Okładka płyty, materiały prasowe.

recenzje

„The Groove Cubed” zespołu Rock Candy Funk Party

Miłośnicy twórczości Joe Bonamassy nie mają łatwego życia. Nie dość, że całkiem regularnie wydaje on swoje kolejne solowe płyty, to jeszcze z nie mniejszą regularnością udziela się w kilku innych składach i projektach. Najgłośniej jest o jego kooperacji z Beth Hart i supergrupie Black Country Communion. Tymczasem ukazał się kolejny album mniej popularnego przedsięwzięcia Bonamassy – zespołu Rock Candy Funk Party.

Gdy w 2013 roku na rynek trafił pierwszy album grupy, wielu dziennikarzy i słuchaczy traktowało go bardziej jako ciekawostkę i pewnego rodzaju muzyczny żart, a nie pełnoprawny twór muzyczny. Szybko się jednak okazało, że Bonamassa traktuje ten zespół równie poważnie jak inne swoje przedsięwzięcia. Różnica polega na tym, że w przeciwieństwie do innych składów, daleki jest tutaj od liderowania. Zespół też traktuje swoje najmocniejsze ogniwo, jak każdego innego członka grupy i nie epatuje nadmiernie jego nazwiskiem. Taka lekko schowana pozycja zdaje się gitarzyście odpowiadać, bo może śmiało oddawać się muzycznym eksperymentom. A jest czemu się oddawać, bo muzyka Rock Candy Funk Party to coś zupełnie innego od klimatów blues-rockowych, do jakich zdążył nas przyzwyczaić Bonamassa. Zespół porusza się w granicach szeroko rozumianego jazz-funku, co samo w sobie wymusza inną grę i inne podejście do roli gitarzysty.

Najnowsza płyta Rock Candy Funk Party to powrót grupy po dwóch latach przerwy. Powrót mocny i znaczący, bo artyści coraz bardziej rozbudowują swój repertuar. To już nie tylko dość proste i radosne funkowanie przeplatane misternie tkanym jazz-rockiem stylizowanym na lata 70. Muzyka zarejestrowana na potrzeby The Groove Cubed to kolejny stopień wtajemniczenia. Kompozycje nabrały rozmachu i smaku, a gra zespołu nie polega już za każdym razem na głośnym zagraniu jak największej liczby dźwięków na minutę. Wydaje się, że to rozsądny ruch, bo o ile jedna płyta zagrana w taki sposób może dać słuchaczowi dużo frajdy, to w większej dawce mogłaby być nieco męcząca. Zbyt dużo „czadu” potrafi zepsuć radość z odbioru nawet najlepszej muzyki.

Świadomość tego ryzyka uwidacznia się w poczynaniach grupy. W stosunku do poprzednich płyt słychać dużo większe muzyczne zróżnicowanie. Może się wydawać, że tego typu muzyka powinna opierać się w dużej mierze na brzmieniu gitary i piana rhodes. Tymczasem muzycy Rock Candy Funk Party śmiało przełamują te stereotypy (którym poddawały się nieco pierwsze płyty). The Groove Cubed odważnie oddaje pole elektronice i brzmieniu syntezatorów. Nowością w stosunku do poprzednich wydawnictw grupy jest też niewątpliwie zaangażowanie do kilku utworów wokalistów. Gdy pierwszy raz usłyszałem numer Don’t Even Try It musiałem sprawdzić, czy aby w międzyczasie Spotify nie zmienił mi odtwarzanej płyty – tak dużym zaskoczeniem była dla mnie partia wokalna! 

Wydaje się, że rośnie też zgranie zespołu. Kolejne kompozycje udowadniają, że w tej chwili skład Rock Candy Funk Party rozumie się doskonale i jedyny język jaki im jest potrzebny, to język muzyczny. Każdy z członków grupy pochodzi z trochę innej „bajki”, a połączeni w jeden organizm stworzyli naprawdę wyjątkowy kawał muzyki, wypadkową ich wyjątkowych doświadczeń. Dla porządku przywołajmy wszystkich muzyków tworzących RCFP: Joe Bonamassa (gitary), Ron DeJesus (gitary), Mike Merritt (gitara basowa), Renato Neto (klawisze) i Tal Bergman (perkusja). Ich zainteresowania muzyczne rozciągają się bardzo szeroko – od jazzu i bluesa, przez funk do RnB. To wszystko słychać w muzyce, którą proponują jako zespół.

Niezwykle ważne i warte docenienia jest, że choć Rock Candy Funk Party opiera swoją muzykę na doskonale znanych motywach i rozwiązaniach, to nie brzmi archaicznie. Potrafi wykrzesać z ogranych gatunków coś oryginalnego, co nie tylko może spodobać się współczesnym melomanom, ale co tworzy jednocześnie nową jakość – na miarę XXI wieku. Dzięki temu, choć doskonale wiemy, czego możemy się po nich spodziewać, ich muzyka nie zdążyła jeszcze znudzić. Nawet więcej – wciąż zaskakują coraz większą dojrzałością!



Paweł Cybulski (ur. 1989) – z wykształcenia socjolog, z zawodu marketingowiec. Po godzinach zajmuje się muzyką i literaturą na autorskim blogu Przy muzyce o książkach (www.przymuzyceoksiazkach.pl).


Spis treści numeru Młodzi popularnie o muzyce

Felietony:

Katarzyna Syguła, Ile masz lat?! To niemożliwe!

Patrycja Sznajder, Wewnątrz Twojego Instagrama

Wywiady:

Magdalena Nowicka-Ciecierska, „Zbyt wiele tekstów akademickich traktuje o tym, jak badać muzykę popularną, zamiast ją po prostu badać”. Wywiad z Mariuszem Gradowskim

Paweł Cybulski, „Nie lubię hałasu wokół siebie, nie pomaga mi, ani mnie nie inspiruje”. Wywiad z Wojtkiem Oleksiakiem

Recenzje:

Zuzanna Nalepa, Czy jesteś gotów, aby Twój świat się wywrócił? „Heartworms” grupy The Shins

Katarzyna Syguła, Czterdziestolatek-debiutant, czyli Kuba Badach powraca

Paweł Cybulski, „The Groove Cubed” zespołu Rock Candy Funk Party

Publikacje:

Krzysztof Gruszczyński, Styl gitarowy Erica Claptona – inspiracje, początki oraz etapy rozwoju

Krzysztof Gruszczyński, Styl gitarowy Erica Claptona – analizy

Edukatornia:

Paweł Cybulski, Historia pewnej płyty: „Magical Mystery Tour” The Beatles 50 lat po premierze

Ada Kiepura, Nina Simone – fuzja wielu gatunków muzycznych

Kosmopolita:

Patrycja Sznajder, Sztuka popełniania błędów. “Skin” Harleya Stertena

Julia Różańska, Wypadek rowerowy początkiem historii ambientu

Rekomendacje: 

“Głowa mówi…”. Polski rock lat 80.

Rusza II edycja studiów podyplomowych MEAKULTURY „Muzyka w Mediach”

Publikacja powstała dzięki Funduszowi Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS


Wesprzyj nas
Warto zajrzeć