Od Redakcji: Zapraszamy do lektury I części artykułu dr. Mateusza Torzeckiego Polska Okładka Płytowa (TUTAJ).
Skit Trzeci
Dekada lat 80. w Polsce była dekadą: Solidarności, stanu wojennego, buntu, protestów, wreszcie upadku komunizmu. Tłem dla tych wydarzeń została ciesząca się olbrzymią popularnością muzyka rockowa. Rock lat 80. stanowił gatunek mający bardzo wiele odcieni. Mieścił w swych ramach jednocześnie muzykę spod znaku pop rocka, nowej fali, hard rocka, punku, bluesa. Jednocześnie był to czas, w którym podobnie jak w świecie zachodnim zaczęła się fascynacja muzyką elektroniczną i dźwiękami syntezatora.
Liderzy dużej części nowych zespołów odpowiadali za śpiewane przez siebie teksty, by wspomnieć tylko o: Republice, Maanamie, Kulcie, Brygadzie Kryzys czy Siekierze. Wszystko to sprawiło, że mieliśmy do czynienia z bardziej świadomymi wypowiedziami artystycznymi. Zmiany w podejściu do muzyki i tekstu widoczne były również na okładkach płyt.
Należy pamiętać, że lata 80. to dekada, w której najtrudniej było wydać album. Jak wspomniałem pojawiały się okresowe braki winylu czy papieru. Artyści czekali na wydanie swojego albumu wiele miesięcy. Do historii przeszła np. płyta Józefa Skrzeka Wojna Światów – Następne Stulecie (ścieżka dźwiękowa do filmu Piotra Szulkina, 1982). Z powodu niedoboru papieru wytwórnia Polskie Nagrania była zmuszona wydać płytę Skrzeka zapakowaną w okładki płyt zalegające w magazynie.
Wnętrze koperty winylowej to niezapisany papier, rozklejając istniejące już obwoluty, można było zadrukować je ponownie. Finalnie słuchacz, który kupił płytę Skrzeka, po wewnętrznej stronie mógł zobaczyć okładkę płyty innego wykonawcy. Przez wydawanie okładek na papierze słabej jakości, efekt był często bardzo odległy od zamierzonego. Idealnym tego przykładem jest okładka płyty Nieustanne Tango (1984) grupy Republika.
Jest to tym bardziej bolesne gdy zauważymy, iż album z 1983 r. pt. Nowe Sytuacje, został wydany na zagranicznym poziomie. Opatrzony biało-czarnymi pasami gatefold, rozkładany na dwie strony, w których w centralnej części widać kolorowe zdjęcie zespołu leżącego na biało-czarnych pasach w ubraniach o tej samej kolorystyce. Projekt robił ważenie. Po raz pierwszy w polskich warunkach można było zaobserwować próbę świadomego i konsekwentnego budowanie wizerunku grupy[1].
Nieustanne Tango, wydane rok później, ukazało się w ograniczonym nakładzie, zapakowane w papier bardzo niskiej klasy. Zamysł zamieszczenia na froncie nadpalonej okładki Nowych Sytuacji został całkowicie wypaczony. Koncepcja formy dopowiedzenia nie udała się kompletnie ze względu na użyty materiał.
Próbując scharakteryzować polskie okładki płyt lat 80., należy zauważyć większą przypadkowość. Próbę stosowania wielu technik, począwszy od grafiki po wiodącą prym fotografię, ale też inspiracje wywodzące się ze świata sztuki (np. inspirowana konstruktywizmem radzieckim okładka Tak! Tak! (1987) Obywatela G.C.). Większą rolę dotyczącą finalnego wyglądu okładki zaczynają mieć też sami wykonawcy (czasem sami zostawali ich autorami jak np. Tomasz Lipiński, twórca doskonałych obwolut zdobiących imienne debiuty grup Brygada Kryzys (1982) oraz Tilt (1988)). Koperty tworzą kolejni ciekawi graficy, których styl różnił się od twórców dekad minionych, by wspomnieć np. Aleksandra Januszewkiego lub znanego grafika Andrzeja Pągowskiego. Fotografię na potrzeby okładek zaczynają przygotowywać takie postacie jak Andrzej Świetlik czy Andrzej Tyszko.
Pierwsza dekada wolności – lata 90. to czas powstawania nowych, prywatnych wytwórni oraz pojawienie się na rodzimym rynku wielu oddziałów zachodnich firm fonograficznych. Jest to również czas zachłyśnięcia się przez rodaków kapitalizmem.
System szybko uwypuklił różnice społeczne. Dla wielu Polaków zyskujący masową popularność nośnik, jakim była płyta kompaktowa, z powodu ceny, staje się dobrem luksusowym. Niewielkie rozmiary CD wymusiły zmianę w podejściu do projektowania okładek płyt. Dla przykładu projekty o wielkości 30 cm na 30 cm mogły być przepiękne, jednak pomniejszone do wielkości płyty kompaktowej stawały się niejednokrotnie nieczytelnymi, dlatego należało odchodzić od szczegółu, na rzecz dobrej i czytelnej kompozycji. Następuje też inna, bardzo istotna zmiana – w projektowaniu okładek płyt, zaczyna pomagać grafikom komputer.
W polskiej (szeroko rozumianej) muzyce pop ostatniej dekady XX w. dominowały kobiety, to czas debiutów lub rozwoju karier takich gwiazd jak: Edyta Bartosiewicz, Edyta Górniak, Kayah, Justyna Steczkowska, Kasia Kowalska, Anna Maria Jopek, Anita Lipnicka. Jeżeli przyjrzymy się pracom jakie zdobiły okładki ich płyt zauważymy, iż przeważały na nich fotografie. Prace przypominały podobne obwoluty, jakie przygotowywano dla wykonawców muzyki pop w innych częściach świata zachodniego. W przypadku najpopularniejszych zespołów tamtych lat, takich jak O.N.A., Varius Manx czy Mafia nie wymagano, by okładki płyt firmowano ich wizerunkiem. Dlatego też okładki albumów dla tych grup nierzadko opatrzone były grafiką lub interesującą fotografią, zamiast sztampowego zdjęcia.
Warto wspomnieć też o licznych pracach przygotowanych przez duet Martę i Łukasza Dziubalskich, które najlepiej definiują polską okładkę płytową lat 90., ukazując ówczesne możliwości techniczne oraz możliwości wykorzystania komputera w grafice.
Okładka w muzyce rockowej i alternatywnej rządziła się w dużej mierze własnymi prawami oraz przypadkowością. Nie bano się tworzyć okładek estetycznie brzydkich lub dyskusyjnych, można nawet zaryzykować stwierdzenie, iż okładka w tych gatunkach nigdy nie była bardziej wolna, choć wiele projektów nie przetrwało próby czasu. W dużej mierze wynikało to z możliwości, jakie dawały ówczesne komputery. Szybki rozwój technologiczny sprawił, iż okładki z tamtych lat wydają się czasami mniej aktualne i uniwersalne, niż prace powstałe w latach 60.
W pierwszej dekadzie XXI w. wygląd i standard okładki dla płyty kompaktowej zaczyna się krystalizować. Bardziej widoczna staje się funkcja gatunkowa, słuchacz po samej okładce może przybliżyć gatunek, w jakim porusza się dany artysta. Widoczna jest też interdyscyplinarność, artyści i projektanci zaczynają swobodnie żonglować odniesieniami do popkultury i dominującej w kulturze retromanii (wystarczy spojrzeć np. na Elektrenikę (2001) Reni Jusis, by doszukać się odwołań do lat 80., Ola! Ola! (2003) Kory to już bardzo czytelne odwołanie do malarstwa Fridy Kahlo etc.).
Co najważniejsze, w tym czasie nośnik przestaje być odbiorcom w ogóle potrzebny. Okładka dla dużej części z nas staje się niewielkim kwadratem znanym z ekranu naszych odtwarzaczy mp3, iPodów, komputerów czy wreszcie smartfonów.
Okładka płytowa przeszła olbrzymią drogę od ponad 30 cm do maleńkiej ikony nieprzekraczającej często jednego cala. Największym wyzwaniem dla współczesnych projektantów pozostaje zatem stworzyć pracę, która będzie wyglądała dobrze i będzie czytelna jednakowo w wersji: winylowej, kompaktowej oraz w wersji digital. Przed okładką stoją dziś inne wyzwania niż jeszcze dekadę temu. Reprezentuje ona nowe wydawnictwo artysty, ale też umieszczona zostaje w przestrzeni internetowej, chociażby na portalach społecznościowych. Okładka płyty, podobnie jak jej zawartość, będzie podlegać krytyce już od samego momentu jej internetowej premiery. Okładka zostanie powielona w ilości razy trudnej do przewidzenia. Projekt graficzny powstały na potrzeby albumu może być punktem wyjścia dla wideoklipu, elementem scenograficznym podczas trasy koncertowej lub początkiem dokładnie przemyślanej kampanii promującej całe wydawnictwo. Dlatego na projektancie spoczywa dziś o wiele większa odpowiedzialność niż kiedyś.
Rozwój technologiczny przyniósł też problem nadmiaru. Do nagrania płyty, wystarczy dziś komputer, którego koszt zakupu jest kilkakrotnie niższy niż jeszcze kilka lat temu, dlatego obecnie powstaje wiele albumów nagranych przez półamatorów w domowych studiach, a ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Okładki natomiast tworzone są przez często przypadkowych twórców niemających pojęcia o podstawach projektowania (każdy może, lecz nie każdy powinien).
Jednocześnie ten sam problem nadmiaru pozwolił wyrównać szansę. Dzięki komputerom, internetowi, młode zdolne osoby bez kontraktu z wytwórnią miały szansę zaistnieć w świadomości odbiorców podobnie jak grupy grafików zainteresowanych projektowaniem okładek płyt. Dowodem ich talentu stawały się prace, jakie stworzyli i zaprezentowali w sieci. Jeżeli popatrzymy na okładki projektowane w obecnej dekadzie przez polskich twórców, zobaczymy, że mamy do czynienia z nowym pokoleniem doskonałych projektantów, tworzących przepiękne prace oparte o wyszukany design, będące wręcz dziełami sztuki[2].
Duża część współczesnych autorów obwolut, w dobie kryzysu sprzedaży płyt CD, stara się nie myśleć schematycznie, dlatego wykorzystuje dziś najróżniejsze techniki związane z adaptacją papieru na potrzeby projektu, szuka ciekawych barwnych rozwiązań, nieszablonowych materiałów itd. Wszystko po to, by nakłonić odbiorcę do zakupu fizycznego nośnika i choć nakłady sprzedanych płyt CD nie są wielkie, twórcy okładek nie składają broni.
Mogę też stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, iż polska okładka płytowa jeszcze nigdy nie stała na tak wysokim i zróżnicowanym poziomie jak obecnie. Piętą achillesową niektórych projektantów pozostaje praca z fontami, choć i tu z każdym rokiem jest lepiej, a i podejmowane próby wydają się bardziej świadome. Przyglądając się liście nazwisk[3] osób nagradzanych za oprawy graficzne albumów w ostatnich latach, wiem już, że jako odbiorcy i słuchacze możemy spać spokojnie. Jesteśmy w dobrych rękach.
Outro
Raz jeszcze więc:
Opowiem Wam inną przygodę, dziwniejszą…
Polska Okładka Płytowa?
Tak ją widzę…
_____
Artykuł ukazał się pierwotnie w 2017 r. jako tekst kuratorski do katalogu towarzyszącemu wystawie „Polska Okładka Płytowa”, która odbywała się w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu w dniach 28.07. – 30.09.2017 r.
Autor oraz Fundacja MEAKULTURA pragną serdecznie podziękować Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu za możliwość przedruku.
[1] Specjalnie na potrzeby płyty zaprojektowano też czarno-biały label naklejany na winyl, opatrzony logo zespołu i flagą o tych samych barwach.
[2] Mam tu na myśli okładki powstające przede wszystkim dla wykonawców spoza głównego nurtu muzyki popularnej.
[3] Nie wymieniam ich nazwisk celowo, by nie faworyzować lub nie zostac o faworyzowanie posądzonym.