Obok dobrze znanych i często wykonywanych pieśni Fryderyka Chopina czy Stanisława Moniuszki istnieją pewnie dziesiątki zapomnianych polskich miniatur wokalnych. Z mroków niepamięci wydobywa je wytwórnia Acte Préalable. Tym razem przedstawia światową premierę pieśni Apolinarego Szeluty w wykonaniu Aleksandry Kamińskiej (mezzosopran) z towarzyszeniem Laury Sobolewskiej (fortepian).
Zawierający dziewiętnaście utworów album można podzielić na dwie części. W pierwszej znajdują się kompozycje do tekstów polskich wieszczów: Adama Mickiewicza (Polska mowa, Z albumu, Nad Bałtykiem, Dwa słowa, Pierwiosnek, Pożegnanie Czajld Harolda, Dudarz), Juliusza Słowackiego (Złoty sen, Jesienna róża) oraz Leona Radziejowskiego (Jesień). Pozostałe dziewięć pieśni do wierszy poetów zagranicznych poprzedza nokturn – notabene, najdłuższy utwór na płycie. Kompozycja albumu wydaje mi się przemyślana, a miniatura instrumentalna pozwala indywidualnie zaprezentować pianistce swoje umiejętności. Nie brakuje ich zarówno Aleksandrze Kamińskiej, jak i Laurze Sobolewskiej. Artystki z wyróżnieniem ukończyły Akademię Muzyczną im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu. Aleksandra Kamińska-Rykowska kształciła się w klasie profesora Wojciecha Maciejowskiego, któremu dedykuje tę płytę; Laura Sobolewska studiowała pod kierunkiem profesora Waldemara Andrzejewskiego. Mezzosopranistka doskonaliła swój kunszt w Conservatorio di Santa Cecilia w Rzymie. Występowała na deskach Teatru Muzycznego w Poznaniu, a także Connectitut Lyric Opera w Stanach Zjednoczonych. Pianistka, zarówno jako solistka, jak i kameralistka zdobyła wiele nagród na konkursach krajowych oraz międzynarodowych. Dokonała nagrań radiowych i telewizyjnych. Występowała m.in. w słynnej Carnegie Hall. Artystki występowały w Polsce i za granicą (m.in. w Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, Stanach Zjednoczoncyh). Obie wykonawczynie łączą bogatą działalność koncertową z dydaktyczną w swojej Alma Mater. Laura Sobolewska jest doktorem habilitowanym, a praca doktorska Aleksandry Kamińskiej dotyczy liryki wokalnej Apolinarego Szeluty.
Przed omówieniem utworów warto przywołać biografię kompozytora, którą mezzosopranistka nakreśliła w książeczce dołączonej do płyty. Apolinary Szeluto (1884-1966) przyszedł na świat w Petersburgu. Od 9. roku życia uczył się gry na fortepianie, którą studiował w klasie Leopolda Godowskiego w Berlinie (1906-1909)[1]. Wcześniej kształcił się w zakresie kompozycji u Zygmunta Noskowskiego w warszawskim Konserwatorium Muzycznym (1902-1905). Równolegle studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim; obecnie bardziej znany wydaje się jako członek Spółki Młodych Kompozytorów Polskich, którą współtworzył z Ludomirem Różyckim, Grzegorzem Fitelbergiem i Karolem Szymanowskim. Wkrótce zaprzyjaźnił się ze Stanisławem Witkiewiczem, a przez rok nawet wykładał fortepian w Konserwatorium im. Mozarta w Berlinie (1909-1910). Niestety, tu właściwie urywa się ciekawy i obiecujący życiorys Apolinarego Szeluty. Praca w zawodzie prawnika z trudem pozwalała na utrzymanie żony i dwóch synów. Pomimo bogatego dorobku twórczego, utwory powstałe w okresie warszawskim (1918-1933) nie doczekały się uznania krytyki[2]. Sytuację na krótko odmieniła w 1934 roku przeprowadzka do Słupcy, gdzie artysta „nawiązał przyjaźnie z postaciami poznańskiego środowiska muzycznego. Od tego momentu kompozycje Apolinarego Szeluty gościły w programach Filharmonii Poznańskiej, a jego muzyka rozbrzmiewała w audycjach Polskiego Radia”[3]. Rozwijającą się karierę brutalnie przerwała II wojna światowa, podczas której zginęli obaj synowie kompozytora, a wkrótce później zmarła jego żona. Utrata rodziny przyczyniła się do choroby psychicznej, obserwowanej od 1951 roku[4]. Zły stan zdrowia i wybór socrealistycznej drogi twórczej mogły spowodować wykluczenie artysty z powojennego świata muzycznego. Kompozytor zmarł w Domu Pomocy Społecznej dla przewlekle chorych w Chodzieży[5].
Tragiczne, ale długie życie zaowocowało pokaźnym dorobkiem (379 opus)[6], szczególnie w zakresie liryki wokalnej. „W epoce Młodej Polski drugim pod względem liczebności napisanych pieśni kompozytorem (po Karolu Szymanowskim) był Apolinary Szeluto”[7]. Jego młodzieńcze utwory znajdują się w drugiej części albumu. „W 1910 r. powstał cykl pieśni (jedyny) op. 12 do słów Heinricha Heinego (Die Blume, Dein Angesicht). W obu utworach słychać eksperymenty harmoniczne, a także zestawianie w fortepianie kontrastowych rejestrów. Dein Angesicht cechuje dosyć skomplikowana melodycznie partia wokalna; trudności przysparza jeszcze harmonika. Mimo to Aleksandra Kamińska śpiewa czysto, pewnie intonacyjnie. Siłę i ekspresję swojego głosu artystka pokazuje w dwóch ostatnich pieśniach, również do tekstów Heinego – Jesienny śpiew łabędzia oraz Co szumi, jęczy. Utwory te, moim zdaniem pod względem harmonicznym i warsztatowym bardziej zbliżone są do pieśni Chopina. Skojarzenia wywołują pianistyczne fioritury w pierwszej, a rozłożone, akcentowane trójdźwięki w drugiej pieśni. Oba zabiegi podkreślają dramaturgię tekstu – jeden z ornamentów poprzedza skok o oktawę na słowie „Umarła”[8] (Jesienny śpiew łabędzia), motoryczny akompaniament potęguje trudną sytuację dziecka (Co szumi, jęczy…). W drugiej z pieśni uderza kontrast odpowiadający nastrojom wiersza. Przy słowach „Ujrzałem postać jej przy oknie/Samotną w pokoju swym”[9] fortepian przechodzi w wysoki, pastelowy rejestr, a partia mezzosopranu śpiewana jest lirycznym legato. Repetowane uderzenia klawiszy w niskim rejestrze (znów zabieg chopinowski), ornament i krótkie akordy wymownie wieńczą utwór. Impresjonistyczne zabiegi – wysoki rejestr, arpeggio imitujące brzmienie harfy można odnaleźć w Kołysance do słów Oscara Wilde’a. Melodia znów podkreśla tekst, nawet dosłownie – tryl w fortepianie zapewne imituje śpiew ptaka, a skok w partii solistki i akord durowy – początek nowego dnia. Skok w głosie występuje także w pieśni Marzenie op. 70 do słów Karskiego. Namalowana szeroką kreską króciutka miniatura jest wizją spokojnego, ukrytego w zaciszu lasu domku i szczęśliwej miłości. Sąsiadujący z Marzeniem Mazurek znów pokazuje siłę głosu artystki i jej piękny, jasny wysoki rejestr. Ozdobniki i taneczny rytm w partii fortepianu przywołują na myśl miniatury Chopina. Nokturn Apolinarego Szeluty początkowo utrzymany jest w pastelowej tonacji. Laura Sobolewska ze spokojem i wrażliwością wykonuje kantylenową melodię. Zwraca uwagę następstwo akordów H-dur – G-dur, a następnie H-dur – Es-dur, który to trójdźwięk rozpoczyna drugie ogniwo miniatury w formie repryzowej. Akompaniament nabiera wyraźnego trójkowego pulsu, zwiększa swoją dynamikę i głębię, kolorystyka zaciemnia się. Wspaniale współgrają skrajne rejestry w odcieniach dynamiki piano. Unikalnego kolorytu nadają miniaturze wysokie dwudźwięki, brzmiące impresjonistycznie. Laura Sobolewska bardzo klarownie, w przemyślany sposób prowadzi narrację muzyczną. Jej gry słucha się z wielką przyjemnością.
„W okresie twórczości powojennej wyraźnie widać, że kompozytor chętnie sięga po poezję rodzimą”[10]. Czasem idiom narodowy wyraża się nie tylko w samych wierszach, ale i muzyce. Rytm mazurka od pierwszych taktów w pieśni Pożegnanie Czajld Harolda. Ludowo brzmią przednutki i akcenty na pierwszą miarę taktu w utworze Dudarz. Apolinary Szeluto podkreśla także rodzimą przyrodę – partia fortepianu imituje fale w przepięknej lirycznej pieśni Nad Bałtykiem. Równie spokojny nastrój panuje z początku w utworze Złoty sen. Miniatura ta posiada bardzo ciekawe zwroty harmoniczne oraz skomplikowane skoki, z którymi po raz kolejny bardzo dobrze radzi sobie Aleksandra Kamińska. Partia fortepianu jest bardzo rozbudowana, momentami wirtuozowska, co nie stanowi najmniejszych trudności dla Laury Sobolewskiej.
Pieśni Apolinarego Szeluty są bardzo ciekawe. Wokalistka w książeczce programowej zwraca uwagę na dominujące elementy impresjonistyczne, a także zabiegi ekspresjonistyczne. Połączenia, zestawienia cech skrajnych kierunków to charakterystyczna cecha Młodej Polski, której ważnym przedstawicielem był właśnie Apolinary Szeluto. Wśród wielu pieśni do tekstów rodzimych poetów ważne miejsce zajmuje Polska mowa. „Jeżeli wolność czuć i kochać umiesz,/Naszej rozmowie nie potrzeba słowa./Ja twe westchnienia ty me łzy zrozumiesz/I dłoń uściśniesz – oto polska mowa. Prosta struktura wiersza zyskuje tu proste opracowanie muzyczne, zasadzające się na nieskomplikowanej harmonii dopełnionej klasyczną (tonalną) linią melodyczną. Przez to pieśń staje się inna niż wszystkie. W owej prostocie odnajdujemy świadomy zamysł – jakby upragniona polskość nie potrzebowała zbędnych komplikacji”[11]. Uważam, że bardzo słusznie Polska mowa otwiera album. Podkreśla to prapremierę polskich pieśni, w większości niewydanych drukiem. Aleksandra Kamińska zaznacza w książeczce, że do dziś wiele oper Apolinarego Szeluty to jedynie wyciągi fortepianowe pozostające w rękopisach. Dobrze, że zachowane w tej formie pieśni wreszcie zostały nagrane.
W tym roku minie pięćdziesiąt lat od śmierci kompozytora. Liryka wokalna Apolinarego Szeluty pokazuje, jak wiele jeszcze polskich utworów potrzebuje wskrzeszenia przez artystów. Płyta Aleksandry Kamińskiej i Laury Sobolewskiej, która w 2014 roku ukazała się nakładem wytwórni Acte Préalable pozostawia nadzieje na zmartwychwstanie kolejnych polskich utworów.
[1] Na podst.: https://culture.pl/pl/tworca/apolinary-szeluto, stan z 26.03.2016.
[2] Na podst.: A. Kamińska-Rykowska, omówienie do płyty Apolinary Szeluto Songs 1, Acte Préalable 59017416503386, Poznań 2014, s. 6.
[3] Tamże.
[4] Na podst: tamże, s 7.
[5] Tamże.
[6] Na podst.: https://culture.pl/pl/tworca/apolinary-szeluto, stan z 26.03.2016. W książeczce dołączonej do płyty artystki zwracają uwagę, że niektórych pieśni Antoni Szeluto nie katalogował.
[7] A. Kamińska-Rykowska, omówienie do płyty Apolinary Szeluto Songs, dz. cyt., s. 7.
[8] Tamże, s. 25.
[9] Tamże, s. 24.
[10] Tamże, s. 9.
[11] Tamże.