Depeche Mode, Spirits in the Forest

recenzje

Witajcie w ich świecie

Spirits in the Forest to trzeci, po 101 i Live in Berlin dokument w dyskografii Depeche Mode i drugi film tego rodzaju wyreżyserowany przez Antona Corbijna – człowieka, który współpracuje z zespołem od wielu lat i który stworzył z nim już wiele wspólnych projektów – od okładek płyt i singli, przez teledyski do największych przebojów, po wspomniany wyżej dokument Live in Berlin, będący zapisem przedostatniej trasy koncertowej zespołu, promującej płytę Delta Machine. Spirits in the Forest wyświetlony został w kinach na całym świecie 21 listopada 2019 roku. Początkowo miał być pokazywany na ekranach wyłącznie tego jednego dnia. Zainteresowanie filmem było jednak tak ogromne, że zdecydowano się na dodatkowe projekcje, wyświetlane 8 dni później – 29 listopada. W końcu dokument pojawił się również w sieci.

Film powstawał podczas trasy koncertowej promującej czternasty album grupy  Spirit. Trasa Global Spirit Tour, trwająca przeszło rok i obejmująca 130 koncertów na trzech kontynentach, w których wzięło udział  ponad trzy miliony ludzi, zakończyła się dwoma koncertami w Waldbühne w Berlinie 25 lipca 2018 roku. Od ostatniego koncertu do premiery filmu minęło prawie półtora roku, nie dziwi więc, że fani byli już stęsknieni za swoim ulubionym zespołem. To bez wątpienia przełożyło się na przepełnienie sal kinowych. Mam jednak wrażenie, że nawet gdyby zespół zagrał ostatni koncert dwa dni przed premierą, sale dokładnie tak samo pękałyby w szwach.

Spirits in The Forest, wbrew pierwotnym oczekiwaniom niektórych fanów, nie jest dokumentem w stylu „101 – 30 lat później”. Ten nakręcony przez D.A. Pennebakera w 1989 roku film jest bez wątpienia wydawnictwem już kultowym. 101 to dwupłytowy zapis sto pierwszego i jednocześnie wieńczącego trasę Music For The Masses koncertu z 18 czerwca 1989 roku, odbywającego się na stadionie Rose Bowl w Pasadenie w USA. To dokument, w którym ujęcia z koncertu przeplatają się z ujęciami zespołu poza sceną oraz migawkami z drogi na koncert jednej z grup fanów.  Wydany wraz z dokumentem album 101 to z jednej strony kompilacja dotychczasowej dyskografii ukazująca zespół na chwilę przed przełomem w jego karierze, jakim okazał się, wydany niespełna rok później album Violator. Z drugiej strony to obraz fanów, podróżujących za zespołem, pokazany w formie powieści drogi, który można traktować jako próbę ujęcia początku narodzin kultu Depeche Mode.

Spirits in The Forest nie jest zapisem ostatniej trasy koncertowej. Można powiedzieć, że niewiele w nim jest muzyki. Niewiele więc również będzie o niej w tym tekście. Trasa, a właściwie dwa wieńczące ją berlińskie koncerty, stanowi jedynie tło dla historii sześciu nie powiązanych ze sobą wcześniej fanów zespołu, pochodzących z najróżniejszych zakątków świata. Bohaterów dokumentu różni w zasadzie wszystko, łączy natomiast jedno – miłość do Depeche Mode. Poprzez opowieści całej szóstki możemy zbliżyć się do zrozumienia fenomenu samego zespołu i zjawiska powstania kultury DM.

O ile subkultury związane z poszczególnymi gatunkami muzycznymi istnieją od dawna, o tyle subkultur związanych z pojedynczą tylko grupą raczej znaleźć nie sposób. Osobiście jednak, od określenia subkultura wolę określenie kultura i w odniesieniu do Depeche Mode będę go tu używać. Oddaje bowiem, według mnie, w sposób pełniejszy i bardziej dokładny, istotę rzeczy. 

Subkultura, z definicji, jest tworem wyodrębnionym i autonomicznym wobec, w mniejszym lub większym stopniu, kultury dominującej. Z jednej strony jest pewną formą sprzeciwu, z drugiej – parasolem bezpieczeństwa. Chroni indywidualność i spójność grupy, którą łączy wiele wspólnych cech charakterystycznych, takich jak np. wspólna gwara, wspólny styl ubierania, zamiłowanie do tej samej muzyki, podobne poglądy, zbliżone wartości i idee, zbliżone sympatie i antypatie. Jest czymś zamkniętym, a nade wszystko, w moim odczuciu, jest czymś, wbrew pozorom nietrwałym, ulotnym. Czymś, z czego się wyrasta i z czego się często (a nawet w większości przypadków) odchodzi. Kultura jest natomiast z natury rzeczy ponadczasowa, otwarta, nieskrępowana żadnymi ograniczeniami. Jest, w moim odczuciu, czymś, w czym się wyrasta i w czym się – w większości wypadków – trwa. Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku na ulicach spotkać można było i rozpoznać bez trudu, z daleka, licznych fanów Depeche Mode. Stylizacje à la Dave Gahan zdecydowanie były w modzie. Dziś, pomijając oczywiście zloty fanów, imprezy tematyczne i koncerty DM, tak wystylizowanych osób, raczej na ulicach nie spotkamy. Nie oznacza to jednak, że tamtych fanów już nie ma. Przeciwnie. Są, a ich grono znacznie się nawet powiększyło – o kolejne pokolenia. 

Depeche Mode w 2020 roku będzie obchodziło swoje czterdziestolecie. Wśród fanów są ludzie, którzy są z zespołem są od początków jego istnienia, są również tacy, których ani na świecie, ani nawet w planach, te 40 lat temu jeszcze nie było i wreszcie są też i tacy, dla których 40 lat brzmi jak milion lat świetlnych, ponieważ sami urodzili się już w XXI wieku. Niesamowitym jest to, że na każdym koncercie Depeche Mode zauważyć możemy pełen przekrój wiekowy widzów i słuchaczy, od kilkuletnich dzieci, po ich dziadków. Ta wielopokoleniowość jest rzeczą ujmującą. Myślę, że jest też jednym z głównych argumentów za wyższością określenia kultura nad subkulturą, w odniesieniu do tego zespołu. Stanowi ona również o uniwersalności i ponadczasowości utworów DM i ich przekazu. Sama muzyka, będąca wspólnym językiem dla wszystkich fanów, niezależnie od wieku, jest, moim zdaniem, drugim argumentem, przemawiającym za tą tezą. Ona nie narzuca żadnych ram gatunkowych, nie tworzy granic, przeciwnie – poszerza je, otwiera wzajemnie na siebie różne odmienne światy. Depeche Mode nie był pierwszym zespołem, wywodzącym się z Nowej Fali, który eksperymentował z łączeniem brzmień synthpopowych z rockowymi. Jest natomiast jedynym zespołem, który zrobił to w sposób tak spektakularny – na tak szeroką skalę. Wypracował unikatowe brzmienie, które stało się jego znakiem rozpoznawczym. Czerpał inspiracje z wielu gatunków i sam stał się inspiracją dla wielu artystów reprezentujących odmienne style muzyczne. Stworzył dobrze skomponowaną, niezwykle oryginalną muzykę, pozostającą w ścisłym, harmonijnym związku ze świetnymi, niekiedy poetyckimi, tekstami, dotykającymi uniwersalnych problemów, takich jak ogólna kondycja człowieka, relacje międzyludzkie, kwestie walki z uzależnieniami, czy wreszcie kwestie wiary, nadziei i miłości. 

Wszystko, co powyższe nie przesądza jednak jeszcze finalnie o wyjątkowości Depeche Mode. Myślę, że tym, co o niej decyduje, jest związek emocjonalny fanów z zespołem. To, że dla jednych jest on „religią”, dla innych „powietrzem”, jeszcze dla innych „wolnością”, a dla niektórych wszystkim tym naraz. Muzyka Depeche Mode towarzyszy tym ludziom w najważniejszych momentach, zarówno tych szczęśliwych, jak i tych najtrudniejszych, jest „soundtrackiem” ich życia. Tak też jest w przypadku sześciu bohaterów Spirits in The Forest.

Opowieści bohaterów, wywodzących się różnych kręgów kulturowych i społecznych, skupiają się na tym, czym jest dla nich muzyka Depeche Mode, jak wpłynęła na ich życie, w jakim stopniu jest obecna w ich życiu i jak pomaga im przez nie przechodzić. Są to historie o walce ze strachem, z przeciwnościami losu, o walce o bycie sobą, o rozczarowaniach, o tragediach i o budowaniu siebie od nowa, o walce o wolność, czy wreszcie, jak w tekstach piosenek, są to historie o nadziei i miłości. Poznajemy między innymi Liz Dwyer z USA, którą muzyka Depeche Mode wspierała w trudnej, ale wygranej, walce z rakiem. Bohaterka muzyką tą zaraziła też swoich synów, których wychowuje samotnie i z którymi ma, między innymi dzięki tej wspólnej pasji, wspaniałą relację. Christian Flueraru z Rumunii przybliża widzom, w niezwykle humorystyczny sposób, czym muzyka Depeche Mode była dla wielu ludzi żyjących za Żelazną Kurtyną. Mieszkający w Kolumbii Dicken Schrader pokazuje, jak muzyka Depeche Mode pozwala mu na stały kontakt z dziećmi, które na co dzień żyją w USA. Daniel Cassus z Brazylii opowiada, w jaki sposób Depeche Mode pozwoliło mu zawalczyć o siebie, swoje prawdziwe ja, choć wymagało to wielkiej odwagi i wywrócenia całego dotychczasowego życia i relacji rodzinnych do góry nogami. Mieszkająca z babcią i opiekująca się nią Indra Amarjagal z Mongolii, którą miłością do Depeche Mode zarazili rodzice, opowiada o tym, jak zespół ten stał się jej oknem na świat. Historią, która najbardziej mnie poruszyła była historia Francuzki Carine Puzenat, która w wieku 25 lat, w wyniku tragicznego wypadku, całkowicie i bezpowrotnie utraciła pamięć. Nie rozpoznawała nikogo z rodziny, żadnych miejsc, żadnych osobistych przedmiotów. Jedynym przebłyskiem przeszłości, jakiego pewnego dnia doznała, była piosenka Depeche Mode, którą usłyszała  w radiu. Powiedziała wtedy: „hej, ja to znam”. Poprosiła więc rodziców o to, aby przywieźli wszystkie jej płyty. Odkryła, że ma prawie całą dyskografię zespołu i zrozumiała, że musiał być on dla niej bardzo ważny. Przesłuchała wszystkie krążki po kolei i choć niestety nie odzyskała pamięci, przy dźwiękach utworów Depeche Mode zaczęła wreszcie, powoli, wychodzić z depresji, z którą zmagała się od czasu wypadku. Małymi krokami zaczęła także budować swoje życie na nowo. Jak sama przyznała, w wieku 25 lat urodziła się po raz drugi i po raz drugi Depeche Mode stało się „ścieżką dźwiękową” jej życia.

Cała szóstka bohaterów spotkała się na finałowych koncertach trasy Global Spirit Tour w Berlinie i wspólnie przeżywała tę jakże ważną, z jak różnych powodów dla każdego z nich, chwilę. Obserwując ich w tym momencie nie sposób się nie wzruszyć.

Opowieści fanów Depeche Mode, takich jak te, jest na całym świecie wiele i myślę, że to właśnie one przesądzają o ogromnej sile zespołu, o jego wyjątkowości. Dokument Spirits in The Forest jeszcze mocniej utwierdza mnie w tym przekonaniu. Wszystkim, którzy się ze mną w tej kwestii zgadzają, polecać dokumentu nie muszę, zapewne już go widzieli. Tym, którzy się nie zgadzają, z całego serca polecam – być może zmienią zdanie. Jeśli nie, może przynajmniej spojrzą na zespół i ich wiernych fanów z nieco innej perspektywy. Mam bowiem wrażenie, że dokument ten nie został stworzony z myślą o fanach Depeche Mode, oni o tym wszystkim doskonale wiedzą, doskonale to rozumieją. Sądzę, że został stworzony z myślą o tych, którym świat DM był do tej pory całkiem obcy, a którym, dzięki temu filmowi, stanie się być może bliższy.

Dofinansowano ze środków Funduszu Popierania Twórczości Stowarzyszenia Artystów ZAiKS

 

 Jedyne takie studia podyplomowe! Rekrutacja trwa: https://www.muzykawmediach.pl/

 

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć