rekomendacje

XXVI Bydgoski Festiwal Operowy uchem i okiem recenzenta – część 2

27. kwietnia w Bydgoszczy rozpoczął się XXVI Bydgoski Festiwal Operowy. MEAKULTURA jest partnerem wydarzenia. Na naszych łamach opublikowaliśmy recenzje z inauguracji i kolejnych spektakli Festiwalu. Zapraszamy do lektury części drugiej tekstów dr Barbary Mielcarek-Krzyżanowskiej!

Polecamy pierwszą część recenzji – do przeczytania TUTAJ

W emocjonalnym gąszczu – Tramwaj zwany pożądaniem

Kiedy w operze do głosu dochodzą skrajne emocje, a reżyser z wielkim szacunkiem odczytuje atmosferę poszczególnych scen zarówno z tekstu libretta jak i partytury, nie próbując tłumić przeżyć bohaterów czy nadpisywać ich siatką (często zbędnych) metafor… kiedy ma możliwość swą wizję realizować wraz z młodymi, ale już dojrzałymi artystami… wówczas – niejako naturalnie – udaje się zrealizować spektakl na miarę Tramwaju zwanego pożądaniem André Previna. Wielokrotnie ekranizowana sztuka Tennessee Williamsa stała się także kanwą do napisania u schyłku minionego stulecia opery, która wystawiona w sezonie 2017/2018 na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi (dwadzieścia lat po swej prapremierze w San Francisco Opera), zdobyła Złote Maski za najlepszy spektakl oraz najlepszą rolę wokalno-aktorską (dla Joanny Woś).

Gościnna wizyta artystów z Łodzi z pewnością na długo utkwi w pamięci bydgoskiej publiczności. Zrealizowana przez Macieja Prusa opowieść, wsparta poetyką teatru, filmu i sztuk plastycznych, nie pozostawiła nikogo obojętnym, eksponując całą gamę skrajnych emocji. Oscylujemy między rzeczywistością i fikcją, szeptem i krzykiem, przechodzimy od schematycznych, tanecznych rytmów po zmysłową, maksymalnie powstrzymywaną nieregularną pulsację, od surowej monofonii po gęstą fakturę orkiestrową, od ciszy, w której staramy się nie oddychać, by nie przeszkodzić w rozgrywającej się na scenie akcji, po przeszywające kulminacje. I wszystkie te skrajne emocje Maciej Prus celebruje, trzymając widzów w napięciu przez cały spektakl.

Maciej Piąsta, materiały Teatru Wielkiego z Łodzi

A wydawać by się mogło, że rodzinne spotkanie po latach to sielanka…

Do nowoorleańskiego, niewielkiego mieszkania Stelli i Stanleya Kowalskich (Aleksandra Wiwała i Szymon Komasa) przybywa siostra pani domu, Blanche DuBois (Joanna Woś), próbując odświeżyć kontakt z niewidzianą przez lata siostrą. Tajemnicze okoliczności utraty posiadłości prowokują Stanleya do przeprowadzenia prywatnego śledztwa na temat przeszłości szwagierki. Odkrywane fakty ze starannie przemilczanej bądź odpowiednio dobarwionej przeszłości, przedłużająca się wizyta i wzajemna niechęć prowadzą do dramatycznego finału.

Akcja opery rozgrywa się w przeniesionym z realistycznego malarstwa Edwarda Hoppera mieszkaniu państwa Kowalskich (dekoracje i kostiumy: Jagna Janicka). To pozbawione charakteru, przygnębiające wnętrze, staje się miejscem spotkania ludzi, którzy przebywają z sobą, ale pozostają względem siebie obojętni, postaci zagubionych w otaczającym świecie i nie potrafiących poradzić sobie z własnymi emocjami.

Maciej Piąsta, materiały Teatru Wielkiego z Łodzi

Skromność i ascetyczność nowoorleańskiego wnętrza, jego chłód i bezosobowość, kontrastuje ze światem przeżyć bohaterów eksponowanym w partiach wokalnych i orkiestrowych. Prostolinijną Stellę – Aleksandra Wiwała, pannę z dobrego domu poślubiającą prostego Polaka, cechuje naturalność i naiwność. Nawet w zderzeniu z nieobliczalnym małżonkiem zachowuje swą jasną barwę głosu. Wyzywający Stanley, nie uznający określonych norm zachowania, to postać, w jaką doskonale wciela się Szymon Komasa. Przekonujący aktorsko, nie boi się rezygnować ze śpiewu na rzecz szeptu i krzyku w momentach wymagających poszerzenia środków ekspresji. Złożona postać Blanche DuBois – niesamowita Joanna Woś (!!!), znajduje swoje odbicie w różnorodności jej wypowiedzi solowych. Póki pozostaje wyniosłą nauczycielką wyśpiewuje jako jedyna szerokie ariosa. Narastające napięcie, uwydatniające jej niestabilność psychiczną, prowadzi do coraz wyraźniejszego różnicowania powierzonych jej partii. Wspaniale brzmi zarówno w niskich poziomach dynamicznych we fragmentach ulotnych i eterycznych, jak i w przejmujących wypowiedziach pełnych niepokoju, przerażenia. Najmniej wyrazistą postacią z kręgu głównych bohaterów dramatu jest wiarygodny scenicznie w swym starokawalerstwie Mitch – Tomasz Piluchowski.

Maciej Piąsta, materiały Teatru Wielkiego z Łodzi

Przygotowana przez Tadeusza Kozłowskiego orkiestra prowadzona przez Martę Kosielską wspaniale dopełnia, dopowiada i wzmacnia wydarzenia rozgrywające się na scenie. Bardzo trudna partia, nieregularna, rozedrgana rytmicznie, eksponująca często brzmienia solowe, ale też wzajemnie kontrapunktujące się linie instrumentalne, intensyfikuje dramaturgię opery, powodując iż muzyka i śpiew służą słowu. Spektakl operowy zbliża się do spektaklu dramatycznego. Całość stanowi spójną, przejmującą całość.

Wobec tego, czego świadkiem były ściany mieszkania Stelli i Stanleya, nikt nie pozostał obojętny.

—–

André Previn – Tramwaj zwany pożądaniem – 04.05.2019

reżyseria – Maciej Prus

kierownictwo muzyczne – Tadeusz Kozłowski

dekoracje i kostiumy – Jagna Janicka

reżyseria świateł – Rafał Wróblewski

obsada:

Blanche DuBois – Joanna Woś

Stanley Kowalski – Szymon Komasa

Stella Kowalski – Aleksandra Wiwała

Mitch – Tomasz Piluchowski

Steve – Andrzej Kostrzewski

Kobieta – Agnieszka Białek

Lekarz – Adam Grabarczyk

Pablo – Waldemar Stańczuk

Orkiestra Teatru Wielkiego w Łodzi

dyrygent – Marta Kosielska

* * *

Tang Yin – w kręgu kultury chińskiej

Kolejny wieczór Bydgoskiego Festiwalu Operowego (6 maja 2019) upłynął pod znakiem kultury chińskiej. Grupa baletowa z Suzhou – Suzhou Culture and Arts Centre Grand Theatre – po kilkuletniej przerwie przywiozła do Bydgoszczy spektakl biograficzny poświęcony chińskiemu uczonemu, malarzowi i biegłemu w sztuce kaligrafii poecie z przełomu XV i XVI wieku. Tytułowy Tang Yin był przedstawicielem różnych dyscyplin kultury i sztuki chińskiej w czasie panowania dynastii Ming i przeszedł do historii jako jeden z Czterech Mistrzów dynastii Ming, a w uznaniu talentu literackiego także jako członek grupy Czterej Mistrzowie Literatury Regionu Wuzhong. Pozostawione przez niego dzieła, wystawiane obecnie w muzeach Hong Kongu, Taipei czy Nowego Jorku, tworzą galerię postaci kobiecych, ale znajdziemy wśród nich także obrazy natury (w szczególności kwitnących drzew i kwiatów) oraz niezwykłe pejzaże. Świat, na który tak wrażliwy był Tang Yin, utrwalony został w skromnej, acz wyrazistej i przepięknej scenografii spektaklu (Jiang Han) oraz kostiumach (Weihong Tan i Jiajuan Xu). 

TANG YIN. Spektakl Suzhou Ballet; fot. materiały prasowe Suzhou Ballet Theatre

Dyrektorzy artystyczni Suzhou Ballet Theatre, Ying Li i Jiabin Pan, w wywiadach prasowych, wyjawili jedno z zadań, jakie postawili sobie w związku z kolejną wizytą zespołu w Europie. Tym razem, nawiązując do dziedzictwa kulturowego swego miasta, zamierzali przekonać europejską publiczność do sztuki chińskiej. Długie owacje, jakie zgotowano artystom po zakończonym spektaklu, pozwalają przypuszczać, że Europa nie tylko otwarta jest na egzotykę tej kultury, ale też ceni sobie kunszt artystyczny, wszechstronność umiejętności i finezyjność ruchów tancerzy.

Choć sukces spektaklu Tang Yin jest zasługą wielu osób, miałam wrażenie, że oglądałam dzieło sceniczne, które zrodziło się w umyśle geniusza. Wszystko, co działo się na scenie tworzyło spójną, zwartą całość. Wplecione w wyrafinowaną przestrzeń sceniczną gest, ruch i krok wynikały zawsze ze wspaniałej muzyki, często operującej szeroką narracją, pozwalającą na wykreowanie złożonych, wielowarstwowych etiud, wykorzystujących estetykę tańca współczesnego. Kiedy zaś ścieżka dźwiękowa eksponowała równomierny puls, podkreślając ruch, rytm, rodzaj symetrii i harmonii wynikającej z powtarzalności sekwencji, tancerze często sięgali po szereg kroków i figur z kręgu tańca klasycznego. Muzycznie współistniały obok siebie kompozycje Jana Sebastiana Bacha (m.in. Largo z Koncertu na dwoje skrzypiec d-moll BWV 1043), Edwarda Elgara (słynne adagio zatytułowane Sospiri op. 70, czy dziesiąta wariacja Dorabella z cyklu Enigma op. 36, będąca muzycznym kryptogramem przyjaciółki kompozytora Dory Penny) i Arvo Pärta (m.in. Fratres). Kolejne sceny-obrazy na przemian hipnotyzowały wysublimowaną ciszą i szokowały nagromadzeniem ruchu, jakby kierownik muzyczny spektaklu Peter Zheng pragnął uchwycić jedną z wypowiedzi estońskiego twórcy Arvo Pärta: „walczą w nas chwila i wieczność”…

TANG YIN. Spektakl Suzhou Ballet; fot. materiały prasowe Suzhou Ballet Theatre

Ze względu na postać tytułowego bohatera, w spektaklu wyeksponowane zostały w szczególny sposób dziedziny kultury, w których realizował się talent Tang Yina (niezwykle wyrazisty Wei Xing): malarstwo, poezja i kaligrafia. Na początku spektaklu, w prologu, niemal na proscenium rozwinięty zostaje zwój: „zaczyna się życie…” Jest bowiem opowieść o marzeniach i pasjach (powracająca niemal jako idée fixe szkarłatna szata, będąca zarówno częścią scenografii, jak i kostiumem, to symbol ambicji i dążeń) niezwykle utalentowanego młodego człowieka, którego karierę skutecznie zahamowała próba oszustwa. Zawiedzione nadzieje i sprowadzona na rodzinę hańba stają się przyczyną alienacji, a sens życia przywraca artyście rodzące się uczucie (poetycka w swym tańcu Yulin Su). Spokój, jaki udało mu się osiągnąć burzą jednak niespełnione marzenia o karierze, które budzi szansa współpracy z Księciem Ning (Ning Liao). Odczytanie prawdziwych intencji buntownika Ning wpływa na rezygnację Tang Yina z pragnień osobistych, „zwodniczej chwały” i przejścia w sferę onirii, marzeń o utraconej ukochanej.

TANG YIN. Spektakl Suzhou Ballet; fot. materiały prasowe Suzhou Ballet Theatre

Taniec połączony z aktorstwem, płynność z dokładnością, ruch z trwaniem, synkretycznie współgrające obraz, światło, gest i dźwięk stworzyły przepiękną, poetycką opowieść o filozofującym artyście. Tego wieczoru festiwalową scenę Opery Nova wypełniła POEZJA…

 ———

Ying Li, Jiabin Pan – Tang Yin – 6 maja 2019

dyrekcja artystyczna i choreografia – Ying Li, Jiabin Pan

konsultant artystyczny – Ping Yu

dramaturg – Leilei Hu

scenografia – Jiang Han

reżyseria świateł – Xiaji Chen

kostiumy – Weihong Ran, Jiajuan Xu

kierownik muzyczny – Peter Zheng

obsada:

Tang Yin – Wei Xing

Ju Niang – Yulin Su

Czerwona Suknia – Shaowei Wen

Książę Ning, Han Xizai – Ning Liao

Nimfa Ink – Quiran Zhou

Artyści Suzhou Ballet Theatre

* * *

Romeo i Julia Gounoda – nieudany eksperyment na „organizmie” opery

Jak dotąd, spektakle XXVI odsłony Bydgoskiego Festiwalu Operowego cechował wynikający z wczytania się realizatorów w partytury dzieł namysł nad ludzką kondycją. Pochylenie się nad siłą psychiki (włącznie z próbą symbolicznego odzwierciedlenia procesu twórczego) uzupełniały dodatkowo wspaniałe projekty sceniczne: obrazy poetyckie – wysublimowane, baśniowe, ale też ekscentryczne i surrealistyczne. Wertując starannie przygotowany program festiwalowy, przebogaty w materiał ikonograficzny, można było założyć, że idea ta przyświecać będzie wszystkim tegorocznym propozycjom. Niestety, materiał promujący operę Charlesa Gounoda przywiezioną przez artystów Opery Śląskiej z Bytomia, obiecywał znacznie więcej, niż widzowie otrzymali. A otrzymaliśmy niewiele, nie tylko w warstwie wizualnej… 

Pierwsze potężne rozczarowanie przyniosły fragmenty baletowe. Zderzenie tego, co ujrzeliśmy w scenie balu, z tkwiącymi w pamięci wspaniałymi sekwencjami w wykonaniu artystów Suzhou Ballet Theatre, działało na niekorzyść tancerzy z Bytomia. Dziwaczne układy choreograficzne wykonywane były bez przekonania, co więcej, jakby każda z par tańczyła w nieco innym rytmie. Wrażenie to potęgowały tylko kolejne sceny z udziałem baletu.

Przyzwyczajeni do mistrzowskiego operowania światłem nadającym spektaklom dramaturgię, otwarci na możliwości ożywienia dzięki niemu świata barw i kształtów (czujemy się w tym względzie rozpieszczeni przez talent Macieja Igielskiego), podczas wczorajszego wieczoru mogliśmy domyślać się tylko, co dzieje się na scenie oraz jakie detale zdobią kostiumy aktorów i tancerzy… Scenografia, łącząca elementy teatru elżbietańskiego i zabytków Werony, stawała się pretekstem do zabiegów o znikomym efekcie artystycznym, przypominając iluminacje bożonarodzeniowe. Z kolei projekcje, których zadaniem była – jak się wydaje – próba poszerzenia przestrzeni scenicznej, wyglądały, jakby przygotowane zostały dwadzieścia lat temu; co więcej, ich często tautologiczny wydźwięk był nie do przyjęcia.

Spośród solistów jedynie Andrzej Lampert w roli Romea w pełni zasługuje, by wymienić jego nazwisko. Od pierwszych dialogów, wyśpiewywanych jeszcze z proscenium, świadomie budował postać, wydobywając cały szereg emocji związanych z kolejnymi odsłonami dramatu Szekspira. Była w jego głosie siła dobarwiona smutkiem, było wyznanie miłosne, była też rozpacz. Próbowała dorównać mu Julia (Katarzyna Mackiewicz), która potrzebowała jednak niemal całego pierwszego aktu, by opanować zdenerwowanie i rozpocząć swą walkę o prawdziwe uczucie. 

Romeo i Julia, spektakl Opery Śląskiej w Bytomiu; materiały prasowe Opery Śląskiej

Całość obrazu dźwiękowego uzupełnia tylko potwornie rozstrojona orkiestra (dyrygował Franck Chastrusse Colombier) i chór, który mógłby brzmieć całkiem dobrze, gdyby nie kilkoro solistów, usilnie próbujących wyeksponować barwę swego głosu.

Niech ten festiwalowy wieczór przykryje zasłona milczenia…

Charles Gounod – Romeo i Julia – 9 maja 2019

* * *

Blaszany bębenek – wyraziste zakończenie XXVI Bydgoskiego Festiwalu Operowego

Wielokrotnie już, na pytanie, jak w zderzeniu z gatunkiem musicalu odnajduje się wielka literatura, odpowiadał swymi spektaklami Wojciech Kościelniak – zawsze pozytywnie zaskakując oraz pozostawiając widzom przestrzeń na subiektywną interpretację. Towarzyszące jego scenariuszom opracowania muzyczne – arcyciekawe, łączące elementy muzyki popularnej z wyszukanymi brzmieniami, oryginalnymi kontrapunktami i nieoczekiwanymi pomysłami metrorytmicznymi, stawiały przed wykonawcami szereg wyzwań interpretacyjnych. Odnosząc się do wykonań tych spektakli na minionych Bydgoskich Festiwalach Operowych, przyznać trzeba, że bywało rozmaicie. Nie można natomiast odmówić artystom Teatru Muzycznego Capitol umiejętności kształtowania dramaturgii i konstruowania wbijających się w pamięć wspaniałych obrazów scenicznych, wykorzystujących w pełni możliwości sceny Opery Nova.

Otaczająca nas rzeczywistość społeczno-polityczna skłoniła Wojciecha Kościelniaka do pochylenia się nad jedną z najważniejszych XX-wiecznych powieści poruszających problem totalitaryzmu. Tym razem postanowił zmierzyć się z Blaszanym bębenkiem Güntera Grassa, opowieścią groteskowo przedstawioną z perspektywy dziecka żyjącego w kulturowym tyglu przedwojennego Gdańska, dziecka będącego obserwatorem kolejnych wydarzeń prowadzących do wybuchu II wojny światowej. Choć pozornie konstatacje zbuntowanego, niespełna metrowego Oskara Matzeratha przypominają chłodne relacjonowanie, sekwencje wydobywane z tytułowego blaszanego bębenka oraz „rozśpiewanie” szkła świadczą o wewnętrznym rozedrganiu, o symbolicznie wygłaszanym sprzeciwie wobec świata zmierzającego ku przepaści.

fot. Łukasz Giza

Swej wizji Wojciech Kościelniak nadał formę wodewilu nawiązującego do widowisk z kręgu satyry politycznej, łącząc ją z elementami burleski i Singspielu. Na styku tych elementów powstało niezwykle wyraziste, miejscami dramatyczne, a niekiedy wzruszające show, w którym jakże ważny temat przedstawiony został w taki sposób, by śmiech nie maskował, lecz eksponował główne wątki literackiego wzorca.

Do udanej realizacji tego przedsięwzięcia z pewnością przyczyniła się skomponowana przez Mateusza Obijalskiego warstwa muzyczna spektaklu – melorecytacje na tle muzyki, songi, sceny zbiorowe oraz podkład muzyczny do układów choreograficznych. W związku z rozbudowanym katalogiem emocji, jakie kreowane są przez bohaterów musicalu (sam Oskar Mazerath, wspaniale animowany w konwencji tintimareski przez Agatę Kucińską, bywa zabawny, irytujący, groźny, rozkapryszony…), odnajdziemy szereg różnorodnych opracowań muzycznych. Obok fragmentów niezwykle regularnych, skomponowanych i zaaranżowanych zgodnie z regułami harmoniki jazzowej, nawiązujących często do tanecznych schematów metrorytmicznych, odnajdziemy rodzaj „muzycznej tapety”, emocjonalnego tła dla rozgrywających się na scenie wydarzeń. W tym momencie od razu wspomnieć należy o Orkiestrze Teatru Muzycznego Capitol, która pod kierownictwem Adama Skrzypka, doskonale realizowała wszelkie pomysły kompozytora, budując pełną niuansów dynamicznych dźwiękową scenerię oraz akompaniując zarówno aktorom-śpiewakom, jak i rozbudowanym układom choreograficznym autorstwa Eweliny Adamskiej-Porczyk. Efekty te wzmacniała ożywiana światłem (Tadeusz Trylski) scenografia (Anna Chadaj).

fot. Łukasz Giza

Efektowne, rozbudowane układy choreograficzne, ciekawe wykorzystanie wielopoziomowej sceny uwypuklającej wielowątkowość powieści, dość dobre wykonanie wokalne oraz świetna gra aktorska całego zespołu – z którego wyróżnię raz jeszcze Agatę Kucińską (animatorkę lalki-Oskara), doskonale zapamiętaną z poprzednich edycji festiwalu Justynę Szafran (kaszubska handlarka Anna, babka Oskara) oraz Artura Caturiana (Matzerath) – to z pewnością czynniki gwarantujące sukces tego wodewilowego wieczoru. I choć z całą pewnością przyznać trzeba, że w polskim repertuarze musicalowym Blaszany bębenek to tytuł ważki, sądzę, iż pewne ingerencje w scenariusz (oraz miejscami zbyt dosadne teksty piosenek) mogłyby przyczynić się do większej zwartości całego przedsięwzięcia. Większości publiczności zgromadzonej na zakończeniu XXVI Bydgoskiego Festiwalu Operowego chyba to jednak nie przeszkadzało, gdyż entuzjastycznie nagrodziła występ artystów Teatru Muzycznego Capitol z Wrocławia.

***

 

materiały prasowe

XXVI Bydgoski Festiwal Operowy po raz kolejny przeorganizował naszą codzienność. Jak co roku, na przełomie kwietnia i maja, spotkania z artystami Opery Nova i Gośćmi festiwalowymi były nie tylko pretekstem do porównywania koncepcji inscenizacyjnych, poziomu wykonawczego śpiewaków, orkiestr, chórów i zespołów baletowych. Publiczność konfrontowała znane realizacje z nowymi spojrzeniami na dzieła, poznawała tytuły wydobywane z muzealnych archiwów, a krytycy odnosili się do tego, czy i gdzie zaznaczyć granice ingerencji realizatorów w libretta, warstwę muzyczną i sceniczną dzieł. Prezentowane w tym roku spektakle prowokowały także do stawiania sobie odwiecznych pytań o to kim jesteśmy, skąd przybyliśmy i dokąd zmierzamy…

Dziękując za ten wyjątkowy czas mam nadzieję, iż Organizatorzy pozwolą nam na podobne refleksje ponownie za rok.

—-

Wojciech Kościelniak / Mariusz Obijalski – Blaszany bębenek – 12.05.2019

reżyseria, scenariusz, teksty piosenek – Wojciech Kościelniak

muzyka – Mariusz Obijalski

kierownictwo muzyczne – Mariusz Obijalski, Adam Skrzypek

scenografia i kostiumy – Anna Chadaj

choreografia – Ewelina Adamska-Porczyk

reżyseria świateł – Tadeusz Trylski

projekcje wideo – Jakub Lech

obsada:

Oskar – Agata Kucińska

Agnieszka – Alicja Kalinowska

Matzerath – Artur Caturian

Jan – Kamil Krupicz

Anna – Justyna Szafran

Maria, Bachor Susi – Iga Rudnicka

Luzie, Szatan – Katarzyna Janiszewska

Panna Spollenhauer – Justyna Woźniak

Bebra – Tomasz Leszczyński

Roswita – Katarzyna Pietruska

Stortebecker, Bachor Hanschen – Michał Zborowski

Proboszcz Wiehnke – Łukasz Józefowicz

Jezus – Paulina Kowalska

Agneta – Paulina Jeżewska

Scholastyka – Karolina Szeptycka

Heilandt – Michał Sienkiewicz

Sigismund Markus – Mikołaj Woubishet

Bachor Nuchi – Paweł Wydrzyński

Sztauer, Bachor Harry – Michał Bajor

Leo Hyś – Krzysztof Suszek

Lankes, Bachor Aksel – Michał Szymański

Sąsiadka, Matka Boska – Monika Kolbusz

Czarna Kucharka – Barbara Olech

Muzyk Meyn, Tancerz – Michał Pietrzak

Tancerze i Tancerki Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu

Orkiestra Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu

dyrygent – Adam Skrzypek

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć