źródło: http://www.festiwal-organowy.pl/

recenzje

Zabrzańskie organy żywe

Zabrzański Międzynarodowy Festiwal Organowy im. ks. Antoniego Chlondowskiego jest wydarzeniem, które na stałe zagościło w kalendarzu lokalnych imprez kulturalnych. Wielu mieszkańców Zabrza nie potrafi sobie wyobrazić wrześniowych weekendów bez wyjścia na przynajmniej jeden koncert. Ale nie zawsze fani muzyki organowej mieli szansę na tak bliskie obcowanie ze sztuką. Wszystko zaczęło się w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy obecnemu dyrektorowi artystycznemu festiwalu, Waldemarowi Krawcowi, udało się nakłonić proboszcza parafii św. Kamila w Zabrzu do remontu organów w tym kościele. Po zakończonej renowacji przyszedł pomysł na wykorzystanie instrumentu do celów koncertowych. I tak w 1994 roku odbyła się pierwsza, w całości zagrana na odnowionych organach, edycja festiwalu. Oficjalna numeracja zaczyna się jednak od roku 1995, kiedy koncerty odbywały się już w różnych kościołach. Nie od razu też festiwal zyskał swojego  patrona. Pewnego dnia naczelnik wydziału kultury zabrzańskiego Urzędu Miasta, pan Chmielewski, pochodzący, podobnie jak ks. Antoni Chlondowski, z Siemianowic Śląskich, zaproponował nadanie temu muzycznemu wydarzeniu imienia lokalnego kompozytora i duchownego.

Główną ideą festiwalu jest pokazanie, że organy to nie tylko instrument liturgiczny. Bezpłatne wstępy na koncerty powodują, że jedynym ograniczeniem co do ilości zgromadzonej publiczności jest przestrzeń kościoła, w którym  odbywa się recital. Dzięki temu każdy ma szansę na zapoznanie się z ciekawymi interpretacjami bardzo szerokiego spektrum literatury organowej. Na koncertach gromadzą się bowiem nie tylko znawcy tzw. muzyki poważnej, ale przedstawiciele wszystkich grup społecznych zamieszkujących Zabrze. W tym roku festiwal gościł wielu muzyków pochodzących z północy Polski (Marię i Romana Peruckich, Tomasza Glanca, Józefa Kotowicza). Być może z tego właśnie względu aż dwa razy uczestnicy koncertów wysłuchali twórczości współczesnych kompozytorów skandynawskich, mało jeszcze popularnych w Polsce ‒ Norwega Egila Hovlanda oraz Szwedów ‒ Stefana Lindblada i Larsa Egebjera. Oczywiście w programie recitali nie zabrakło także utworów Jana Sebastiana Bacha, Josepha Rheinbergera, Maxa Regera oraz wielu, wielu innych.

Warto też wspomnieć o  świątyniach, w których odbywa się festiwal. Jak wiadomo, na odbiór koncertu wpływa nie tylko fonia, ale także wizja. W przypadku recitalu organowego odbywającego się w kościele najczęściej niemożliwe jest oglądanie wykonawcy, ukrytego za stołem gry na chórze. Można za to podziwiać detale architektoniczne wnętrza, na które nie zawsze zwraca się uwagę w zwykłych okolicznościach. Zabrzańskie świątynie wprawdzie nie są tak zróżnicowane architektonicznie, jak kościoły w starszych miastach, ale ich piękno na pewno pozwala na głębsze przeżycie koncertów. Słuchacze mieli okazję do spotkania  z architekturą neogotycką, modernistyczną oraz neoromańską.

Festiwal rozpoczął się 4 września od koncertu w  wybudowanym w 1853 ‒ 1857 w stylu neogotyckim Kościele pw. św. Jana Chrziciela w Zabrzu ‒ Biskupicach. Warto wspomnieć, że znajduje się tam najstarszy zabrzański obraz ‒ XVI ‒ wieczna podobizna Matki Boskiej Biskupickiej. Koncert okazał się  dość długi, ale ciekawie skomponowany pod względem repertuaru. Wykonawcami byli absolwenci gdańskiej Akademii Muzycznej, Maria i Roman Peruccy, a w drugiej części ‒ Zabrzański Chór Młodzieżowy ,,Resonans con tutti”. Recital małżeństwa muzyków obejmował głównie kompozycje twórców XIX ‒ wiecznych (Friedricha Wilhelma Markulla Sonata Nun danket alle Gott, Josepha Rheinbergera Abendlied z cyklu Sechs Stücke für Violin und Orgel op. 150) oraz tych z przełomu XIX i XX wieku (Mieczysława Surzyńskiego Wariacje nt. ,Kto się w opiekę”, Gabriela Fauré Siciliana), poza tym zabrzmiała Passacaglia per Violino e Organo urodzonego w 1962 roku Janusza Bieleckiego. Na odbiór dobrze wpływało przeplatanie utworów na organy solo z utworami wykonywanymi w duecie ze skrzypcami. Ciekawym zabiegiem było także zaprezentowanie dzieł nie tylko kompozytorów tak znanych, jak Gabriel Fauré czy Joseph Rheinberger, ale również tych mniej popularnych ‒ Friedricha Wilhelma Markulla czy Mieczysława Surzyńskiego. Dyrygent chóru ,,Resonans con tutti”, Waldemar Gałązka, postanowił wykonać utwory w kolejności epok, w jakich powstały. Zabrzmiały od dzieł twórców renesansowych: Andreasa Hammerschmidta Machet die Tore weit, Jacoba Arcadelta Ave Maria, Wacława z Szamotuł Już się zmierzcha, przez utwór neoromantycznego kompozytora Josefa Rheinbergera Laudate Dominum aż po dzieła współczesnych naszym czasom Leo Nestora Jesu dulcis memoria oraz Mortena Lauridsena O magnum misterium. Moim zdaniem  dobór repertuaru i kolejność ich wykonywania były trafne. Odbiorcy mieli wrażenie słuchania rozwijającej się formy, bo przecież w każdej kolejnej epoce powiększał się zasób środków harmonicznych, fakturalnych i wykonawczych. Koncert inaugurujący festiwal zdecydowanie należał do udanych.

Kościół pw. św. Jana Chrziciela w Zabrzu‒Biskupicach, źródło: https://janachrzciciela.pl

Organy w Kościele pw. św. Jana Chrziciela w Zabrzu‒Biskupicach, fot. Aleksandra Szyguła

9 września niezwykłym przeżyciem dla słuchaczy było uczestnictwo w recitalu zorganizowanego 320 metrów pod ziemią, w  zabytkowej kopalni ,,Guido”. Marek Stefański, absolwent krakowskiej Akademii Muzycznej, na cyfrowym instrumencie (w chodnikach wydobywczych, a dokładnie w komorze badawczej nr 8, niemożliwe było zainstalowanie organów piszczałkowych) wykonał: swoje własne opracowanie uwertury, recytatywu, arii i chorału ‒ fugi z kantaty BWV 1085 Jana Sebastiana Bacha, Adagio i Rondo G ‒ dur ze zbioru Stücke für Flötenuhr Josepha Haydna, Suite for theatre in 8 parts Jeremiasza Clarke’a, Abendlied op. 157 oraz Elegie op. 150 Josepha Rheinbergera oraz Thomasa Rossa Scherzo i Toccatę. Szczególnie zainteresowało mnie wykonanie przez Stefańskiego utworów przeznaczonych na kojarzony dzisiaj tylko z muzyczną nagrodą Flötenuhr. Z pewnością kompozycjom tym nie brakuje wdzięku i lekkości, co było słyszalne nawet na organach cyfrowych, które ‒ jak wiadomo ‒ w czasach Haydna nie istniały. Myślę, że dzięki recitalowi Marka Stefańskiego wiele osób zapamiętało właśnie te niepozorne, a przecież piękne utwory.

Chodnik w kopalni, źródło: Wikipedia

10 września w kościele pw. Wniebowzięcia NMP w Zabrzu ‒ Biskupicach festiwal gościł kolejnego absolwenta Akademii Muzycznej w Gdańsku. Tomasz Glanc przedstawił publiczności nie tylko dzieła Jana Sebastiana Bacha (Preludium i fugę c ‒ moll BWV 546, Preludium chorałowe Ich rufe zu Dir Herr Jesu Christ BWV 639), Louisa Vierne’a (Allegro vivace z I symfonii organowej op. 14), Maxa Regera (Toccatę d ‒ moll op. 59), ale także… własne kompozycje ‒ Kyrie oraz Agnus DeiMissa Jubilate (piewrotnie przeznaczonej na orkiestrę, chór i solistów), wykonanej po raz pierwszy w 2003 roku w Watykanie. Dodatkową atrakcją była improwizacja muzyka na temat zadany przez publiczność. Jako finalista międzynarodowego konkursu organowego w niemieckim Hanowerze Jazz & church organ nie omieszkał Glanc w swoim tworzonym ,,na gorąco” utworze zawrzeć właśnie jazzowego opracowania znanej pieśni kościelnej pt. Serdeczna matko, opiekunko ludzi. Uważam, że ten koncert był najlepszym punktem całego festiwalu. Przejrzyste wykonanie dzieł Bacha, prezentacja własnej twórczości nawiązującej stylem do dawniejszych epok i dwa wirtuozowskie utwory – jeden Louisa Vierne’a, drugi Maxa Regera, sprawiły, że recital był bardzo interesujący. Oczywiście duże wrażenie na odbiorcach zawsze wywiera też improwizacja, bo nie każdy muzyk posiada taką umiejętność. Myślę, że jeśli tylko będę miała taką możliwość, na pewno jeszcze raz wybiorę się na koncert Tomasza Glanca.  

Czwarty festiwalowy koncert dał słuchaczom szansę zapoznania się, nie po raz ostatni podczas tegorocznej edycji, z twórczością współczesnych kompozytorów skandynawskich. 11 września w kościele pw. św. Józefa Mariusz Ryś wykonał Egila Hovlanda Hosannę op. 135 nr 2 oraz Larsa Egebjera Melodi från Järna i Dalarna Nenia Wermlandica. Kompozycje te charakterem bardzo wpasowały się w styl świątyni ‒ surowy i monumentalny, a jednocześnie tajemniczy. Oprócz tego zabrzmiały niezwykle popularne Preludium i fuga Es ‒ dur Jana Sebastiana Bacha pochodzące z III części Klavierübung, Cesara Francka Cantabile oraz VII Sonata op. 127 Josepha Rheinbergera. Recital był bardzo przyjemny w odbiorze dzięki zróżnicowaniu charakteru wykonywanych utworów. Na atrakcyjność koncertu wpłynęło także miejsce jego organizacji ‒ kościół pw. św. Józefa to budowla w stylu modernistycznym, zaprojektowana przez wybitnego niemieckiego architekta, Dominikusa Böhma. Świątynia to jeden z reprezentacyjnych budynków Zabrza, rozpoznawalny na całym Górnym Śląsku. Każdy, kto odwiedza ten kościół, wychodzi z niego bogatszy o ciekawe doświadczenia estetyczne i na pewno pozostaje pod wrażeniem gry światła

Kościół św. Józefa w Zabrzu, źródło: Wikipedia

17 września w świątyni pw. Niepokalanego Serca NMP Elżbieta Karolak zaprezentowała twórczość kompozytorów znanych z pewnością szerokiemu gronu odbiorców ‒ Césara Francka (Fantazja A ‒ dur), Feliksa Mendelssohna ‒ Bartholdy’ego (V Sonata D ‒ dur op. 65), Feliksa Nowowiejskiego (IX Symfonia na organy). Oprócz  tego artystka wykonała organową transkrypcję popularnej Fantazji d ‒ moll Wolfganga Amadeusza Mozarta (jako pianistka muszę przyznać, że utwór ten wykonany na fortepianie brzmi nieco lepiej, ale przecież i w muzyce każdy ma prawo eksperymentować). Równie odważny, jak transkrypcja Fantazji d ‒ moll jest projekt kościoła, w którym odbył się koncert. Świątynia wybudowana w latach osiemdziesiątych XX wieku reprezentuje styl postmodernistyczny, zrywający z prostotą modernizmu i nie bojący się odniesień do historii czy symboliki. Wśród zabrzan kontrowersje wzbudza wolnostojąca dzwonnica na planie trójkąta, nazywana przez niektórych ,,krzywą wieżą”.

18 września koncert odbył się w kościele pw. św. Wawrzyńca, z którym w młodości związany był kompozytor Paul Kraus. Wykonawczyni, Irena Budryte‒Kummer,  zaprezentowała: Preludium i fugę B ‒ dur op. 35 nr 6 Feliksa Mendelssohna ‒ Bartholdy’ ego, Johanna Sebastiana Bacha arię ,Schafe können sicher weiden (opr. Leopoldas Digrys), chorał z Kantaty 147 ,Jesus bleibet meine Freude, Concerto a ‒ moll BWV 593, Mikalojusa Konstantinasa Ciurlionisa Fugę cis ‒ moll oraz Juliusa Reubke Sonatę na temat Psalmu 94. Bardzo podobało mi się wykonanie aż dwóch fug, w dodatku autorstwa innego kompozytora niż Jan Sebastian Bach. Myślę, że warto uświadamiać szerszej publiczności, że fugi pisał nie tylko ten najwybitniejszy kompozytor wszech czasów, ale też inni, godni następcy lipskiego mistrza. Warto też wspomnieć o opracowaniu arii Schafe können sicher weiden”. Kiedyś ideą transkrypcji było zapoznanie z utworem osób, które nie miały możliwości wysłuchania jego oryginalnej wersji. W dzisiejszych czasach, gdy dzięki dostępowi do Internetu ten problem prawie już nie istnieje, warto czasem posłuchać innego opracowania, zwłaszcza, gdy jest ono zagrane tak przekonująco, jak przez Irenę Budryte ‒ Kummer.

Pozytywnie należy ocenić umieszczenie w programie festiwalu występu uczniów zabrzańskiej szkoły muzycznej. 23 września w ewangelicko‒augsburskim Kościele Pokoju swoje umiejętności zaprezentowali adepci gry na organach, a także klarnecistki oraz kwintet smyczkowy. W programie znalazły się kompozycje Jana Sebastiana Bacha, Johanna Pachelbela, Bernarda Pasquiniego, Gordona Younga, a zespół smyczkowy wykonał dwa opracowania: Pavany dla zmarłej infantki Maurycego Ravela oraz uwertury do Zemsty nietoperza Johanna Straussa syna. Dla uczniów szkoły muzycznej koncert był na pewno bardzo ważny, ponieważ każda okazja do wystąpienia pozwala oswajać się ze stresem. Również słuchacze odnieśli korzyści z uczestnictwa  w tym wydarzeniu ‒ na pewno wielu doceniło fakt istnienia w Zabrzu placówki kształcącej młodzież w kierunku artystycznym.

Dzień przed zakończeniem festiwalu recital odbył się w kościele pw. św. Teresy w Zabrzu-Mikulczycach. Myślę, że warto wspomnieć nieco więcej o samej świątyni. Wzniesiona w 1933 roku, jest przykładem nietypowego połączenia wpływów dwóch sprzecznych ze sobą stylów: modernistycznego i neogotyckiego. Również program koncertu obfitował w kontrasty. Józef Kotowicz wykonał najpierw Jana Sebastiana Bacha II Sonatę c ‒ moll BWV 526. Później zabrzmiał utwór pochodzący z tej samej epoki, ale o zupełnie odmiennym charakterze ‒ refleksyjne preludium chorałowe Vater unser im Himmelreich Georga Böhma. Następnie obecni wysłuchali wirtuozowskich Preludium i fugi D ‒ dur BWV 532 Jana Sebastiana Bacha. Na sam koniec zabrzmiał utwór Stefana Linblada, Szweda ur. w 1958 roku. Józef Kotowicz jest jedynym w Polsce organistą posiadającym kopie manuskryptów tego kompozytora i specjalnie dla zabrzańskiej publiczności wykonał Hommages ‒ 4  ‒ częściowy utwór w żartobliwym stylu.  

Wieża Kościoła św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Zabrzu-Mikulczycach, fot. Aleksandra Szyguła

Ostatni koncert festiwalu na długo pozostanie w mojej pamięci. W kościele pw. św. Anny Jerzy Kukla wykonał repertuar wymagający od słuchacza szczególnego skupienia. Najpierw zabrzmiał utwór zupełnie zapomnianego dzisiaj bielszczanina, Viktora Clarissa Czajanka, pt. Orgelfantasie. Skomplikowana faktura dzieła oraz  jego improwizacyjny charakter miejscami wprawiał w konsternację i chyba nikogo nie pozostawił obojętnym wobec swojej głębokiej treści. Następna pozycja to III Koncert na organy op. 56 nr 3 Feliksa Nowowiejskiego, którego 70 rocznicę śmierci obchodziliśmy w bieżącym roku. Znakomitym zakończeniem całego koncertu, a jednocześnie całego festiwalu był ostatni utwór ‒ Fantazja i fuga na temat B ‒ A ‒ C ‒ H op. 46 Maxa Regera. W murach kościoła pw. św. Anny dzieło zabrzmiało naprawdę monumentalnie. Myślę, że pozostawiło, przynajmniej u niektórych, pozytywny niedosyt, zachęcający do uczestnictwa w przyszłorocznej edycji festiwalu.

Wnętrze Kościoła Św. Anny, fot. Aleksandra Szyguła

Zabrzański Międzynarodowy Festiwal Organowy im. ks. Antoniego Chlondowskiego jest imprezą kulturalną, która zdecydowanie zasługuje na pozytywną ocenę. Znane przysłowie głosi, że muzyka łagodzi obyczaje. Finansowane ze środków Urzędu Miejskiego z Zabrzu koncerty to szansa dla każdego na zapoznanie się z muzyką wykonywaną na najwyższym poziomie.  Pytanie tylko, czy każdy jest przygotowany do uczestnictwa w takim wydarzeniu. Nieraz w czasie trwania występu zadzwonił telefon komórkowy, trzaskano drzwiami. Jak wzbudzić w niektórych ludziach szacunek dla wykonawcy? To już chyba materiał na osobny artykuł.

_____________________________

Tekst powstał w ramach współpracy Fundacji MEAKULTURA z laureatami XL Olimpiady Artystycznej.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć