Foley

felietony

Technika Foley

Dźwięk w filmie

Kinematografia, jak każda inna dziedzina sztuki, przez długie lata swojego rozwoju dotarła do momentu, w którym każdy jej element można studiować, analizować i opisywać. Kolebką tej sztuki jest Hollywood w Los Angeles oraz Nowy Jork. Zwyczajna produkcja filmu zajmuje około roku, angażując w to ogromny sztab doświadczonych ludzi. Film buduje wiele elementów składowych, produkcji oraz postprodukcji, są to m.in.: scenariusz, scenografia, dialogi, kadry, ujęcia oraz montaż, barwa, światło, muzyka, dźwięk. Każdy z tych elementów jest względem siebie zależny, lecz nie musi powstawać w tym samym czasie. Kiedy faza produkcji jest ustalona chronologicznie, faza postprodukcji nie musi współgrać ze sobą – na przykład montaż filmu może powstawać w zupełnie innym studio, kraju i czasie, co film, muzyka czy dźwięk.  

Kiedy nasze rodziny wychodzą do wielkich multipleksów obejrzeć największe hity i zasiadają w wygodnym fotelu, przegryzając popcorn, pijąc colę, na pewno są nastawieni na 1,5-godzinną rozrywkę i pół-godzinną dyskusję z kompanami zaraz po zakończeniu seansu. Rzadko zdarza się, żeby ktokolwiek po włączeniu świateł na sali, został by zobaczyć napisy końcowe i posłuchać muzyki z filmu. W tych napisach kryje się ogromna grupa ludzi, którzy na równi z reżyserem są twórcami filmu. Oczywiście reżyser nie jest osobą, która podpisuje się pod filmem i spija całą śmietankę, to bardzo ciężka praca, wymagająca odporności na stres, ale z drugiej strony, reżyser to ‘kierownik planu’, który prosi o pomoc doświadczonych operatorów, dźwiękowców, montażystów czy kompozytorów. Czasem nawet nie jesteśmy świadomi z ilu warstw został zmontowany nasz ulubiony film. Kiedy trafimy na perełkę i film bardzo nam się podobał, wywarł na nas ogromne wrażenie, wyzwolił refleksje, chcemy podtrzymać ten stan. Wtedy najczęściej sięgamy po soundtrack filmu. Czerpiemy ogromną radość ze słuchania muzyki, poznajemy nowych kompozytorów, wybieramy ulubiony track, udostępniamy na Facebook’u… Wszystko brzmi tak lekko, bez zarzutów, realnie. A jednak znowu ktoś został pominięty. Bo kiedy oglądamy film potrafimy na bieżąco docenić kadry, dialogi, efekty specjalne czy montaż. I ciągle zapominamy o tym, co uzupełnia ten film, bez czego całość nie byłaby przyjemna w odbiorze. To ścieżka dźwiękowa. A ścieżką dźwiękową nie jest tylko muzyka. 

Często spotykam się ze zdaniem krytyków filmowych sugerujących notoryczne niedocenianie realizatorów dźwięku. Na czym polega ich praca? 

Usterka na planie 

Realizator dźwięku to osoba, która zajmuje się postprodukcją dźwięku, czyli masteringiem. Zapewnia właściwe parametry techniczne w ścieżkach dźwiękowych, jest odpowiedzialny za postsynchron efektów dźwiękowych i dba o estetykę odbioru audialnego.
To, że w krótkiej scenie wyraźnie i naturalnie słyszymy dialog postaci, w tle szum liści, z daleka nadchodzącą burzę, śpiew ptaków i przelatujący samolot, to zasługa odpowiedniego masteringu w studio. Często jednak te dźwięki nie są nagrywane w plenerze, razem z aktorami, a pochodzą ze specjalnie przystosowanego studio. Tym zajmuje się sound-designer, artysta foley. 

Sound designer – czym jest foley?

Technika Foley swoją nazwę zaczerpnęła od swojego twórcy. Jack Donovan Foley był amerykańskim filmowcem, urodzonym 12 kwietnia 1891 roku, w Yorkville. Za sprawą swojej profesji, rozwinął wiele technik nagrywania efektów dźwiękowych. Idąc za powiedzeniem: “potrzeba matką wynalazków”, Foley uzupełniał wówczas niedopracowane ścieżki dźwiękowe w filmach za pomocą dogrywania dźwięków w studio – imitujących otoczenie, naturę czy konkretne zabiegi jak kroki, szelest, tykanie, itp. Ta technika miała na celu uczynić filmy bardziej realnymi.

W latach 60. ubiegłego wieku, w trakcie kręcenia scen do filmu, nie było jeszcze dogodnych możliwości, by w dobrej jakości, za pomocą parametrów technicznych, nagrać kilka ścieżek dźwiękowych, a później bez problemu to zmontować. Na dodatek ówczesne kamery w trakcie nagrania bardzo hałasowały. Czasem bywało tak, że dystans pomiędzy kamerą, a aktorem nie robiła żadnej różnicy,dźwiękowcynie mogli nic wskórać, dźwięk należało dograć w studio. Czasem był to dodatkowy i zarazem potrzebny zabieg estetyczny. Na chwilę wspomnę wielkie dzieło Romana Polańskiego, przepustkę do Hollywood, “Nóż w wodzie”. Czarno-biały film, nakręcony w 1962 roku, którego akcja rozgrywa się na jachcie. Aktorów jest tylko trzech: Jolanta Umecka, Leon Niemczyk i Zygmunt Malanowicz. Początkowo Zygmunta Malanowicza miał zastąpić sam reżyser, jednakże kierownik produkcji Jerzy Bossak, nie zgodził się na to, ze względu na mało atrakcyjną aparycję Polańskiego. Do roli chłopaka ostatecznie wybrano Malanowicza. Problem jednak zaistniał w momencie kiedy głos aktora okazał się zbyt dojrzały i nie pasował do postaci. Wtedy jeszcze raz dano szansę Polańskiemu. Poproszono go o dubbing. Podobny zabieg wykonano przy postaci kobiety, głos Umeckiej zastąpiono głosem Anny Ciepielewskiej. Kiedy oglądając ten przykładowy film wsłuchamy się dobrze w dźwięki i przyjrzymy ustom aktorów od razu odkryjemy wielką tajemnicę dźwiękowej postprodukcji. 

Foley istnieje do dziś. To wciąż potrzebny zabieg nie tylko przy produkcjach filmowych. Zapotrzebowanie wzrosło praktycznie już do każdej dziedziny twórczej, w której dźwięk jest wykorzystywany, tj.: produkcji telewizyjnej, rozwoju gier wideo, teatru, nagrywaniu i reprodukcji dźwięku, performance’u, sound artu czy tworzeniu programu radiowego, w tym słuchowisk. Najstarszym i najdłużej emitowanym polskim słuchowiskiem radiowym jest “Matysiakowie”. Od 1956 roku do dziś, co weekend możemy usłyszeć nowy odcinek w Pierwszym Programie Polskiego Radia. 

Dźwięki z autopsji / krótka historia 

Kilka lat temu ukończyłam kurs z nagrywania dźwięku techniką foley. Nasza grupa liczyła około sześciu osób. Po zapoznaniu się z prowadzącym kurs Augustynem Maciejowiczem (członkiem zespołu Miss is Sleepy) oraz scenariuszem naszej pracy, uczyliśmy się stopniowo jak korzystać ze sprzętu rejestrującego, który mikrofon jest odpowiedni do poszczególnego zadania i jak cyfrowo spreparować dźwięk. Następnie wybraliśmy fragment filmowego hitu Steven’a Spielberg’a (bo od najlepszych warto zacząć) i zgrani już zespołowo, podzieliliśmy między sobą role. Fragment filmu oglądaliśmy po kilka razy, żeby zapamiętać każdy szczegół sceny. Przez kilka dni znosiliśmy do naszej małej piwnicy przedmioty, które posłużą do imitacji każdego elementu sceny. Nagrywanie foley wymaga ogromnego skupienia i opanowania. Dźwięki imituje się w czasie rzeczywistym wraz z włączonym na ekranie filmem. Kiedy już byliśmy w pełni przygotowani, włączyliśmy na ekranie film, a mikrofony zaczęły rejestrować…

foley

foley

foley

foley

 

 

Spis treści numeru Elektryfikacja :

Felietony:

Robert Gogol, Oskubany Kaczan (o duchowości w muzyce elektronicznej)

Monika Winnicka, Technika Foley

Karol Furtak, O potencjale tkwiącym w impresywnych właściwościach muzyki elektronicznej. “Desire” Marzeny Komsty

Wywiady

Wojtek Krzyżanowski, Motor napędowy [memy]. Wywiad z Ehh hahah

Wojtek Krzyżanowski, Post-punk, elektronika lat 80., internet – wywiad z zespołem Niemoc

Recenzje

Dobrochna Zalas, Rumuński Spektralizm, Rafał Zapała, Dawid Srokowski, Radosław Sirko, Wojtek Krzyżanowski, Elektronika PL – metarecenzja

Wojtek Krzyżanowski, Cyber-surrealizm

Publikacje

Piotr Tkacz, Neurobot

Piotr Tkacz, OBUH

Edukatornia

Dobrochna Zalas, Czy opera może się jeszcze odegrać?

Sebastian Dembski, „Technologia nie jest zła ani dobra, nie jest też neutralna.”

Kosmopolita

Mikołaj Kierski, Lua Preta – afrykański ogień

Luiza Sadowska, Nam June Paik, interactive art

Rekomendacje

Hubert Karmiński, Toruńska scena muzyczna

Natalia Chylińska, W przestrzeni. Wokół muzyki elektronicznej

Dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach Programu Kultura – Interwencje 2018

nck

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć