recenzje

Queen. Piękna podróż w przeszłość

Londyn, rok 1974. Wschodząca gwiazda muzyki rockowej, mająca na swoim koncie dopiero dwa studyjne albumy, grupa Queen, koncertuje trzykrotnie w jednej z najbardziej prestiżowych światowych scen koncertowych – The Rainbow. Bilety wyprzedają się błyskawicznie.

A dziś mamy okazję zobaczyć to, co czterdzieści lat temu widzieli tylko nieliczni…

Koncert od samego początku porywa – jest mocno rockowy i pełen młodzieńczej energii i świeżości. Freddie i spółka nie zawiedli publiczności i zagrali większość utworów z obu albumów Queen i Queen II, w tym – wtedy chyba największe przeboje – Son and Daughter, Seven Seas Of Rhye czy Keep Yourself Alive.

Oglądanie Queen poszukującego muzycznego kierunku, w którym grupa chciałaby pójść, jest niemal magiczne. Jesteśmy świadkami pewnego początkowego etapu, z którego jeszcze nie do końca wynika, w jaki sposób zespół będzie tworzył – słychać wyraźnie energetyczny, rockowy pazur, ale pojawiają się też bardziej liryczne motywy, jak na przykład w utworze White Queen (As It Began). I ta wybuchowa mieszanka koncertowa zostaje dopełniona klasycznym rock‘n’rollem z typowym dla młodych buntowników zacięciem w coverze Jailhouse Rock (mój faworyt!) Elvisa Presleya.

O albumie Live at the Rainbow ’74 powiedziano i napisano wiele, zanim jeszcze ten album został wydany. Z pewnością jest to gratka dla fanów zespołu – materiał z koncertu nie był nigdzie wcześniej publikowany w całości. Mimo spojrzenia wiele lat wstecz przez pryzmat późniejszych osiągnięć grupy, wydanie to niesie pewną świeżość i żywiołowość. Postawa sceniczna Freddie’go wpływa w istotny sposób na naszą percepcję sztuki – chociaż jak na lata siedemdziesiąte wydawał się on być bardzo ekscentryczną postacią, dziś nie szokuje, a mając w pamięci jego osiągnięcia po roku ’74 uświadamiamy sobie, co tak naprawdę w muzyce (także rozrywkowej) jest ważne.

Myślę, iż poza wartością czysto kolekcjonerską, album ten przenosi nas, także mentalnie, w czasie. Pośród ogromnej ilości współczesnych widowisk muzycznych skoncentrowanych na rozmaitych efektach, dodatkach i gadżetach trafiamy na coś na swój sposób egzotycznego, ale mimo to nadal prezentującego muzykę na pierwszym planie. Sama wartość poznawcza, jaką to nagranie niesie, sprawia, że powinno być ono traktowane jako coś ważniejszego w historii muzyki rozrywkowej, niż wyłącznie kolekcjonerski materiał dla fanów.

Dzisiejsza technologia pozwoliła na przygotowanie materiału o bardzo przyzwoitej jakości. O ile wizualnie nie da się ukryć, że nagranie jest sprzed czterdziestu lat – co jest akurat w pełni zrozumiałe – o tyle warstwa dźwiękowa została wypieszczona chyba do granic możliwości programowo-sprzętowych. Prawdopodobnie także duża zasługa leży po stronie ekipy rejestrującej ten materiał przed laty, ale trzeba przyznać, że efekt finalny jest mocno zaskakujący i słuchacz ma prawdziwą przyjemność z samego słuchania.

Samo wydanie (edycja 1CD oraz DVD) jest udane, bez zbędnych dodatków – zawiera jedynie książeczkę z kilkunastoma fotografiami z londyńskich koncertów. Ale postrzegam to bardziej jako pozytyw – w tej podróży w przeszłość to muzyka jest najważniejsza.

Więcej na: https://meakultura.pl/aktualnosci/queen-w-the-rainbow-patronat-medialny-1002

——————-

Tekst powstał dzięki Funduszowi Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć