Wyjątkowej urody koncert odbył się 22 września b.r. w murach chełmińskiej fary pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Zabrzmiała na nim bowiem muzyczna kwintesencja XVII-wiecznej Rzeczypospolitej szlacheckiej, pełniącej w ówczesnej Europie rolę przedmurza chrześcijaństwa. Jednakże temperament i megalomania właściwa naszym przodkom ustąpiła miejsca pokorze i kontemplacji. A przewodnikiem ku tej postawie okazał się jeden z największych mistrzów polskiego baroku, Grzegorz Gerwazy Gorczycki.
Stało się to możliwe dzięki staraniom dyrekcji Filharmonii Pomorskiej im. Ignacego J. Paderewskiego w Bydgoszczy oraz Samorządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Koncert ten, którego repertuar stanowiły: Missa Rorate coeli złożona ze skomponowanych osobno części stałych i zmiennych, Completorium oraz antyfona Salve Regina wyróżniał się na tle 51. Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego, skupionego na muzyce romantycznej i współczesnej. Wymienione utwory zostały uzupełnione o śpiewy chorałowe pochodzące z tzw. Ksiąg Piotrkowskich. Księgi te to Graduał i Antyfonarz, zatwierdzone w roku 1621 i 1628 przez obradujący wtedy Synod Piotrkowski. Były one odpowiedzią polskiego duchowieństwa na uchwały Soboru Trydenckiego, próbującego zatrzymać postępującą deformację gregoriańskiej monodii. Zebrane w nich śpiewy, nazwane potocznie chorałem piotrkowskim są prawdziwym polskim unikatem na skalę europejską – jakże przez nas niedocenianym. Całość weszła w skład niezwykle ciekawego projektu po nazwą Chorał Sarmacki, czyli muzyka Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego jako wkład Rzeczypospolitej Obojga Narodów w tradycję Europy Oświeconej. Warto przy tym podkreślić, że koncert został zorganizowany na życzenie melomanów, zachwyconych wykonaniem wspomnianych dzieł kompozytora 14 grudnia 2012 roku w sali koncertowej bydgoskiej filharmonii.
Pomysłodawcą i głównym realizatorem przedsięwzięcia był Robert Pożarski – śpiewak, badacz dawnych rękopisów i kantor kościoła pokamedulskiego na warszawskich Bielanach. Podjął się niełatwego zadania odtworzenia brakujących partii w obu mszach, nie zachowały się one bowiem w całości. Następnie zaangażował Bornus Consort, zespół najbardziej chyba zasłużony w przywracaniu do życia polskiej muzyki dawnej. W jego skład weszli: Tatiana Pożarska – sopran; Robert Lawaty – kontratenor; Marcin Bornus-Szczyciński i Robert Pożarski jako tenory oraz Stanisław Szczyciński i Mirosław Borczyński w partiach basowych. Zaproszono także do współpracy kwartet wokalny Tempus, kierowany przez Andrzeja Borzyma juniora, oraz utworzono na potrzeby projektu Zespół Instrumentów Dawnych, składający się dwojga skrzypiec, altówki, dwóch trąbek clarino, puzonu basowego oraz pozytywu. Instrumentalistom przewodził w chełmińskim wykonaniu koncertmistrz Leszek Firek. Prawdziwym ewenementem okazał się natomiast Chór Sarmacki spontanicznie nazwany imieniem twórcy Missa Rorate coeli. W jego skład weszły bowiem osoby niezajmujące się zawodowo muzyką − lekarze, inżynierowie, chemicy, studenci, a jednocześnie zagorzali wielbiciele dawnych brzmień, zwłaszcza sztuki Gorczyckiego. Wszyscy wykonawcy spotykali się na serii warsztatów prowadzonych przez Pożarskiego, by w ich wyniku zaprezentować owoc swojej pracy szerokiej publiczności. Po prezentacjach w Warszawie, Wrocławiu i Bydgoszczy przyszedł czas na miejsce najbardziej związane z osobą kompozytora. Gorczycki bowiem w latach 1692-1694 wykładał retorykę i poezję na Akademii Chełmińskiej oraz kierował kapelą tamtejszego kościoła archiprezbiterialnego, czyli właśnie fary. Okoliczność ta zobowiązuje, stąd też cały aparat wykonawczy wzorowo stanął na wysokości zadania.
Koncert rozpoczął chorałowy introit Rorate coeli desuper w wykonaniu męskiej części Chóru Sarmackiego. Ta bardzo znana antyfona gregoriańska wywołuje uczucie tęsknoty za spełnieniem obietnic mesjańskich, które zabrzmiało również w chełmińskiej farze. Kwartet solistów podjął natomiast werset psalmu Benedixisti, Domine, po którym introit został powtórzony w wersji chóralnej. Bardzo pomysłowe okazało się również wykorzystanie techniki wykonawczej alternatim w Kyrie oraz Gloria. Dodawało to wykonaniu pewnego dynamizmu, jednakże przekaz całości był bardziej wyciszający, kontemplacyjny, skłaniający do zastanowienia się nad sobą. Sprzyjało temu zarówno zastosowanie dynamiki płaszczyznowej przy jednoczesnym uwypukleniu kontekstu harmonicznego, jak i śpiew a capella w całej mszy. Ciekawy okazał się również kontrast w sposobie odśpiewania czytań mszalnych, koncert bowiem z racji tematyki przyjął formę nabożeństwa liturgicznego. O ile Lectio w interpretacji Marcina Bornus-Sczycińskiego przywodziła na myśl tradycje bliskowschodnie, zwłaszcza żydowską o tyle śpiew Ewangelii przez Roberta Pożarskiego został utrzymany w stylu bizantyjskim. Pierwsze z czytań zostało bowiem wykonane szorstko, przy bardzo rozbudowanej ornamentyce i mającym znaczenie retoryczne udźwięcznieniu spółgłosek. W porównaniu z nim drugie zabrzmiało majestatycznie, na co pozwoliło ograniczenie ozdobników w celu podporządkowania ich zasadniczemu zrębowi melodycznemu, jak i wykorzystanie techniki głosu krytego. Oba te sposoby stanowiły wyróżnik na tle całej mszy, utrzymanej w surowym, medytacyjnym brzmieniu, pozbawionym wewnętrznych napięć. Faktycznie można było odczuć w nim atmosferę adwentu.
W drugiej części koncertu do śpiewających dołączyli instrumentaliści. Surowa, wręcz ascetyczna tkanina dźwiękowa mszy roratniej ustąpiła miejsca muzycznym fajerwerkom i splendorowi właściwemu staropolskim celebracjom. Jak powiedział Robert Pożarski, muzyka Gorczyckiego jest żywiołowa, mocna, śpiewana w polskim kontuszu, nie we francuskich rajtuzach i rzeczywiście taką była tamtego wieczoru. Stało się to dzięki dumnie brzmiącym fanfarom trąbek clarino, wykonanym niezwykle czysto pod względem intonacyjnym, czujnej i uważnej pracy organisty jako realizatora basso continuo, a przede wszystkim sprawnej koordynacji Leszka Firka. Nie sposób nie docenić także starań strony wokalnej. Kwartet solistów, mimo początkowego braku współpracy w Missa Rorate coeli, w Sanctus osiągnął wzajemne zrozumienie, by konsekwentnie dotrwać w nim do ostatniej nuty. Należy wyróżnić tu sopranistkę Tatianę Pożarską, dysponującą ciekawą, gęstą barwą głosu, aczkolwiek w stosunku do pozostałych solistów używającą zbyt dużo ozdobników, oraz basa Mirosława Borczyńskiego za szlachetny, a przy tym odpowiadający wymogom wykonawczym i dopracowany technicznie śpiew. Fenomenalny okazał się Chór Sarmacki, dobrze przygotowany i naprawdę oddany realizacji projektu. Wielką przyjemnością było słuchać zarówno części wziętych z chorału piotrkowskiego, inkrustujących barokową polifonię, jak i samych partii chóralnych. Na uwagę zasługuje dobra intonacja sopranów i tenorów, będąca częstym problemem tych głosów w chórach niezawodowych, inicjatywa i dobranie kolorystyczne altów oraz skupiony, poważny wyraz basów. Wielką szkodą było wobec tego powierzenie chórowi zbyt małej ilości partii w stosunku do solistów. Twierdzenie to jest jak najbardziej uzasadnione, szczególnie po wysłuchaniu Te lucis ante terminum i Salve Regina aż do końcowej kadencji koronującej cały koncert. Sukces Chorału Sarmackiego był więc niewątpliwy i na pewno nie zakończy się na wykonaniu chełmińskim.