pixabay.com

felietony

O czasie w nauce, muzyce i popkulturze

Z zagadnieniami dotyczącymi czasu spotykamy się bezpośrednio w naszej codziennej rzeczywistości, ale również w rozważaniach na temat sztuki, kultury czy świata w ogóle. Naukowcy oraz filozofowie przez wieki zastanawiali się, czy czas jest obiektywnie pojmowanym ośrodkiem, w którym rozgrywa się rzeczywistość, czy raczej doświadczeniem subiektywnym, zależnym od obserwatora. Już św. Augustyn doszedł do wniosku, że jest [on] właściwością ludzkiego umysłu[1] i zawiera się w samym akcie pomiaru[2]. Z tą koncepcją zgodził się piętnaście wieków później teoretyk fizyki Richard Feynman, mówiąc, że tak naprawdę liczy się nie to, jak go definiujemy, ale jak go mierzymy[3]. I to właśnie pomiar czasu od zawsze był dla nas istotny, warunkując naszą egzystencję i twórczość. Cykl dobowy (i wynikający z niego podział dnia, a w konsekwencji wynalezienie zegara) nie tylko regulował choćby porządek nabożeństw w średniowiecznych klasztorach, ale też miał wpływ np. na rozwiązania formalne wielu utworów Oliviera Messiaena. Warto jednak zwrócić uwagę, że liczne eksperymenty dotyczące ludzi pozostawionych samotnie na długie miesiące w ciemnych jaskiniach czy grup badawczych pracujących na obszarach koła podbiegunowego w środku lata pokazują, że nasz naturalny rytm dobowy niekoniecznie pokrywa się z cyklem dnia i nocy.

O czasie przyzwyczailiśmy się też myśleć w sposób linearny: zawsze jest coś przed nami i zawsze coś zostawiamy za sobą. Antropologowie zgadzają się jednak, że większość kultur pierwotnych myślała o nim w sposób dużo bardziej cykliczny – kolejne pokolenia pojawiają się na miejscu przodków, niejako stając na ich barkach (a więc czas ewentualnie „biegnie” ku górze).

Idea „powracania” czasu była obecna również w filozofii starożytnych Greków, chociażby u Platona. Dopiero kultura judeochrześcijańska wprowadziła do cywilizacji zachodniej koncepcję jego linearności oraz wynikającego z niej przeświadczenia, że rzeczy wydarzają się w historii tylko raz, niepowtarzalnie.

Jednak nawet linearne przedstawienie czasu nie musi ograniczać się do jednego modelu. Na przykład semantyka języka mandaryńskiego (a jak wiemy dzięki Ludwigowi Wittgensteinowi czy hipotezie Sapira-Whorfa, język, którym się posługujemy, wpływa na nasze postrzeganie świata) zakłada, że czas jest swego rodzaju „zjeżdżalnią” – to, co się już wydarzyło, ma swoje nieuchronne konsekwencje, a zatem „staczamy się” wciąż w przyszłość.

Odnośnie „czasokresów” jako pewnego rodzaju wzorców zoologia i zoomuzykologia pokazują, że jako gatunek – zasiedziały już chyba na dobre w wygodnym (?) dla nas antropocenie – postrzegamy je w sposób dość ograniczony. Zoolog Karl Ernst von Baer już w XIX wieku przedstawił koncepcje Monaten-Mensch oraz Minuten-Mensch (czyli ludzi żyjących odpowiednio: 29 dni i 42 minuty), zwracając uwagę na to, jak zmiana długości naszego życia wpłynęłaby na doświadczanie przez nas dni i nocy czy też pór roku, a rozwijając tę ideę w drugą stronę – np. epok lodowcowych i dzielących je interglacjałów. Z kolei zakres wysokości dźwięków percypowanych przez ludzkie ucho (a wyrażanych przecież w jednostkach częstotliwości) nie obejmuje wysokości, które bez problemu wychwytują chociażby fretki, słonie, nietoperze czy walenie.

Można więc zastanawiać się też nad sensem i zasadnością prób przewidywania przyszłości. Znany ze swoich śmiałych przepowiedni pisarz Jules Verne krytykował młodszego od siebie Herberta George’a Wellsa za to, że w swoich powieściach fantastycznonaukowych nie opierał się on na ówczesnej wiedzy. Z perspektywy dzisiejszej nauki to jednak wiele bardzo dokładnych opisów i rozwiązań proponowanych przez Verne’a okazuje się nietrafionych bądź nierzeczywistych. Z kolei Aldous Huxley w swoim eseju Nowy wspaniały świat 30 lat później. Raport rozbieżności z 1958 roku podsumował Rok 1984 George’a Orwella jako wizję „straszliwie przekonującą”[4], ale w realiach 1948 roku (w którym powieść powstała). Wobec przemian społecznych, naukowych i technicznych, mających miejsce zaledwie 10 lat później, uznał ją jednak za mało prawdopodobną. Zresztą fantastyka naukowa niczego nie utwierdza z samego założenia […] próbuje raczej – niepewna przyszłości – snuć pewne hipotezy[5], traktując je często jedynie jako pewien kontekst dla bliższych nam problemów (a im bardziej abstrakcyjny i odległy, tym lepiej). I tak na przykład liczne wątki polityczne, religijne, społeczne, psychologiczne, a nawet (a może przede wszystkim) ekologiczne można znaleźć choćby w zapoczątkowanym w 1965 roku cyklu Diuna Franka Herberta.

Inspirowane twórczością Herberta Gwiezdne wojny, będące klasycznym już przykładem space opery (czyli podgatunku science fiction), czerpią pełnymi garściami z westernu czy etosu samurajskiego, a historia Luke’a Skywalkera wpisuje się w model archetypicznej drogi bohatera (który to model Joseph Campbell oparł na wielu starożytnych mitach czy też legendach arturiańskich; w muzyce znany jest więc choćby z dramatów muzycznych Richarda Wagnera). Osadzenie akcji gwiezdnej sagi dawno, dawno temu, w odległej galaktyce (a long time ago, in a galaxy far, far away) umiejscawia ją więc w konwencji retrofuturystycznej albo nawet zupełnie pozaczasowej – i na pewnym poziomie uniwersalnej. Nie jest więc chyba przypadkiem, że powstałe na użytek całej serii partytury Johna Williamsa pozostają wierne niekoniecznie kojarzącej się z kinem sci-fi estetyce późnego romantyzmu i neoklasycyzmu (ratując zresztą same filmy od pierwotnej koncepcji George’a Lucasa, by w ścieżce dźwiękowej wykorzystać wyłącznie istniejące już utwory z kanonu muzyki symfonicznej).

W filmie Nowy początek Denisa Villeneuve’a przybyli na Ziemię obcy posługują się językiem zapisywanym w formie okręgów sugerujących nielinearność postrzeganego przez nich czasu. Zdolność widzenia niejako „poza” nim, którą otrzymuje główna bohaterka, jest kluczowa dla ocalenia przez nią świata, a przy okazji odnalezienia szczęścia i sensu w jej własnym życiu. Idee przedstawione w filmie znalazły również odbicie w napisanej na jego potrzeby muzyce Jóhanna Jóhannssona, brzmiącej jednocześnie współcześnie (powstałej bowiem z wykorzystaniem cyfrowego i analogowego przetwarzania oraz zapętlania dźwięku), ale też mogącej kojarzyć się np. z renesansową polifonią chóralną (dzięki sposobie wykorzystania ludzkich głosów, tak zresztą adekwatnych do tematyki języka i komunikacji). Intrygującym jest zresztą fakt, jak wielu kompozytorów – zaliczanych w różnych momentach historii do awangardy – powoływało się na inspirację i fascynację przede wszystkim muzyką dawną. Patrząc zaś na historię muzyki z dużo szerszej perspektywy, można wysnuć tezę, że w pewnym sensie kompozytorzy zataczają koło, skupiając się coraz bardziej na rytmie i barwie – a więc jej podstawowych, pierwotnych elementach.

I wreszcie twórczość Stanisława Lema, którego tak często wspominaliśmy w 2021 roku, a którego Bajki robotów celnie nazwano „baśniami ery kosmicznej”[6]. Niektórzy zwracają uwagę, że Lem dużo uwagi poświęcał przede wszystkim spójności i prawdopodobności psychologicznej oraz językowej swoich postaci i opowieści. Zresztą jak zauważa francuski intelektualista Roger Caillois, baśń, opowiadanie fantastyczne, science fiction spełniają w literaturze analogiczne funkcje, które zdają się sobie przekazywać. Wyrażają one największy stopień napięcia pomiędzy tym, co człowiek może, a tym, co by chciał móc[7]. Jak mówi sam Lem ustami jednego z bohaterów swoich Bajek, Króla Globaresa: Cóż wiemy naprawdę o powstaniu Kosmosu? Pustkę tak obszerną można wypełnić legendami i mitami[8]. A jak dodaje Jerzy Jarzębski, dla tych, którym się wydaje, że dobrze wiedzą, jak zbawić świat i dokąd prowadzi „z naukową dokładnością” przewidziana droga dalszego rozwoju ludzkości, Lem ma tylko drwinę[9].

Zatem, chcąc wykraczać myślami w przyszłość, nie mamy pewności, dokąd zaprowadzi nas czas i historia (która przecież lubi się powtarzać, choć w myśl Heraklita z Efezu, nigdy w dokładnie taki sam sposób) ani jak wiele naszych przewidywań i intuicji okaże się trafionych. Możemy jednak podejść do tego zagadnienia ze stoickim optymizmem kompozytora muzyki spektralnej Gérarda Griseya: nie wiemy, które ze ścieżek naszej podróży przejdą do historii muzyki, ale uczestniczyliśmy w tej przygodzie z radością i z entuzjazmem[10].


[1] A. Burdick, Po co człowiekowi czas, Wydawnictwo JK, Łódź 2019, s. 52.
[2] Ibidem.
[3] Ibidem.
[4] A. Huxley, Nowy wspaniały świat 30 lat później. Raport rozbieżności, Warszawa 2021, s. 7.
[5] S. Lem, Bajki robotów, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1983, s. 197.
[6] Ibidem, s. 201.
[7] Ibidem, s. 195.
[8] Ibidem, s. 142.
[9] Ibidem, s. 193.
[10] G. Grisey, Powiedziałeś: spektralny?, „Glissando” nr 1, Warszawa 2004, s. 3. 

Partnerem Meakultura.pl jest Fundusz Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć