J. Freszel, A. Zawisza, A. Demowska-Madejska, W. Pyrć – „Witold Friemann”, Orphée Classics 2024 / materiały prasowe

recenzje

Muzyczne pejzaże Witolda Friemanna

Nie jest nam szkoda nieznanego. Niewypowiedzianej ilości muzyki wciąż jeszcze nie mieliśmy okazji wysłuchać. Zabytki polskiej kultury muzycznej kryją się w archiwach, bibliotekach i rodzinnych szufladach, czekając, aż ktoś je znajdzie i podzieli się nimi ze światem. Odkryciem tego typu postanowiła podzielić się z nami – melomanami – dr Aleksandra Demowska-Madejska, która w Bibliotece Narodowej natrafiła na skarby związane z neoromantyczną twórczością Witolda Friemanna. Kompozytor, który nauki pobierał m.in. u Emila Młynarskiego i Ferruccia Busoniego, był niezwykle płodnym twórcą – pozostawił po sobie ponad 350 opusów obejmujących niemal wszystkie gatunki muzyczne. Mimo tak bogatego dorobku przez wiele lat pozostawał w cieniu, co czyni jego twórczość tym bardziej wartą ponownego odkrycia.

Płyta Orphée Classics pt. Witold Friemann (2024) w wykonaniu Aleksandry Demowskiej-Madejskiej (altówka), Joanny Freszel (sopran), Anny Zawiszy (sopran) oraz Wojciecha Pyrcia (fortepian) to przykład świadomego wydobywania z cienia mniej znanej twórczości kompozytora, którego nazwisko nie jest obce melomanom, choćby za sprawą Ogólnopolskiego Festiwalu i Konkursu Kameralistyki Wokalnej im. Witolda Friemanna. Na albumie znalazły się utwory już częściowo znane środowisku muzycznemu, jak choćby wieńczące płytę Pieśni rycerskie na altówkę i fortepian op. 56, nagrane przez Ewę Guzowską w 2012 roku. Jednak na szczególną uwagę zasługują światowe fonograficzne premiery, które stanowią o unikatowym charakterze wydawnictwa.

Płytę otwiera Staw op. 42 nr 2 do słów Ireny Lelewel-Friemmanowej, czyli absolutnie czarująca kompozycja na dwa soprany, altówkę i fortepian. Słychać tu przede wszystkim bardzo malownicze podejście do instrumentów. Bardzo gęsta faktura arpeggiowa w partii fortepianu naśladuje wodę, ciągle obecną w naszym pejzażu dźwiękowym. Altówka natomiast raz przypomina ptasie tryle, wprowadzające niezwykle sielankowy, rustykalny charakter, żeby zaraz stać się niemą uczestniczką dialogu śpiewaczek. Z tego wszystkiego jednak najbardziej urzekły mnie głosy sopranistek pozostających w bardzo ścisłej relacji strukturalnej, rozchodzących się, żeby spotkać się na końcu frazy, ornamentując melodię drugiej. Ten utwór zdecydowanie warto uwzględnić w swoim codziennym odsłuchu.

Następnie na płycie znajdują się cztery pieśni skomponowane na sopran, altówkę i fortepian. Wśród nich wyróżniają się Sen o jeziorze op. 11 nr 2 do słów Jerzego Wierzbickiego oraz Kołysanka Jurka do słów Ireny Lelewel-Friemmanowej. Obie kompozycje charakteryzują się kameralnym i subtelnym brzmieniem, uzyskanym dzięki nieskomplikowanemu akompaniamentowi fortepianowemu, który pełni przede wszystkim funkcję harmonicznego tła. Partie altówki są oszczędne i pełnią raczej rolę uzupełniającą, prowadząc nieskomplikowaną linię melodyczną, podkreślając nastrój utworów i współtowarzysząc solowej partii wokalnej. Oczekiwanie op. 42 nr 1 do słów Ireny Lelewel-Friemmanowej przepełniona już znacznie większa nostalgia o cechach bardziej romantycznych. Na zakończenie tej części płyty Pantofelki op. 26 nr 2 do słów Tarasa Szewczenki – utwór, który wyróżnia się wyrazistym kontrastem wewnętrznym, początek pieśni utrzymany jest w bardzo ciemnej, niemal złowrogiej barwie z wyraźnie zarysowaną rytmiką i intensywną artykulacją. W dalszym przebiegu kompozycji następuje jednak wyraźna zmiana – fraza wokalna przechodzi w powolną, śpiewną linię melodyczną, przybierając rozmarzony, liryczny charakter.

Tak naprawdę pieśni wokalno-instrumentalne Friemanna można zinterpretować jako stricte romantyczne, gdyby nie kantylenowa partia altówki, która jednak miota się między akompaniowaniem a dialogowaniem. Utwory zaprezentowane przez wykonawców to niewątpliwie perełki XX-stowiecznej polskiej literatury muzycznej. Odkrywają one często zapomniane lub niedoceniane aspekty dorobku artystycznego, przekazując zarówno bogactwo kulturowe, jak i indywidualny charakter twórczości kompozytora.

Pomysłodawczyni projektu zasługuje na szczególne wyróżnienie. Jej zaangażowanie w poszukiwanie zapomnianych skarbów muzycznych oraz umiejętność wyłonienia tych kompozycji, które mimo nieoczywistego losu trafiły do niewłaściwego zapomnienia, stanowi dowód na wrażliwość artystyczną i głębokie zrozumienie dziedzictwa kulturowego.

Wykonawcom płyty również należy złożyć gratulacje – nie tylko za bardzo dobrą technikę wykonawczą, lecz przede wszystkim za przekaz, który płynie z interpretacji utworów. Szukajmy więc, bo takich pereł, które zawiera wydawnictwo Orphée Classics, jest w polskich i zagranicznych archiwach muzycznych znacznie więcej.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć