LHC, Genesis autorstwa Julii Curyło

recenzje

Skrzynia z tajemnicą. Genesis Ani Rusowicz

Druga płyta to sprawdzian dla artysty. Banał, a Ania Rusowicz banałów nie lubi. Lubi za to nowe, ale przemyślane rozwiązania, własny styl i profesjonalizm. Wszystko to znajdziemy na Genesis.

W przypadku Ani nie tyle druga płyta to sprawdzian dla artysty, co: płyta to sprawdzian dla drugiego artysty. Po świetnym Moim big-bicie, na którym to albumie wokalistka, oprócz własnych piosenek, zinterpretowała kilka przebojów swojej tragicznie zmarłej mamy, Ady Rusowicz (gwiazdy święcącego triumfy w latach 60. i 70. zespołu Niebiesko-Czarni), pojawiło się zagrożenie, że publiczność będzie Anię kojarzyć wyłącznie jako kontynuatorkę dzieła matki. Uderzające jest podobieństwo wizualne obu pań, sposób śpiewania, barwa głosu, podobne imiona, to samo nazwisko… Pamiętam Adę Rusowicz i dobrze pamiętam jej głos. Ania to jej dokładna kopia. To ciekawe i może zabawne na jakiś czas, ale myślę, że Ania powinna pomyśleć o wykreowaniu samej siebie[1] – taki przykładowy komentarz pojawił się w lutym 2012 roku pod jednym z artykułów o debiutującej przed szerszą publicznością artystce. Już dwa miesiące później Ania trzymała w ręku cztery Fryderyki (w kategoriach: Wokalistka Roku, Album Roku Pop, Produkcja Muzyczna Roku oraz Fonograficzny Debiut Roku). Ludziom spodobało się to, co robi. Do kogo mam być podobna jak nie do własnej mamy?[2] – pytała piosenkarka.

Minęły dwa lata i zmieniło się bardzo dużo – nie można nie widzieć tego upływu czasu i tych zmian – mówi artystka dziś[3], po premierze swojego drugiego albumu – Genesis. Na okładce LHC, Wielki Zderzacz Hadronów, największa maszyna świata. W środku Wielki Wybuch. „Zderzacz” brzmień. Rusowicz nowa, ale znana. Gratka dla poszukiwaczy pereł.

To, co było, jest tylko inspiracją, lecz niezwykle silną. To, co było, rodzi pomysły. A To co było to porywający, wybornie rytmiczny i niesłychanie pozytywny singiel, wcale niereprezentatywny dla płyty, łamiący jej spójność. I całe szczęście. Bo przecież, jeśli tańczyć, to tylko zapominając o całym świecie i drąc kartki scenariusza. I tylko do tej piosenki. To, co jest, uderza. I odurza. Zwłaszcza surowym grunge’owym brzmieniem. Produkcją Genesis zajął się bowiem Emade, a efekty słychać już od pierwszych dźwięków. Głos wokalistki wcale nie jest blisko słuchacza, nie namawia go do łatwej percepcji, ale i tak mówi o ważnych sprawach. Przeszłość zaś jest tu nie ciężarem, a atrybutem. Rzeka pamięci, w której kantylenę wokalistki rozdziera pulsująca perkusja, to rozpaczliwa modlitwa o zatrzymanie biegu, o chwilę władzy nad czasem. Jak się okazuje w Mantrze, tej władzy nie zyskują też czekający, zawieszeni, pozostawieni w stagnacji. Przecież ja Tobie oddałam wiosnę[4] – można już tylko naiwnie zaśpiewać, bo nawet nie zawołać.

zdjęcie z planu teledysku Ptaki,
materiały prasowe

Jednym z piękniejszych utworów jest na płycie melodyjne, ale niepozbawione dramatyzmu (np. w ostatniej zwrotce) Nie uciekaj z ostinatowym motywem, eksponującym brzmienia kolejnych instrumentów. Wędrówkę „po krawędzi tęczy” lepiej zrozumieć dzięki skrzypcom, zwłaszcza w refrenach. Krótko mówiąc: walc dla koneserów. Natomiast Tango śmierci, równocześnie archaizujące i bardzo współczesne, zachwyca proporcją zachowaną pomiędzy namiętnymi, pełnymi ekspresji zwrotkami a bardzo zdyscyplinowanymi refrenami. To dowód kunsztu autorki, której nie o to chodzi, by sobie pokrzyczeć.

Energia, skumulowana w zaprezentowanym przez Rusowicz materiale muzycznym, aż kipi, ale nie wydostaje się poza ramy gustownej stosowności. Anioły na Genesis odgrywają tę rolę, co Stróże świateł na Moim big-bicie, a Ania zamienia się w nich w niepokorną duszę. Albo po prostu nią jest. Burzliwe i nawet nieco agresywne zwrotki Polnych kwiatów prowadzą do pełnych słodyczy refrenów – zabawa rytmem wyraźnie oddziela tu obie strefy. Całością zawiadują dzieci polne kwiaty.

Zaraz po To co było pragnę wyróżnić piosenkę Ptaki –  pogodnie smutną, rzekłabym, nie uciekając (za radą artystki zresztą, nie uciekając) od oksymoronów. To zapewne nienowa w historii poezji, ale nadal nośna konstatacja, że wszystko, co miało się wydarzyć, już się wydarzyło. I jednocześnie jeden z lepszych tekstów tego albumu.

Ludzie domy swe pozamykali
Do snu dzieci spać poukładali
Starcy wino już podopijali
A świat w jednej z chwil zamilkł cały
[5]

Inna sprawa, gdy zima, która w Ptakach łączyła się ze spokojem, przychodzi „nazbyt wcześnie”. Wówczas bunt jest uzasadniony. I poparty mądrym tekstem To nie ja.

Nie podoba mi się za to zbytnia tekstowa pochopność, którą obserwujemy tu i ówdzie w Tam gdzie pada deszcz. Muzycznie świetna, naprawdę obiecująca piosenka, straciła na banalnych słowach refrenu. Zwrotki też epatują zbyt oczywistymi kontrastami: światło-cień, czerń-biel, deszcz-ogień, step-morze. Szkoda, bo ten utwór jakoś dziwnie przypominający mi Trzeba mi wielkiej wody Maryli Rodowicz wnosi do albumu prawdziwy, niepozbawiony dystyngowanej powściągliwości, posmak retro, a taka stylizacja wciąż jeszcze nęci polskich słuchaczy. Jestem trochę taką starą szafą z ubraniami albo skrzynią z różnymi starymi gadżetami, która niesie ze sobą jakąś tajemnicę[6] – tłumaczy wokalistka.

Podróż do wnętrza takiej szafy to zadanie specjalne – wymaga u odbiorcy skupienia i zrozumienia tego, co w Ani Rusowicz najbardziej wyraziste. Na płycie artystki nie brakuje czasu dla instrumentalistów. To dość istotne. Rozsądny artysta nie zawsze sam jest na pierwszym planie, ale zawsze daje pierwszeństwo dobrym rozwiązaniom. Obawy o wtórność Ani wobec matki okazały się niepotrzebne – album Genesis dowiódł wielkości jego autorki, stał się doskonałym studium na temat przeszłości i tego, co możemy w niej odnaleźć. Jestem pewna, że w nadchodzącym roku zaowocuje niejedną prestiżową muzyczną nagrodą. Bo takie powroty smakują. W ogóle takie wędrówki smakują.

Dokąd, dokąd idziesz
Stamtąd, stamtąd wrócisz
[7]

——

Ania Rusowicz, Genesis
Wydawca: Universal Music Polska 2013 r.

  1. Tango śmierci
  2. Polne kwiaty
  3. Ptaki
  4. Tam gdzie pada deszcz
  5. Anioły
  6. Mantra
  7. To nie ja
  8. Nie uciekaj
  9. To co było
  10. Rzeka pamięci
  11. Powroty do siebie
  12. Co z tego mam?

[1] https://muzyka.onet.pl/pop/ania-rusowicz-faworytka-fryderykow/mwgqk [dostęp: 6 XII 2013].
[2]
https://www.youtube.com/watch?v=xX7rS6dwqgQ [dostęp: 10 XII 2013].
[3]
https://www.youtube.com/watch?v=DIG_fe68eoY [dostęp: 6 XII 2013].
[4]
Ania Rusowicz, Mantra.
[5]
Ania Rusowicz, Ptaki.
[6]
https://www.youtube.com/watch?v=DIG_fe68eoY [dostęp: 6 XII 2013].
[7]
Ania Rusowicz, Powroty do siebie.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć