Gala Zamknięcia Festiwalu, fot. Julian Redondo Bueno

recenzje

Transatlantyk 2015 – Dokąd popłynie za rok?

W drugim tygodniu sierpnia znów mogliśmy poczuć w Poznaniu namiastkę Hollywood i to nie tylko z powodu kalifornijskich upałów, a głównie za sprawą jubileuszowej edycji Transatlantyk Festival 2015. Impreza organizowana jest od pięciu lat przez zdobywcę Oscara, Jana A.P. Kaczmarka, a idiomem tegorocznego festiwalu, wyśnionym przez kompozytora na dwa dni przed rozpoczęciem wydarzenia, stał się „Chaos”.  

„Chaos” to doskonałe słowo-klucz, pasujące zawsze, gdy brak jakiejś konkretnej idei przewodniej, która przyświecałaby konstruowaniu festiwalowych wydarzeń. Zeszłoroczna, niezwykle udana edycja wysoko zawiesiła poprzeczkę – tegoroczny program prezentował się niestety mniej atrakcyjnie, oferując publiczności znacznie uboższą ofertę filmową oraz warsztatową. Mniej pojawiło się w Poznaniu zagranicznych gości i po raz pierwszy na festiwalu nie przyznano nagrody Glocal Hero. Być może powodem było niższe dofinansowanie z budżetu miasta, wynoszące zaledwie 1,6 mln złotych, czyli niemal o milion mniej niż w zeszłym roku (choć Transatlantyk i tak zajmuje pierwsze miejsce wśród miejskich dotacji[1]). Nie zrezygnowano jednak z wystawnych gal otwierających i zamykających festiwal, które w tym roku przeniesiono ponownie do najgodniej prezentującej się w Poznaniu sali – Auli UAM (niestety widownia zdołała ją zapełnić jedynie w połowie).

Gala otwarcia

Kwestie finansowe wyraźnie widoczne były również na gali otwarcia, będącej w dużej części reklamą głównego sponsora, czyli firmy Škoda. Nawet „znamienity” tytuł imprezy: SUPERB Evening Gala okazał się pochodzić od nazwy modelu samochodu. W rolę konferansjera wcielił się Marcin Prokop, opowiadając o swojej pasji do samochodów i wykazując powiązania między motoryzacją i filmem, które usprawiedliwiłyby dwa spoty reklamowe Škody zaserwowane publiczności. Jednemu akompaniowała Transatlantyk Symphony Orchestra pod dyrekcją Moniki Wolińskiej, podczas drugiego, który prezentował 120-letnią historię marki, improwizował Aleksander Dębicz. Po spełnieniu tych obowiązków wobec sponsorów i patronów medialnych Jan A.P. Kaczmarek, który właściwie przejął od Prokopa prowadzenie gali, wspomniał niedawno zmarłego przyjaciela festiwalu, Jana Kulczyka. Zadedykował mu swoją kompozycję Interlude. Dalsza część koncertu poświęcona była Jamesowi Hornerowi – zmarłemu w czerwcu wybitnemu kompozytorowi muzyki filmowej, laureatowi Oscara. Orkiestra z towarzyszeniem Poznańskiego Chóru Kameralnego wykonała składankę jego kompozycji z Titanica, Avatara i Apollo 13.

Konkursy kompozytorskie

Najważniejszym i wyjątkowym muzycznym punktem programu festiwalu, od początków jego powstania są dwa konkursy dla młodych kompozytorów – InstIant Composition Contest oraz Film Music Compoetition. Pierwszy z nich, konkurs natychmiastowej kompozycji lub po prostu improwizacji fortepianowej, wymaga od uczestników sporej odwagi i refleksu. Polega na zaimprowizowaniu przed publicznością ścieżki dźwiękowej do wyświetlanej animacji, którą chwilę wcześniej muzyk miał okazję zobaczyć po raz pierwszy za kulisami.

W tym roku w konkursie wzięło udział 20 młodych osób z całego świata. W pierwszym etapie obejrzeliśmy zatem dwudziestokrotnie film Handshake, przedstawiający dziwaczną historię dwojga ludzi, którzy po powitalnym uścisku dłoni nie mogą się rozłączyć. Dość jednostajna akcja animacji, polegająca na szamotaninie dwojga bohaterów, była dla uczestników dodatkowym wyzwaniem – jak w interesujący sposób ubarwić obraz muzyką. Podejścia były różne. Nieodzownie, jeśli mowa o muzyce improwizowanej, w wielu interpretacjach pojawiała się stylistyka jazzowa. Niektórzy uczestnicy stosowali szerokie frazy bliższe muzyce romantycznej w stylu Liszta czy Chopina, inni stawiali na minimalizm i ilustracyjność. W wielu wykonaniach, nawet jeśli nie zawsze muzyk trafiał w nastrój filmu, godna podziwu była świetna technika pianistyczna.

Do drugiego etapu zakwalifikowanych zostało 10 uczestników. Tym razem zmagali się oni z animacją Cupidon, której akcja rozgrywa się w Paryżu i prezentuje losy dość roztrzepanego Kupidyna. Drugi film dawał tym razem uczestnikom większe pole do popisu, gdyż historia była bardziej złożona i zawierała więcej wartych podkreślenia muzyką szczegółów.

W dwóch etapach interesująco zaprezentowała się studentka kompozycji i organistka Katarzyna Danel, która pomysłowo połączyła preparację fortepianu z idiomem jazzowym, uzyskując równowagę między muzycznym tłem a charakterystycznymi odgłosami akcji, np. napinaniem łuku Kupidyna. Bardzo spójne kompozycje, doskonale oddające aurę obydwu filmów, również w synkopowanych rytmach, co nie dziwi u członka tria jazzowego Levity, stworzył laureat drugiej nagrody, absolwent kompozycji Jacek Kita. Romantycznymi frazami i znakomitą pianistyką uwagę przyciągał zdobywca wyróżnienia Tomaz Vital.

Jury w składzie: Curt Sobel (przewodniczący), Mariusz Grzegorzek, Ray Costa, Andy Hill i Frank Ilfman postanowiło przyznać następujące nagrody: I nagroda (15 000 PLN): Aleksandra Chmielewska, II nagroda: Jacek Kita, III nagroda: Bartosz Kalicki, wyróżnienia: Tomaz Vital i Jacek Cichocki. Ogłoszenie wyników i wręczenie nagród odbyło się podczas gali zamknięcia. W trakcie koncertu tegoroczni laureaci oraz zwycięzcy poprzednich edycji: Jacek Szwaj i Aleksander Dębicz utworzyli wspólną sztafetę, improwizując kolejno do animacji Maximal.

Drugi konkurs – Film Music Competition – choć nie tak widowiskowy, jak InstIant Composition Contest, również wzbudził wiele emocji. Spośród zgłoszeń z całego świata jury wybrało 10 najlepszych prac, które publiczność festiwalu mogła usłyszeć w wielkim finale. Uczestnicy mieli do przygotowania muzykę do dwóch około pięciominutowych obrazów – fragmentu filmu fabularnego City Island (do którego kompozytorem oryginalnej ścieżki jest Jan A.P. Kaczmarek) oraz animacji Destiny.

Kompozycje oceniało jury w składzie: John Debney (przewodniczący), Jan A.P. Kaczmarek, Dorota Kędzierzawska, Andrzej Maleszka i Michael P. Aust i przyznało następujące nagrody: I miejsce (20 000 PLN) Andrea Grant (Włochy), II miejsce: Bartosz McCarthy (Niemcy), III miejsce: Leeran Raphaely (USA) i Paweł Litwińczyk (Polska). Wyróżnienia za wspólną pracę otrzymali Rovshan Asgarze (Iran) i Roozbeh Parandeh (Azerbejdżan), którzy komponowali, jak się okazało… przez Skype’a. 

Tegoroczną nowością było spotkanie zatytułowane Feedback Sesion. Uczestnicy konkursu, już poza rywalizacją, prezentowali inne swoje kompozycje jurorom konkursu, którzy komentowali ich prace (najczęściej w samych superlatywach). Zarówno konkurs muzyki filmowej, jak i spotkanie pokazały specyficzne zamknięcie się tego gatunku na jakiekolwiek wpływy innych stylów i wyłączną dominację muzyki produkowanej w Hollywood. Prezentowane utwory (konkursowe i pozostałe) utrzymane były właściwie w jednej konwencji – różniła je jedynie jakość brzmienia programu, na którym zostały przygotowane, i umiejętności techniczne uczestników. Zamieszkałego w Niemczech kompozytora o polskich korzeniach, Bartosza McCarthy’ego, przewodniczący jury John Debney pochwalił, że jego kompozycje brzmią bardzo amerykańsko, co miało być potraktowane jako komplement. Tylko czy europejski kompozytor naprawdę chce, aby tak brzmiały?

Spotkania i warsztaty

Jak podkreślali organizatorzy – Transatlantyk jest festiwalem filmu, muzyki i idei. Te wszystkie trzy elementy łączyły w sobie spotkania z kompozytorami. Wśród wykładów dotyczących muzyki filmowej pojawiły się dwa warsztaty – z Andym Hillem i Curtem Soblem, które niestety pokrywały się w czasie z innymi wydarzeniami muzycznymi – konkursem i „Feedback Sesion”. Oprócz warsztatów odbyły się również dwie wieczorne sesje Talking Piano poprowadzone przez brytyjskiego prezentera radiowego Tima Burdena. Podczas pierwszej z nich Curt Sobel mówił o swojej drodze z rodzinnego Detroit do Los Angeles, początkach pracy w Hollywood, a także na czym polega zawód music editor. Prezentował również fragmenty filmów, nad którymi pracował (Marzyciela, Get on Up, Joe Black, Harry i Hendersonowie, Speed), pokazując różnicę między oryginalną muzyką do filmu a tzw. temp track. Opowiedział także o komponowaniu nagrodzonej Emmy Award piosenki Why Do I Lie? z filmu Cast a Deadly Spell oraz jak nieoczekiwanie pojawił się na planie filmu Ray w roli dyrygenta.

Idea spotkań Talking Piano polega nie tylko na opowieściach kompozytorów o swojej pracy, lecz również na prezentowaniu przez nich fragmentów swoich dzieł na fortepianie. Niestety jednak Curt Sobel nie gra na tym instrumencie, natomiast dawniej grywał na gitarze. Specjalnie na tę okoliczność przypomniał sobie kilka chwytów i zaśpiewał skomponowaną przez siebie parę lat temu piosenkę… choć może lepiej byłoby, gdyby poprzestał na samych nagraniach. Znacznie sprytniej z tym problemem poradził sobie uczestnik drugiej sesji Talking Piano – John Debney, kompozytor nominowany do Oscara za muzykę do Pasji w reżyserii Mela Gibsona. Jego utwory wykonał na fortepianie Aleksander Dębicz.

Oprócz kontaktów z wielkim światem muzyki filmowej, podczas festiwalu odbyło się również bardziej lokalne Spotkanie Branżowe Polskich Kompozytorów. Treść obrad, pomimo iż spotkanie było otwarte dla wszystkich, okazała się jednak na tyle tajna, że jako przedstawicielka mediów o mało nie zostałam z niego wyproszona przez samego Jana A.P. Kaczmarka. Pozwolono mi zostać w zamian za milczenie, zatem – cicho sza…

Gala zamknięcia

Gala zamknięcia zapowiadała się niezwykle obiecująco – zaproszeni zostali bowiem znakomici artyści: zespół Kwadrofonik w składzie: Magdalena Kordylasińska, Miłosz Pękala, Emilia Sitarz i Bartłomiej Wąsik oraz bliski przyjaciel festiwalu i laureat jednej z poprzednich edycji, Aleksander Dębicz. Główną gwiazdą wieczoru okazał się jednak założyciel festiwalu, Jan A.P. Kaczmarek prowadzący koncert, który jak z rękawa sypał żarcikami godnymi gali rozdania Oscarów – a to dotyczącymi nieznajomości polskiego przez zagranicznych gości, a to stroju jednego z jurorów, czy też zdziwienia, że kobieta wygrała jeden z konkursów. Przemowom Kaczmarka, który podkreślał szczególny związek Transatlantyku z Poznaniem, towarzyszyły krótkie filmiki podsumowujące pięcioletni dorobek festiwalu. Czy było to „pójście na żywioł” konferansjera, czy po prostu brak dobrego smaku – w każdym razie prowadzenie koncertu pozostawiło poczucie zażenowania (o czym mogli przekonać się niestety również widzowie telewizji TVP Kultura oraz portalu NINATEKA, które transmitowały galę).

Złe wrażenie wieczoru zatarli na szczęście występujący na scenie Auli UAM muzycy. Kompozycje ze swojej płyty Cinematic Piano wykonał Aleksander Dębicz, którego gościliśmy podczas gali rozdania nagród Konkursu Polskich Krytyków Muzycznych KROPKA, zorganizowanego przez Fundację MEAKULTURA. Wspaniale wypadł również występ zespołu Kwadrofonik, który najpierw, w przerwach na oddech prowadzącego, zagrał dwie kompozycje, a następnie na zakończenie wieczoru jeszcze cykl błyskotliwych opracowań mazurków Chopina. Artyści zespołu jak zwykle pokazali klasę, a łagodne brzmienia przygotowanych utworów pozwoliły ostudzić wcześniejsze emocje.

W ten sposób odpłynął ze stolicy Wielkopolski jubileuszowy Transatlantyk 2015. Podobno w przyszłym roku zawinąć ma nomen omen do Łodzi. Dla Poznania było to ciekawe pięć lat z festiwalem, przybliżającym nam choć odrobinę wielkiego Hollywood, także pod względem muzycznym. Niestety, jak na „Fabrykę snów” przystało, organizatorzy nie są zainteresowani niskobudżetową produkcją.      


[1] źródło: „Głos Wielkopolski” 7.08.2015, online: https://www.gloswielkopolski.pl/artykul/5247342,transatlantyk-2015-na-falach-chaosu,id,t.html?cookie=1 [dostęp: 16.08.2015]

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć