Moja bliska znajoma opowiadała mi kiedyś, jak na pewnym eleganckim przyjęciu jeden z gości zapytał ją uprzejmie, czym się zajmuje. Odpowiedziała zgodnie z prawdą, że jest pianistką, na co rozmówca spytał grzecznie: „Ach tak, a z zawodu?”
Dla wielu osób traktujących muzykę jako rozrywkę, zawód instrumentalisty czy kompozytora wydaje się raczej rodzajem hobby, oderwanym od rzeczywistości.
Tymczasem dla większości muzyków działalność artystyczna jest przysłowiowym ciężkim kawałkiem chleba. Wielu szczęśliwie udaje się zarobić na życie. Jednak czasem trzeba, pomimo pasji, znaleźć bardziej intratne źródło dochodu i działać równocześnie na innych polach. W historii muzyki zdarzały się przypadki, kiedy wybitne muzyczne osobowości pracowały na urzędowych lub naukowych stanowiskach, znajdując w wolnym czasie przestrzeń dla artystycznych poszukiwań. Jak wyglądało życie wielkich kompozytorów „po godzinach”? Dlaczego nie mogli w pełni poświęcić się muzyce? Jak „niemuzyczne” zawody wpływały na ich twórczość?
Jednego z najwybitniejszych skrzypków epoki baroku, Antonio Vivaldiego, rodzice od małego przeznaczyli do stanu kapłańskiego. Być może, obok względów praktycznych przyczynił się do tego fakt, że Vivaldi nie był cudownym dzieckiem – pierwszy publiczny koncert dał dopiero w wieku 18 lat. Co ciekawe, jego ojciec, również skrzypek, był z zawodu fryzjerem, a muzyka dopiero z czasem stała się jego profesją (dostał zatrudnienie jako muzyk w weneckiej bazylice św. Marka i w metryce chrztu małego Antoniego widnieje już jako „instrumentalista”). To od niego młody Vivaldi uczył się gry na skrzypcach. Równolegle pobierał nauki duchowne, a w 1703 roku przyjął święcenia kapłańskie. Zdaje się, że nie miał wyjątkowego powołania – znana była jego próżność, pycha i umiłowanie pieniądza. Nie znosił krytyki. Jako wybitny skrzypek został nauczycielem w żeńskim sierocińcu, gdzie spędził 35 lat. Tu bez przeszkód mogła rozwinąć się jego muzyczna pasja: pisał oprawę muzyczną do nabożeństw i utwory dla wybitnie utalentowanych uczennic. Popisywał się także wirtuozerią, wykonując swoje (napisał ich aż 230!) koncerty skrzypcowe i podróżując po Europie. Mimo ogromnego dorobku kompozytorskiego, dla współczesnych był jednak przede wszystkim „rudym księdzem” (wł. Il Prete Rosso), przy tym genialnym skrzypkiem, a dopiero później kompozytorem.
Antonio Vivaldi, źródło: wikipedia.org
Ze służbą, choć nie kapłańską, łączył muzyczny talent również Nikołaj Rimski- Korsakow.
Przyszły twórca „Szeherezady”, urodzony w 1844 r. w arystokratycznej rodzinie, pobierał w dzieciństwie nauki typowe dla swojej klasy, w tym lekcje gry na fortepianie. Ogromny wpływ miał na niego starszy brat, oficer morski, i idąc w jego ślady młody Nikołaj wstąpił do Morskiego Korpusu Kadeckiego.
Równocześnie intensywnie rozwijał swoje zdolności muzyczne. Podziwiał muzykę Glinki, Beethovena, Mendelssohna oraz doskonalił się w grze na fortepianie. Jako uczeń odbył 2,5-letni rejs przez Bałtyk do Nowego Jorku, Rio de Janeiro i na Morze Śródziemne. Daleka podróż, a zwłaszcza wrażenia morskich pejzaży, były dla Rimskiego-Korsakowa inspiracją dla późniejszych ilustracyjnych dzieł. Na statku napisał jedną z części swojej I Symfonii. Po powrocie oddał się dalszym studiom muzycznym pod okiem M. A. Bałakiriewa i wstąpił do jego słynnego kółka, zwanego „Potężną Gromadką”. Rok po ślubie w 1872 r. postanowił zrezygnować z kariery wojskowej, pragnąc poświęcić się kompozycji, instrumentacji oraz pracy pedagogicznej w Konserwatorium Petersburskim. Jego przyjaciel, minister marynarki, zaproponował mu posadę inspektora Orkiestr Marynarki Wojennej, a Rimski-Korsakow zgodził się chętnie. Z entuzjazmem wypełniał swoje obowiązki, nadzorując i komponując dla orkiestr wojskowych.
W kółku Bałakiriewa działał również Aleksander Borodin, który zawodu był… chemikiem. Twórca „Kniazia Igora” w 1858 roku obronił doktorat „o analogii między arszenikiem a kwasem fosforowym”. Studiował chemię w niemieckim Heidelbergu. Tam poznał znakomitą pianistkę Catherine, z którą niebawem się ożenił. Żona wprowadziła go w świat muzyki i była inspiracją dla pierwszych kompozycji.
W 1862 r. Borodin został profesorem chemii w Akademii Medycznej w Petersburgu. Dzielił czas między pracę naukową, pedagogiczną, muzyczną oraz opiekę nad chorą żoną.
Pozostawił po sobie stosunkowo niewiele kompozycji, gdyż sam przyznawał, że ciężko być jednocześnie uczonym i artystą. Świat nauki zawdzięcza mu reakcję bromo-dekarboksylacji, znaną jako reakcja Hunsdieckera-Borodina.
Aleksander Borodin, źródło: wikipedia.org
W tym samym czasie w Paryżu równie zapracowany był Emmanuel Chabrier, z wykształcenia prawnik. Niemal dwadzieścia lat przepracował we francuskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, po pracy komponując opery i operetki. 14 lat przed śmiercią zrezygnował w końcu z posady, aby całkowicie poświęcić się muzyce, co zaowocowało znakomitymi utworami orkiestrowymi („España”) i kameralnymi (dzieła na fortepian oraz pieśni).
W Polsce prawo z muzyką łączył Tadeusz Szeligowski, inicjator Filharmonii Poznańskiej, Poznańskiej Wiosny Muzycznej i konkursu skrzypcowego im. H. Wieniawskiego. Urodził się we Lwowie i tam odbył pierwsze studia – muzyczne. Następnie przeniósł się do Krakowa, gdzie studiował muzykologię oraz prawo, z którego w 1922 r. obronił doktorat. Wiązał przyszłość z zawodem prawnika i w okresie międzywojennym pracował w Wilnie jako adwokat. Sytuacja zmieniła się w 1928 roku, kiedy Szeligowski wyjechał na stypendium do Paryża, aby uczyć się kompozycji u słynnej Nadii Boulanger. Od tej chwili szala przechyliła się na korzyść twórczości muzycznej, co doradzał mu już wcześniej Karol Szymanowski. Wydaje się jednak, że wykształcenie prawnicze bardzo przydało się Szeligowskiemu w prężnej działalności organizacyjnej – był prezesem Związku Kompozytorów Polskich oraz Towarzystwa Muzycznego im. H. Wieniawskiego w Poznaniu, działał w Radzie Programowej Polskiego Wydawnictwa Muzycznego i Radzie Kultury przy Ministerstwie Kultury i Sztuki.
Tadeusz Szeligowski, źródło: wikipedia.org
Prezentując zawodowe ścieżki wybitnych kompozytorów trzeba wspomnieć o Amerykaninie Charlesie Ivesie. Ten słynny eksperymentator odebrał staranne muzyczne wykształcenie na prestiżowym Uniwersytecie Yale. Już podczas studiów pokazał swój artystyczny potencjał. Po dyplomie zdecydował się jednak na karierę odbiegającą od muzycznych zainteresowań – został agentem ubezpieczeniowym. W dzień pracował w biurze, a komponował nocami i w weekendy, co nie przeszkadzało mu tworzyć ekspresyjną muzykę pełną śmiałych pomysłów, syntezy i humoru. W 1907 założył własną firmę, która w krótkim czasie stała się największą agencją ubezpieczeniową w Stanach Zjednoczonych. Jednak Ives pozostał skromny i nie szukał rozgłosu. Nie zabiegał również o popularyzację swojej muzyki. Przestał komponować w wieku 53 lat, jednak jego twórczość szybko została należycie doceniona i inspirowała kolejne pokolenia twórców.
Drugi zawód pomagał w karierze muzycznej również greckiemu kompozytorowi Iannisowi Xenakisowi. W 1946 roku otrzymał dyplom inżyniera budownictwa lądowego na Politechnice Ateńskiej. Jako architekt był autorem wielu znakomitych projektów, w tym stworzonego wspólnie z Le Corbusierem pawilonu Philipsa pokazanego na Wystawie Światowej w Brukseli w 1958 r. (z 400 głośników w budynku odtwarzany był „Poemat elektroniczny” E. Varèse’a). Interesował się akustyką, zaprojektował wiele nowoczesnych obiektów muzycznych, sal koncertowych i przestrzeni multimedialnych. Kompozytorska twórczość Xenakisa ściśle złączona była z architekturą i matematyką. Jego najwybitniejszy utwór, „Metastasis” na orkiestrę, jest przeniesieniem struktur planowania architektonicznego (w tym przypadku matematyczne przekształcenie prostej na papierze) na dźwięki.
Xenakis chciał pozbawić muzykę napięć emocjonalnych, konwencjonalnego myślenia o harmonii i melodii. Pozostała czysta konstrukcja rozpisana na brzmienie orkiestry.
Myślenie matematyczne i graficzne pozostało u niego silne przez całe życie (teoria grup, rachunek prawdopodobieństwa, algorytmy ), jednak późniejszych latach kompozytor zwrócił się bardziej ku muzyce łatwiejszej w odbiorze, o bardziej melodyjnym charakterze.
To tylko kilka przykładów, które oczywiście można mnożyć, przyglądając się współczesnym kompozytorom (Philip Glass pracował jako taksówkarz i hydraulik). Wymienione wyżej nazwiska wspaniale zapisały się w historii, nie tylko muzyki. Niektóre biografie pokazują trudności w łączeniu dwóch „etatów” i konieczność dokonywania trudnych wyborów. Inne są dowodem na to, że można spełniać się w wielu rolach, z każdej z nich wywiązując się bez zarzutu. Jednak we wszystkich przypadkach prawdziwej pasji nie można było zepchnąć na dalszy plan. A wszechstronność była świetnym podłożem dla kompozytorskiego geniuszu.
Bibliografia:
1. M. Steen – “Wielcy kompozytorzy i ich czasy”, Dom Wydawniczy REBIS 2009.
2. www.muzykotekaszkolna.pl
3. www.brittannica.com
4. www.pl.wikipedia.org
Partnerem Meakultura.pl jest Fundusz Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS