okładka albumu; źródło zdjęcia: http://tabathayeatts.blogspot.com/2012/04/peter-and-wolf.html

publikacje

Zwierzęta Prokofiewa

Gdzie w dobie komputerów, kina 3D i muzyki elektronicznej szukać ponadczasowych wzorców? Jak w najprostszy sposób wytłumaczyć to, co z pozoru niewytłumaczalne, nauczyć się wyrażać uczucia, kształtować wyobraźnię? Ratunkiem dla człowieka XXI-wieku pozostaje świat bajek i baśni – wywodzące się z kultury ludowej utwory przekazują ponadczasowe wzory postępowania i myślenia, otulone miękkim kocem fantazji.

Po gatunek ten sięgali również kompozytorzy, ilustrując słowa muzyką i ułatwiając tym samym przyswojenie zawartego w tekście morału. W muzycznych bajkach, swoistych ilustracjach archetypicznych ludzkich zachowań, szczególną dla kompozytorów gratką było odwzorowanie motywów zwierzęcych, stanowiących w utworach symboliczną personifikację pewnych cech ludzkich. Jak w procesie kompozytorskim zobrazować zwierzęcy spryt i oddanie, a jednocześnie nie popaść w absurd i banał, pokazał Siergiej Prokofiew w bajce Piotruś i Wilk z 1936 roku na orkiestrę i głos recytujący – jednej z najprostszych, lecz jednocześnie najbardziej czarujących historii pierwszej połowy XX wieku.

Co czyni historię opowiedzianą przez Prokofiewa szczególną? Głównym zamierzeniem kompozytora było w tym przypadku zapoznanie najmłodszych muzycznych odbiorców z orkiestrowym instrumentarium, inkorporując je w najeżoną nagłymi zwrotami akcji narrację. Prokofiew, kompozytor kojarzony głównie z ciężkimi, monumentalnymi dziełami symfonicznymi, genialnie posłużył się tu owym delikatnym językiem gestów i przez muzyczną ilustrację postaci zwierzęcych towarzyszy głównego bohatera ukonstytuował model swoistej symfonicznej lekcji. Wiosną 1936 roku zacząłem pisać bajkę dla dzieci pt. Piotruś i Wilk op. 67 do tekstu własnego. Każda z postaci historii posiada swój własny motyw powtarzany za każdym razem przez ten sam instrument[1], kompozytor napisał w swoim dzienniku. Zastosowane przez kompozytora środki – spójność motywów i instrumentarium, narracja muzyczna i literacka (w bajkowy świat dźwięków słuchaczy wprowadza narrator – muzyka jest więc tutaj swoistym dopełnieniem jego słów, ilustracją, której – chcąc lub nie chcąc – nie sposób jest nie zrozumieć) czy tak oczywiste w swej prostocie kontrasty charakterów czynią to dwudziestopięciominutowe dzieło przykładem muzycznego malarstwa, nie ustępującym nawet najsłynniejszym dziełom gatunku, z Karnawałem Zwierząt Camille’a Saint-Saënsa na czele.

Zwierzęta towarzyszące tytułowemu Piotrusiowi (kwartet smyczkowy) to Sikorka (flet poprzeczny), Kaczka (obój) i Kocica (klarnet), reprezentowane przez spełniającą podrzędną do sekcji instrumentów smyczkowych w orkiestrze rolę sekcję instrumentów dętych. Pozostałe postaci – Dziadek Piotrusia (fagot) oraz Wilk (waltornia) – to brzmienia o niskim rejestrze, symbolizującym pierwiastek męski. Odrębną kwestią pozostaje ilustracja wystrzałów w partii instrumentów perkusyjnych (kotły, wielki bęben), będącej jedynie dodatkiem – potęgującym dramatyzm fanfarowym sygnałem. Jakże oszczędnym okazał się Prokofiew, zapominając na moment o swoich socrealistycznych zapędach i poświęcając dzieło dzieciom!

Nie ma sensu rozwodzić się nad smyczkowym motywem Piotrusia – ruchliwym, jowialnym i na wskroś ogranym przez uczniów międzynarodowych szkół muzycznych. Lekkie staccato pierwszych skrzypiec symbolizuje otwarty, chłonny nowych doznań umysł chłopca, daje również słuchaczowi znać o jego pomysłowej naturze. Wpleciony pomiędzy recytowaną partię narratora motyw muzyczny daje obraz istnej sielanki – wspaniałego, ciekawego świata widzianego oczami dziecka. Czym jednak byłby ten świat bez przyjaciół – zwierząt, przez Prokofiewa ukazanych w swym zamierzonym, aluzyjnym, rzekomym prymitywizmie[3].

Szybka, zwinna Sikorka to u Prokofiewa figuracyjne pasaże fletu, imitujące ptasi trel. Kaczka – statyczne, szerokie we frazie, przewidywalne solo oboju, którego “kwacząca” barwa pasuje do przedstawionego w bajce ptaka. Można również wnioskować, że zastosowana tu gra kontrastów (wychwytywalna szczególnie podczas ptasiej kłótni) miała za zadanie zobrazować naturę ptaka latającego i pływającego – wirujące, lekkie figuracje Sikorki (szczególnie powietrzne akrobacje fletu – to opadające, to znów wznoszące szybkie pasaże) wyraźnie górują nad sekundową, statyczną muzyczną osobowością Kaczki. Zwinność i odwaga latającego ptaka pozwoliła głównemu bohaterowi przechytrzyć Wilka, ociężałość i naiwność Kaczki doprowadziła jedynie do smutnego (lecz muzycznie rozegranego na wskroś lekko) końca. Kontrast taki był potrzebny Prokofiewowi nie tylko do urozmaicenia organiczonego na potrzeby lekcji instrumentarium – natura przedstawionych w bajce gatunków odzwierciedla naturę użytych instrumentów i ich rolę w orkiestrze, zwiększając walory dydaktyczne stworzonej przez sowieckiego mistrza kompozycji. Do grona Piotrusiowych przyjaciół należy również sprytna Kocica – tajemniczy, oparty na małych interwałach motyw w partii klarnetu. Zastosowanie kroków i krótkich fraz przywodzi na myśl zwinnego, skradającego się kota, kalkulującego każdy kolejny ruch łapy. Po raz kolejny mamy w tym utworze do czynienia z przedstawieniem nieco szablonowym, dostosowanym do skojarzeniowych możliwości dziecięcego umysłu. Nie jest to jednak sztuka płytka czy pospolita, o czym przekonuje muzyczna ilustracja postaci wilka i kompleksowy charakter ostatnich kilkunastu taktów kompozycji, obrazujących wspólne wysiłki Piotrusia i zwierząt, odwzierciedlające współpracę instrumentów w orkiestrze symfonicznej.

Kluczową w historii triumfu Piotrusia nad złem rolę Wilka podkreśla ilość kontytuujących partię czarnego charakteru instrumentów – są to bowiem aż trzy rogi francuskie (waltornie). Nie ma tutaj miejsce na współczucie czy zrozumienie – Wilk to od początku do końca postać uosabiająca zło, sygnalizowane przez powtarzające się dysonanse. Partię rogów określa również rytmiczna, mechaniczna wręcz stagnacja. Można jedynie przypuszczać, że kompozytor miał w zamyśle ukazanie prymitywnego, wiedzionego instynktem charakteru zwierzęcia-łowcy, w utworze występującego w sąsiedztwie ptaków utożsamianych z muzycznym pięknem. W finalnym starciu dobra ze złem molowa partia Wilka przeplata się z symfonią ptaków i staraniami Piotrusia, ilustrowanymi przez powtarzalne motywy partii smyczków i raz po raz przerywanymi echem nadchodzących z odsieczą myśliwych (kotły, instrumenty dęte blaszane). Bajka kończy się triumfem chłopca – Wilk, zgodnie z dziecięcym, nieskażonym przemocą życzeniem trafia (w radosnym, fanfarowym pochodzie zwierząt i ludzi) do ZOO.

Muzyczny obrazek Prokofiewa przez wielu uważany może być za infantylny, banalny, niegodny kompozytora rangi międzynarodowej. Być może jednak to właśnie najprostsze inspiracje prowadzą do wielkich przemyśleń – w końcu nawet najwięksi kompozytorzy byli kiedyś dziećmi, postrzegającymi świat poprzez pryzmat dziecięcej niewinności. 

Dla Prokofiewa, dzieciństwo było stanem umysłu. Przeżywszy idylliczne chłopięctwo, podziwiał dzieci za ich wyobraźnię, chęć zabawy i szczerość. To, że nigdy nie zapomniał, jak to jest być dzieckiem i jak myśleć jak dziecko widoczne jest w figlarnej muzyce, którą skomponował dla dzieci bez cienia protekcjonalizmu, zwłaszcza w fenomenalnym “Piotrusiu i Wilku” napisanym przez chłopca czterdziestopięcioletniego[4].

W bajkowej historii przyjaźni chłopca z leśnymi zwierzętami i wspólnym przezwyciężeniu zła, które według ludowych rosyjskich wierzeń utożsamiane było właśnie z wilkiem, obraz “stanu ducha” zwierząt i chłopca określają instrumenty, współpracujące i współgrające ze sobą. Całość jest jasna i prosta. Symfoniczna opowieść kompozytora to powiew muzycznej świeżości i szczerości, tożsamej ze stanem dziecięcego umysłu. Można przypuszczać, że Piotrusiem i Wilkiem Siergiej Prokofiew uczynił przysługę dzieciom i… sobie. W końcu nadzieją napawać może fakt, że czołowy przedstawiciel sowieckiego socrealizmu skomponował rzecz tak uniwersalną i niewinną, jak stworzona w 1936 roku śpiewna partia “Sikorkowego” fletu.

Umuzykalnienie praktykowane od dzieciństwa niewątpliwie rozwija w jednostce ludzkiej muzykalność, a więc jakoś tę jednostkę wzbogaca, ale czy jest to wzbogacenie obiektywne, konieczne i celowe poza celowością czysto muzyczną?[5], zastanawiał się Stefan Kisielewski, jeden z najwybitniejszych polskich krytyków muzycznych II połowy XX wieku. Piotruś i Wilk to dla najmłodszych (i nie tylko) źródło wiedzy zarówno muzycznej, jak i tej poważniejszej – życiowej. Skomponowana w 1936 roku bajka symfoniczna doczekała się kilkuset interpretacji orkiestrowych, teatralnych i filmowych (w tym polsko-brytyjska adaptacja utworu z 2006 roku nagrodzona Oscarem w kategorii Najlepszy Krótkometrażowy Film Animowany). Nie bez powodu ta prosta (także w kwestii muzycznej) historia cieszy się tak wielką popularnością. Napisana przez czołowego przedstawiciela sztuki totalitarnej, przekazuje wartości, charakteryzujące wolny, niezależny, dziecięcy umysł. Ilustrowana przez współpracujące ze sobą grupy instrumentów zachęca do wiary we własne siły i do przeciwstawiania się złu, jakkolwiek niemożliwe do pokonania by ono nie było. A tak odważnego przekazu nie niosą nawet najsłynniejsze opery.

—————

[1] Cone E.T., The Composer’s Voice. Berkeley, 1974

[2] I started a symphonic tale for children titled ‘Peter and the Wolf,’ Op. 67, to a text of my own. Every character in the story had its own motif played each time by the same instrument. Prokofiev Sergei, Soviet Diary and Other Writings. Northeastern University Press, 1992.

[3] Kisielewski Stefan, Pisma i Felietony Muzyczne, t. 2: Muzyka i Mózg, Prószyński i S-ka, 2012

[4] To Prokofiev, childhood was a state of mind. Long after his own idyllic boyhood, he continued to love children for their unfettered imagination, sense of play and inability to dissimulate. That he never forgot what it meant to be a child, and how children think, is evident in the playful but never condescending music he wrote for them, most of all in the phenomenally successful “Peter and the Wolf”, written when Prokofiev was a boy of forty-five. Robinson Harlow, Sergei Prokofiev. A Biography, Northeastern University Press, 1987

[5] Kisielewski Stefan, ibid.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć