The Eurovision Song Contest 2022 logo; materiały prasowe, eurovision.tv

felietony

Tego mogliście nie zobaczyć na Eurowizji

Darek Matkowski – “Moje serce to jest muzyk” – z tym melodyjnym zdaniem podąża od wielu lat, bo to właśnie muzyka jest jego największą pasją. Videoblog Premierowy Music jest przestrzenią, gdzie może uwolnić swoje muzyczne przemyślenia.

W tym roku fani najpopularniejszego telewizyjnego widowiska muzycznego na świecie postawili na Ukrainę. Zespół Kalush Orchestra wygrał 66. Konkurs Piosenki Eurowizji piosenką pt.: „Stefania”, zapewniając Ukrainie trzecie zwycięstwo w historii. Czy głosujący widzowie oraz krajowi jurorzy kierowali się wyłącznie swoimi muzycznymi upodobaniami? Chyba nie, ale o tym za chwilę.

Zacznijmy od początku

Występ Ukrainy podczas finału 66. Konkursu Piosenki Eurowizji: 

 Zespół Måneskin triumfował w 65. Konkursie Piosenki Eurowizji w 2021 roku i to dzięki ich oryginalnemu występowi oraz piosence „ZITTI E BUONI” tegoroczny konkurs odbył się właśnie w Turynie. Przypomnijmy sobie spektakularny finałowy występ zespołu Måneskin: 

Po raz sześćdziesiąty szósty reprezentanci czterdziestu krajów przystąpili do rywalizacji o tytuł najlepszej piosenki i kryształową statuetkę w kształcie mikrofonu. Nie zaskoczę nikogo stwierdzeniem, że tutaj wszystko lubi się powtarzać.

Jak co roku mamy wielkich przegranych, w trakcie wybuchają skandale a na wybór najlepszej piosenki Europejczyków i Australijczyków wpływ ma również polityka. Tak było, jest i będzie, dlatego Eurowizję lubi się lub nie.

I ja zdecydowanie jestem w tej pierwszej grupie od co najmniej piętnastu lat. Dla mnie niezmiennie najważniejszym punktem tej imprezy jest muzyka – najlepiej ta na najwyższym poziomie. Oczywiście nie samą piosenką żyje to wydarzenie. Do kompletu potrzebny jest utalentowany wokalista oraz show, będące przysłowiową wisienką na torcie. Fani Eurowizji lubią to i jestem pewny, że z niecierpliwością wyczekują prezentacji na żywo. Zgodnie z tegorocznym hasłem konkursu: „The sound of beauty”, dźwięku piękna w tym roku nie zabrakło, choć ostatecznie nie tylko aspekt muzyczny był istotny.

Dwudniowe półfinały

Zacznijmy od półfinałów, które są nierozłącznym elementem całego konkursu. We wtorek i czwartek eurowizyjna scena należała do reprezentantów 35 krajów, którzy rywalizowali o wejście do wielkiego finału. Moim zdaniem eliminacje były bardzo nierówne. Wtorkowe występy były słabsze, nudniejsze, a miejscami kiczowate. W czwartek zaś mogliśmy poczuć się jak na dobrym koncercie. Wtorkowy półfinał należał do faworytów bukmacherów – Ukrainy, a czwartek do zjawiskowej Cornelii Jakobs ze Szwecji.

Występ Cornelii Jakobs podczas drugiego półfinału: 

Polscy fani Eurowizji wyczekiwali czwartkowego półfinału, a to za sprawą występu reprezentanta Polski – Krystiana Ochmana (który według bukmacherów był jednym z głównych kandydatów do zwycięstwa w tym półfinale Eurowizji). Krystian jest świetnym wokalistą, potrafiącym wykorzystać swój talent, aby oczarować publiczność – i trzeba przyznać, że to zrobił. Słyszałem, jak ludzie pod sceną śpiewają chwytliwy refren piosenki „River”. To najlepszy dowód, że wybór Krystiana i jego utworu był strzałem w dziesiątkę. Tutaj należą się brawa dla publiczności głosującej w polskich preselekcjach do Eurowizji. To dzięki Wam, bo niestety krajowe jury nie było jednogłośne w wyborze.

Występ Krystiana Ochmana podczas drugiego półfinału: 

Czas na finał

Na początek sobotniego finału na scenie pojawiła się popularna włoska piosenkarka Laura Pausini, która zaprezentowała medley swoich utworów. Nie mogłem tego pominąć w swojej relacji, ponieważ to było zjawiskowe.

Tutaj cały występ Laury Pausini otwierający tegoroczny finał Eurowizji: 

Do ostatecznej rywalizacji przystąpiło 25 krajów: dwudziestu reprezentantów wyłonionych w półfinałach oraz kraje Wielkiej Piątki, które automatycznie przechodzą do finału. Jest to grupa pięciu państw, wpłacających najwyższe składki do Europejskiej Unii Nadawców. Należą do niej: Włochy, Niemcy, Hiszpania, Francja oraz Wielka Brytania. Ilość występów, a zarazem ich różnorodność sprawiła, że konkurencja była naprawdę duża. Warto przypomnieć, że podczas pierwszej Eurowizji (był to rok 1956) wzięło udział zaledwie siedem państw. Myślę, że dobrze byłoby ograniczyć ilość występów, bo finał był za długi. Trwał cztery godziny bez żadnej przerwy, przez co miałem wrażenie, że oczekiwanie na wyniki trwało w nieskończoność.

Do samego końca wierzyłem, że konkurs wygra Chanel – reprezentantka Hiszpanii lub Sam Ryder z Wielkiej Brytanii. Moim zdaniem były to najlepsze występy podczas tegorocznej Eurowizji i jedne z najbardziej udanych w całej historii festiwalu.

Świetne show reprezentantki Hiszpanii podczas 66. Konkursu Piosenki Eurowizji: 

Występ reprezentanta Wielkiej Brytanii podczas 66. Konkursu Piosenki Eurowizji, który wcisnął mnie w fotel:

Od samego początku kibicowałem Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Portugalii, Grecji, Estonii i Polsce. Ich piosenki są świetne, a każdy z wykonawców – uzdolniony wokalnie. Dobre kompozycje i super głosy – to mi wystarczy, aby wskazać zwycięzcę. Przyznam, że dodałem te utwory do swojej playlisty „ulubionych” i bardzo lubię ich słuchać.

Aby nie było tak kolorowo, warto powiedzieć o tym, co się nie udało.

Rozczarowała mnie finałowa prezentacja Włochów, którzy mogli pochwalić się doskonałym utworem na konkurs. Byli jednymi z faworytów, ale występujących wokalistów zjadł stres albo po prostu nie byli wystarczająco przygotowani.

To był jeden z tych momentów, kiedy chciałem wyłączyć telewizor. No dobrze, Rumunia, Mołdawia, Serbia i Finlandia były gorsze, ale tego się spodziewałem.

Przed ogłoszeniem wyników pięciominutowe show zaprezentował prowadzący konkurs znany piosenkarz MIKA. Było to ciekawe, a jednocześnie sentymentalne. Po latach mogliśmy usłyszeć hity wokalisty sprzed lat, takie jak: „Grace Kelly”, „Love Today”, czy „Happy Ending”. To było świetne zwieńczenie całego widowiska. Poradził sobie z tym zdecydowanie lepiej niż Madonna w 2019 roku.

MIKA i jego brawurowe show na Eurowizji w Turynie:

Poznajmy wyniki

Ogłoszenie wyników – teraz zaczęły się prawdziwe emocje. Na początek przyznane zostały punkty od jurorów z czterdziestu państw. I to właśnie tutaj po raz pierwszy w konkurs muzyczny zaingerowała polityka.

Kraje przyznawały najwyższą ilość punktów sąsiadom albo Ukrainie, a nie najlepszym występom. I nie jestem tym zdziwiony. Pomimo świetnej piosenki „River” Krystian Ochman otrzymał w tym głosowaniu zaledwie 46 punktów. Przypadek? Nie sądzę. Myślę, że w kilku przypadkach głosowano na kraj, a nie na piosenkę. Gdyby to jurorzy decydowali, wygrałaby Wielka Brytania, która otrzymała w głosowaniu krajowych jurorów największą liczbę punktów, z czego bardzo się ucieszyłem.

Publiczność jasno wskazała swojego faworyta – została nim Ukraina, zdobywając jedną z najwyższych not w historii konkursu, tj. 439 punktów.

Zwycięski utwór jest ciekawy, bo łączy ze sobą hip-hop i ukraińską muzyką ludową. Sam tekst nabrał nowego znaczenia, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę. Wcześniej wokalista zespołu Kalush Orchestra zadedykował ją swojej mamie, dziś jest piosenką dla wszystkich ukraińskich matek.

Z jednej strony cieszę się, że wygrali, bo jest to element wsparcia Europy i Australii dla Ukrainy. Z drugiej zaś strony myślę, że to konkurs piosenki i powinna wygrać ta najlepsza.

Tylko czy w tych trudnych czasach, kiedy Europa się bawi, a w Ukrainie toczy się wojna, ludzie biorą pod uwagę wyłącznie muzykę? Chyba nie. Tutaj zadecydowało serce i tak zapamiętamy ten 66. Konkurs Piosenki Eurowizji, który właśnie przeszedł do historii.

Jestem ciekaw, gdzie spotkamy się za rok.

Oby w Ukrainie.

Partnerem Meakultura.pl jest Fundusz Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS

ZAiKS Logo

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć