Zilustrowane obrazy
Cała historia ma swój początek w 1911 roku, kiedy to Granados ukończył swój cykl sześciu utworów fortepianowych Goyescas. Fascynacja, jaka zrodziła się z obcowania z obrazami Francisca Goi, pchnęła kompozytora do stworzenia własnej, muzycznej wizji Hiszpanii. Tchnął on życie w uśpioną w obrazach hiszpańskość i za pomocą muzyki zilustrował to, co przez ponad stulecie było żywe tylko w wymiarze wizualnym. Odkrył dla słuchaczy niezwykły świat widziany oczyma Goi – Hiszpanię torreadorów, majos i majas.
Cykl Goyescas czerpie z fascynacji hiszpańską ludowością, popularną pod koniec XVIII wieku. Symbolem tego nurtu są malowane przez Goyę sceny rodzajowe w formie ponad 60 projektów gobelinów. Obrazy te, które stały się inspiracją dla Granadosa, ukazują różnorodne sceny z życia osiemnastowiecznych majos i majas – arystokracji zafascynowanej ludowymi zwyczajami, muzyką i walkami byków. Przedstawiają te aspekty ówczesnej kultury, które uznawane były za typowo hiszpańskie: tańce, pojedynki, flirty, miłosne wyznania i serenady śpiewane przy akompaniamencie gitar. Granadosa zachwyciła Hiszpania widziana oczyma Goi. Wizja stworzona w cyklu fortepianowym jest przywołaniem wzorów i schematów oddanych na płótnach przez wielkiego malarza.
Granados w swojej fascynacji światem Goi nie poprzestał na przedstawieniu go w formie utworów fortepianowych. Trzy lata po opublikowaniu pierwszego tomu cyklu, zaczął tworzyć jego orkiestrową wersję. Były to zalążki opery, która ujrzała światło dzienne w Nowym Jorku, 28 stycznia 1916 roku. Premiera okrzyknięta została wydarzeniem szczególnym. Było to pierwsze wystawione na scenie Metropolitan Opera dzieło operowe, śpiewane w języku hiszpańskim. Mimo wielu negatywnych opinii, jakie wystawili operze krytycy, publiczność przyjęła ją z entuzjazmem. Stworzona przez Granadosa muzyka została skrytykowana, ponieważ nie była tak porywająca, jak skomponowana w 1875 roku Carmen Bizeta. Granados wraz z małżonką byli obecni na premierze. Niestety ekscytująca podróż za ocean miała okazać się ich ostatnią. W wyniku torpedowania, statek, którym wracali do Europy zatonął w kanale La Manche, 24 marca 1916 roku.
Besame mucho
Pół roku po śmierci Granadosa na świat przyszła Consuelo Velazquez, meksykańska pianistka, kompozytorka i autorka piosenek. Naukę gry na fortepianie rozpoczęła w wieku czterech lat, muzyczną karierę rozpoczęła koncertując w Palacio de Bellas Artes – najważniejszej instytucji kulturalnej Meksyku, oraz w radiu. Szybko jednak skłoniła się ku tworzeniu muzyki popularnej; pisała teksty i muzykę do znanych latynoskich przebojów, a także sama nagrywała piosenki.
Fascynowała ją twórczość Enrique Granadosa. W 1941 roku skomponowała romantyczną balladę Besame mucho, która wkrótce zdobyła niezwykłą popularność i była nagrywana przez artystów z całego świata w wielu wersjach językowych. Ta właśnie piosenka była hołdem dla twórczości hiszpańskiego kompozytora, wykorzystywała bowiem wyraźnie motywy jednego z utworów z cyklu Goyescas, zatytułowanego La maja y el ruiseñol, czyli Dziewczyna i słowik.
Bill Evans Trio
Z kolei kiedy powstała piosenka Besame mucho, William John Evans miał 12 lat. Właśnie wtedy młody, uzdolniony chłopak, który do tej pory znał i grywał jedynie utwory z repertuaru muzyki klasycznej, usłyszał w radiu jazz. Może właśnie dzięki temu wszedł do czołówki jazzowych pianistów, znany jako Bill Evans .
Dzięki klasycznej edukacji muzycznej na Southeastern Luisiana University, muzykę poważną znał od podszewki. W swojej twórczości sięgał po brzmienia bliskie epoce impresjonizmu, nowatorsko interpretując tradycyjny repertuar jazzowy. Na jego styl wpłynęła inspiracja muzyką fortepianową Theloniousa Monka. Współpraca z sekstetem Milesa Davisa w 1959 roku zaowocowała wydaniem płyty Kind of blue. Po odejściu od Davisa Evans skupił się na stworzeniu trio, w skład którego poza nim – pianistą – wszedł grający na kontrabasie Scott LaFaro oraz perkusista Paul Motian. W tym składzie Bill Evans Trio nagrało w 1961 roku album Waltz for Debby, którego tytułowy utwór na stałe wszedł do standardów jazzowych.
W 1965 roku ukazała się płyta Bill Evans Trio with Symphony Orchestra. W skład trio oprócz Evansa weszli Chuck Israels (bass), oraz zamiennie Larry Bunker i Grady Tate (perkusja). Orkiestrę poprowadził Claus Ogerman, który był autorem symfonicznej aranżacji utworów. Na płycie poza oryginalnymi utworami Evansa i Ogermana znalazły się utwory inspirowane kompozycjami Bacha, Chopina, Skriabina, Faure i Granadosa. Jazz – niepokorne dziecko muzyki klasycznej – wrócił do korzeni, czerpiąc pomysły i inspirację z utworów epoki romantyzmu i baroku.
Pierwszy na płycie utwór, zatytułowany Granadas, nawiązuje do tego samego utworu z cyklu Goyescas Granadosa, co piosenka Velazquez: La maja y el ruiseñol. Evans niemalże dosłownie cytuje utwór Granadosa, wprowadzając orkiestrowe interludium. Prowadzi ono do utrzymanej już w stricte jazzowym klimacie improwizacji na temat utworu Granadosa:
Podobnie jak w przypadku recenzji opery Granadosa, reakcja krytyków na płytę nie była najłaskawsza. Wykonaniu zarzucono przytłumienie improwizacji Evansa brzmieniem orkiestry, a proponowanym opracowaniom -brak twórczej inwencji.
Osobiście płyta ta wydaje mi się warta posłuchania z dwóch powodów: pierwszym jest łączenie stylistyki jazzu i muzyki orkiestrowej. Obecnie takie łączenie stylów nie jest czymś niezwykłym i nie szokuje; wymienić można wielu artystów muzyki rozrywkowej i wiele zespołów rockowych, które decydują się na współpracę z orkiestrą (patrz Kiss Symphony: Alive IV, czy Symphonicities Stinga).
W ogarniętej free jazzem muzyce lat 60-tych XX wieku takie zestawienie odebrane zostało jednak niemalże jako anachronizm. Drugi powód, dla którego warto posłuchać płyty Evansa, to źródło inspiracji, do którego sięgnął: utwory kompozytorów baroku i romantyzmu. Żeby w pełni zrozumieć tę płytę, w pewnym momencie koniecznym będzie sięgnięcie również po oryginalną wersję utworów, które zainspirowały Evansa i Ogermana do stworzenia jazzowo-symfonicznych improwizacji.