Paryska Opéra Comique jest zacną instytucją muzyczną, obchodzącą w tym roku okrągłą trzysetną rocznicę założenia. Utworzona na mocy przywileju wydanego 26 grudnia 1714, Opéra Comique rozpoczęła działalność 3 lutego następnego roku, premierą spektaklu Télémarque pióra Jean-Claude’a Gilliera. Od tego czasu, na kolejnych scenach teatru (budynek płonął kilkakrotnie) nie przestawały powstawać kolejne dzieła, z których wiele zapisało się w historii muzyki, by wymienić tylko Carmen, Pelléasa i Mélisandę czy La Voix humaine.
Opéra Comique do dziś jest instytucją sprzyjającą wzbogacaniu repertuaru operowego, czego przykładem jest jej udział jako koproducenta w powstaniu nowego dzieła Philippe’a Boesmansa – opery Au Monde. Belgijski kompozytor ma już na koncie sześć dzieł operowych (wśród nich Iwonę, księżniczkę Burgunda według Gombrowicza), z których połowa swoje premiery miała na deskach brukselskiej opery La Monnaie. Również Au Monde zostało tam zaprezentowane po raz pierwszy, w marcu 2014, niemal rok przed paryską premierą w Opéra Comique.
Nowy utwór Boesmansa powstał w wyniku bliskiej współpracy kompozytora z francuskim dramatopisarzem i reżyserem – Joëlem Pommeratem, który zaadaptował na potrzeby opery swój tekst powstały w 2004 roku. Au Monde jest dramatem obyczajowym, rozgrywającym się na łonie bogatej rodziny mieszczańskiej. Protagonistami opery są trzy siostry, ich dwóch braci, ojciec oraz mąż jednej z nich. Główną osią dramaturgiczną dzieła jest powrót ze służby wojskowej młodszego z braci, Oriego (jedynej postaci, która posiada imię) oraz decyzja o przekazaniu zarządu rodzinnej firmy przez ojca przeczuwającego bliską śmierć. Wątkami pobocznymi opery są seria morderstw popełnionych na kobietach, w które zdaje się być uwikłany Ori, oraz jego kazirodczy romans z jedną z sióstr. Pommerat skonstruował swoje dzieło w taki sposób by pomimo pozornej statyki akcji, utrzymać widzów w napięciu. O niemal wszystkich wydarzeniach dowiadujemy się z relacji bohaterów – inne są nam sugerowane i to widzowi pozostaje często rozstrzygać, co zachodzi między osobami dramatu. Autor tekstu zastosował się również do starogreckiej zasady trzech jedności – dramat rozgrywa się bowiem na łonie rodziny, na przestrzeni kilku następujących po sobie dni i wewnątrz dużego apartamentu rodzinnego. Reżyser ograniczył dekoracje do minimum, pozostawiając wewnątrz czarnego sześcianu sceny jedynie stół, łóżko i fotel. Dzięki sprawnej grze światłem przenosi on nas pomiędzy różnymi pomieszczeniami mieszkania, które rozpoznać można dzięki znajdującym się w nich meblom oraz przez rozłożenie okien – tu zasugerowanych jako pasy białego światła.
Au Monde (06), foto:E.Carecchio
Tekst Pommerata znalazł bardzo dobrą oprawę w partyturze Boesmansa. Towarzysząca pozornemu bezruchowi dramaturgicznemu narracja muzyczna zdaje się niespieszna, utrzymana w tempach andante-moderato. Kompozytor zadbał o czytelność tekstu opery, któremu widocznie podporządkowanych jest wiele parametrów muzycznych – linie wokalne mają raczej zwarty charakter, a śpiew jest sylabowy. W Au Monde nie uświadczymy także ensembli – dialogi mają być proste, czytelne i możliwie najbardziej zbliżone do codziennej mowy. Charakteryzujący się poszerzoną tonalnością język kompozytora wyraźnie odwołuje się do tradycji, zwłaszcza rosyjskiego romantyzmu. Momentami odnieść można nawet wrażenie, że muzyka Boesmansa ma charakter wręcz pastiszowy, do czego kompozytor dodaje mniej lub bardziej zawoalowane cytaty z muzyki rozrywkowej, z powracającym kilkukrotnie My Way Franka Sinatry.
Część instrumentalna Au Monde napisana jest na małą orkiestrę, wzbogaconą o brzmienie akordeonu. Muzyka Boesmansa w naturalny sposób odpowiada charakterowi tekstu: jest, powiedziałbym, obyczajowa – kompozytor maluje dźwiękami świat, który zdaje się nam dobrze znamy, wraz ze wspomnianymi cytatami. Jednocześnie Belg potrafi budować suspens, „łamiąc” niekiedy spójność muzycznej narracji czy wprowadzając drobne niepokojące szczegóły jak na przykład tremola skrzypiec w wysokim rejestrze instrumentów.
Ekipa artystyczna paryskiej realizacji Au Monde była niemal taka sama, jak rok wcześniej w Brukseli. Wykonanie poprowadził Patrick Davin, który w Paryżu stanął przed małym składem Orchestre Philharmonique de Radio France. Na scenie pojawili się śpiewacy znani z premiery w la Monnaie, z wyjątkiem Philippe’a Sly, który w Opéra Comique wystąpił po raz pierwszy w roli Oriego. Całość wykonania stała na wysokim poziomie – francuscy muzycy pod batutą Davina zaprezentowali partyturę Boesmansa w sposób barwny i z precyzją. Dużą zaletą opery jest bardzo udana charakterystyka wokalna poszczególnych postaci: każdy z dwóch barytonów, sopranów jak również mezzo, tenor i bas posiada wspaniale dopracowaną partię, co w połączeniu z tak dobrze dobraną obsadą śpiewaków (wszystkich!) dało bardzo przekonywujący efekt.
Au Monde nie jest dziełem rewolucyjnym, ale nie sądzę, żeby jego twórcy mieli do tego w swoim zamyśle jakiekolwiek pretensje. Utwór Boesmansa i Pommerata jest solidnie zrealizowanym kawałkiem dobrego teatru muzycznego, z całą pewnością zasługującego na dalsze przedstawianie. Jest to również ciekawa kontrpropozycja wobec wielu nowych dzieł, w których wątpliwej jakości koncept i przegadanie serwowane są publiczności jako papka mająca zastąpić prawdziwą treść liryczną i muzyczną.
Au Monde (314), foto:E.Carecchio
—————