vaudeville - introdukcja, źródło: www.jagodaszmytka.com

felietony

Egotycy z piętą achillesową (Ego-Shooter mit Achillesferse)

Nowa (kobieca) generacja kompozytorska ukazuje życie cyfrowe jako autokreację pomiędzy rzeczywistością i światem wirtualnym, odważnie prezentując ją na tegorocznym Festiwalu ECLAT w Stuttgarcie[i].

“Dzisiejsze życie, a wraz z nim  także dzisiejsza sztuka i muzyka są przytłaczające, powierzchowne, zróżnicowane, mobilne, bezpośrednie, nielinearne, zawieszone między tym, co analogowe i cyfrowe.”[ii] Owo dobitnie akcentowane pragnienie Jagody Szmytki, by zakotwiczyć swą hybrydową estetykę w tu i teraz, z pewnością jest reprezentatywne dla wielu przedstawicieli młodszego pokolenia kompozytorów, którzy w kontekście coraz większego przenikania się “prawdziwego” i “wirtualnego” sposobu życia obecnie bardziej interesują się odzwierciedlaniem warunków naszego istnienia niż konstruowaniem niezależnych od bodźców pozamuzycznych światów dźwiękowych. O tym, do jakiego stopnia formy językowe, wzorce komunikacji oraz strategie samorealizacji i przetrwania “cyfrowego pokolenia” przeniknęły do powierzchni i głębszych związków strukturalnych w muzyce, można było przekonać się podczas tegorocznego festiwalu ECLAT w Stuttgarcie.

W niezwykle odważnym programie organizatorzy wyraźnie akcentują prace, które pod względem wizualnym i scenicznym wykraczają poza zwyczajową granicę kompozycji lub, mówiąc w kategoriach modnego ostatnio pojęcia, określane są jako transmedialne. Teatr muzyczny, który tak wyraźnie chciał odciąć się od utartych (czyżby wciąż jeszcze zaraźliwych?) wyobrażeń na temat “Nowej Muzyki”, że każdy lęk i fałszywy wstyd przed potencjalnymi estetycznymi mieliznami i nieporozumieniami w odbiorze został odsunięty na bok[iii]. Pod tym względem ECLAT 2017 stworzył godną zapamiętania ilustrację owych dyskursów muzyczno-estetycznych, które w ostatnich latach, częściowo w formie gorzkiej polemiki, toczyły się wokół tematu (rzekomo całkowicie nowatorskiego) odniesienia do świata, skupiającego się w sloganach takich jak  doczesność, konceptualizm czy social composing[iv].

Robić albo umrzeć

Jagoda Szmytka (* 1982) zapowiedziała już podstawowe problemy swojego pokolenia, a tym samym swego własnego (muzycznego) życia artystycznego, w tytule szeroko zakrojonego “Wodewilu” złożonego z pięciu części: DIY or DIE (2016/17, prawykonanie). Zrób to sam albo umieraj. Pomyślany jako portret pokoleniowy, okazał się jednym z najszerzej zakrojonych projektów w Stuttgarcie. Trafność tworzonych modeli pokoleniowych, z ich uogólnieniami i typologią społecznych wzorców zachowań pod nazwą pokolenia X, Y, czy Z, bywa oczywiście zawodna. A i przymus samorealizacji zaczął zataczać coraz szersze kręgi już w okresie pojawienia się burżuazji pod koniec XIX wieku.

Być może jednak personalna presja i wyzwania faktycznie nigdy jeszcze nie były tak wielkie, jak w obecnych czasach owej pozornie nieograniczonej wolności globalnej, neoliberalnej przestrzeni autokreacji, w której potencjalnie każdy człowiek może w ciągu kilku sekund stać się przyjacielem, wrogiem lub rywalem. Tym, co wyróżniało ową głośną, często metalicznie zniekształconą rewię milenijną – którą sama Szmytka nazywa „tragikomedią” – była jej ambiwalencja, pomimo ścisłego związku z duchem czasów. Na początku przejawiało się to w symbolicznej sekwencji wideo: artystka śpi w pozycji poziomej, choć nie widzimy materaca, a jedynie szum i migotanie otaczających go jednostek informacji – łóżka pikseli. Obraz ten zawierał w sobie całą graniczność naszego cyfrowego istnienia między oszukańczymi ciepłymi gniazdkami bezgranicznej masy danych i zalewu informacji, a nieludzkim chłodem techniki. To, co roztacza blask największego bezpieczeństwa, obiecuje iluzję niekończących się wrażeń  i stałej łączności ze światem, jest równocześnie największą przeszkodą: utrata tożsamości, izolacja i pustka emocjonalna to pięta achillesowa globalnie mobilnego, hiper-komunikatywnego pokolenia, określonego przez Szmytkę w „Intro” jako „młode, nieustraszone i kruche”.

W ten sposób DIY or DIE nieustannie oscylowało między karykaturą, chorobliwą melancholią i zbiorową utopią. Sama Szmytka brała w nim udział nie tylko jako część “projekcji” na poziomie wideo, ale także jako zaangażowana moderatorka i śpiewaczka, osobiście prowadząc odbiorcę przez swój przenikliwy współczesny wodewil. Z jednej strony jako paradygmatyczna część “pokolenia Y” grała w nim siebie samą, z drugiej strony, jako swego rodzaju nowoczesny Pierrot ze sztucznymi łzami, białym makijażem i monstrualnymi butami, rzucała się w Stuttgarcie w oczy także poza wykonaniem utworu.[v]

Swobodne łączenie obowiązujących w medialnej współczesności treści i trybów językowych  z tradycyjnymi szyframi historii sztuki i muzyki jest charakterystyczne dla Jagody Szmytki. Poza postacią Pierrota, punktem odniesienia DIY jest Historia żołnierza Strawińskiego (co znalazło odzwierciedlenie w analogicznym składzie instrumentalnym), a więc sytuacje sceniczne występują tu na przemian z krótkimi dialogami, piosenkami i tańcem. Ich tematem jest przede wszystkim narcystyczna powierzchowność, tak kultywowana przez istnienie w świecie mediów[vi]. Czy obietnice świata mediów to diabeł, któremu człowiek zaprzedał swoją duszę? Rolę skrzypiec wojskowych Strawińskiego odgrywała u Szmytki trąbka Paula Hübnera, od dawna sprawdzającego się w roli partnera muzycznego kompozytorki, a także inteligentnego aktora muzycznego w Stuttgarcie i kierownika muzycznego całości.[vii]

Muzyczny pluralizm stylistyczny Strawińskiego znalazł odzwierciedlenie w DIY or DIE jako mieszance kultury wysokiej, subkultury i popkultury, gdzie stylizacje balladowych piosenek, kanciastego hip hopu i techno,  odtwarzanie ikonograficznych hitów Bowiego i zespołu Queen sąsiadują z dzikimi atakami noisowych brzmień i migotliwymi polami dźwiękowymi.

Cała kompozycja została bardzo przekonująco wykonana i efektownie wystawiona przez zespół MAM.manufaktur für aktuelle Musik. Po upadku muru (Część 1: the WALL), problemach z orientacją i służących odwróceniu uwagi rozrywkach MILLENNIALSÓW (Część 2), ich tęsknocie i samotności (Część 3: LULLABY), wybuchach miłości własnej (część 4: on TOP) ostatnia scena pod tytułem RIOT porusza kwestię utopii pogodzenia ze sobą nie tylko sztuki i życia, ale także jednostki i zbiorowości. Słyszymy: “Wyrzuć swoje ego. Połącz się (connect) i rozpowszechniaj sztukę w świecie”. Potem na scenie pojawia się flash mob i słyszymy skandowanie: “Precz z granicami, precz z narodami, precz z deportacjami!” W tym momencie “Wodewil” Szmytki dociera w końcu do polityki dnia codziennego…

Elementem typowym dla wielowymiarowych koncepcji Jagody Szmytki jest wyraźne wyjście poza format wieczornych koncertów i złożona akcja, która tocząc się często równolegle na kilku poziomach, znosi podziały  na scenę/sztukę i codzienność/życie. Jej teatr muzyczny LOST (2015) rozgrywał się w ramach pokazu castingu i wyłonił się z sieci różnych platform estetycznych (w tym strony internetowej, serii wydarzeń i własnego magazynu). W postaci Play – Gesellschaftsspiele mit Kultur Szmytka stworzyła interdyscyplinarną platformę performansu, umożliwiającą różnorodne akcje w miejskiej przestrzeni Frankfurtu na styku sztuki i życia. W “Real life performance” Everybody can be present (2016) artystka spędziła tydzień pomieszkując w tymczasowym domu w centrum Roßmarkt we Frankfurcie i zachęcając przechodniów do aktywnego udziału w akcji poprzez dzielenie się swymi przemyśleniami i historiami.

W przypadku DIY or DIE pojawiło się pięć satelit „Real Life”, zwanych także „rozszerzeniami”, które rozwijały tematykę “milenijnego show” Szmytki w najróżniejszych miejscach w teatrze i poza nim poprzez grę i interakcję w „przestrzeni publicznej”: climb up the WALL zapraszało na „spacer dźwiękowy” przez miejskie krajobrazy; w MILLENIAL play goście byli uczestnikami gry w paintball; [viii]; hug me LULLABY miała zapewnić bliskość fizyczną i emocjonalną w postaci uścisku z artystką; on TOP take a shot zaspokajała po raz kolejny potrzebę pozowania i manię selfie z pomocą dostępnej dla każdego kabiny fotograficznej; join the real RIOT służyło stworzeniu flashmobu, którym zakończyło się  DIY or DIE.

Owe konceptualne odgałęzienia były na wskroś ambiwalentne: z jednej strony umożliwiały doświadczenie głębi poruszanych w utworze tematów w bezpośredniej osobistej perspektywie, z drugiej zaś strony odnosiły się do aspektów prawdziwej “wspólnoty” jako możliwej drogi wyjścia z powszechnego dylematu medialnej izolacji.

[tłum. Katarzyna Kwiecień-Długosz, Ewa Schreiber]


Przypisy:

[i] 02.-05. 02. 2017. – Autor podkreśla, że mógł uczestniczyć tylko w dwóch pierwszych dniach festiwalu, dlatego opisane wrażenia – także w aspekcie skupienia się na większych produkcjach scenicznych – nie stanowią recenzji festiwalowej.

[ii] Jagoda Szmytka, książka programowa Eclat 2017, Musik der Jahrhunderte, s. 17.

[iii] W niektórych momentach tej powierzchownej obrazowości nasuwało się jednak pytanie, czy w miejsce estetycznej parodystycznej estetyki nie mogły pojawić się głębsze i subtelniejsze transformacje rzeczywistości.

[iv] Tymczasem dyskusje sięgnęły już zenitu, ale ich treść dopiero zaczyna w coraz większym stopniu przenikać do programów festiwalowych i koncertowych.

[v] Gra z różnymi formami tożsamości artystycznej i społecznej przejawia się u Jagody Szmytki od pewnego czasu także w nieustannych zmianach wyglądu.

[vi] „Josephine: On a scale of one to ten, how much do you love yourself? – Prinz: My love for myself has no borders. It just can’t be measured.“ – Jagoda Szmytka, DIY or DIE, część 4: on TOP (scenariusz).

[vii] Szmytka i Hübner byli zaangażowani w jeszcze jeden sceniczny projekt, który, podobnie jak DIY or DIE, powstał dzięki Hannsmann-Poethen Literaturstipendiums miasta Stuttgartu, ale jednocześnie przyćmił bardziej znaczącą współpracę tandemu artystycznego Jagody Szmytki i Gerhild Steinbuch. Na potrzeby friendly fire (AT), „słuchowiska na żywo” autorstwa Gerhild Steinbuch (tekst) i Philine Rinnert (reżyseria) stworzyli powściągliwą, pełną podskórnego napięcia muzykę do pasjonującego monologu o niemożności ustanowienia językowego i fizycznego związku ze światem. W autystycznej podróży w głąb ego Katharina Bach z Teatru we Frankfurcie zmaga się z imponującą dramatyczną intensywnością i sugestywnością dykcji w scenerii przywodzącej na myśl miejsce zbrodni. „Fremd bin ich eingezogen, fremd zieh ich wieder aus, um aber doch ja immer leider nur zu mir zurückzukommen …“.

[viii] “Autentyczność emocjonalną” tego działania można było zobaczyć w późniejszym autoportrecie na Facebooku kompozytorki, który pokazała swoje nabrzmiałe, sine nogi.


Tekst uhonorowany Nagrodą Specjalną IV edycji Konkursu Poskich Krytyków Muzycznych KROPKA. Tekst jest fragmentem artykułu, który pierwotnie ukazał się w języku niemieckim w czasopiśmie „Dissonance”.

Dziękujemy redakcji za zgodę na przekład tekstu.

Link do strony z artykułem: https://www.dissonance.ch/de/archiv/hauptartikel/1254

Link do oryginalnego tekstu w pdf: https://www.dissonance.ch/upload/pdf/138_13_hb_wie_eclat.pdf

Spis treści numeru IV edycja Konkursu Polskich Krytyków Muzycznych KROPKA

Felietony:

Łucja Siedlik, Dobrze jest, czy źle? Kilka słów o dzisiejszej krytyce muzycznej

Olga Drenda, The Future Sound of Poland

Wywiady:

“Jedyną drogą do doskonalenia krytyki jest otwarta dyskusja i spory samych krytyków”. Wywiad z Kacprem Miklaszewskim

“Teza o istnieniu cyfrowych tubylców i cyfrowych imigrantów jest trafna”. Wywiad z Andrzejem Mądro

Recenzje:

Karolina Dąbek, Trans jesieni – zmierzch awangardy. Warszawska Jesień 2017

Adam Wiedemann, Zachód słońca

Publikacje:

Rafał Wawrzyńczyk, Ciemne centrum

Edukatornia:

Przemysław Górecki, Posłuchajmy, co tak gra. Sześć razy Maryla Rodowicz

Kosmopolita:

Dirk Wieschollek, Przemówienie Laureata Nagrody Specjalnej IV edycji Konkursu Polskich Krytyków Muzycznych

Dirk Wieschollek, Egotycy z piętą achillesową (Ego-Shooter mit Achillesferse)

Rekomendacje:

Andrzej Mądro, “Muzyka a nowe media. Polska twórczość elektroakustyczna przełomu XX i XXI wieku”


Numer dofinansowano ze środków Instytutu Muzyki i Tańca




Wesprzyj nas
Warto zajrzeć