OD REDAKCJI: Prezentujemy wywiad Moniki Targowskiej z młodym dyrygentem Julianem Gilewskim. Rozmowa ukazuje się w ramach 35. Międzynarodowego Festiwalu Młodych Laureatów Konkursów Muzycznych. Organizatorem projektu jest Katowice Miasto Ogrodów – Instytucja Kultury im. Krystyny Bochenek. Patronem medialnym festiwalu jest MEAKULTURA.pl.
Julian Gilewski – polski dyrygent urodzony w Warszawie. W 2025 roku ukończył studia dyrygenckie na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w klasie prof. dr hab. Moniki Wolińskiej. W czerwcu 2024 roku zadebiutował na scenie Filharmonii Narodowej, prowadząc Orkiestrę Symfoniczną FN podczas koncertu dyplomowego. W sezonie artystycznym 2024/2025 pełnił funkcję dyrygenta rezydenta w Filharmonii Lubelskiej w ramach programu Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca „Dyrygent – Rezydent”. W 2025 roku został przyjęty do elitarnego programu dyrygenckiego Tanglewood Conducting Seminar (USA), jednego z najważniejszych ośrodków kształcenia młodych dyrygentów na świecie. W jego ramach pracował z wybitnymi artystami i poprowadził koncerty w prestiżowej sali Seiji Ozawa Hall. Od sezonu 2023/2024 współpracuje z Teatrem Wielkim – Operą Narodową w Warszawie jako dyrygent asystent, m.in. przy produkcjach Dracula, Chorus Opera, Romeo i Julia Charlesa Gounoda oraz Prometeusz, pod kierunkiem maestro Patricka Fournilliera. Asystował również takim dyrygentom jak Andrey Boreyko, Jerzy Maksymiuk i Daniel Raiskin. Laureat I nagrody IV Ogólnopolskiego Konkursu Studentów Dyrygentury im. Adama Kopycińskiego (Wrocław 2023). Współpracował z wieloma polskimi orkiestrami, w tym z: Orkiestrą Filharmonii Narodowej w Warszawie, NFM Filharmonią Wrocławską, Orkiestrą Polskiego Radia w Warszawie, Polską Orkiestrą Kameralną Sopot, a także z filharmoniami w Lublinie, Kielcach, Katowicach i Rzeszowie. Stypendysta Fundacji im. Jerzego Semkowa (2022), Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2023) oraz Rektora Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina.
_____
Monika Targowska: Wymarzył Pan sobie zawód dyrygenta?
Julian Gilewski: Moja muzyczna przygoda zaczęła się od gry na fortepianie. Początkowo, będąc jeszcze uczniem szkoły muzycznej, była to raczej powinność, ale z czasem to właśnie przy tym instrumencie po raz pierwszy odkryłem, jak silnie można przeżywać muzykę i jak wiele daje ona możliwości wyrażania emocji. W pewnym momencie jednak doszło do konfliktu interesów i fortepian musiał naturalnie ustąpić potędze brzmieniowej orkiestry symfonicznej – jej bogactwu, kolorystyce i skali wyrazu. Ta ciekawość zaczęła naturalnie prowadzić mnie w stronę dyrygentury, choć jeszcze nie do końca wiedziałem „jak to działa”. Dyrygentura stała się dla mnie połączeniem miłości do muzyki, potrzeby pracy z ludźmi i chęci odkrywania coraz głębszych sensów ukrytych w dziełach. W pewnym momencie stało się to już nie wyborem, lecz naturalną konsekwencją mojej muzycznej drogi.
M.T.: Na tej drodze szybko pojawiły się imponujące osiągnięcia: liczne nagrody, stypendia i współprace z renomowanymi orkiestrami. Jest to przygoda, droga do sukcesu, ale też odpowiedzialność. Czym są dla Pana te wyróżnienia i które ceni Pan sobie najbardziej?
J.G.: Muszę przyznać, że w swoim życiu miałem sporo szczęścia. Przede wszystkim mogę robić to, co naprawdę kocham. Wszystko zaczęło się dosyć niewinnie i wręcz nieświadomie, ale każdy kolejny krok, kolejny sukces jest dla mnie potwierdzeniem, że droga, którą podążam, jest właściwa. Nagrody i stypendia otwierały przede mną kolejne etapy rozwoju, pozwalały zdobywać doświadczenia, które były dla mnie bezcenne, a przede wszystkim były motywacją, o którą tak często ciężko w dzisiejszych czasach. Przede wszystkim jednak najważniejszą nagrodą jest dla mnie możliwość współpracy z orkiestrą.
Za każdym razem kiedy staję na pierwszej próbie przed nowym, lub też już znanym zespołem, myślę o tym, jaki to wielki przywilej. Mogę opowiadać dużej grupie osób o tym, jak ja czuję muzykę i co ona dla mnie znaczy. Moim sukcesem jest każda pięknie zagrana fraza, każda owocna próba oraz każdy wspólnie przeżyty koncert.
M.T.: Ma Pan też doświadczenie w pracy nad spektaklami w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie. Czym zaskoczyła Pana praca w teatrze operowym?
J.G.: Praca jako dyrygent asystent w Operze Narodowej w Warszawie okazała się dla mnie doświadczeniem niezwykle wielowymiarowym. Zaskoczyła mnie przede wszystkim ogromna złożoność świata opery – równoczesne działanie muzyki, dramaturgii, scenografii, światła i ruchu scenicznego. Dyrygent musi być świadomy wszystkich tych elementów i potrafić je scalać w spójną całość. Niestety element dyrygentury operowej jest często pomijany lub traktowany marginalnie w trakcie studiów dyrygenckich, stąd dla osoby, która dopiero wchodzi w ten świat, stanowi to jeszcze większe wyzwanie. Cenię też dynamikę procesu prób oraz elastyczność, jakiej wymaga teatr. W operze każdy dzień potrafi przynieść coś nowego, co wymaga szybkiej reakcji i zrozumienia potrzeb wielu osób zaangażowanych w produkcję. To środowisko niezwykle rozwijające, uczące uważności i otwartości.
M.T.: Czy z Pana perspektywy polska scena klasyczna jest przyjazna młodym muzykom? Jak im dodawać skrzydeł tak, żeby zostali i tworzyli w kraju?
J.G.: Polska scena klasyczna staje się coraz bardziej otwarta na młodych twórców – widać to w programach stypendialnych, konkursach, festiwalach i inicjatywach instytucji, które coraz częściej powierzają młodym artystom odpowiedzialne projekty. Jednak kluczowe jest stworzenie środowiska, w którym młodzi muzycy czują realne wsparcie: możliwość rozwoju, przestrzeń do poszukiwań i poczucie, że ich praca jest dostrzegana. Ważne jest budowanie kultury mentorstwa oraz tworzenie zespołów i projektów, które dają młodym twórcom satysfakcję i poczucie sensu. Jeśli młody artysta widzi w Polsce szanse na rozwój i współtworzenie życia muzycznego, naturalnie wybiera pozostanie w kraju. Wierzę, że wspólna praca wszystkich instytucji – od szkół po filharmonie – może te warunki systematycznie umacniać.
M.T.: Takim wzmacniającym projektem jest z pewnością Międzynarodowy Festiwal Młodych Laureatów Konkursów Muzycznych w Katowicach. Podczas tegorocznego, już 35. Festiwalu zadyrygował Pan Polską Orkiestrą Sinfonia Iuventus im. Jerzego Semkowa. To bardzo młody zespół. Czego może nauczyć się młoda orkiestra od młodego dyrygenta, a czego dyrygent od orkiestry?
J.G.: Praca z młodą orkiestrą daje ogromną satysfakcję. To praca pełna energii, ciekawości i gotowości do pracy. Fantastycznie wspominam naszą współpracę z Orkiestrą Sinfonia Iuventus, też dlatego, że duża część orkiestry to moi znajomi jeszcze z niedawnych czasów studiów. Jednocześnie istnieje delikatna granica między naturalną koleżeńskością a zachowaniem właściwej, zawodowej relacji. Dyrygent musi potrafić stworzyć atmosferę partnerstwa, nie tracąc przy tym klarowności swojej roli. Uważam, że najważniejsze jest to, aby „kupić” orkiestrę swoją wrażliwością, zaangażowaniem i przygotowaniem.
Kiedy muzycy widzą, że dyrygent wie, dokąd zmierza, podążają za nim z pełnym zaangażowaniem. Z kolei dyrygent może za każdym razem wiele nauczyć się od orkiestry – każda współpraca jest dialogiem i procesem, który rozwija obie strony.
M.T.: W programie wspomnianego katowickiego Festiwalu ucieszyła mnie znacząca obecność muzyki polskiej. Jak Pan odnajduje się w rodzimym repertuarze – bywa, że trudnym i mniej znanym, jak „Szkice węglem” Noskowskiego?
J.G.: Polski repertuar zajmuje ważne miejsce w mojej pracy, jest niezwykle różnorodny i stawia przed dyrygentem konkretne, ciekawe wyzwania. Uwielbiam muzykę Szymanowskiego, Kilara, Lutosławskiego czy Karłowicza i jak tylko mam okazję staram się umieścić wybrany utwór tych kompozytorów w programie koncertu. Często też staram się poznawać kompozycje nieznanych mi dotąd twórców i muszę przyznać, że często nie dowierzam, ile jeszcze przed nami pięknego i nieodkrytego polskiego repertuaru. Szkice węglem Noskowskiego znalazły się w programie koncertu na prośbę organizatorów Festiwalu i był to wybór doskonały! To przykład muzyki, która nie jest powszechnie wykonywana, a jednak pokazuje, jak wiele ciekawych, a często niedocenianych dzieł kryje nasza tradycja. Praca nad takimi utworami pozwala spojrzeć szerzej na historię polskiej muzyki i odkryć kompozytorów, którzy zasługują na większą obecność na estradzie. Jestem z polskiej muzyki szczerze dumny – zarówno z tej najbardziej znanej, jak i tej mniej oczywistej – i zależy mi, by była jak najczęściej prezentowana nie tylko w kraju, ale też poza jego granicami. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł aktywnie promować ją na międzynarodowych scenach, bo uważam, że ma ogromny potencjał, by zainteresować i poruszyć zagraniczną publiczność.
M.T.: Serdecznie Panu (i polskiej muzyce) tego życzę. A jaką jeszcze, oprócz promocji muzyki polskiej na świecie, czuje Pan misję w swoim zawodzie? Jakim dyrygentem chciałby Pan być?
J.G.: Chciałbym być dyrygentem, który inspiruje i buduje atmosferę wzajemnego zaufania i szacunku. Dyrygentem, który potrafi słuchać tak samo uważnie, jak prowadzić. Uważam, że dyrygentura to nie tylko praca nad brzmieniem i dźwiękiem, ale przede wszystkim nad wspólną wizją i energią zespołu. Jeśli mówimy o misji, dla mnie polega ona na odpowiedzialności za przekaz muzyki w jak najbardziej prawdziwej i szczerej formie. Dyrygent ma łączyć, inspirować, otwierać przestrzeń do przeżywania muzyki, zarówno dla muzyków, jak i dla publiczności. Chciałbym, aby każdy koncert stawał się spotkaniem, które zostawia ślad –niezależnie od skali i repertuaru. Muzyka nie jest w stanie zmienić świata, natomiast może zmieniać serca, które mają wpływ na świat.
