Filharmonia Poznańska, wieczór prawykonań, fot. Agata Ożarowska

recenzje

Nowości na 45. Poznańskiej Wiośnie Muzycznej

Prawykonania stanowią najbardziej ekscytujące momenty festiwali muzyki współczesnej. Są ważnym wydarzeniem dla kompozytorów, wykonawców i słuchaczy. Wśród kilkunastu nowych utworów prezentowanych na tegorocznej Poznańskiej Wiośnie Muzycznej szczególnie oczekiwane były premiery dwóch symfonii – Marty Ptaszyńskiej i Krzysztofa Meyera.

Prawykonanie Symfonii na 104 perkusistów Marty Ptaszyńskiej stanowiło centralny punkt inauguracji festiwalu. Utwór dedykowany jest prof. Marianowi Rapczewskiemu z okazji jubileuszu 50-lecia Jego pracy artystycznej. Dzieło nawiązuje do muzyki i ideologii Johna Cage’a, zwłaszcza do cyklu Constructions In Metal i jak opisuje je kompozytorka, stanowi „bardzo lekką i ruchomą rzeźbę”. Jednoczęściowa, trwająca około kwadransa symfonia rzeczywiście okazała się utworem niezwykle lekkim, o niemal ażurowej fakturze. Mimo tak dużej obsady instrumentalnej symfonia ani przez moment nie przytłaczała dźwiękową masą. Nakładające się plany brzmieniowe poszczególnych instrumentów, lekkie, zwiewne tematy, różnorodne, skomplikowane rytmy – wszystkie te elementy doskonale ze sobą współgrały, tworząc piękną i delikatną symfonię barw.

Symfonia na 104 perkusistów pod batutą Jakuba Chrenowicza, fot Agata Ożarowska

materiały promocyjne festiwalu

Forma utworu przypominała rodzaj łagodnego łuku, od subtelnego początku, w którym powoli wyłaniały się coraz to nowe brzmienia nadające więcej koloru, poprzez część kulminacyjną z przewagą rytmów tanecznych i prostych, radosnych melodii aż po stopniowe wyciszanie. Instrumentarium zostało podzielone na trzy grupy: 66 wykonawców znalazło się na estradzie, a pozostali zostali rozmieszczeni na dwóch balkonach, po 19 muzyków na każdym, dzięki czemu dźwięki otaczały słuchaczy z różnych stron. Prawykonaniem dyrygował Jakub Chrenowicz, a wykonawcami byli absolwenci, studenci i uczniowie prof. Mariana Rapczewskiego, wykładowcy wyższych uczelni m.in. John Beck ze Stanów Zjednoczonych oraz perkusiści polskich instytucji muzycznych.

Symfonia na 104 perkusistów, muzycy na balkonie, fot Agata Ożarowska

materiały promocyjne festiwalu

Na koncercie inauguracyjnym prawykonano także Six Tans for six Zbigniewa Kozuba, kompozycję również dedykowaną prof. Marianowi Rapczewskiemu. Tytuł utworu powstał z połączenia łacińskiej nazwy gwiazdozbioru sextans i angielskiego six – sześć, określającego liczbę wykonawców. Na pierwszy plan wysuwały się kontrasty brzmieniowe. Delikatne partie marimby i wibrafonu przerywane były nagłymi uderzeniami bębnów i talerzy, a motoryka i ruchliwość przeplatały się z fragmentami eksponującymi subtelne jakości barwowe. Tej zasadzającej się na ciekawych pomysłach kompozycji zabrakło jednak elementu spajającego całość, przez co słuchacze mogli odnieść wrażenie przypadkowego zestawienia krótkich odcinków.

Festiwalowy wieczór prawykonań otworzyła premiera kompozycji Geodes na dwa fortepiany i zespół Moniki Kędziory, zamówionej przez Filharmonię Poznańską i dedykowanej pianistom z Duo la Valse 89`– Annie Haas-Niewiedział i Piotrowi Niewiedziałowi. Geodes stanowi kolejny w twórczości Kędziory utwór inspirowany naturą, a jego tytuł to łacińska nazwa geody – powulkanicznej pustki skalnej, którą stopniowo wypełniają minerały. Jak pisze kompozytorka: „w utworze istotne znaczenie odgrywa sam proces powstawania kryształów, ich kształt, symetrie, załamania światła, odbicia barw….”. I rzeczywiście kompozycja składała się z ciekawych pomysłów barwowych, które mogły ilustrować opisane wyżej zjawiska natury.  Rozpoczęła się od gwałtownego, szybko urwanego motywu w partii fortepianów, który powracał jeszcze kilka razy w trakcie utworu. Obok fortepianów duże znaczenia miały też instrumenty perkusyjne i dęte, które tworzyły ciekawe zestawienia brzmieniowe. Przebieg kompozycji przecinały liczne momenty zatrzymań i zawieszeń, być może stanowiące analogię do procesu kształtowania się geody, które jednak nieco utrudniały podążanie za narracją utworu.

Filharmonia Poznańska, wieczór prawykonań, fot. Agata Ożarowska

materiały promocyjne festiwalu

Szczególnie ważnym wydarzeniem festiwalu było prawykonanie Symfonii wiary i nadziei Krzysztofa Meyera zamówionej przez poznańskie Radio Merkury. Utwór ten wpisuje się w stylistykę ostatnich symfonii kompozytora, które można określić mianem muzycznej refleksji dotyczącej ważnych,  a czasem też tragicznych wydarzeń. VI Symfonia „Polska” stanowi reakcję kompozytora na wprowadzenie stanu wojennego, VII Symfonia „Przemijającego czasu” jest refleksją artysty zbliżającego się do 60. urodzin, natomiast VIII wokalno-instrumentalna „Sinfonia da requiem” napisana do wierszy Adama Zagajewskiego wyraża sprzeciw przeciwko antysemityzmowi i tragedii Żydów w czasie II wojny światowej. W swojej najnowszej Symfonii wiary i nadziei Meyer odniósł się do problemów współczesnego świata zanurzonego w niegasnących konfliktach i wojnach. Dzieło to uważa za reakcję na sytuację w dzisiejszym świecie: zarówno tę, którą prowokują politycy, gdy „prą do wojny”, jak i tę, która na co dzień powstaje między ludźmi, gdy używają „kłamliwego języka” i „nienawidzą pokoju”, o czym mówią słowa Psalmu 120. Kompozytor wykorzystał w utworze starotestamentowe psalmy Dawida ( nr 4, 35 i 64 we fragmentach oraz nr 2, 123, 120 i 117 w całości), które śpiewane są przez chór w języku łacińskim. To monumentalne, trwające ponad 45 minut dzieło składa się z siedmiu części. Pierwsze trzy z nich wykonywane są attaca, następnie pojawia się oddzielona pauzami część o charakterze kulminacyjnym, po czym następują kolejne trzy części grane bez przerw. Mimo dużej obsady wiele fragmentów utworu ma charakter dość kameralny. Symfonię otwiera charakterystyczny motyw ksylofonu i kotłów, który powraca też w zakończeniu utworu. W pierwszej części duża rola została przydzielona właśnie instrumentom perkusyjnym, które towarzyszą ascetycznym, spokojnym partiom chóralnym. Smyczki pojawiające się dopiero w drugiej części utworu wprowadzając jakiś rodzaj ruchu, sugerującego niepokój, w tej części zaznacza się też większy udział instrumentów dętych. Pełna obsada orkiestry pojawia się zaś dopiero w połowie symfonii, kiedy dramaturgia osiąga punkt kulminacyjny. Partie chóralne występują we wszystkich częściach, w niektórych pojawiają się też ustępy a cappella. Dominuje śpiew homorytmiczny, niekiedy zbliżający się do melorecytacji przywodzącej na myśl technikę wykonywania psalmów. Niestety to właśnie w partiach chóralnych odczuć można było brak wymaganej przy tego typu muzyce ekspresji, który powodował, że utwór nie wywarł na mnie spodziewanego wrażenia.

Na festiwalu swoje prawykonania miały też kompozycje poznańskich twórców: Ewy Fabiańskiej-Jelińskiej (Amnesia na kwartet puzonowy) i Rafała Zapały (Trialogue na flet kontrabasowy, saksofon kontrabasowy i tubę). Amnesia Fabiańskiej-Jelińskiej dedykowana TrombQuartet przykuwała uwagę logiczną formą i ciekawymi, przejrzystymi motywami mającymi odwzorowywać proces zapominania, tworzenia się luk pamięciowych, co sugerował tytuł kompozycji. Każda z trzech części utworu miała nieco inny charakter, całość sprawiała wrażenie spójnej konstrukcji, w której znalazło się miejsce zarówno na samodzielne „wypowiedzi” poszczególnych muzyków, jak i wspólne dialogowanie.

Napisany dla Szwajcarskiego KONTRA-Trio Trialogue Zapały wykorzystywał możliwości niskich instrumentów dętych, które często zbliżały się do ludzkiej mowy i oddechu. Utwór można przyrównać do rozmowy trzech instrumentów, z których każdy prezentował własny idiolekt. Prym wiodła jednak flecistka, która intonowała głosem krótkie opadające zwroty, a następnie powtarzała je na instrumencie. Uzyskany efekt brzmiał nieco magicznie, jakby artystka wypowiadała (i grała) jakieś tajemne zaklęcia.

KONTRA-Trio, fot. Zuzanna Szczerbińska, materiały promocyjne festiwalu

 

Zagraniczne prawykonania (Chang Seok Choi, Yao Chen, Nan Liang, Thorsten  Encke, Leo Bachman) nie przyniosły szczególnych olśnień. Jedynym wyjątkiem, niestety niechlubnym, okazała się premiera Stabat Mater na dwoje solistów, elektronikę, zespół kameralny i taśmę Petera Bannistera. Ta trwająca ponad dwadzieścia minut kompozycja zamiast religijnej zadumy z każdym taktem wzbudzała coraz większą konsternację i zażenowanie wśród słuchaczy.

Porównując kilka ostatnich edycji festiwalu można zauważyć, że w tym roku Poznańska Wiosna Muzyczna miała premiery najbardziej spektakularne. I choć może nie wszystkie kompozycje należały do szczególnie udanych, to na pewno część z nich na stałe wzbogaci repertuar muzyki współczesnej.

Redakcja składa serdeczne podziękowania przedstawicielom Biura Prasowego 45. “Poznańskiej Wiosny Muzycznej” za zgodę na udostępnienie zdjęć wykonanych podczas festiwalu.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć