plakat Snu Nocy Letniej, mat. Teatr Wielki

recenzje

Sen Nocy Letniej w Teatrze Wielkim

Sen nocy letniej Williama Shakespeare’a w opracowaniu Johna Neumeiera dopiero po 35 latach po premierze doczekał się polskiego wykonania. Wcześniej wystawiany był na macierzystej scenie choreografa w Hamburgu, ale również w Paryżu i Wiedniu, gdzie odnosił liczne sukcesy. Co istotne przy okazji promocji spektaklu w Warszawie, szczególny nacisk kładziono na wyjątkowość adaptacji jako nietuzinkowej oraz nowoczesnej. Być może ponad ćwierć wieku temu opinia, jakoby Sen nocy letniej Neumaiera wybijał się oryginalnością, miała rację bytu, jednak z dzisiejszej perspektywy takie stwierdzenia wydają się nieco przesadzone.

W spektaklu niestety najbardziej rozczarowująca była muzyka. Rzecz o tyle przykra, że autor miał pod tym względem uproszczone zadanie, wykorzystywał bowiem twórczość kompozytorów uznanych: Felixa Mendelssohna-Bartoldy’ego oraz Gyorgiego Ligetiego. Wszystko uzupełniała muzyka katarynkowa, która stanowiła tło muzyczne w scenach z robotnikami przygotowującymi spektakl na ślub księcia. Zestawienie tak odmiennych estetycznie nurtów miało na celu podkreślenie dualizmu dramatycznego Snu nocy letniej; motywowi człowieka towarzyszyła więc muzyka romantyka z Berlina, natomiast twórczość węgierskiego mikropolifonisty odpowiadała partiom baletowym elfów. Dobór kompozytorów bez wątpienia był trafny. Dla romantyków od Webera do Wagnera, od Mendelssohna do Liszta widoczne staje się zainteresowanie światem nadprzyrodzonym. Również z tego powodu wielką popularność zdobywa m.in. Shakespeare fascynujący kompozytorów magicznością. I właśnie Mendelssohn po dwóch wiekach odkrywa na nowo twórcę Snu, komponuje najbardziej chyba znaną jego Uwerturę do Snu Nocy Letniej, i staje się kompozytorem kojarzonym z angielskim dramatopisarzem.

Również muzyka Ligetiego doskonale wkomponowuje się do scen ze świata elfów. Przez swój awangardowy charakter i użytą mikropolifonię, słyszaną w zasadzie jako statyczne brzmienie, muzyka kompozytora zdaje się tajemnicza i niezrozumiała, tak jak świat przedstawiony w dramacie.

Dualizm swoje odzwierciedlenie miał również w partiach baletowych. Z jednej strony mogliśmy docenić kunszt techniczny głównych bohaterów, których ruch sceniczny bardziej kojarzył się z twórczością baletową epoki romantyzmu, z drugiej strony publiczność miała okazję zobaczyć bardzo nowoczesny taniec, który kojarzył się raczej z ostatnim dziełem Krzysztofa Pastora I przejdą deszcze.

W ten właśnie sposób zarysowuje się kształt muzyczny I aktu – naprzemiennie występuje eufoniczna, romantyczna oraz orkiestrowa twórczość Mendelssohna i ciężka, statyczna muzyka organowa Ligetiego. Takie muzyczne zestawienie od razu kojarzyło się z ideą manichejską, w której widoczna stała się niejako walka dwóch wielkich, przeciwstawnych sobie nurtów estetycznych.

Drugi akt niestety zawiódł. Całkowite pominięcie muzyki Ligetiego spowodowało, że z dzieła na poły awangardowego Sen nocy letniej przerodził się w dzieło czysto romantyczne. O ile w pierwszym akcie choreograf wykorzystywał muzykę z innych dzieł Mendelssohna (Powrót do ojczyzny, czy uwertury Ruy Blas) o tyle warstwę muzyczną w II akcie oparł prawie wyłącznie na Uwerturze do Snu Nocy Letniej. Choreograf odrzucił zupełnie ducha współczesności (nawet bliższego jego czasom) i dzieło dokończył w sposób bardzo zachowawczy. Jedynym jasnym punktem aktu drugiego był teatr szkatułkowy wykonany przez robotników. I aktorsko i choreograficznie doskonale udało się uchwycić twórcy humor sceny, w której występuje Lew, Światło Księżyca oraz zasługujący na największe owacje Mur.

John Neumeier w Śnie nocy letniej zatrzymał się w pół drogi. Porzucenie twórczości Ligetiego na rzecz czysto romantycznej muzyki Mendelssohna spowodowało zatrzymanie ciągu dramatycznego. Dla autora tych słów kompozycja swój punkt kulminacyjny miała w I akcie, a później nastąpiło bardzo długie rozwiązanie. W porównaniu do poprzednich premier teatralnych w Teatrze Wielkim – I przejdą deszcze K. Pastora oraz Święta Wiosny Igora Strawińskiego wykonanego w trzech różnych interpretacjach, z których każda miała swój temperament, spektakl Neumeiera zdawał się eklektyczny i przestarzały.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć