadał mu irytujący biblijny ton, jak się wyraził. Niestety dodał także Pierwszy raz widzę cię w krótkiej spódniczce i to cudowne, przypominając nam tym samym pełne podtekstów komentarze sprzed tygodnia. Ania z kolei uznała ten występ za najlepszy z dotychczasowych odsłon Karoliny. Mimo to właśnie ją zdecydowała się odesłać do domu po dogrywce (Karolina śpiewała Hero Choda Kroegera, już nie tak dobrze i blado w porównaniu z rywalem – Piotrem).

Piotr Niesłuchowski zaprezentował z kolei mało znany utwór Are You Gonna Be My Girl zespołu Jet. Z sukcesem. Piotr zdecydowanie znalazł już swój styl i konsekwentnie sie go trzyma. Półkrzyk stał się jego znakiem rozpoznawczym, a występ znów bardziej przypominał koncert niż konkurs. Dobrze, że koszmarnie dużej, zasłaniającej oczy czapki pozbył się w połowie śpiewania. Ania stwierdziła, że ją zamurowało, nie tylko ze względu na powrót dawnej energii Piotrka ale przede wszystkim z powodu jego scenicznych umiejętności, Nergal zaś wróżył mu finansową niezależność dzięki śpiewaniu w metrze i zbieraniu datków do czapki. W dogrywce wykonał Urke Wilków i przeszedł decyzją Ani do półfinału

Aleksandra Galewska, choć zachwyciła mnie ostatnio, dziś nie była tak przekonująca. Jej dość specyficzna wersja Hej Ya zespołu Outcast  być może mogła niektórych zachwycić, dla mnie jednak inność ta była przesadzona, raziły też nieczystości. Ania chyba też nie była przekonana, bo, jak to określiła, Ola trochę przemęczyła konia, Kayah jednak stwierdziła, iż jest zaszczycona, że Olę poznała. Widzowie pewnie też – oddali na Aleksandrę największą liczbę głosów.

Drużyna Andrzeja Piasecznego

Dobrze zaprezentował się Rafał Brzozowski w utworze Szczęśliwego Nowego Jorku Artura Godewskiego. Może nie poruszył serc, ale wypadł naprawdę przyzwoicie. W każdym razie Kayah stwierdziła, że dopiero dzięki niemu polubiła tę piosenkę, a Piasek uznał umiejętność Rafała do śpiewania po polsku ze zrozumieniem za szansę podopiecznego na wygranie programu. Głosy widzów uratowały Rafała przed dogrywką.

Z kolei Kasia Lisowska pięknie poradziła sobie z Kiedyś cię znajdę Reni Jusis, proponując zupełnie nową, liryczną i delikatną wersję tego utworu. Była w tym wszystkim wiarygodna, choć „góry”, czyli wysokie dźwięki mogłyby być lepiej dopracowane. Ania Dąbrowska wyznała, że dopiero w tej przejmującej wersji „odkryła” piosenkę, zaś zdaniem Andrzeja Piasecznego wersją tą Kasia udowodniła, że ma swoje miejsce w tym show, i że nie znalazła się tu przypadkiem. W dogrywce jednak, po wykonaniu Broken Strings Jamesa Morrisona, Kasia została odesłana do domu.

Ostatni z drużyny, Antek Smykiewicz przedstawił widzom blade wykonanie The Goo Goo Dolls Iris. Początek utrzymywał się na jednym poziomie, po prostu jak na ten etap rywalizacji nie stanął na wysokości zadania. Ania nie miała „do czego się doczepić” i wywróżyła Piaskowi nie lada konkurencję, Piasek zwrócił jedynie uwagę na fakt, że utwór był trudny. W dogrywce usłyszeliśmy zaś nieco lepsze wykonanie Scenariusza dla moich sąsiadów Myslowitz. Antek przeszedł do półfinału. Drużyna Piaska wydaje się być jednak najsłabsza.

Drużyna Nergala

O ile drużyna Piaska nie wydawała się być w najlepszej formie, o tyle drużyna Adama Darskiego ma się dobrze. Pierwsza występowała Monika Urlik z Beat it Michaela Jacksona. Jak zawsze świetnie – jest to bardzo trudny utwór, który zaśpiewała absolutnie zawodowo, mocno i z charakterem. Andrzej jak zawsze apelował o wybór polskiego repertuaru, który miał okazję usłyszeć w dogrywce (Tak…, tak…, to ja Obywatela G.C. – ponownie doskonale wykonane, co świadczy o profesjonalizmie i wszechstronności Moniki). Nergal zaś stwierdził, że głos podopiecznej nie ma ograniczeń i poprosił ją by wygrała ten program (jeśli wierzyć Piaskowi – tak podobno obstawiają bukmacherzy. Ja też). Monika po dogrywce przeszła dalej.

Druga walczyła Ewelina Kordek. Jej Szał Edyty Bartosiewicz był zaśpiewany naprawdę dobrze ale zdecydowanie mało przekonująco. Wydawało się, że Ewelina upodabnia się do każdego wokalisty, którego utwór wybiera. Potwierdziło się to w dogrywce, gdzie zdecydowała się na Only Girl Rihanny. Zdaniem Kayah Ewelina udowodniła swoim występem, że jest rockmanką, Nergal zaś zaoferował jej dość dyskusyjny komplement, twierdząc, że woli ją niż Naomi Campbell w bieliźnie. Ogólnie zabrakło konsekwencji w wyborach i pomysłu na siebie, mimo naprawdę dobrego głosu. Ewelina odpadła z programu.

Ostatni prezentował się znakomity Damian Ukeje. Nie było tak rewelacyjnie jak ostatnio, ale i tak nie można nie podziwiać jego zachrypniętego, pełnego mocy głosu, tym razem w Nothing Else Matters Mettalica. Zdaniem Piaska Damian nie miałby wygrać programu, bo jako gotowemu artyście jest mu to niepotrzebne. Nergal z kolei stwierdził, że w porównaniu z innym dobrym rockowym wokalistą, Piotrem Niesłuchowskim, Damian lepiej wygląda. Cóż, z pewnością podobał się widzom, których głosy oszczędziły mu stawania w szranki z innymi członkami drużyny.

W trakcie emisji mieliśmy także okazję wysłuchać dwóch piosenek Caro Emerald – słynnego A Night Like This oraz Back It Up. Ponadto pokazano skróty z czasu prywatnie spędzonego przez uczestników z ich trenerami – Kayah zafundowała podopiecznym wejście na koncert Jamiego Woona, Nergal miał podobną niespodziankę ale zaproszenie dotyczyło zespołu Illusion, Piasek zdecydował się na jazdę na gokartach ze swoją drużyną, Ania Dąbrowska – na kręgle i ping-ponga. Ponieważ zostały już tylko dwa odcinki, zaczęto ponownie podkreślać nagrodę dla zwycięzcy – kontrakt z wytwórnią płytową Universal Music Polska.

Poziom programu jest naprawdę zadowalający i z ogromną ciekawością czekam na półfinał. Oby widzowie nadal podejmowali słuszne decyzje.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć