Kalina Jędrusik w 1965 roku / fot. Edward Hartwig (Narodowe Archiwum Cyfrowe, pl.wikipedia.org)

publikacje

Piosenkarka Jędrusik

OD REDAKCJI: Tekst jest przedrukiem z publikacji: Agnieszka MaciaszczykPiosenkarka Jędrusik, „Piosenka. Rocznik Kulturalny” nr 4 (2016), s. 213–220. Wydawcą rocznika jest Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu.
_____

Fenomen Kaliny Jędrusik nie był, jak w wielu artystycznych przypadkach, głęboko ukryty, nie trzeba się go doszukiwać ani też wymyślać. Artystka od młodości dość konsekwentnie zaznaczała swoją obecność w szkołach powszechnych, w szkole aktorskiej, na scenach teatralnych, na ekranie filmowym i telewizyjnym. Odcisnęła wyrazisty ślad (dla wielu osób zbyt wyrazisty, toteż postrzegali ją stereotypowo, głównie ze względu na jej urodę i styl, w jaki umiała eksponować swoje ciało, pokazywać, grać oraz wzmacniać ekspresję wykonywanych piosenek). Istniała wprost. Jak mówił jej mąż Stanisław Dygat: „Była muzykalna nad życie”.

Nas wszakże interesuje Jędrusik – mistrzyni interpretacji piosenki.

Rocznik Kulturalny baner

W Kabarecie Starszych Panów

O swoich początkach w Kabarecie Starszych Panów Jędrusik mówiła żartobliwie, że powstała „ze zbędnego żeberka od kaloryfera”[1]. Zadebiutowała w programie „Kaloryfeeria”, w którym jako Kaloryna zaśpiewała piosenkę Nie odchodź. Przybora i Wasowski poszukiwali piosenkarki, która łączyłaby poczucie humoru z odrobiną liryzmu oraz autodystansu: „Miała to być tajemnicza Dziewczyna, pojawiająca się w programie i znikająca, jak mgiełka…”[2]. Jeremi Przybora wspominał także, że tekst piosenki Nie odchodź jakby czekał specjalnie na Jędrusik aż dziesięć lat. I odtąd utarło się, że w Kabarecie Starszych Panów piosenki liryczne należały do Jędrusik. Nie pozwalała innym aktorkom śpiewać „swoich” piosenek, a Starsi Panowie na to się zgadzali. Jej repertuar był zastrzeżony i kiedy któraś z koleżanek po fachu próbowała go powtarzać, Jędrusik potrafiła delikwentkę źle potraktować[3].

Nie tylko w przypadku Nie odchodź magiczny tekst czekał na artystkę. Sytuacja powtórzyła się przy kolejnej piosence lirycznej Zmierzch, idealnie dopasowanej do osobowości aktorki. Starsi Panowie stworzyli scenerię, w której Kalina Jędrusik mogła być sobą. Śpiewała piękne, liryczne piosenki, dawała wytchnienie od scen humorystycznych, pojawiała się i znikała niczym mgiełka. Była obok, a jednak tak bardzo na swoim miejscu. Mówiono o niej: „Była projekcją męskich oczekiwań, która staje się wcieleniem seksualności oczekującej na męskie spełnienie”[4]. Niedługo po pierwszym programie Kalina Jędrusik była nie tylko Dziewczyną, która „powstała ze zbędnego żeberka kaloryfera”. Stała się Dziewczyną Jesienną, Dziewczyną z Walizką, Dziewczyną na Stacji, Wołającą o Pomoc. „Pomyślana została jako «odpoczynek od kanonady żartów», co natychmiast umieszcza ten wizerunek poza wszelkim pozorem relacji do rzeczywistości, w sferze marzeń i projekcji, na poziomie metakabaretowym. Ta postać to «dziewczyna jesienna – odmienna»; już w tej nazwie mieści się synteza sentymentu, nostalgii i «inności»”[5].

Nie występowała w skeczach. Zawsze sama, była jakby wyrwana z dramaturgicznego kontekstu przedstawienia. Pojawiała się i dawała chwile wytchnienia od barwnych dowcipów na tematy obyczajowe, społeczne, artystyczne itp. I znikała. Wszystko, co miało świadczyć o jej istnieniu w programie, w opowiadanej historii, wyśpiewywała. O ile jednak biorąca udział „w akcji” przedstawienia Kabaretu Starszych Panów aktorka X przedstawiała utwór na przykład o beznadziejnym partnerze, na co w odpowiedzi tenże partner śpiewał, pytając o powód tych oszczerstw, to Kalina nie wchodziła w relacje z bohaterami tekstów Przybory. Zawsze śpiewała o miłości. Niespełnionej, wyczekiwanej, oglądanej, pamiętanej czy też zapomnianej. Szukała, wypatrywała Romea, który jednak nigdy się nie pojawił. „Tekst prezentowany przez Kalinę Jędrusik jest tekstem marzenia sennego, dzieje się w nierzeczywistości i niejawie. Dzięki temu tym bardziej podkreślana jest jego rola jako projekcji – projekcji nie tyle wykonawczyni, co autorów; bo aktorka właśnie «wykonuje» cudzy sen – sen Panów”[6].

Wasowski i Przybora wyzwolili symbol seksu. Ale nie byle jakiego. Nie banalnego. Wyczarowali z Kaliny najlepsze cechy – delikatność, zmysłowość, urokliwość, tajemniczość, jednocześnie pisząc dla niej piosenki pełne erotyzmu. Pikanteria z klasą. Tak, Starsi Panowie – to był duet gentlemanów, którzy nie spuścili z Kaliny oka, by ta nie przekroczyła granic dobrego smaku.

Jędrusik wylansowała w piosence tę niesamowitą kobiecą liryczność, subtelność. Stworzyła zupełnie inny wymiar kobiecości. Kobiecości, która daleko wykraczała poza granice polskiej mentalności tamtych czasów. Polska artystka powinna zachowywać się moralnie i taktownie, nieważna była historia, którą chciała opowiedzieć, nieważna była autentyczność emocji zawartych w utworze. Kalina nie pasowała do obrazu pokornej kobiety tamtych czasów.

„Była zbyt kolorowa i zbyt nietuzinkowa”[7]. To wielu osobom przeszkadzało. Oczywiście byli i ci, którzy bronili i wspierali Kalinę. Małgorzata Potocka tak o niej mówiła: „[…] bycie z Kaliną to była magia. […] Miała niezwykły wdzięk. Dla mnie była najbardziej zmysłową kobietą ze wszystkich polskich aktorek. Poza tą muzykalnością na życie, miłością do ludzi i zwierząt, wrażliwością, to była niesamowicie sexy kobieta. Stwarzała taki klimat. Umiała pięknie nosić swoje ciało. To było autentyczne, niewykreowane…”[8]. Jędrusik starała się „być”. Być naprawdę! Czy to w Kabarecie Starszych Panów, czy w teatrze, czy też w filmie. Mimo iż jej interpretacje niekiedy irytowały, oburzały, „wychodziła na scenę, a sztuka zaczynała żyć”[9]. Wiedziała, że jeśli chce być autentyczna, jeśli widz ma uwierzyć w to, co śpiewa i przeżywa, musi nawiązać z nim intymny wręcz kontakt. Jak wielkim artystą trzeba być, żeby mieć taką intuicję? Potrafiła być bardzo blisko. Może właśnie dlatego jednych tak irytowała, a drugich zachwycała. Niewątpliwie szła pod prąd. Swoimi interpretacjami wyrastała ponad przeciętność.

W telewizyjnych występach u Starszych Panów Jędrusik kojarzona była na początku ze swoim słynnym dekoltem – Kalinowym znakiem. Ci, którzy znali Kalinę, wiedzieli, że to nie jest żadna kokieteria ani prowokacja. Inni, niechętni jej, jednak odczytywali to inaczej. Nie mogę się oprzeć temu, by napisać o dwóch zabawnych dość zdarzeniach z jej życia. Jedno miało miejsce, kiedy do telewizji przyszedł list podpisany przez osiemdziesiąt kobiet z Rybnika z prośbą o zaprzestanie pokazywania Jędrusik, bo „gorszy ich mężów”. Nakazano jej wtedy, aby ubierała się grzecznie i „całościowo”. Oczywiście zrobiła tak – założyła długą suknię z golfem, a kiedy skończyła śpiewać, kiedy ukłoniła się i powoli zaczęła odwracać się tyłem do kamery, ukazał się dekolt na plecach. Rozległy. To była ta przekora, która nakazywała jej iść własną drogą. Chciała być spójna od początku po sam czubek klawiatury, od pierwszego do ostatniego taktu, od stóp do głów. I była, gdyby nie stereotyp kobiety, jaki w tamtych czasach lansowała propaganda. Kobiety, której sensem życia miało być pranie, gotowanie, sprzątanie, kochanie męża i praca dla narodu. Kalina Jędrusik broniła swego honoru, artystycznej niezależności. Wzrusza mnie to, ilekroć sobie pomyślę, ile musiała przejść, aby żyć i tworzyć w zgodzie ze sobą. Cierpiała wiele razy z powodu demagogicznej krytyki dotyczącej jej występów, stylu wykonawczego, ale nie uginała się, nie rezygnowała z siebie.

Zofia Nasierowka, artystka fotografik, która była przyjaciółką Jędrusik i, jak się łatwo domyślić, zrobiła jej wiele portretów, tak o niej powiedziała: „[…] kiedy zabieraliśmy się do pracy, była zdyscyplinowana. […] pełna wyobraźni. Niezwykle fotogeniczna. Światło pięknie układało się na jej twarzy… Była fascynującą kobietą. Kiedyś ustawiłam ostre światło na jej twarz i mówię: «Kalinka, jesteś na gorącej plaży, świeci ogromne słońce, jesteś szczęśliwa, rozmarzona i myślą o mężczyźnie, i tym słońcem…» I na jej twarzy zobaczyłam, że ona rzeczywiście jest na tej gorącej plaży i myśli o ukochanym”[10]. Agnieszka Osiecka wspominała niegdyś, że Kalina, owszem, grała tę kocicę świadomą swego piękna, czarowała ludzi, ale była przede wszystkim autentyczna, z ogromnym dystansem do siebie, co pozwalało jej całkowicie oddać się śpiewanej piosence. Chciała być dla ludzi. Całym ciałem, całą duszą sprawiać im przyjemność artystyczną. To świadczy według mnie o ogromnym profesjonalizmie i poświęceniu dla zawodu, który wykonywała: „[…] prężyła biust, oblizywała usta, przewracała oczami. Troszeczkę chciała na serio być bardzo sexy, a troszeczkę jednak żartowała sobie z nas i z siebie”[11].

Bo we mnie jest seks

Stanisław Dygat chciał ulepić z Kaliny polską Marilyn Monroe. Pokazał jej „klucz” i drogę, a ona działała dalej sama. Zaraził małżonkę miłością do hollywoodzkiego świata i chęcią do poszerzania granic swojego talentu. Dążeniem do ponadprzeciętności. Uwielbieniem dla najprawdziwszych emocjonalnie, sensualnie występów, tak żeby były jak najbardziej kompatybilne ze śpiewanymi przez tę wspaniałą pieśniarkę utworami. Sensem istnienia Kaliny Jędrusik była miłość, ze wszystkimi jej aspektami wynikającymi z cielesno-duchowych pragnień, a sensem istnienia na scenie – śpiewanie o miłości. Dlatego też kiedy informacja o śmierci Marilyn Monroe dotarła do Jeremiego Przybory, ten zabronił mówić o tym wydarzeniu Kalinie od razu. Obawiał się, że potraktuje to jak własną śmierć; przecież traktowała MM niemalże jako twórczy, cielesny autorytet. Miało to miejsce 5 sierpnia 1962 roku w Chałupach, gdzie Dygatowie i Starszy Pan spędzali wakacje[12].

Tak się złożyło, że wcześniej Przybora napisał tekst nawiązujący do atrybutów kobiecego seksu, opatrzony muzyką przez Jerzego Wasowskiego. To była piosenka Bo we mnie jest seks, która w interpretacji Jędrusik, po premierze w programie pt. „Zielony Karnawał” z miejsca stała się jednym z przebojów Kabaretu Starszych Panów. Jędrusik, która od dłuższego czasu miała włosy ufarbowane na ciemnokasztanowy kolor, założyła do wykonania tego utworu blond perukę. Zabieg ten, banalnie prosty, dodatkowo wzmocnił odbiór piosenki, zintensyfikowany klasą interpretacyjną piosenkarki. Piosenka miała być swego rodzaju żartem środowiskowym: „Guzik od stanika rozpinam tak, że jeden staruszek umarł. Pasek rozluźniam razem z obyczajami mężczyzn, którzy na to patrzą, a sznurowadło rozwiązuję wraz z ich węzłami małżeńskimi”[13]. Po tym krótkim monologu artystka zaczynała śpiewać swoją „wizytówkę”. „Wizytówkę” z przymrużeniem oka, po raz kolejny poświadczając w formie artystycznej ogromny dystans, jaki miała do siebie, ale również do ludzi, którzy ją prostacko oceniali, utożsamiając ją z bohaterką piosenki – „bo ja na pewno taka jestem i w życiu”[14].

Utwór rozpoczyna żartobliwy, filuterny akompaniament zespołu instrumentalnego pod dyrekcją Jerzego Wasowskiego. Po chwili zaczyna lekko śpiewać Jędrusik. Jest to kolejna opowieść o poszukiwaniu miłości przez… seksbombę, bohaterkę utworu.

Cóż ma poradzić na swoją fizyczność, która skutecznie przykrywa jej cechy charakteru i dominuje nad nimi. Cierpi z tego powodu, oceniana przez innych tylko w kategorii: ciało i seks. Marzy o kochanku, który doceni zarówno ciało, jak i wrażliwą duszę: „Lecz we mnie ten seks jak chwast ją zagłusza. Nikt nie wie, że jest pod seksem i dusza. Więc o takim wciąż marzę, co całość ogarnie i duszy latarnie ze zmysłów wygarnie. Takiemu ja oddam wśród łez i duszę, i seks”. Na przykładzie tego utworu możemy zauważyć, że perfekcyjnie zaśpiewana linia melodyczna nie zawsze świadczy o udanej interpretacji. Śpiew Kaliny Jędrusik, w większości na przydechu, w tym przypadku jest najlepszą formą interpretacji tekstu, który dzięki temu staje się przewrotnie, lekko i żartobliwie opowiedzianą historią. Artystka stosuje różne techniki artykulacji; śpiewa legato, żeby uzyskać pewną „wiarygodność” (ton serio) przy omawianiu cech swojego wyglądu i sytuacji codziennych, w innych miejscach niekiedy używa staccato, uzyskując dzięki temu „lekkość” wygłaszanych przez siebie obietnic typu „i ciało, i seks”. Akcentuje niektóre słowa, inne wycisza. W ten sposób zaśpiewane frazy zdają się jędrne i bardziej wyraziste. Sama Jędrusik tak mówiła o swoich piosenkach: „[…] mnie najwięcej zadowolenia sprawiły te wszystkie slowfoksy, jak je wtedy nazywano, a tak naprawdę to były bluesy, bardzo stylowe, bardzo jazzujące i bardzo trudne do zaśpiewania. Gdyby nie one – moje abecadło muzyczne! – to Seksu… prawdopodobnie nigdy bym nie zaśpiewała”[15]. A zaśpiewała go w tak zmysłowy sposób, że każdy mężczyzna mógł zapewne myśleć, że piosenka jest zaadresowana tylko do niego.

Jesienna Dziewczyna

Jesienną Dziewczynę – kolejny utwór-wizytówkę Kabaretu Starszych Panów, Jędrusik wykonała podczas szóstego programu Kabaretu (X 1960) pt. Smuteczek. Nazajutrz po emisji telewizyjnej programu znalazła pod drzwiami mieszkania ogromny bukiet chryzantem z doczepionym liścikiem: „Naszej cudownej Jesiennej Dziewczynie z Chryzantemami – Starsi Panowie Dwaj, z podziękowaniem”. To pokazuje szacunek, jakim darzyli artystkę Przybora i Wasowski. Jak nikt inny potrafiła bowiem odczytywać ich muzyczne i tekstowe pragnienia. Nadawała im odpowiedni kształt i kolor. Stosowanie przez Jędrusik mocnego vibrato na słowach „jesiennej”, „odmiennej” oraz „innej” dodatkowo potęguje uczucie niespełnienia związane z wypatrywaniem partnerki idealnej. Aktorka uważnie stosuje różnorodną dynamikę. Śpiewa ciszej, kiedy opowiada o nadziei wyczekiwania miłości, a głośniej, gdy opisuje wyśnioną Jesienną Dziewczynę. W jednym momencie prawie szepcze, śpiewa półgłosem, wyrażając delikatność chwytającą wręcz za serce, jakby nie chciała nikogo spłoszyć („wciąż czekaj, aż ona ci przyniesie”), by za chwilę pełnym głosem wyrazić swoje, a raczej Pana B, pragnienia: „Jesienną Dziewczynę, odmienną niż inne, Dziewczynę z chryzantemami, z chryzantemami, Dziewczynę Jesienną”. W tym utworze możemy także dostrzec pewien tragizm postaci. Pan B, jeden ze Starszych Panów, długo czekał na Jesienną Dziewczynę ze swoich marzeń. Niestety, kiedy ta się pojawiła, on jej nie poznał.

SOS

SOS – wołanie o pomoc dla „ginącej miłości”, miłości, która wygasa, miało premierę w piętnastym programie Kabaretu Starszych Panów pt. „Ostatni naiwni” i było swego rodzaju przypomnieniem nieudanego musicalu Jedzcie stokrotki Przybory i Wasowskiego. Zadaniem Kaliny podczas Kabaretu było wskrzeszenie między innymi właśnie tej kompozycji – „Bardzo lubię te kabaretowe piosenki, bo jest w nich smutek, a smutek jest piękniejszy od innych uczuć, do smutku ciągnie nas w dziwny sposób. Bo smutek to takie nieosiągalne marzenie”[16].

Jędrusik potrafiła umiejętnie posługiwać się słowem, co słychać w tym utworze. Mocna akcentacja litery „r” w słowie „Ratunku!” dodatkowo wzmacnia powagę błagalnego krzyku. W ledwie zauważalnym echo „SOS!, SOS!” wybija się jakby rezygnacja z walki o uczucie. Interpretacja Jędrusik to ukłon w stronę wyobraźni, z jaką Przybora pisał tekst o skrywanych pragnieniach. Dzięki temu artystka może jeszcze sugestywniej posługiwać się swoim głosem w celu zintensyfikowania uczuć. Uczuć niespełnionych. Te wszystkie zabiegi sprawiają, że utwór odbiera się jako osobny dramatyczny spektakl. To właśnie prostota linii melodycznej oraz głęboki sens poetyckiego tekstu sprawiają, że piosenki stają się uniwersalne. Każdy znajduje w nich kawałek swojej historii, swoich doświadczeń. „Są wiecznie żywe i wiecznie zielone”[17]. Jędrusik nieco przerysowuje uczucia, przez co cała piosenka zahacza o groteskową stylistykę. Z drugiej strony, dzięki temu właśnie wiele osób odbiera jej wersję jako miłosne wyznanie, jako indywidualną, intymną wypowiedź śpiewającej kobiety. Konsekwencją tej operacji jest to, iż utwór stał się bardziej dramatyczny i poruszający.

Jeśli chodzi o warstwę instrumentalną, to należy wspomnieć o dramaturgii brzmienia fletu, oboju i blachy oraz smyczków, które w trakcie trwania refrenu („Ratunku! Ratunku! Na pomoc ginącej miłości. Nim zamrze w niej puls pocałunków i tętno ustanie zazdrości. Ratunku! Ratunku! Na pomoc ginącej miłości. Nim zbraknie jej głosu i łez…”) wygrywają grupy szesnastkowe wzmacniające rytmizację refrenu. Jednym ze środków ekspresji jest tremolo (talerze), również, ale i zwłaszcza, motyw rytmiczny fletu będący konkluzją każdego refrenu – SOS jak w alfabecie Morse’a (ostatnie słowa refrenu dodatkowo intensyfikują pikania fletu: trzy krótkie – trzy długie – trzy krótkie). Ekspresja omawianego fragmentu to cecha charakterystyczna utworu. Mam niestety tutaj wrażenie, że Jędrusik miała pewien problem z wyczuciem rytmu. A może taki był zamiar? Może miał to być zabieg podkreślający dramat, który przeżywa bohaterka piosenki, uświadamiając sobie brak możliwości zrealizowania pragnień…?

W nagraniu telewizyjnym widzimy filigranową kobietę, ubraną w skromną, czarną sukienkę. Pełna godności i zarazem seksapilu postawa (forma) sceniczna była mocnym zaproszeniem do wsłuchania się w śpiewany przez Kalinę Jędrusik utwór, zaproszeniem do poznania świata, jaki nam za chwilę pokaże w całości, i kobiety niezaprzeczalnie innej od obowiązujących w owych czasach wzorców. Swoją postawą prezentuje pewną powściągliwość, ale uczucia, o których śpiewa, „mówione” są dość twardo, jakby przez zęby[18].

Jędrusik miała szczególny dar śpiewania piosenek o miłości. „Zawsze była kobietką – rozkoszną, przekorną, drapieżną. To było inne […]  Nie umiałam dla niej niczego kobiecego, miękkiego napisać i próbowałam namówić na Okularników. Powiedziała: «Nie ma sensu śpiewać piosenek o czymś innym niż miłość, a ty mi nie dawaj różnych piosenek o zwierzętach – o tym okularniku to jest po prostu obrzydliwe»”[19] – wspominała Osiecka. Jędrusik chciała być częścią tylko lirycznego świata. Nie interesowały ją zagadnienia społeczne ani żartobliwe scenki. Liczyła się tylko prawda uczuć.

SOS w wykonaniu Kaliny Jędrusik robi wrażenie, brzmi dramatycznie i przejmująco. W jej głośnym, pełnym wokalu refrenie słyszymy momentami załamujący się krzyk. Artystka konsekwentnie przekazuje nam emocje zapisane w tekście. Stoi przed nami na scenie kobieta zarówno pełna tęsknot, jak i godząca się już ze stratą ukochanego. Mądrzejsza o kolejne rozstanie. Utwór wzrusza i przywołuje osobiste przeżycia. Bo czy właśnie nie chodzi o to, by w prezentowanych piosenkach wyśpiewać emocje znane każdemu z nas, pozostając przy tym sobą?

Z kim tak ci będzie źle jak ze mną

Czwartą kompozycją, jaką pragnę omówić, jest piosenka, którą Kalina Jędrusik wykonywała wiele razy: Z kim tak ci będzie źle jak ze mną (tekst: W. Młynarski, muz. R. Orłow). Dwa nagrania tego utworu przykuwają moją uwagę; jedno pochodzi z recitalu Kaliny nagranego dla TVP w 1978 roku, a drugie z koncertu pt. „Róbmy swoje” (Opole, 1988). Oba pokazują dwie różne Kaliny, przy czym w pierwszym akompaniują jej: Bogdan Sobkowiak (fortepian), Bogdan Halicki (perkusja) i Zbigniew Antoszewski (gitara bas), a z kolei w koncercie opolskim „Alex Band” pod batutą A. Maliszewskiego.

Końcówka lat 70. była dla Kaliny Jędrusik szczególnie trudnym okresem. W styczniu 1978 roku umarł Stanisław Dygat. Nawet bez dogłębnej analizy nagrania z tego samego roku można zauważyć, że artystka pogrążona jest w żałobie – ma na sobie czarną kreację, a jej styl śpiewania i wykonawstwa jest zgaszony i wycofany.

Pieśniarka próbuje zagrać utwór aktorskimi gestami, jednak przez jej wokal przebija wewnętrzna walka pomiędzy tym, co ją prywatnie boli, a śpiewaną historią. Jej głos momentami się załamuje („na deszcz”), a dźwięki są niekiedy niedociągnięte („z kim”), mam wrażenie, że zaśpiewane niedbale, jakby artystce już „nie zależało”. Warto dodać, że Jędrusik usunęła fragment tekstu Wojciecha Młynarskiego, a mianowicie z wersu: „Kto będzie zdrowie miał i nerwy na takie ścierwo jak ty” usunęła „ścierwo” i zastąpiła „zerem”: „Kto będzie zdrowie miał i nerwy na takie zero jak ty”. Mimo braku zgody Młynarskiego piosenkarka – co mnie nie dziwi – zaśpiewała wersję własną, powodując tym samym, że ta na stałe wpisała się w tekst piosenki[20]. Jest to pastisz opowiadający o zgorzkniałej kobiecie, w której, krótko mówiąc, skumulowała się nienawiść do mężczyzny mającego czelność ją porzucić. W tej wersji jednak kompozycja w pełni do mnie nie przemawia i powoduje uczucie zmieszania. Muzycy grają tango, artystka próbuje za wszelką cenę dokładnie (za dokładnie?) zinterpretować tekst, a jej błądzący wzrok i postawa zaprzeczają całemu przekazowi.

Z zupełnie inną interpretacją utworu mamy do czynienia w nagraniu z końca lat 80. Styl grania orkiestry jest bardziej rasowy, pełny, otwarty, bardziej estradowy niż w przypadku poprzedniej wersji. Jednak nadal dość kameralny i utrzymany w klimacie tanga. Aranżacja z Opola ‘88 pokazuje dojrzałą artystkę. Obie warstwy, wokalna i instrumentalna, oddziałują na siebie i czerpią z siebie wzajemnie. Instrumenty dęte podkreślają tekst śpiewany przez już niemłodą i pełną dystansu do siebie samej artystkę. Warto zwrócić uwagę na zmiany, jakie w niej zaszły. Wizualne aspekty są dość oczywiste, nikt już nie ocenia jej przez wzgląd na prezencję. Uwaga skupia się na stronie wokalnej. A wokal Jędrusik jest tutaj zdecydowanie ostrzejszy niż w czasach młodości. Pieśniarka, niegdyś eteryczna i sensualna, teraz już nie ma złudzeń: śpiewa wprost, śmieje się wprost. Nie musimy doszukiwać się głębszego, ukrytego przekazu, interpretacji. Mamy wszystko pokazane „jak na dłoni”. Występ Kaliny nie jest już mgiełką pojawiającą się tylko na chwilę. Jest mocnym, zostającym w pamięci popisem kunsztu interpretacji. Rasowym i konkretnym. Po prostu – charakternym.

Wokalnymi umiejętnościami Jędrusik zasłynęła nie tylko w Kabarecie Starszych Panów. Współpracowała też z Olgą Lipińską (1965), która reżyserowała cykliczny program prowadzony przez Lucjana Kydryńskiego Z kobietą w tytule. Śpiewano w nim zagraniczne przeboje, do których polskie teksty pisała między innymi Osiecka. Jędrusik zaśpiewała tam między innymi Night and Day Cole’a Portera. Potem na dłuższy czas związała się z triem artystycznym: Agnieszka Osiecka, Olga Lipińska i Adam Sławiński (kompozytor), które współtworzyło stylowe i wyrafinowane artystycznie „Listy śpiewające”. W tym programie Kalinowa liryczność mogła zaistnieć w pełni. Wykonała sporo piosenek Agnieszki Osieckiej, między innymi: Na całej połaci śnieg, Mój pierwszy bal (Radiowa Piosenka roku 1961) czy też Ja nie chcę spać w zaadaptowanym przez Dygata Śniadaniu u Tiffany’ego.

Przybora i Wasowski docenili talent aktorski i wokalny Kaliny Jędrusik, docenili jej głos – „szlachetny mat z mgiełką tajemniczości”[21]. Sama Jędrusik zawsze wspominała, że Starsi Panowie nauczyli ją mądrości i przyjaźni, delikatności, tolerancji i piękna. To oni ją stworzyli – Damę Piosenki Lirycznej. Tęsknota za miłością stanowiła esencję jej utworów interpretowanych w Kabarecie Starszych Panów. Swoim śpiewem umiała wzruszać oraz poruszać, a jeśli kompozycja tego wymagała, to rozbawić. Zawsze budziła wiele sprzecznych emocji: i zachwyt, i potępienie. Niewątpliwie była trendsetterką wizerunku seksbomby, nieukrywanych emocji, skrajnych interpretacji, które, powiedzmy sobie szczerze – nie wpisywały się w propagandowe sztampy epoki gomułkowskiej lat 60. XX wieku. Ale artystka nie wahała się zapłacić za zachowanie swojej odrębności, indywidualności.

Po latach kunszt Kaliny Jędrusik został doceniony. W 1996 roku, w plebiscycie redakcji „Filmu” z okazji 100-lecia kina na najlepszą aktorkę w historii polskiego kina, zajęła trzecie miejsce. Powstały książki, biografie i dwa filmy o artystce. Pierwszy obraz, Kalina w reżyserii Jana Sosińskiego, składa się z wybranych fragmentów dwóch wywiadów z aktorką, a drugi, film Tadeusza Pawłowicza Nie odchodź, wypełniają wspomnienia dwunastu osób z najbliższego otoczenia artystki.

W Częstochowie od 2008 roku odbywa się Festiwal Dobrej Piosenki im. Kaliny Jędrusik. Artystka wciąż zachwyca i inspiruje młodych ludzi do śpiewania jej piosenek z Kabaretu Starszych Panów oraz tych autorstwa Wojciecha Młynarskiego czy Agnieszki Osieckiej.  I my, młodzi wokaliści, chcemy wykonywać te utwory. Dlaczego? Bo znajdujemy w nich szczerość i prawdę o uczuciach, które w dzisiejszych czasach konsumpcjonizmu są bagatelizowane, wyśmiewane, a w efekcie – skrywane. Znajdujemy w nich stylowość tamtych lat pełnych klasy, dobrze skrojonych garniturów Panów Dwóch i zapachu kartek starych i mądrych książek, uczciwych, pełnych uroku i dobrych wartości.

Kalina Jędrusik, to artystka, której – by jeszcze raz powtórzyć – sensem istnienia była miłość, która chciała być i tworzyć dla ludzi.

„Lubię konwalie, bo są biało-zielone jak moje życie. Białe, tyle w nim naiwności. Zielone, tyle w nim nadziei. Byłam szczęśliwa wiele razy w życiu. Uważam się nawet za osobę bogatą w szczęśliwe chwile i marzenia. […] Szaleć za ideałem, pędzić za nim przez całe życie, a potem spalić skrzydła w gorącym płomieniu. […] Bo ja jestem bardzo kobieca”[22].

Agnieszka Maciaszczyk – autorka jest wokalistką jazzową młodego pokolenia, pedagogiem na Wydziale Wokalnym Akademii Muzycznej w Gdańsku. Zamieszczony tekst jest fragmentem większej całości powstałej w tej uczelni (skróty Redakcji).
_____

[1] Za: P. Gacek, Kalina Jędrusik – muzykalność na życie, Lublin 1994, s. 32–33.
[2] Tamże, s. 37.
[3] Tamże.
[4] I. Kurz, Twarze w tłumie, Warszawa 2005, s. 177–178.
[5] Tamże, s. 162.
[6] Tamże s. 161.
[7] P. Gacek, Kalina. Jestem, jaka jestem, Warszawa 2010, s. 52.
[8] Tamże, s. 78.
[9] Tamże.
[10] P. Gacek, Kalina. Jestem…, s. 35.
[11] P. Gacek, Kalina Jędrusik, s. 57.
[12] I. Kurz, dz. cyt., s. 182–184.
[13] Cyt. za: D. Michalski, Kalina Jędrusik, Warszawa 2010, s. 183.
[14] Cyt. za: tamże, s. 185.
[15] Cyt. za: tamże.
[16] Cyt. za: tamże, s. 188.
[17] Tamże, s. 193.
[18] Tamże, s. 433.
[19] Cyt. za: I. Kurz, dz. cyt., s. 176.
[20] Wszyscy mówimy „Młynarskim”, TVP Info, [dostęp 16.05.2014].
[21] B. Kaźmierczak, Spalić skrzydła w gorącym płomieniu, „TELE Tydzień” 1991, nr nieznany, s. 29.
[22] Cyt. za: P. Gacek, Kalina Jędrusik…, s. 111.

Ważniejsza dyskografia:

Jędrusik K., Ja nie chcę spać (Złota Kolekcja/Portrety), Pomaton EMI 2001.
Jędrusik K., Kalinowe serce, Polskie Nagrania Muza 1992.
Kabaret Starszych Panów, cz. 1, Polskie Nagrania Muza 1962.
Kabaret Starszych Panów, cz. 2, Polskie Nagrania Muza 1964.
Kabaret Starszych Panów, cz. 3, Polskie Nagrania Muza 1966.
Kabaret Starszych Panów, cz. 4, Polskie Nagrania Muza 1971.
Kabaret Starszych Panów, Piosenka jest dobra na wszystko, Polskie Nagrania Muza 1992.
Piosenki Kabaretu Starszych Panów, vol. 1–5, Polskie Radio 2000.
Uśmiechnij się, Polaku, czyli piosenki z Kabaretu Starszych Panów… i nie tylko
, vol. 1–3, Polton
1993.

Bibliografia:

  1. Gacek P., Kalina. Jestem, jaka jestem, Warszawa 2010.
  2. Gacek P., Kalina Jędrusik – muzykalność na życie, Lublin 1994.
  3. Kaźmierczak B., Spalić skrzydła w gorącym płomieniu, „TELE Tydzień” 1991, nr nieznany.
  4. Kurz I., Twarze w tłumie, Warszawa 2005.
  5. Michalski D., Kalina Jędrusik, Warszawa 2010.
  6. Osiecka A., Galeria potworów, Warszawa 2004.
  7. TVP Info [dostęp 16.05.2014].

Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu logo

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć