Każdego roku na każdej uczelni muzycznej powstaje mnóstwo utworów. Jeśli założymy, że jeden student kompozycji tworzy dziesięć utworów rocznie, można przyjąć, że cały rok kompozytorów tworzy ich rocznie pięćdziesiąt, wszyscy studenci kompozycji na uczelni – dwieście pięćdziesiąt, wszyscy studenci kompozycji w Polsce – tysiąc pięćset, a wszyscy na całym świecie, kto wie, może i kilkaset tysięcy. Jednak nie wszystkie utwory powstałe w akademickich atelier zostają wykonane. Nie każdy kompozytor jest tak zapalonym i wprawnym organizatorem, jak twórcą, w związku z czym część utworów z okresu studenckiego kończy swój żywot na jednorazowym pokazaniu profesorom partytury podczas egzaminu z kompozycji…
Ale czy zawsze tak jest?
Praca dyplomowa studenta kompozycji składa się ze standardowej pracy naukowej i z utworu. Wobec utworu magisterskiego postawione są znacznie większe wymagania niż wobec wcześniejszych kompozycji: ma on być owocem przemyśleń i doświadczeń z całego okresu studiów, a jednocześnie ma dowodzić warsztatu opanowanego w ciągu pięciu lat. Ponadto musi to być wielka forma, taka jak symfonia, suita symfoniczna czy koncert na instrument solo z towarzyszeniem orkiestry. W odpowiedzi na te wymagania, w minionym roku akademickim na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina powstały: Symbolon Adrianny Furmanik – trzyczęściowy utwór symfoniczny inspirowany malarstwem Zdzisława Beksińskiego, Koncert fortepianowy Aruto Matsumoto nawiązujący w swej formie do japońskiej formy poetyckiej Haiku, Koncert fortepianowy Kood-Yaah Fabiana Rynkowicza dedykowany narzeczonej kompozytora, Annie Hajduk (której nazwisko zostało przewrotnie ukryte w podtytule dzieła) oraz czteroczęściowa, podparta głęboką refleksją muzyczną Symfonia XXI wieku Ignacego Sokala. Utwory powstały, zostały z powodzeniem obronione i we wszystkich przypadkach okazały się skuteczną przepustką do tytułu magistra. Jednak młodzi kompozytorzy bynajmniej na tym nie poprzestali…
Koncert Kompozytorski Dyplomantów UMFC – to pomysł tyleż godny podziwu, co śmiały, by nie rzec: na granicy niemożliwości. Od lat instrumentaliści z ostatniego roku studiów prezentują się na estradzie Filharmonii Narodowej, tradycją są już popisy studentów pedagogiki baletowej w Sali Kameralnej Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, ale o Koncercie Dyplomowym kompozytorów nigdy nie było mowy. I cóż, w pewnym sensie to zrozumiałe: o ile instrumentaliście czy tancerzowi do satysfakcjonującego występu dyplomowego wystarczy prestiżowe miejsce, tak kompozytor oprócz prestiżowego miejsca musi mieć jeszcze świetną orkiestrę, świetnego dyrygenta i świetną promocję (bądź co bądź muzykę najnowszą wciąż traktuje się z pewną rezerwą). A jednak ten odważny pomysł kiełkował od lat w głowie młodych twórców, by wreszcie w kwietniu 2015 roku zaowocować koncertem symfonicznym pod batutą Marcina Łopackiego. W Sali Koncertowej UMFC zabrzmiały utwory symfoniczne dyplomantów w wykonaniu uczelnianej orkiestry – ze względu na ograniczenia czasowe nie mogły być to właściwe dzieła dyplomowe. Powodzenie koncertu utwierdziło jednak młodych twórców w pewności, że warto powalczyć o prawdziwy Koncert Dyplomantów. A opuszczenie przez nich murów uczelni na szczęście nie zniweczyło tej ambitnej inicjatywy.
Orkiestra: Sinfonia Iuventus. Dyrygent: Marcin Łopacki. Miejsce: Studio Koncertowe Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego. Taką poprzeczkę ustawili sobie Adrianna Furmanik, Aruto Matsumoto, Fabian Rynkowicz i Ignacy Sokal z myślą o planowanym Koncercie Wrześniowym. Okazał się on w praktyce koncertem styczniowym (na co wpłynęła czasochłonna organizacja związana z pozyskiwaniem sponsorów), jednak wydarzenie ochrzczono ostatecznie jako Koncert Kompozytorski „Dyplomanci 2015” i pod taką nazwą zaistniało na plakatach i afiszach. Od początku stycznia informacja o Koncercie na telebimie witała od progu studentów i pracowników UMFC, organizatorzy prowadzili ożywione działania marketingowe na facebookowej stronie wydarzenia; przy tak silnej promocji publiczność musiała dopisać. Jedyne niebezpieczeństwo związane było z recepcją utworów: wykonanie czterech potężnych dzieł muzyki nowej podczas jednego dwugodzinnego koncertu niesie za sobą pewne ryzyko. Obawy jednak okazały się niepotrzebne – publiczność ciepło przyjęła muzykę. Pierwszą część wypełniły koncerty fortepianowe – rozbrzmiał dynamiczny, intensywny rytmicznie Koncert fortepianowy Kood-Yaah Fabiana Rynkowicza, w którym nawet fortepian zdawał się wchodzić w skład aktywnego instrumentarium perkusyjnego, a następnie Koncert fortepianowy Aruto Matsumoto, łączący predylekcję do klasycznych rozwiązań pianistycznych sięgających XIX wieku z inspiracjami wschodnimi. Jeszcze silniejsze emocje wzbudziła część druga, którą rozpoczął trzycześciowy Symbolon Adrianny Furmanik – kompozytorka stworzyła wielobarwną, roziskrzoną tkaninę dźwiękową, na tle której sprawnie umieściła niezliczone muzyczne cliché. Koncert zwieńczyła Symfonia XXI wieku Ignacego Sokala – utwór będący wynikiem przemyśleń kompozytora na temat muzyki w drugim dziesięcioleciu XXI wieku i swoistym dyskursem pomiędzy tradycją a nowoczesnością. Ciemne, ciężkie, atonalne brzmienie pierwszej części ustąpiło w drugiej części na rzecz subtelnej tkanki dźwiękowej o dramaturgii budzącej nieodparte skojarzenie z muzyką filmową, zaś część trzecia – nawiązująca do klasycznego scherza – stanowiła swego rodzaju preludium do konceptualnej części czwartej: kolażu cytatów muzycznych kompozytorów XX wieku, klaryfikujących się miarowo aż po optymistyczne, triumfalne zakończenie akordem H-dur.
Współpraca z orkiestrą symfoniczną to szczególne wydarzenie w życiu młodego kompozytora, tak samo jak wyjątkowym dziełem jest utwór symfoniczny, stanowiący pewne podsumowanie wiedzy na temat poszczególnych instrumentów i nieocenione pole do popisu dla wrażliwości kolorystycznej. Wykonania orkiestrowe to swego rodzaju towar luksusowy – czasem jest to efekt nagrody w konkursie kompozytorskim, kiedy indziej – szczęścia, ale przecież ani jedno, ani drugie nie musi się przydarzyć każdemu studentowi. Wielka to strata, bo komponowanie muzyki orkiestrowej na sucho przyrównać można do malowania obrazów bez płótna – zetknięcie z tym żywym, pulsującym organizmem stawia przed twórcą nowe wyzwania, prowokuje do postawienia sobie nowych pytań i bez wątpienia jest krokiem milowym w doskonaleniu kompozytorskiego warsztatu.
Dyplomanci 2015 chcą powtórzyć koncert – zapewniają, że są zgranym zespołem i deklarują dalszą współpracę. Na ile prorocze okażą się ich słowa – pokaże czas. Pewne jest jedno: młodym twórcom udało się ustanowić precedens i w ten sposób odnieśli spory sukces. W czym prześcignęli studentów kompozycji z poprzednich lat? Czy to kwestia determinacji i zdolności organizatorskich? A może sekret powodzenia ich inicjatywy tkwi w umiejętności współpracy i w artystycznej przyjaźni? Nie jest tajemnicą, że na płaszczyźnie twórca-twórca wyjątkowo trudno o kompromisy. Każdy kompozytor ma swoją własną ideę, własny styl, własny koncept, który ciężko mu nagiąć do wizji kolegi po fachu. Trudno się temu dziwić – gdyby twórca nie był stuprocentowo przekonany do swoich pomysłów, nie można byłoby go nazwać pełnowartościowym twórcą…
A jednak – może czasem warto zdobyć się na trochę pokory?