Pod koniec kwietnia po raz dziewiętnasty przyznane zostały nagrody Związku Producentów Audio-Video Fryderyki 2013.
Po dotychczasowych doświadczeniach organizatorzy zdecydowali się wprowadzić zmiany w regulaminie. Z obfitości statuetek, które do tej pory wędrowały do 36 laureatów we wszystkich kategoriach, zrezygnowano, ograniczając liczbę kategorii do trzynastu. Dziesięć Fryderyków odebrali artyści, których wyłoniono w procesie głosowania, a trzy tzw. Złote Fryderyki to nagrody honorowe, przyznane w tym roku wybitnym przedstawicielom muzyki poważnej, rozrywkowej i jazzowej, odpowiednio: prof. Janowi Ekierowi, Józefowi Skrzekowi i pośmiertnie Tomaszowi Szukalskiemu.
Galę zdominowała muzyka rozrywkowa, zarówno w kontekście nagród, jak i występów na żywo. Zawsze zresztą nagrody dla gwiazd polskiego przemysłu muzycznego koncentrują się na tym, co porusza masy. A zatem jako pierwsza pojawiła się szeroko pojęta muzyka rozrywkowa, dla której przewidziano cztery kategorie. W przypadku muzyki jazzowej i poważnej kategorii było o jedną mniej. Ponieważ galę wieńczyły nagrody dla Artysty Roku w każdej z wymienionych rodzajów muzyki, te podane zostaną na końcu. Zanim gala osiągnęła swą kulminację, laureatami zostali:
MUZYKA ROZRYWKOWA
Album Roku – T.Love Old is Gold
Debiut Roku – Mela Koteluk
Utwór Roku – Brodka Varsovie
materiały prasowe, STX JAMBOREE
MUZYKA JAZZOWA
Album Roku – Atom String Quartet Places
Debiut Roku – Interplay Jazz Duo
MUZYKA POWAŻNA
Najwybitniejsze Nagranie Muzyki Polskiej – Karol Lipiński Works for Violin & Piano (Bartek Nizioł, Paweł Andrzej Mazurkiewicz, wyd. DUX)
Album Roku – Rafał Blechacz Szymanowski, Debussy (wyd. Deutsche Grammophon)
Okazało się, że wybór kapituły częściowo pokrywa się także z naszymi MEAtypami, które zaprezentowaliśmy po ogłoszeniu nominacji (my też postawiliśmy na płytę z muzyką Karola Lipińskiego, album Places Atom String Quartet i Varsovie Brodki).
Na koniec padły wreszcie werdykty odnośnie do kategorii Artysta Roku. W muzyce rozrywkowej Fryderyka odebrała Mela Koteluk (jako jedyna w tym roku podwójnie nagrodzona), w muzyce jazzowej – Henryk Miśkiewicz i poważnej – Paweł Łukaszewski.
materiały prasowe STX JAMBOREE
Podczas gali kilkakrotnie mieliśmy szansę usłyszeć polskich artystów grających na żywo. Jak się jednak okazało, występy live to zawsze wielka niespodzianka, nawet, jeśli galę organizuje się od dziewiętnastu lat. Występ zespołu Hey prezentującego piosenkę Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan łączył się z popłochem wywołanym w szeregach dźwiękowców. Nagłośnione od połowy utworu klawisze i nienagłośniona do końca piosenki perkusja sprawiły, że jak podsumował prowadzący galę Artur Orzech (wraz z Grażyną Torbicką), „taka wersja utworu przejdzie do historii. Nigdy i nigdzie tak brzmiącej piosenki Hey na pewno nie usłyszymy”.
materiały prasowe, STX JAMBOREE
Warto wspomnieć niedocenionych w tym roku artystów. W muzyce rozrywkowej Fryderyka nie otrzymali Artur Andrus, Maria Peszek czy właśnie zespół Hey, a także recenzowani swego czasu na naszych łamach Lemon czy Skubas. Wśród artystów jazzowych, których typowano na zwycięzców, a których ominęły statuetki, znalazł się Adam Bałdych, Grzech Piotrowski, Włodek Pawlik i przebojem idący ostatnio Piotr Orzechowski aka Pianohooligan. Przy muzyce poważnej zaczyna się problem, i to, jak podpowiada nazwa, poważny.
Zmiany przeprowadzone przez ZPAV (ograniczenie ilości kategorii) mają na celu, zdaniem organizatorów, podniesienie prestiżu nagrody. Ofiarą procesu redukcji padła jednak muzyka poważna, której rozparcelowanie na większe czy bardziej pojemne kategorie jest niemożliwe. Trudno bowiem zestawiać z sobą polskie kwintety fortepianowe, dzieła wszystkie Cypriana Bazylika, operę Manru Paderewskiego czy symfoniczne dzieła Eugeniusza Morawskiego. Dlatego też zdecydowano się utrzymać wewnętrzne rozczłonkowanie na muzyczne gatunki, choć niektórzy przedstawiciele branży żywo takie posunięcie skrytykowało. Nikt jednak nie chciał słuchać. Zachowano wcześniejsze podklasy: Muzyka dawna, Muzyka chóralna i oratoryjna, Muzyka symfoniczna i koncertująca, Opera, operetka, balet oraz Recital solowy. Fryderyka 2013 przyznano jednak tylko i wyłącznie jednej płycie spośród 29 nominowanych. Jest to tyle sprzyjające prostocie i przejrzystości, co drastycznie spychające muzykę poważną na margines. Być może coraz dalej postępujące do tej pory rozdrobnienie umniejszało splendoru laureatom nagród, jednak dawało szansę artystom reprezentującym zwłaszcza muzykę poważną – niszową, niedochodową i, jak twierdzą producenci programów telewizyjnych, niemedialną – na choćby śladową obecność w potężnym medium. Obecna sytuacja sprowadziła ich wszystkich do poziomu ikon, które przemknęły przez ekran niezauważone, a wśród odbiorców wywołała poczucie konsternacji z racji wymieszania rodzajów muzyki, gatunków, form, stylów i epok. Niewiele usłyszeliśmy o dokonaniach w polskiej muzyce poważnej.
Dzień później przedstawiciele polskich wytwórni fonograficznych skarżyli się w radiowej Dwójce na gwałt dokonany na polskiej muzyce poważnej. Może nie jest z Fryderykami aż tak dramatycznie, ale trudno stwierdzić, czy zmiana ta była słuszna i faktycznie potrzebna. Dodatkowo poruszenie wywołały przytoczone przez prowadzących galę dane, jakoby w Polsce wzrosła ostatnio sprzedaż płyt. Oprócz Meksyku to jeszcze ponoć tylko u nas fonografia nie tylko nie idzie na dno, lecz dźwiga się z kilkuletniej zapaści, stając się liderem regionu, kontynentu i świata. Stwierdzenie to wywołało szczere zdziwienie wśród przedstawicieli wytwórni. Pierwsze słyszę – mówili, sięgając po dane pokazujące, że płyt w Polsce sprzedaje się coraz mniej, gdyż cała muzyka przenosi się do Internetu. Złote słuchawki na głowie skrzydlatego Fryderyka – budzące zainteresowanie wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli w rękach statuetkę, dziwujących się, czy ten atrybut faktycznie pasuje do postaci – chyba uwierają. Ze słuchaniem jest problem. Jedni za mało słuchają, inni za mało słyszą. A w kontekście nagród muzycznych to duże zagrożenie…