Listopadowych chłodów nam nie brakuje, ale jest coś, co choć trochę ociepliło pochmurny niedzielny wieczór – to pierwszy półfinałowy odcinek ósmej edycji „Must Be The Music”. Kolejna porcja muzycznych emocji, kolejne wyzwania dla uczestników. Jeszcze trudniej jest zaskoczyć, jeszcze ciężej zdobyć uznanie już nie tylko ze strony jurorów, ale zwłaszcza widzów!
Dziewiątego listopada mieliśmy okazję poznać pierwszą półfinałową muzyczną dziewiątkę: zespół Zielone ludki, Bapu, Blanka & Nocny koncert, Lorein oraz Cała Praga Śpiewa. Nie zabrakło również solistów, wśród których znaleźli się: Marzena Gargas, Karolina Głowala, raper – Patsin M Ski Blue oraz Marysia Markiewicz. Całej palety emocji dostarczyli nam nie tylko uczestnicy, ale i zespół Enej, który otworzył program, a następnie zaprezentował się w repertuarze promującym jego najnowszą płytę. Premiera ta nie była przypadkowa, bo właśnie na tej samej scenie kilka lat temu zespół rozpoczął swą muzyczną karierę.
Zielone ludki zaprezentowali się jako pierwsi w ramach półfinału. Podczas castingu otrzymali cztery razy „TAK”. I tym razem sukces ze strony jurorów powtórzył się – ponownie otrzymali cztery zielone światła. Wsparcie jurorów nie wystarczyło jednak, by zespół mógł przejść do finału – zadecydowała o tym ocena widzów. Muzycy zaprezentowali się we własnym utworze Istnieć – występ w mojej ocenie okazał się dużo lepszy niż występ castingowy, choć nie jest to muzyka trafiająca w moje gusta.
Kolejnym uczestnikiem półfinałowego odcinka był zespół Bapu, który zaprezentował się w swoim utworze Przyjaciele. Osobiście uważam, że ich castingowy występ był zdecydowanie lepszy, bo trudniej było go przyporządkować do konkretnej grupy czy do danego gatunku muzycznego. Kompozycja była wtedy także zdecydowanie bardziej udana i oryginalna. Choć moim zdaniem ich ostatni występ nie był całkiem nieudany, w ocenie jurorów zespół wypadł źle. Ocenę pozytywną otrzymał tylko od Eli Zapendowskiej, która zgłosiła jedynie zastrzeżenie do kompozycji. Kora uznała utwór za plagiat, argumentując, że refren utworu Bapu kojarzy się jej z refrenem piosenki Mój jest ten kawałek podłogi. Czy jednak samo skojrzanie świadczy już o plagiacie? Znam mnóstwo piosenek, w których można by doszukiwać się podobieństw do innego repertuaru albo wręcz analogicznych fragmentów. Sam występ oceniam jako przyzwoity, pozbawiony pierwiastka zaskoczenia, jakiego oczekiwałabym od zespołu po występie castingowym.
Marzena Gargas to pierwsza wokalistka próbująca swych sił w półfinałowym odcinku. Nie wzbudziła ona we mnie zachwytu podczas odcinków castingowych, zachwyciła za to niemal wszystkich jurorów. Tym razem zaprezentowała się w utworze Christiny Aguilery Ain’t No Other Man. Już po pierwszym dźwięku spodziewałam się, że występ ten nie będzie należał do udanych. W ocenie jurorów również taki nie był. Wokalistka otrzymała „TAK” jedynie od Piotra Roguckiego, który nie potrafił nawet wskazać plusów występu Marzeny, a jedynie docenił jej pracę. Stwierdzenie, że Marzena „nie boi się pracy” nie przekonuje mnie jednak, bo wiem, że dotyczy każdego muzyka czy zespołu, który dąży do zrobienia kariery muzycznej. Zgodzę się natomiast z opinią Adama Sztaby, któremu występ Marzeny nie przypadł do gustu. Twórczość Christiny Aguilery nie należy do łatwych, a jej głos jest jednym z najlepszych głosów na świecie. Utwór, który wybrała uczestniczka, wymaga niezwykłej precyzji – zarówno intonacyjnej jak i rytmicznej, czego w tym występie zdecydowanie zabrakło. Pojawiło się dużo nieczystości – o czym wspomniała również Elżbieta Zapendowska. Zabrakło także pulsu i precyzji rytmicznej. Występ był zresztą jedynie próbą wcielenia się w Christinę Aguilerę. Oglądając go, miałam raczej wrażenie, że śledzę jakiś kabaret parodiujący utwór Christiny, a nie półfinałowy odcinek programu. Komicznie wyglądał również zupełnie niezsynchronizowany, niezręczny taniec Marzeny. Kolejnym mankamentem występu był fakt, że półfinalistka skupiła się bardziej na tle pozamuzycznym niż na samej muzyce. To wszystko było zdecydowanie niegodne półfinału „Must Be The Music”.
Karolina Głowala zachwyciła wszystkich podczas castingów, wykonując utwór I See Fire. More than Words z repertuaru Extreme to utwór, który usłyszeliśmy w wykonaniu Karoliny podczas półfinałów. Czternastolatka po raz kolejny ukazała swą wrażliwość, muzykalność oraz umiejętności, ale półfinały powinny być dla niej etapem końcowym w tej edycji programu. Jurorzy zachwycali się jej delikatnością, wrażliwością oraz tym, jak szybko się uczy i dąży do bycia muzykiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Jednak – tak jak wspomnieli – Karolina ma przed sobą długą drogę, więc finału jej raczej nie wróżę. Życzę natomiast, by w dalszym ciągu zmierzała w tym samym kierunku, a w przyszłości pokazała nam się – mam nadzieję – w jeszcze doskonalszej muzycznej wersji siebie.
Kolejnymi półfinalistami byli Blanka & Nocny Koncert, w których wykonaniu usłyszeliśmy autorski utwór Zapomnij o mnie. Jurorzy ponownie byli zarówno pod wrażeniem wokalistki, jak i całego zespołu. Również uważam tych muzyków za profesjonalnych. Instrumentaliści grają przyzwoicie, towarzyszy im dobry, dojrzały wokal. Co prawda utwór castingowy zachwycił mnie bardziej, jednak temu występowi również nie mogę niczego zarzucić. Zespół zaprezentował się jako niemal zawodowy, z gotowym repertuarem na płytę.
Następnym półfinalistą był Patsin M Ski Blue, który wykonał własny utwór zatytułowany My. Patsin jest bardzo dobrym, utalentowanym i charyzmatycznym artystą. Po raz kolejny zaprezentował swą własną kompozycję. Występ uważam za udany, bardzo oryginalny i szczery. Jest to jeden z niewielu raperów, który potrafił przykuć moją uwagę oraz zachwycić swoją twórczością i wyrazistością. Jedyne, czego mu na tym etapie potrzeba, to kogoś, kto doceni go jako pełnowartościowego artystę i pozwoli wprowadzić na polski rynek muzyczny. To właśnie Patsin M Ski Blue został finalistą ósmej edycji „Must Be The Music”.
Siódmym półfinalistą był zespół Lorein i choć ich początkowy występ wzbudził moje zainteresowanie, to jednak w półfinale zaprezentowali się zdecydowanie lepiej: lepsza kompozycja, lepsze brzmienie instrumentów oraz wokalu. Mimo wcześniejszej niechęci do zespołu, podczas odcinka półfinałowego Kora bardzo entuzjastycznie przyjęła muzyków. Skojarzenie z legendarnym zespołem Myslovitz Adam Sztaba uznał jedynie za komplement.
Marysia Markiewicz to kolejna młoda “perełka” na muzycznej scenie. Wykonała utwór z repertuaru Patrycji Markowskiej Świat się pomylił. Jak na trzynastolatkę może pochwalić się bardzo mocnym głosem o szerokiej skali, co daje jej ogromne możliwości. W jej śpiewie było wprawdzie trochę niedociągnięć i potknięć, ale w tym wieku nie należy ich jeszcze wytykać. Marysia ma czas, by się uczyć, ale właśnie z tego powodu uważam, że jej obecność w finale nie jest sprawiedliwa. Odbywa się kosztem innych wspaniałych zespołów, dysponujących gotowym repertuarem na płytę. Życzę jej jednak samych sukcesów i znalezienia własnej drogi muzycznej.
Ostatnim półfinalistą tego odcinka był zespół seniorów Cała Praga Śpiewa, który wykonał utwór Lat młodości. Występ jak zwykle energiczny, pełen radości, niosący ważne przesłanie i wartości, ale pomimo zachwytu jurorów nad uczestnikami oraz mojej osobistej sympatii do nich, nie typowałam tego zespołu na finalistów ósmej edycji „Must Be The Music”.
Pierwszy półfinałowy odcinek mamy za sobą. Znamy już dwójkę szczęśliwych finalistów, a są nimi: Patsin M Ski Blue oraz Marysia Markiewicz. Kolejnych finalistów poznamy już wkrótce.