źródło: Universal Music Polska

recenzje

Druga płyta z drugiej strony

Powracająca z niebytu po ośmiu latach (nie licząc piosenek z płyt: Morowe panny i Panny wyklęte), a to na muzycznym rynku bardzo długo, wokalistka w świadomości słuchaczy wciąż była dziewczyną w czerwonych koralach. Ogólnie przeciętna (przy czym instrumentalnie dość ciekawa) Etnoteka – tego wizerunku nie odmieniła, a przynajmniej nie diametralnie. Druga solowa płyta Mlynkovej, Po drugiej stronie lustra od października 2013 r. gości w salonach muzycznych. Czas pokaże, czy to gościna mile widziana. Albo raczej mile słyszana. 

Sam zamysł zaproszenia odbiorcy w podróż na drugą stronę lustra nie wydaje się być ani nowatorski, ani – w związku z tym – oryginalny. Lustro, a może źwierciadło, znał już chociażby Rej, zatem nie Halina Mlynkova jest dla mnie źródłem inspiracji dwoistością ludzkiej natury. Halina Mlynkova może jednak – skoro taki projekt stał się jej udziałem – być dla mnie źródłem inspiracji jako artystka pokazująca drugą stronę lustra z innej jeszcze strony. Na to przy słuchaniu nowych płyt liczę. Na spojrzenie odmienne, nowe, pozytywnie zaskakujące.


                                            źródło: Universal Music Polska

Zastosowanie kompozycji klamrowej także nie jest w historii sztuki wymysłem Haliny Mlynkovej, a niestety – zapoznając się z niektórymi recenzjami Po drugiej stronie lustra – mam wrażenie, że ich autorzy słyszą o takim rozwiązaniu pierwszy (no, może drugi) raz. Faktem jest jednak, że przyjęta przez wokalistkę koncepcja w najnowszym wydawnictwie sprawdza się dość dobrze. Prolog i Epilog to bardzo mocne elementy tej muzycznej układanki, którą – chyba dość słusznie – Artur Rawicz nazywa koncertem-albumem[1]. Tytułowe dwie piosenki – poniekąd tylko bliźniacze, mające (pozwolę sobie na ten słowny żart) odzwierciedlić dwie strony lustra, ich różnorodność albo właśnie współmierność. Epilog jest dodatkowo złożony z kontrastujących wyrazowo cząstek (to byłyby dwie kolejne strony lustra): lirycznej, przejmującej (będącej tworzywem Prologu) oraz dynamicznej, pełnej napięcia. W miarę rozwoju utworu obie te płaszczyzny nakładają się na siebie – przechodzenie na drugą stronę staje się więc czymś płynnym i powtarzalnym. Zdecydowanie zatem pierwszy i ostatni utwór to bardzo mocne ogniwa najnowszego projektu Haliny Mlynkovej.

Następujący tuż po Prologu singiel promujący płytę to sprawnie uszyty popowy woreczek – w Aż do dna jest i wpadająca w ucho melodia (koniecznie: pełen energii refren), i tekst o miłości, i to, co wyróżnia artystkę – folkowe brzmienia. Jest także teledysk z Haliną w roli głównej (roli konia nie próbuję nawet wyjaśnić). Bardzo ładna piosenka – nie wiem jednak, czy komplementu w takim znaczeniu artystka poszukuje. Do całkiem przyjemnych utworów w nurcie „życie to taniec” należy Ostatni raz – szkoda tylko, że „raz” rymuje się tu z „czas”, a „trzeba” z „nieba”. Elementy dystansu dostrzegam w bardzo klimatycznej Karczmie upiorów i w dość kontrowersyjnej propozycji Choc masz duży nos („na głowie łyso ci” to w moim przekonaniu mało zabawna fraza). Warto napisać coś więcej o interesującej Karczmie upiorów, która wykorzystując i chórek, i świetnie brzmiący, wystylizowany głos wokalistki, i taneczne rytmy, jest bardzo dobrym pomysłem na spożytkowanie irlandzkiej energii. Podobnie – Chłopak z naręczem gwiazd, przypadkowo pewnie tematycznie wpisujący się w nurt, w którym dziś króluje Mikromusic z mistrzowską piosenką Takiego chłopaka. Pochwała należy się też Mlynkowej za pomysł na dramatyczny utwór Aniele mój.

Po drugiej stronie lustra to płyta może i spójna, ale nierówna. Słabym utworem jest na przykład Zjawa – dziwnie rozlokowanych akcentów słownych („serce szaleje”, „ciało (…) zemdleje”), niepasującego stylistycznie słownictwa („szlochać”), prostej progresji w refrenie nie przysłonią nawet wspaniałe fletowe przygrywki. „Miły mój, bardzo cię kocham, zrobię wszystko – ty o tym wiesz”[2] to tylko przykład tekstu, który proponuje nam w swym projekcie autorka Po drugiej stronie lustra (a teksty pisała wspólnie z kompozytorem i producentem Leszkiem Wronką). Mocny głos to ogromny atut artystki, mimo wszystko sądzę, że trzeba go stosować z umiarem, a nie zawsze tak się u Mlynkovej zdarza. Szeroka skala (Halina „zjeżdża” aż do cis małego!) to też warta podkreślenia wokalna cecha.

Halina Mlynkova to kobieta inteligentna i pracowita, a przy tym wokalnie odważna, muzycznie doświadczona, bardzo wyrazista. Ma po swojej stronie – a to przywilej niewielu artystek w Polsce – sympatię (jeśli nie faktycznie żywą, to przynajmniej niewygasłą) publiczności. Brathanki bez niej to już inny zespół – tak jak Blue Café bez Tatiany Okupnik, choć porównywanie tych dwóch stylistyk jest tu raczej nie na miejscu – dla artysty to komplement, świadczący o nieprzeciętności twórczej sylwetki. Co ciekawe, od korali Mlynkova wcale się nie odcina – towarzyszyły jej i w Dałeś czerwone korale z Etnoteki, towarzyszą i w Nie pragnij mnie z najnowszej płyty…

Po drugiej stronie lustra to album z bardzo wieloma poprawnymi popowymi piosenkami – do tańca i na zimowe wieczory. Mało który popowy artysta wydaje płytę z tyloma przebojami. Ale Halina Mlynkowa chce czegoś innego, chce być muzykiem w klimacie etno. Materiał folkowy na tej płycie – o czym również nie zapominam i co chwalę – jest bardzo bogaty. Wątki irlandzkie, o których autorka często przy promocji płyty wspomina – istotnie są obecne, dodają płycie wyrazu. Przeszkadza mi jednak to, że ogromny etnopotencjał (jeśli można zastosować taki neologizm) artystki bardzo często przyćmiewany jest przez słabe lub bardzo przeciętne teksty i nadmiar popu. Brakuje mi trudnego albumu Haliny – takiego, który rzeczywiście wypełni niszę, do jakiej sobie rości prawa. Z niezwykle interesującymi aranżami, jakie artystce i współpracującym z nią muzykom już się zdarzają, kontrastują boleśnie atakujące słowne banały, przewidywalne harmonie i linie melodyczne. Mało mi, ciągle mi mało etno, ciągle mi mało muzyki świata. Wierzę, że Halinę Mlynkową muzycznie, wokalnie stać na wielką płytę, na album w rodzaju Kayah i Bregović. Może to jest pomysł – może tu do tanga trzeba dwojga…    

——————-

Halina Mlynkova, Po drugiej stronie lustra
Universal Music Polska, 2013

1. Po drugiej stronie lustra (Prolog)
2. Aż do dna
3. Ostatni raz
4. Karczma upiorów
5. Aniele mój
6. Chłopak z naręczem gwiazd
7. Lorelai
8. Choć masz duży nos
9. Bóg tu zmarł
10. Zjawa
11. Deszcz
12. Nie pragnij mnie
13. Po drugiej stronie lustra (Epilog)


[1] https://www.youtube.com/watch?v=_mWGyKxa9_s [dostęp: 9 II 2014].
[2]
Halina Mlynkova, Zjawa.
Wesprzyj nas
Warto zajrzeć