50 instrumentow z historii muzyki – okładka

recenzje

Historia muzyki w pięćdziesięciu instrumentach zaklęta

Jak zbudowany jest kornet? Jak brzmi tuba wagnerowska? Czy klawesyn jest prototypem fortepianu? Jakie można wyróżnić rodziny instrumentów? Na te pytania oraz na wiele innych próbuje odpowiedzieć Philip Wilkinson w swojej książce zatytułowanej The History of Music in Fifty Instruments. Książka ta ukazała się na zagranicznym rynku w 2014 r., a w ubiegłym roku doczekała się polskiego tłumaczenia autorstwa Jerzego S. Malinowskiego o tytule 50 instrumentów z historii muzyki.

Na początku wypadałoby jednak przedstawić sylwetkę Philipa Wilkinsona, autora książki. Wilkinson nie jest historykiem muzyki, jak mogłoby się z początku wydawać ale pisarzem freelancerem i autorem wielu książek o różnorodnej tematyce. Zajmuje się m.in. historią, architekturą i, o dziwo, także muzyką. Warto wymienić niektóre tytuły jego książek, by ujrzeć zróżnicowanie zainteresowań brytyjskiego pisarza: Illustrated Dictionary of Religions (1999), Food and Farming: Feeding an Expanding World (Ideas & Inventions Series) (2005), Lift the Lid on Gladiators: Discover the Excitements of Sporting Combat in Ancient Rome, and Kit Out Your Own Gladiator (2005)… i tak dalej. We wnikliwie przejrzanej przeze mnie bibliografii nie dopatrzyłam się ani jednej pozycji o problematyce muzycznej oprócz tej z 2014 r. Przypadek? Nie sądzę. Wilkinson ukończył z wyróżnieniem filologię angielską na Corpus Christi College w Oxfordzie. Przez jakiś czas pełnił funkcje redakcyjne w wielu wydawnictwach. Do jego osiągnięć należy nagrodzona książka Amazing Buildings, What the Romans Did for Us, a także kilka relacji telewizyjnych, w tym trzy dla głównej serii BBC Restoration.

Powracając do meritum, 50 instrumentów… przedstawia historię zachodniej muzyki klasycznej oraz, na jej tle, rozwój bardziej i mniej znaczących instrumentów orkiestrowych i kameralnych. Na pierwszy rzut oka książka wydaje się kompletna, dokładnie przemyślana, dopasowana dla potrzeb przeciętnego czytelnika. Nie brak jej jednak minusów. 

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy jest brak usystematyzowania listy poszczególnych prezedstawianych w toku narracji instrumentów. Tradycyjnym sposobem porządkowania przyrządów muzycznych jest ich ugrupowanie w sekcje orkiestry – smyczki, dęte drewniane, dęte blaszane i perkusyjne. Właściwym w tej sytuacji byłoby przyjrzenie się ewolucji zmian zachodzących w konstrukcji instrumentów w kanonie ich zwartej rodziny. Przemierzając kolejne karty książki, uważny odbiorca zauważy kolejny spory minus. Niewątpliwie brakuje odpowiedników nazw instrumentów w języku włoskim i angielskim, które byłyby przydatne dla lepszego zrozumienia pochodzenia przyrządu i tego, co się z nim wiąże w nomenklaturze muzycznej. Ponadto brakuje spisu przykładowych utworów z literatury muzycznej przy charakterystyce danego instrumentu, który mógłby posłużyć czytelnikowi do zapoznania się z jego brzmieniem. Mieszane uczucia można mieć również w stosunku do niewystarczającego uwypuklenia ważnych kwestii związanych z tłem muzykologicznym.

W historii najważniejsze są źródła. W książce Philipa Wilkinsona ich oczywiście nie brakuje, ale niejeden czytelnik wskazałby na ich nie najszczęśliwsze umiejscowienie. Wszystkie są bowiem bibliograficznym zbiorem umieszczonym na końcu książki, zamiast prowadzić odbiorcę do źródła bezpośrednio w biegu odczytywanej treści – na przykład za pomocą stopki na każdej ze stron. Podsumowaniem największych wad niech będzie strona korektorska tego dziełka, a w zasadzie całkiem spore w niej luki. Nie da się nie zauważyć niedociągnięć takich jak m.in. podwójne spacje.

Tyle o wadach. Znajdują one balans w pozytywach. Najważniejszym z plusów jest z pewnością klarowność opisów instrumentów. Zredagowane są one wręcz wzorowo za pomocą kaskadowej struktury poznawczej. Z urządzeniami zapoznajemy się poczynając od podstaw historycznych i kulturowych, a następnie udajemy się w fascynującą podróż przez wieki ich istnienia. W programie wycieczki – dogłębne omówienie funkcjonalności instrumentu, informacja o jego twórcach oraz o kompozytorach, którzy odegrali znaczącą rolę wykorzystując w najlepszy sposób finalną konstrukcję. Dodatkowym atutem są wybrane myśli wybitnych uczonych, pisarzy czy kompozytorów lub fragmenty z traktatów muzycznych odnoszące się do poszczególnych instrumentów, jak np. cytat znajdujący się na stronie 38: „Dzisiejszego wieczoru nic już się więcej nie da ani powiedzieć, ani zrobić, podaj mi zatem skrzypce i spróbujmy na pół godziny zapomnieć o przygnębiającej pogodzie i jeszcze bardziej przygnębiających postępkach naszych bliźnich.” (The Five Orange Pips, Arthur Conan Doyle)”

Oprawa graficzna książki Wilkinsona to wspaniały popis doboru odpowiednich grafik do odpowiadających im treści. Dobrym przykładem będą dwie napotkane podczas czytania skrajności – historyczne wersje instrumentów przedstawione zostały w obrazach znanych malarzy np. Marca Rocciego, Jean-Simona Berthélemy’ego, Thomasa Gainsborougha (które, słowem dygresji, czasem są pozostawiane bez żadnego podpisu; dla chętnych jest spis ilustracji, znajdujący się oczywiście nigdzie indziej, jak na końcu książki), rysunkach, rycinach pochodzących m.in. z manuskryptów, a z kolei ich współczesne wersje zobrazowane są za pomocą dobrze wykadrowanych technicznie zdjęć czy grafik schematycznych, które najlepiej oddają ich współczesny charakter, a często również skomplikowaną, bo ulepszaną przez wieki, budowę.

Z pewnością zaletą jest wybór instrumentów powstałych w ubiegłym stuleciu, a używanych po wielu przeróbkach do dziś, jak wood block, fale Martentota czy syntezator.

A więc dla kogo jest ta książka? To pytanie krążyło w mojej głowie podczas literacko-krytycznej uczty, której oddawałam się przez kilka dobrych godzin. Dla odbiorcy, do którego skierowane jest to dzieło będzie to świetna zachęta do powzięcia muzykologicznych wojaży. Z kolei dla wytrawnego konsumenta, czy może raczej wyedukowanego konesera, książka przybierze obraz jedynie elementarza pojęć i przebiegu tak bliskiej jego zainteresowaniom historii muzyki.

50 instrumentów z historii muzyki to pozycja z pewnością bardzo pouczająca też dla
mnie, ale sama w sobie pozbawiona tożsamości tego pouczania. Aspiruje bowiem do bycia
encyklopedią, ale często sobie z tym nie radzi, potykając się na bardzo podstawowych zagadnieniach. Nie jest również poważną propozycją dla znawców tematu – brakuje w niej bowiem wielu podstawowych kwestii, nie może więc aspirować do miana dzieła naukowego. Plasuje się zatem gdzieś pomiędzy – przekazuje pewną dozę wiedzy i potrafi zachęcić do dalszych poszukiwań, jednak to nie wystarcza, by mogła aspirować do miana dzieła naukowego. Konkludując, polecam książkę raczej jako odniesienie niż lekturę do czytania od deski do deski. Dzieło to, jak określono je w polskim przekładzie, to rzeczywiście opis 50 instrumentów z dużo mniejszym udziałem samej ich historii.

– 

Philip Wilkinson, 50 instrumentów z historii muzyki, Wydawnictwo almapress, Warszawa 2019.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć