Il. Michał Kościelny

publikacje

Muzyka działa

Czy znacie kogoś, kto powiedziałby, że nie lubi muzyki? Czy jesteście sobie w stanie wyobrazić świat, w którym muzyka by zamilkła?

Czy zadawaliście sobie kiedyś pytanie, dlaczego słuchamy muzyki codziennie i tak bardzo jej potrzebujemy? Albo jak to się dzieje, że muzyka może być pośrednikiem tak silnych emocji i oddziałuje na nas o wiele intensywniej niż inne dziedziny sztuki?

Naturalna wrażliwość na muzykę to cecha prawdopodobnie odróżniająca nas od zwierząt, wyróżniająca w królestwie istot żywych. Jak twierdzą badacze, każde niemowlę ma w sobie wrażliwość na muzykę i muzykalność, nawet jeśli w późniejszym okresie zostają one stłumione. Muzyka istnieje we wszystkich kulturach. Towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Musi być zatem czymś dla wszystkich ludzi naturalnym i bardzo ważnym.

Muzyka wywołuje uczucia

Muzyka jest nośnikiem emocji – trudno byłoby nie zgodzić się z tym twierdzeniem. Wachlarz doznań, które pojawiają się pod wpływem muzyki, jest zaskakująco szeroki. Ich skala i głębia mogą zaskakiwać. Muzyka może wywoływać euforię, radość, podniecenie, zadowolenie, ale także emocje zupełnie innego rodzaju, takie jak melancholia, nostalgia, smutek, żal. Słuchający przeżywają uczucia głębokie i wzniosłe, bliskie poczuciu transcendencji i często przyznają, że muzyka wywołuje u nich łzy związane z emocjami o charakterze katarktycznym. Pojawiają się też doznania estetyczne – bogate, złożone.

Muzyka jest niezwykle stymulująca na wielu poziomach. Nierzadko w reakcji na nią aktywuje się wyobraźnia. W umyśle słuchacza pojawiają się realne lub fantastyczne obrazy, a często także narracja. Budzą się wspomnienia. Skąd się biorą emocje przeżywane przez nas podczas słuchania muzyki? Nasze uczucia i przeżycia emocjonalne mogą kształtować się w reakcji na kontur melodii lub na zaskoczenie, kiedy coś pojawia się w przebiegu muzycznym wbrew naszym przewidywaniom.

Wywoływane są przez pojawiające się w naszej wyobraźni i umyśle skojarzenia, wyobrażenia i interpretacje. Prowadzić do nich może także powtarzający się motyw muzyczny, niosący ze sobą znaczenie – leitmotiv. Warunkowane są również przez kontekst i schematy postrzegania muzyki, które nabyliśmy, niezależnie od naszej świadomości, w toku naszego życiowego doświadczenia i które kształtują nasz odbiór poszczególnych utworów. Wyposażenie naturalne, biologiczne każdego z nas wzmacniane jest bowiem określoną nadbudową kulturową. Nasze doznania zakotwiczone są więc zarówno w naszej osobistej wrażliwości, jak i w historii naszego życia.

Muzyka pozwala wędrować w czasie i przestrzeni

Muzyka jest wehikułem przenoszącym nas w czasie. Właściwość tę opisano już nieraz w literaturze, a także w traktatach teoretycznych. Pochylają się nad nią pisarze, poeci, pieśniarze.

Pascal Quignard w powieści Wszystkie poranki świata[1], próbując uchwycić fenomen muzyki, opisuje ją jako sztukę mającą moc ucieleśniania naszych wspomnień, a nawet przywoływania zmarłych.

W istocie, trudno czasami oprzeć się wrażeniu, że muzyka jako sztuka wyróżnia się wśród innych odwołaniem do trudno definiowalnego metafizycznego wymiaru.

Zdolność dźwięków do przywoływania wspomnień, które z wyjątkową wyrazistością pojawiają się w pamięci pod wpływem konkretnych utworów, poddawana jest także naukowemu oglądowi.

Czy owo ucieleśnienie naszych wspomnień pod wpływem muzyki realizuje się wyłącznie w sferze psychiki? Muzyka wywołuje wspomnienia osób, które odeszły, przywołuje w pamięci minione sytuacje. Sprawia, że odnosimy wrażenie, jakbyśmy przenieśli się w miejsca, które kiedyś odwiedziliśmy. Wszystko to są, jak się wydaje, wyłącznie fenomeny psychiczne, indywidualne, momenty chwilowego ożywienia pamięci, choć Quignard (absolwent filozofii na uniwersytecie w Nanterre) zdaje się sugerować zdecydowanie więcej – silniejsze zakorzenienie ontologiczne przywoływanych mar w rzeczywistości, wręcz ich reinkarnację, ponowne ucieleśnienie, istotne zawieszenie – a nawet odwrócenie – biegu czasu, zawirowanie w czasoprzestrzeni. Rozważaniom na temat statusu ontologicznego samej muzyki poświęcono niejeden esej czy pracę filozoficzną.

Chęć przenoszenia się w określone miejsca i minione chwile to zresztą jeden z tematów od wieków intrygujących artystów i myślicieli. Nic dziwnego, wiąże się przecież z pragnieniem podzielanym przez większość z nas – zapanowania nad upływem czasu, a nawet zawrócenia jego biegu. Jedną z narracji, które ukształtowały dwudziestowieczną świadomość kultury zachodniej, jest fragment o magdalence z powieści W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta. Z kolei Faust Wolfganga Goethego błaga: „trwaj, chwilo”, będąc wyrazicielem najskrytszych pragnień każdego człowieka.

il. Michał Kościelny

Muzyka określa naszą tożsamość

Wachlarz możliwości muzyki i pełnionych przez nią funkcji w życiu każdego z nas jest zaskakująco szeroki.

Muzyka nas motywuje, gdy podejmujemy się określonych zadań. Dodaje nam energii i odwagi w działaniu. Wielu osobom pomaga w koncentracji, gdy pracują twórczo, wielu także dostarcza natchnienia. Dla wielu stanowi inspirację. A to jeszcze nie wszystko.

W wymiarze społecznym muzyka pomaga utożsamić się z określoną grupą, co jest ważne zwłaszcza dla ludzi młodych, poszukujących swojego miejsca w świecie. Muzyka jest dla nich ważna również z tego względu, że nie tylko umożliwia przeżywanie całego spektrum emocji, ale także pozwala je regulować: za jej pomocą radzimy sobie w młodym wieku z zapanowaniem nad doznaniami, które nami targają. Również gdy jesteśmy starsi, muzyka wciąż wyraża nasze wartości, tożsamość, komunikuje innym, kim jesteśmy, kim i z kim chcemy być oraz pomaga nam mierzyć się z emocjami.

Warto zauważyć, że oddziałuje na nas nie tylko ta muzyka, która stanowi centrum naszej uwagi, gdy aktywnie jej słuchamy, ale również i tło muzyczne, którego nie odbieramy w pełni świadomie. Muzyka tła wprawia nas w przyjemny nastrój, pomaga się relaksować. Badania nad tym, w jak znaczący i realny sposób wpływa ona na nasze działania i poczynania, prowadziła przez wiele lat amerykańska firma Muzak.

Symfonia neuronów

Eksplozja fajerwerków o niezwykłej intensywności – tak można opisać procesy zachodzące w naszych mózgach w trakcie słuchania dzieł muzycznych. Dźwięk, który odbieramy, wytwarzany jest przez ludzki mózg jako efekt niezwykle złożonej analizy, w którą zaangażowanych jest wiele ośrodków działających równocześnie, zarówno niezależnie od siebie, jak i współdziałających ze sobą. Aktywne są zarówno „stare” części mózgu, które ludzie odziedziczyli po swoich zwierzęcych przodkach (np. móżdżek), jak i „młode” obszary, które wykształciły się u człowieka czy zwierząt naczelnych (np. kora mózgowa). O tym, jak złożony jest to proces, może świadczyć chociażby fakt, iż długość trwania dźwięku (a więc element związany z rytmem) analizowana jest w zupełnie innym miejscu w mózgu niż wysokość dźwięku.

Aktywność mózgu u osób, które wykonują muzykę, jest jeszcze intensywniejsza. Podczas gry na instrumencie uruchamia się jeszcze więcej ośrodków i procesów – działają niemal wszystkie obszary mózgu. Muzyk nie tylko sam aktywnie produkuje dźwięki, ale także odbiera informację zwrotną, gdy sam siebie słucha. Jeśli dodatkowo gra w zespole, obserwuje innych muzyków i na bieżąco dostosowuje się do ich poczynań. Zaangażowane są też: pamięć (muzyk zapamiętuje, co się działo od początku przebiegu utworu) i ośrodki związane z planowaniem dalszych działań.

Przetwarzanie muzyki w mózgu to proces bardzo złożony, angażujący wiele obszarów tego organu. Ucho wewnętrzne łączy się z korą słuchową, znajdującą się w korze nowej mózgu. W położonych w płacie czołowym dolnej korze czołowej i w korze czołowo-oczodołowej znajdują się obszary biorące udział w przetwarzaniu języka i muzyki. Połączenia z ucha wewnętrznego biegną do kory słuchowej i do obszarów w płacie czołowym (ośrodek najbardziej zaawansowanych procesów poznawczych zachodzących w mózgu człowieka), odpowiedzialnych za język. Ustalili to Vinod Menon i Daniel Levitin. Ten ostatni pisze także, że odpowiednia ścieżka w mózgu prowadzi impulsy z ucha wewnętrznego do móżdżku odpowiedzialnego za reakcje ruchowe i emocjonalne[1].

Nie tylko wśród zwierząt występuje reakcja ruchowa na poruszenie obiektów w otoczeniu, czyli, inaczej mówiąc, fale dźwiękowe. Jest to jedno z zachowań, które gwarantuje bezpieczeństwo, gdy do zwierzęcia zbliża się napastnik. Zwierzę odruchowo odwraca się w stronę źródła ruchu, czyli fal dźwiękowych. Reakcję taką obserwujemy także u człowieka.

Naukowcy zajmujący się neuroanatomią badają między innymi połączenia, którymi biegną impulsy przekazywane z otoczenia między poszczególnymi obszarami mózgu. Pozwala im to stawiać hipotezy i lepiej rozumieć zjawiska znane z życia, takie jak powiązanie muzyki z emocjami czy z ruchem w tańcu oraz z rytmem, co wiąże się z orientacją w czasie.

Fizyczne reakcje na słuchaną muzykę, przejawiające się pod postacią gęsiej skórki czy mrowienia, to jeden z fenomenów, który najbardziej intryguje naukowców. Próbują oni dociec, jak to się dzieje, że słuchanie pewnych określonych fragmentów muzycznych wywołuje tak gwałtowne, widoczne gołym okiem, reakcje fizyczne. Porównują je nawet do tych pojawiających się podczas orgazmu.

Wiele emocji budzi pytanie, dlaczego reakcje takie powstają w przypadku jednych utworów, a w przypadku innych nie. Jednym z najczęściej wywołujących „gęsią skórkę” utworów jest II Koncert fortepianowy c-moll, op. 18 Siergieja Rachmaninowa. Często poddawany jest on badaniom, ponieważ słuchacze opowiadają nie tylko o głębokich przeżyciach emocjonalnych i estetycznych związanych z tym dziełem, ale także zwierzają się z przeżyć o charakterze fizycznym. Reakcje takie pojawiają się nie tylko u muzyków czy melomanów, ale u wszystkich słuchających muzyki, również u osób nie związanych z muzyką w żaden sposób, a nawet deklarujących się jako całkowicie niemuzykalni czy pozbawieni słuchu muzycznego.

Kolejne badania dostarczają naukowych dowodów na to, że muzyka faktycznie związana jest z emocjami, czego wszyscy doświadczamy na co dzień. Liczne badania i eksperymenty ujawniają powiązania w mózgu, które dowodzą, że muzyka nie tylko porusza nasze emocje, ale także pozwala nam się lepiej czuć, uruchamiając mechanizmy odpowiedzialne za produkcję określonych substancji odpowiedzialnych za poczucie szczęścia.

Całkowicie niemuzykalni?

Naukowcy coraz częściej kwestionują powszechnie przyjęte przekonanie, jakoby część populacji ludzkiej pozbawiona była czegoś, co zwiemy muzykalnością. Wiele pytań i kontrowersji budzi też kwestionowanie posiadania słuchu muzycznego. Co należy rozumieć przez „słuch muzyczny”? Co się kryje pod pojęciem „muzykalności”? Czy rzeczywiście część populacji nie posiada „słuchu muzycznego” i czy określony procent ludzi może odmówić sobie „muzykalności”? A może jest to tylko pewna językowa konstrukcja, przyjęte przez ogół społeczeństwa mniemanie, które nie ma uzasadnionych podstaw?

Badania wszelkiego rodzaju, których celem jest udowodnienie i opisanie istnienia powiązań między aktem słuchania muzyki a odczuwanymi przez słuchacza emocjami oraz reakcjami na poziomie fizjologii, są nadal jednym z najważniejszych obszarów zainteresowania naukowców zajmujących się percepcją muzyki.

Badania analizujące proces wywoływania emocji przez muzykę prowadzone są nie od dziś. Zespół badaczy pod kierunkiem Eckarta Altenmüllera z Wyższej Szkoły Muzyki i Teatru w Hanowerze poddał testom grupę 38 badanych w wieku od 11 do 72 lat. Mieli oni za zadanie zgłaszać, który z kolejnych słuchanych przez ich utworów wywołuje ich emocje i reakcje somatyczne: dreszcze, gęsią skórkę. Uczestnicy podłączeni zostali do aparatury badającej parametry fizyczne – puls i przewodność elektryczną skóry. Jak łatwo zgadnąć, efekt występował bardzo często, nawet 70 razy w ciągu dwóch godzin[2]. Według Altenmüllera muzyka aktywuje limbiczny układ nagrody (ośrodek przyjemności), rejon mózgu, który wydziela hormony szczęścia[3] również pod wpływem seksu i dobrego jedzenia.

W 1999 roku udowodnione zostało na drodze naukowej powiązanie muzyki z emocjami, w badaniu przeprowadzonym przez Anne Blood w Instytucie Neurologii w Montrealu, we współpracy z Robertem Zatorrem. Wykazało ono, że określone obszary mózgu ujawniają reakcję na słuchaną muzykę – te mianowicie, którym przypisuje się udział w układach nagrody, motywacji i pobudzenia: prążkowie brzuszne, ciało migdałowate, śródmózgowie i obszary kory czołowej[5].

Szczególne zainteresowanie budzi prążkowie brzuszne, ponieważ w obrębie tej struktury znajduje się niewielkie jądro półleżące – obszar odpowiedzialny za mechanizm nagrody, który odgrywa ważną rolę w dystrybucji substancji związanych z odczuwaniem przyjemności, a co za tym idzie, badany jest u osób ze skłonnościami do nałogów. Jądro półleżące uaktywnia się, gdy człowiek uzależniony uzyskuje pożądany efekt swojego działania. Na przykład gdy hazardzista wygrywa zakład – wówczas na skutek działania jądra półleżącego otrzymuje on „nagrodę”, którą odczuwa jako przyjemność. Odpowiedzialne jest ono bowiem za dystrybucję opioidów w mózgu, a jego działanie polega na zdolności do aktywacji uwalniania neuroprzekaźnika – dopaminy.

Dopamina to hormon tkankowy, prekursor noradrenaliny i adrenaliny, a także samodzielny neuroprzekaźnik działający w obwodowym oraz ośrodkowym układzie nerwowym[6]. W ośrodkowym układzie nerwowym dopamina wpływa regulująco na czynności ruchowe i emocjonalne, motywacje oraz procesy uczenia. Jest istotną substancją w tzw. układzie nagrody i kary[7]. Za określeniem tym kryją się określone obszary w organizmie oraz drogi nerwowe, które we wspólnym działaniu odpowiedzialne są za wywoływanie naszych stanów przyjemności i przykrości oraz za regulację naszego nastroju.

Badanie, które wykazało, że słuchanie muzyki wyzwala dopaminę, przeprowadzono już w 1980 roku! Mija zatem ponad czterdzieści lat, od kiedy fakt ten udowodniono naukowo. Eksperyment przeprowadził Avram Goldstein. Polegał on na podaniu naloksonu – leku, który reaguje z dopaminą w jądrze półleżącym. Uniemożliwiło to obserwowanie wydzielania dopaminy, a więc odczuwania przyjemności, przy słuchaniu muzyki. Badania te są kontynuowane przy użyciu coraz nowszych technik badawczych.

Orkiestra mózgu

Jako przykład podajmy eksperyment Daniela Levitina i Vinoda Menona, w trakcie którego udowodnili oni uaktywnienie się jądra półleżącego jako jednej ze struktur nerwowych, które uaktywniają się podczas słuchania muzyki. Dowiedli również, że równocześnie pobudzane są inne struktury mózgu, odpowiedzialne za wytwarzanie i przesyłanie dopaminy. Warto tutaj dodać, że modulatorem produkcji dopaminy jest także móżdżek, który również aktywuje się podczas słuchania muzyki.

A oto w jakiej kolejności aktywowane są obszary mózgu, gdy słuchamy muzyki: najpierw angażuje się kora słuchowa. Dochodzi w niej do analizy poszczególnych części składowych dźwięku. Następnie aktywowane są obszary czołowe, takie jak pola 44 i 47 według Brodmanna, które uczestniczą w przetwarzaniu struktur utworu muzycznego i oczekiwań dotyczących muzyki. Następnie do akcji wkraczają obszary zwane układem mezolimbicznym, który ma związek z pobudzeniem, odczuwaniem przyjemności oraz przekazywaniem opioidów i wytwarzaniem dopaminy. Na zakończenie aktywowane jest jądro półleżące. Machina produkująca i dystrybuująca dopaminę zostaje w ten sposób wprowadzona w ruch.

Przez cały czas w aktywnym przetwarzaniu muzyki uczestniczą móżdżek i zwoje podstawy mózgu, prawdopodobnie analizujące rytm i metrum. Warto pamiętać, że móżdżek odgrywa ważną rolę w sterowaniu emocjami dzięki połączeniu z płatem czołowym i układem limbicznym.

Badania potwierdzające, że pod wpływem muzyki uaktywnia się proces wydzielania się tzw. hormonów szczęścia, wciąż są prowadzone i prawdopodobnie „skazane na sukces”. Kto bowiem nie potwierdzi, że gdy zaczyna brzmieć dobra (przynajmniej w jego mniemaniu) muzyka, od razu czuje się lepiej, a po udanym koncercie czuje się szczęśliwszy?

Muzyka a wielkość mózgu

Dzięki dokonanym pod koniec dwudziestego wieku postępom w badaniach neurologicznych możliwa stała się obserwacja mózgów muzyków i porównanie ich z mózgami osób niemuzykujących. Dynamiczny rozwój techniki badań na tym polu zintensyfikował także badania nad budową mózgów ludzi, którzy mają uzdolnienia muzyczne i dla których twórczość muzyczna jest zawodem, a także tych, którzy mają z muzyką kontakt na co dzień – są melomanami. Oto kilka przykładów.

W 1995 roku przy wykorzystaniu morfometrii MRI (obrazowania rezonansu magnetycznego) zespół badaczy z Harvardu pod kierunkiem Gottfrieda Schlauga porównał rozmiary różnych struktur mózgowych muzyków i niemuzyków. Jak się okazało, ciało modzelowate, wielkie spoidło łączące półkule mózgowe. jest u muzyków większe niż u niemuzyków. U muzyków ze słuchem absolutnym asymetrycznie powiększona jest równina skroniowa – część kory słuchowej. U muzyków wykryto także większą ilość substancji szarej w ruchowej, słuchowej i wzrokowo-przestrzennej części kory mózgowej, a także w móżdżku (badania Gaset, Schlaug, 2003, oraz Hutchison, Lee, Gaab, Schlaug, 2003). W kolejnych badaniach naukowcy z Harvardu dowiedli, że zaobserwowane przez nich zmiany anatomiczne w mózgu muzyków ściśle wiążą się z tym, w jakim wieku rozpoczęli oni naukę gry na instrumencie, a także z intensywnością ćwiczeń[8].

W dalszych badaniach stwierdzono, że nabywanie i doskonalenie zdolności ruchowych (co ma miejsce w przypadku muzyków) wpływa na zmiany o charakterze mikrostrukturalnym w obrębie ich móżdżków, polegające na zwiększeniu liczby i zagęszczeniu synaps. Muzycy mają często większe móżdżki niż niemuzycy. A ponadto u tych pierwszych występuje większe stężenie substancji szarej.

Co ciekawe, mózgi muzyków wyraźnie wyróżniają się na tle mózgów reprezentantów innych dziedzin sztuki. Anatomowie potrafią bez błędu rozpoznać obraz mózgu czynnego zawodowo instrumentalisty, podczas gdy w przypadku mózgów malarzy, pisarzy czy matematyków jest to o wiele trudniejsze[9].

W badaniach potwierdzono, że mózgi muzyków, szczególnie tych, którzy rozpoczęli regularne ćwiczenie na instrumencie w wieku szkolnym, a więc w wieku 6-8 lat, mają więcej istoty szarej, są masywniejsze, bardziej aktywne. Łatwo też zaobserwować powstałe w nich zmiany strukturalne i funkcjonalne.

Terapia muzyką. Czy to naprawdę działa?

O dobroczynnych właściwościach muzyki wiadomo nie od dziś. Jak dowiedziono naukowo i jak wszyscy wiemy z codziennego doświadczenia, muzyka poprawia samopoczucie, co z kolei pozytywnie wpływa na rokowania w chorobach. Im więcej optymizmu i nadziei żywi pacjent, tym większą ma szansę na wyzdrowienie. To banały i obiegowe przekonania, które głosili „już starożytni”. Czy zostały one potwierdzone naukowo? Czy to tylko pobożne życzenia, nasze i muzyków, którzy chcieliby na nich zarobić? Badacze pracują nad empirycznym podbudowaniem stosowanych na szeroką skalę terapii muzyką.

Swoim głosem Farinelli był w stanie uśmierzyć ból psychiczny króla Hiszpanii Filipa V. Relacje nie pozostawiają wątpliwości co do muzykoterapeutycznej skuteczności śpiewu włoskiego kastrata. Z pewnością barwa głosu i charakter pieśni miały działanie uspokajające i nasenne. Król cierpiał prawdopodobnie na choroby, które dziś mogłyby zostać zdiagnozowane jako neurastenia i depresja. Śpiew Farinellego przynosił mu ulgę w cierpieniu.

Muzykoterapia to dziś jedna z powszechnie uznawanych dziedzin terapeutycznych. Terapia za pomocą muzyki polega na wykorzystaniu wszelkiego rodzaju bodźców muzycznych, aktywności muzycznej i interakcji interpersonalnych w kontekście muzyki w celu poprawy stanu zdrowia lub funkcjonowania w zakresie problemów natury emocjonalnej, umysłowej czy fizycznej. Stosowana jest od niepamiętnych czasów. Przez wieki muzykoterapię stosowano w oparciu o intuicyjne przekonanie o skuteczności oddziaływania muzyki na umysł i organizm. Dziś jednak dziedzina ta oparta jest na podstawach naukowych. Jej skuteczność trudno kwestionować, ponieważ potwierdzona została licznymi eksperymentami i statystykami. Według Amerykańskiego Stowarzyszenia Muzykoterapeutycznego (AMTA) muzykoterapia wykorzystuje muzykę celem zaspokojenia fizycznych, emocjonalnych, poznawczych i społecznych potrzeb osób w każdym wieku. Muzykoterapia poprawia jakość życia osób zdrowych i zaspokaja liczne potrzeby osób z niepełnosprawnościami lub chorych. Interwencje muzykoterapeutyczne mogą mieć na celu: promowanie dobrego samopoczucia, radzenie sobie ze stresem, łagodzenie bólu, wyrażanie uczuć, poprawę pamięci, poprawę komunikacji[10].

Efekty terapii muzyką zostały potwierdzone w licznych badaniach. Muzyka ma korzystny wpływ na układ krążenia, stosowana w chorobie wieńcowej serca – na ciśnienie tętnicze krwi, częstość akcji serca i oddechu, jakość snu i dolegliwości bólowe[11]. Jest też obiecującą metodą polepszającą skuteczność uczestnictwa w terapii grupowej pacjentów uzależnionych[12] W rehabilitacji po udarze mózgu muzykoterapia okazała się skuteczną metodą jako leczenie wspomagające, stosowane w celu przywrócenia funkcji społecznych i pełniejszego uczestniczenia w procesach rehabilitacji[13]. W postępowaniu rehabilitacyjnym przy afazji przydatna jest metoda wykorzystująca wykonywanie przez chorego fraz muzycznych[14].

Muzykoterapia może być przydatna w postępowaniu rehabilitacyjnym przy otępieniu[15]. W wyniku stosowania muzykoterapii stwierdzono polepszenie nastroju[16] oraz funkcji afektywnych i kognitywnych[17]. Muzykoterapię stosuje się z powodzeniem w zespole stresu pourazowego[18].

il. Michał Kościelny

Psychologia muzyki

Próby zrozumienia istoty oddziaływania muzyki na ludzką psychikę towarzyszą cywilizacji zachodniej od jej zarania. Procesy afektywne związane ze słuchaniem muzyki (np. preferencje, emocje) są tak silnie narzucające się, tak oczywiste, a jednocześnie nastręczające tyle pytań i wątpliwości, że zarówno filozofowie, od starożytności po dzień dzisiejszy, jak i przedstawiciele nauki, a także myśliciele, pisarze czy erudyci usiłowali zgłębić naturę tego oddziaływania o tak nieodpartej sile. Naturę więzi, jakie wytwarzamy z muzyką, co dotyczy zarówno twórców, jak i odbiorców, intensywność potrzeb związanych z wykonywaniem i słuchaniem muzyki, z czego wynika z kolei częstotliwość obcowania z nią.

Przeciętny człowiek ma z muzyką kontakt niemal codziennie, często przez wiele godzin – czego nie można powiedzieć o żadnej innej dziedzinie sztuki, a co jest odzwierciedleniem tego, jak głębokie i silne jest zapotrzebowanie na tę odmianę sztuki. Wraz z rozwojem technologii rejestracji i emisji muzyki jeszcze zwiększył się przeciętny czas obcowania z nią.

W czasach starożytnych wątek oddziaływania muzyki na człowieka, w szczególności w sferze percepcji i duchowości, podjął Pitagoras, a za nim przedstawiciele jego szkoły. Anaksagoras odnosił się w swojej metodzie badania muzyki do percepcji, którą określał jako niewystarczającą i niewiarygodną, jeżeli chodzi o ustalenia w zakresie wiedzy na temat muzyki. Arystoksenos żyjący w IV w. p.n.e., twórca starożytnej nauki greckiej o muzyce[19], który doprowadził do szczytu wiedzę starożytnych na ten temat, kontynuował badania pitagorejczyków nad muzyką, przeciwstawił jednak panującym wówczas matematycznym podstawom pitagorejczyków swe teoretyczne poglądy oparte na słuchu – brał za podstawę analiz również doświadczenie słuchowe[20].

Giovanni Battista Benedetti studiował zależności między odczuciem konsonansu i dysonansu w relacji do wysokości dźwięku i współbrzmienia. Ojciec Galileusza, Vincenzo Galilei, prowadził eksperymenty dotyczące percepcji muzyki i empirycznie dowodził, że odczucia związane z odbiorem dźwięków i interwałów wiążą się nie tylko z ich matematycznymi parametrami, ale są pochodną także innych aspektów, np. rodzaju instrumentu, barwy dźwięku itd. Podobne w duchu badania prowadzili w późniejszym okresie także Marin Mersenne, Johannes Kepler, Christian Huygens oraz Kartezjusz. Ten ostatni stwierdził jasno, że samo badanie fizykalne dźwięku nie wystarczy. W ocenie tego, co jest oceniane przez słuchacza jako przyjemne w muzyce, należy uwzględnić szereg innych czynników, np. indywidualne upodobania.

Siedemnasty i osiemnasty wiek to dalsze badania, prowadzone przez takich badaczy jak Wallace, Sauveur, Newton, Bernouilli, d’Alembert i Euler. Nad muzyką pochylali się też Fourier, Ohm, de Latour i Scheibler, w wieku dziewiętnastym Savart, Helmholtz, Koenig, Luft, w dwudziestym Wegel i Vance. W drugiej połowie dziewiętnastego wieku, czyli w tym samym czasie, gdy psychologia staje się niezależną dyscypliną naukową, powoli zaczyna się rozwijać także empiryczna psychologia muzyki.

Metody empiryczne stosował m.in. filozof Carl Stumpf (1848–1936), który dokonywał obserwacji, współpracując z muzykami – na przykład skrzypkiem Josephem Joachimem – a także opierając się na własnym doświadczeniu jako muzyka – skrzypka. W oparciu o te doświadczenia i obserwacje w dziele Tonpsychologie dokonał obszernego omówienia percepcji muzyki. Omówił percepcyjne wymiary dźwięku, takie jak „jasny – ciemny”, „ostry – matowy”. Zauważył, że ten sam muzyczny interwał wydaje się percepcyjnie większy w wyższych oktawach niż w niższych. Jako posiadacz absolutnego słuchu zauważał jego zalety, ale podkreślał, że dla muzyków znacznie ważniejsze niż obiektywna wysokość dźwięku są relacje między dźwiękami[21]. Kolejnym badaczem był Wilhelm Wundt (1832–1920). Jego teoria emocji postulowała trzy dwubiegunowe wymiary – przyjemność kontra nieprzyjemność, podniecenie kontra spokój i napięcie kontra relaksacja, które powracają w wielu późniejszych badaniach nad ekspresją emocjonalną w muzyce[22].

Dziś psychologia muzyki, kontynuując badania empiryczne, koncentruje się równolegle również na pytaniach o charakterze ogólniejszym, filozoficznym, takich jak: z jakich elementów składa się muzyka w umyśle, biorąc pod uwagę, że nie jest ona wyłącznie repliką dźwięku?, co sprawia, że zbiór dźwięków jest spójny w umyśle jako całość muzyczna?, jak to się dzieje, że muzyka może być pośrednikiem tak silnych i znaczących emocji? Pytania te są stawiane w odniesieniu zarówno do wykonania i kompozycji, jak i do percepcji odbiorcy. Prowadzone są także badanie zdolności muzycznych niemowląt i małych dzieci, uwzględniające perspektywy ewolucyjną, społeczno-biologiczną i międzykulturową. Badane są umiejętności muzyczne i proces ich nabywania[23].

Efekt Mozarta

Czy dzieci edukowane muzycznie są lepiej rozwinięte? Być może. Pod koniec dwudziestego wieku furorę zrobił tzw. efekt Mozarta. Cały świat obiegła informacja o przeprowadzeniu badania, które dowodziło, iż słuchanie muzyki Mozarta sprawia, że szybciej i łatwiej rozwiązuje się problemy z innych dziedzin, np. matematyki czy fizyki. Z początku doniesienie to robiło furorę w mediach i wśród rodziców. Jednak szybko pojawili się jego krytycy. Wskazywali oni przede wszystkim na fakt, że eksperyment został przeprowadzony nieprawidłowo, a nawet jeśli skłonni bylibyśmy uznać go za poprawny, wyciągnięto z niego zbyt daleko posunięte wnioski. Uwagę krytyków zwrócił jeszcze jeden aspekt sprawy: muzyka traktowana była tu przez badaczy i komentatorów nie jako wartościowa sama w sobie, w procesie edukacji czy w życiu jednostek i zbiorowości, ale jako wartościowa jedynie jako element służebny, posiadający wartość tylko o tyle, o ile może przyczynić się do rozwoju innych zdolności czy umiejętności ludzkich, a co za tym idzie, do poprawy ludzkiej sprawności, a więc służebności względem kapitalistycznej machiny, w której nie ma ludzi, tylko kapitał ludzki, a ludzie są tylko środkami do osiągania celów ekonomicznych.

Nie jesteśmy już dziś tak skłonni do kategorycznego twierdzenia, że słuchanie muzyki poprawia ogólną wydolność umysłową. Przeciwnie, to raczej nie nauka muzyki pozwala uczniowi na osiąganie lepszych rezultatów w innych „ważniejszych” dziedzinach. Żeby uczyć się muzyki, trzeba dysponować określonymi wrodzonymi zdolnościami, przejawiającymi się na wielu płaszczyznach. Nauka muzyki to raczej przywilej uczniów wybitnie zdolnych w każdej dziedzinie, obdarzonych wszechstronnym talentem niż uczniów słabszych, którzy dzięki nauce muzyki mieliby rzekomo poprawiać stopnie z innych przedmiotów.

Trudno jednak kwestionować, że podobnie jak kształcenie w innych dziedzinach nauki, również i edukacja muzyczna przyczynia się do ogólnego rozwoju. Przyswajanie potężnej dawki wiedzy teoretycznej, zapamiętywanie ogromnej ilości materiału muzycznego, praca z ciałem.

Ludzie, którzy nigdy nie kształcili się muzycznie, przeważnie nie mają świadomości, jak trudna jest nauka muzyki, jakich nieprzeciętnych zdolności wymaga, jakiego nakładu czasu. Nic dziwnego, że ćwicząc systematycznie umysł, pamięć i palce, uczeń rozwija się szybciej i skuteczniej niż inni. Co ważne, rozwija się również emocjonalnie i społecznie, o ile tylko w procesie edukacji ma możliwość np. gry w zespole kameralnym czy w orkiestrze.

Efekt Mozarta wywołał falę poruszenia w świecie naukowym i pozanaukowym. A co za tym idzie, naukowcy zaczęli podejmować kolejne badania oscylujące wokół tematu wpływu muzyki na zdolności i kondycję umysłową. Wynika z nich, że o ile krótkotrwałe słuchanie muzyki w istocie nie wywołuje żadnego szczególnego efektu (co miało miejsce podczas eksperymentu mającego dowieść istnienia „efektu Mozarta”), o tyle długotrwała nauka muzyki i kontakt z nią daje rzeczywiste korzyści, wzmacnia niewątpliwie lub zmienia określone obwody nerwowe, między innymi poprzez zwiększanie zagęszczenia połączeń między dendrytami w pierwszorzędowej korze słuchowej. Zwróciła na to uwagę m.in. Glenn Schellenberg[24].

Muzyka pogłębia więzi międzyludzkie

Każdy z nas potrafi przypomnieć sobie sytuacje, w których wspólny śpiew, wspólne słuchanie muzyki czy też wspólne muzykowanie znacznie poprawiło jego nastrój, a przy tym zacieśniło relacje z innymi. Niech to będzie wesele albo koncert, w trakcie którego publiczność śpiewa wspólnie z wokalistą jego przeboje. Jednak na to, że muzyka pogłębia więzi międzyludzkie są i dowody naukowe.

Robin Dunbar, psycholog z University of Liverpool, przeprowadził interesujące badanie, którego celem było sprawdzenie, czy uczestniczenie w mszy powoduje wzrost poziomu endorfin. Badanym zakładano opaski do mierzenia ciśnienia, pompując je tak mocno, by odczuwali ból. Jak się okazało, ból i cierpienie najlepiej znosili ci, którzy włączyli się do wspólnego śpiewania. Jak można się domyślać, za większą wytrzymałość na ból odpowiedzialne były endorfiny – naturalne opiaty, które łagodzą dolegliwości bólowe, zwiększają tolerancję na ból i stres i wywołują poczucie szczęścia. Ale ich wydzielanie u poszczególnych osób wzmocnił dodatkowo wspólny śpiew[25].

Muzyka nie tylko pogłębia więzi międzyludzkie między członkami jednego zespołu czy orkiestry. Może także pomóc w nawiązywaniu więzi między ludźmi z różnych kultur, krajów. Poznawaniu odmiennych od tej, z której się wywodzimy, grup społecznych sprzyja atmosfera radości, pozytywnych emocji, ekscytacji, która zawsze towarzyszy wydarzeniom muzycznym.

Muzyka, poprzez oddziaływanie na nasze ciało i umysł, pozwala nam przeżywać pozytywne emocje, a to z kolei stwarza korzystną atmosferę, w której łatwiej jest nam poznawać obce kultury i przełamywać nieśmiałość w kontaktach z odmiennymi grupami społecznymi. Łatwiej jest nam także akceptować odmienność, która w innych okolicznościach mogłaby wydawać się nam obca.

Poprzez muzykę łatwiej poznać kod kulturowy i tożsamość, zrozumieć charakter danego narodu czy grupy. łatwiej też o zapamiętanie jej charakterystyki i późniejszą identyfikację.

Kreatywność i improwizacja, klucz do sukcesu

Warto wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie edukacji muzycznej, który nie jest bez znaczenia, szczególnie w dzisiejszych czasach, wymagających coraz sprawniejszego poruszania się w nieustannie zmieniającym się świecie. W świecie, który coraz częściej, ze względu na nieprzewidywalność i tempo zmian, wymaga od nas improwizowania, kiedy nie jesteśmy w stanie przygotować się do danego wyzwania, a nowości nas zaskakują. Dostosowanie do tak dynamicznej rzeczywistości może okazać się niełatwym wyzwaniem. Ale przecież muzykując i ucząc się muzyki przez cały czas kreujemy, niejako skazani na nieustanną improwizację. W dzisiejszych czasach ta umiejętność może okazać się bezcenna i pomóc nam w przetrwaniu. Kreatywność liczy się także na rynku pracy.

Ekstaza i kontemplacja

Wróćmy jednak do możliwości, jakie drzemią w muzyce. Wymienia je Marin Marais w dialogu ze swoim mistrzem w filmie Wszystkie poranki świata. Jaki jest sens istnienia muzyki? Czym ona jest?

Istnieje, by chwalić Boga? A może żeby głosić chwałę i wielkość twórcy – człowieka? Dialog, w którym adept wielkiej sztuki muzycznej błądzi w poszukiwaniu odpowiedzi na to jakże trudne pytanie, na długo zapada w pamięć. Dla jego mistrza muzyka jest sposobem na przeniesienie się w czasie i na nawiązanie kontaktu z duchami zmarłych. Idea połączenia ze zmarłymi, z zaświatami, za pośrednictwem muzyki nie jest oczywiście nowa. Przeciwnie, to idea stara jak ludzkość. Realizowała się we wszystkich kulturach na całym świecie na przykład w formie szamanizmu – praktyki mającej na celu skomunikowanie się między istotami ludzkimi a duchami. Funkcję łącznika pełni szaman.

Działania szamana najczęściej wymagają osiągnięcia „odmiennego stanu świadomości”, który pozwala mu nawiązać relację ze światem duchowym, a w dalszej kolejności odpowiednio kierować spotkaniem. Szaman wprowadza się w trans najczęściej nie tylko za pomocą określonych substancji, które przyjmuje, ale także muzyki, śpiewu i tańca. Muzyka służyć może także do wywołania duchów – zaproszenia ich na wspólną z członkami społeczności ucztę. Określonym sposobom wydawania i produkowania dźwięków przez szamana przypisywane są różne cele rytualne. Najczęściej używanym instrumentem jest bęben. Ekstatyczny śpiew i rytmiczne uderzenia sprawiają, że również i uczestnicy ceremonii, podobnie jak sam szaman, wprowadzani są w trans.

Warto podkreślić, że działania szamana nie są występem przed publicznością w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Muzyka jest skierowana do duchów, tak więc przypisywany jest jej w tym wypadku dodatkowy walor – moc docierania do świata niematerialnego, komunikowania się z pozaludzką rzeczywistością.

Rytmiczny wymiar muzyki rytuałów szamańskich wiąże się z ideą włączania się do rytmów natury, jak i ich magicznej re-artykulacji. Muzyka ma wymiar uniwersalny i transcendentalny, łącznika między światami, wcielającego zarówno świat naturalny, jak i pozanaturalny. Muzyka jest zazwyczaj długotrwała, hipnotyzująca, głośna i intensywna, z punktami kulminacyjnymi. Bęben stosowany w szamańskich rytuałach jest wykonany z poświęconych materiałów, specjalnie dobranego drzewa oraz skóry starannie dobranego zwierzęcia. Jest zwykle „ożywiany” przez „silniejszego” szamana, który w drodze określonego rytuału nadaje mu jego wyjątkowe właściwości.

Spośród teorii mających w celu wyjaśnienie obecności instrumentów perkusyjnych w muzyce rytualnej wymieńmy jedną, psychoakustyczną, wedle której rytm wybijany na bębnie umożliwia szamanowi (jak również i uczestnikom rytuału) zsynchronizowanie rytmiki uderzeń w określony sposób z częstotliwością fal mózgowych. Gra może przyspieszać i zwalniać z nieregularnymi akcentami.

Świętujemy

U wielu ludów pierwotnych, a także w regionach wiejskich, muzyka ściśle związana jest z czasem. Określa i współtworzy czas „święty” w przeciwieństwie do czasu świeckiego – pracy, wychowywania dzieci. Towarzyszy weselom, pogrzebom, uroczystościom religijnym.

W dzisiejszych czasach muzyka jest wszechobecna, towarzyszy nam na co dzień. Poniekąd straciła swoją funkcję organizacji czasu. Jednak większość z nas muzykę graną na żywo, podczas koncertów, wciąż traktuje jako coś odświętnego. Koncert to wciąż czas, który przenosi nas z rzeczywistości dnia codziennego do rzeczywistości święta. Pozwala oderwać się od powszedniości, zwyczajności. Na pewien określony czas przenieść się w dziedzinę nierzeczywistą, quasi-sakralną.

Dla wielu ludzi rytm życia wyznaczają cotygodniowe dyskoteki – spotkania z muzyką i tańcem, które pozwalają nadać sens monotonii życia, przenieść się do innego, lepszego wymiaru rzeczywistości. Liczna grupa melomanów uzależnia swoje życie i działania od dat koncertów swoich idoli – biorą wówczas urlop, planują nawet odległą podróż do miejsca, gdzie odbywa się koncert. Dostosowują swoje plany życiowe do rytmu kolejnych koncertów.

Ilustracje pochodzą z książki Muzyka dla myślących. Przewodnik po stereotypach muzycznych wydanej przez Fundację MEAKULTURA w ramach kampanii Save The Music.

_____

[1] Pascal Quignard, Wszystkie poranki świata, Prószyński i S-ka, Warszawa 1997.
[2] Christoph Drösser, Muzyka – daj się uwieść, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011, s. 159.
[3] Ibidem,  s. 162.
[4] Daniel Levitin, Zasłuchany mózg, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2016, s. 200.
[5] Ibidem, s. 205.
[6] Link
[7] Link
[8] Daniel Levitin, op. cit., s. 245.
[9] Olivier Sachs, Muzykofilia, opowieści o muzyce i mózgu, Zysk i S-ka, Poznań 2009.
[10] Link
[11] Link
[12] Link
[13] Link
[14] Link
[15] Link
[16] Link
[17] Link
[18] Link
[19] Władysław Tatarkiewicz, Historia filozofii, t. 1: Filozofia starożytna i średniowieczna, PWN, Warszawa 1988 s. 120.
[20] Danuta Szlagowska, Kultura muzyczna antyku, Wydawnictwo Akademii Muzycznej im. St. Moniuszki w Gdańsku, Gdańsk 1996.
[21] Link
[22] Link
[23] Link
[24] Daniel Levitin, op. cit, s. 245.
[25] Christoph Drösser, op. cit., 2011.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć