Pod koniec roku można już pokusić się o podsumowanie. W 100-lecie urodzin Witolda Lutosławskiego zorganizowano wiele poświęconych kompozytorowi wydarzeń o mniejszym lub większym zasięgu, którym promesa Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego 100/100 Lutosławski przysłużyła się w sposób znaczący. Były festiwale, pojedyncze koncerty, pojawiły się też nowe wydawnictwa płytowe, wśród których szczególnego znaczenia nabrały publikacje utworów rzadziej wspominanych w kontekście jego dokonań muzycznych.
Rok 2013 okazał się ważnym czasem dla pozamainstreamowej działalności Lutosławskiego. Abstrahując od tego, czy artysta jest nam pośmiertnie za to wdzięczny, czy też wręcz na odwrót, piosenki publikowane pod pseudonimami Bardos i Derwid zwróciły uwagę artystów, badaczy i wydawnictw płytowych.
Poza płytami stawiającymi twórczość piosenkarską Lutosławskiego w nowym świetle, poza remiksami i twórczymi opracowaniami, nakładem Polskich Nagrań, a przy wsparciu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ukazała się płyta Warszawski dorożkarz: Piosenki Derwida – Witolda Lutosławskiego, bezpretensjonalna, stawiająca przed sobą nade wszystko cele dokumentacyjne. Zbiór czternastu „dorosłych piosenek”, jak je określa Danuta Gwizdalanka[1], pochodzących z lat 1958-1962 zaprezentowano w oryginalnych wykonaniach. Wśród wykonawców – legendy. Rena Rolska, Sława Przybylska, Wiesława Drojecka, Ludmiła Jakubczak i Halina Kunicka, a oprócz pań także Olgierd Buczek w najpopularniejszym walcu Lutosławskiego Warszawski dorożkarz, Jerzy Michotek, Tadeusz Woźniakowski i Włodzimierz Kotarba. Do tego popularne w Polsce od czasów dwudziestolecia zespołowe formacje wokalne, tu reprezentowane przez Chór Czejanda i Chór Beltono. Nie brakło też gwiazd z zagranicy – jako bonus dodano na płycie francuskojęzyczne wykonanie Warszawskiego dorożkarza w wykonaniu Jeanne Yovanny.
Ci, którym brakowało dostępu do oryginalnych piosenek Derwida, dostali w tym roku pozycję wymarzoną. Oprócz wspomnianego Dorożkarza, słyszymy pierwszy, jak byśmy dziś powiedzieli, hit Lutosławskiego. Brzmiący głosem Reny Rolskiej slowfoks Nie oczekuję dziś nikogo wygrał w zainaugurowanym w 1959 roku plebiscycie „Radiowa piosenka miesiąca” jego listopadową edycję. Na piosenkę oddało swój głos 935 słuchaczy Polskiego Radia. Kolejne miesiące i lata przynosiły też kolejne zwycięstwa piosenek Derwida. Los wspomnianego przeboju podzieliły też swingujące Plamy na słońcu (1961).
Na płycie, oprócz wspomnianych, słyszymy fokstroty, walce i tanga. Cyrk jedzie, Czarownica, Milczące serce czy Kapitańska ballada to tylko niektóre z tytułów, w rytm których śledzić można ścieżki, którymi podążał język muzyczny wczesnego Lutosławskiego. Już wtedy widać w jego piosence nieoczywistą harmonię, stawiającą utwory Derwida poza naczelną kategorią łatwo wpadających w ucho refrenów (patrz: Filipince nudno – tam się dzieje!). Ale skłonność do mieszania trybów (zwrotki w dur, refreny w moll lub odwrotnie) czy inne harmoniczne zuchwalstwa nie stanęły na przeszkodzie popularności tych utworów.
Paradoksalnie, im bardziej Lutosławski chciał się schować za swym pseudonimem, tym bardziej przychodziła do niego niepożądana sława. Marginesowa, zarobkowo traktowana działalność przysparzała mu popularności, przed którą uciekał w swoje muzyki żałobne i weneckie gry. Skażony wizerunek, plamy na słońcu. A dziś? Gdy Esa-Pekka Salonen dyryguje w Berlinie III Symfonią, a Koncert na orkiestrę brzmi podczas BBC Proms w legendarnej Royal Albert Hall, domowa potańcówka w stylu retro wydaje się sympatyczną odskocznią, która, jak gumka, te plamy ściera.
————-
Warszawski dorożkarz: Piosenki Derwida – Witolda Lutosławskiego
Polskie Nagrania, 2013, PNCD 1503
[1] Patrz: D. Gwizdalanka, Lutosławski: piosenki dorosłe, [w:] „Ruch Muzyczny” 2013 nr 16/17, s. 52-59.